Ogród na zimę, kuchnia na lato
Choć mój budżet nie był duży, kupiłam działkę i zbudowałam wymarzony dom. Koszty utrzymania obniżyłam dzięki ogrodowi zimowemu, instalacji kominka z wkładem, studni do podlewania ogrodu oraz letniej kuchni z piecem na drewno.
Droga do domu
Wcześniej, zanim dokonałam rewolucji w moim życiu, mieszkałam w centrum miasta i każdą wolną chwilę spędzałam na niedużej działce pracowniczej, położonej 25 kilometrów od mojego mieszkania.
Czterystumetrowy ogródek działkowy szybko stał się za mały dla rodzącej się we mnie pasji ogrodniczej i zaczęłam myśleć o większym ogrodzie oraz budowie domu. Mimo wysokich cen gruntów budowlanych postanowiłam spróbować znaleźć coś dla siebie. I udało się!
W okolicy "letniska" wypatrzyłam urokliwą łąkę z naturalnym zagłębieniem, w którym zbierała się woda. Na wielu kupców to "bagienko" działało odstraszająco, ale dla mnie działka z własnym stawem była wielkim marzeniem. Po nitce do kłębka odnalazłam jej właściciela i rozpoczęłam negocjacje, bo zależało mi na kupnie około 2000 m2. Kiedy cena ziemi stanęła poniżej jednego dolara za metr kwadratowy, obliczyłam, że jest dla mnie do przyjęcia, a kiedy dowiedziałam się, że parcela znajduje się w strefie budownictwa jedno-rodzinnego i w odległości 60 m od sieci gazowej, wodociągu i linii telefonicznej, nabyłam ją bez dłuższego wahania.
Ponieważ zawsze marzyłam o domu z drewna, nie miałam dylematu, jaką wybrać technologię budowy. Wspólnie z architekt Danutą Borys zaprojektowałyśmy parterowy budynek. Zrezygnowałam z piwnic i użytkowego poddasza, aby ograniczyć koszty budowy domu. Z tego samego względu na pokrycie dachu wybrałam najtańszy gont bitumiczny zamiast przewidywanej w jednym z wariantów projektu dość drogiej blachodachówki.
Początkowo zaplanowałam, że powierzchnia użytkowa mojego domu zmieści się w granicach 80 m2, ale po rozrysowaniu poszczególnych wnętrz wyszło nieco więcej. Ostatecznie zdecydowałam się powiększyć salon do 30 m2, wybudować dodatkowy pokój (dla gości) oraz - realizując kolejne wielkie marzenie - wznieść duży ogród zimowy.
Moje pomysły na późniejsze oszczędności
Przeszkloną oranżerię zbudowałam wzdłuż południowo-zachodniej elewacji budynku, gdzie najdłużej operuje słońce. Zamierzałam ją bowiem wykorzystywać nie tylko do uprawiania ukochanych kwiatów, ale również do... dogrzewania reszty pomieszczeń w chłodniejszych porach roku. Z tą myślą między oranżerią a pomieszczeniami dziennymi (salonem połączonym z jadalnią i kuchnią) zamontowałam szerokie, dwuskrzydłowe drzwi, po otwarciu których ciepło gromadzące się w oranżerii wpada do wnętrza domu. Ten prosty "patent" sprawdza się szczególnie w miesiącach wiosennych i jesiennych, kiedy jeszcze nie ogrzewam budynku kominkiem albo gazowym c.o. Samą oranżerię muszę dogrzewać tylko przez trzy lub najwyżej cztery miesiące w roku.
Mimo niemałych kosztów postarałam się, aby budynek miał dwa niezależne źródła ciepła - wkład kominkowy i piec gazowy. Wykorzystuję je pół na pół, z naciskiem na kominek (bo taniej), jednak cieszę się, że mam też ogrzewanie gazowe dające mi pewność, że nie zmarznę podczas większych mrozów czy choroby. Ogrzewanie gazowe przydaje się też wtedy, gdy muszę na kilka dni opuścić dom i nie mogę wtedy palić w kominku.
Choć podczas budowy szukałam oszczędności, nie zaniedbałam solidnego zaizolowania budynku przed stratami ciepła. Ściany zewnętrzne domu składają się (patrząc od zewnątrz) z: desek, folii wiatroszczelnej, 20 cm wełny mineralnej, folii paroizolacyjnej i płyty gipsowo-kartonowej (mocowanej na metalowym stelażu). Dach nad nieużytkowym poddaszem pozostawiłam bez ocieplenia, ale za to strop nad parterem przykryłam od góry 25 cm wełny mineralnej. Zadbałam o solidne zabezpieczenie podłóg przed wilgocią i zimnem. Ławy fundamentowe zostały zaizolowane pionowo oraz poziomo. Na płycie fundamentowej oprócz papy izolacyjnej położono 5 cm styropianu, a na nim siatkę stalową, po czym wszystko zalano zaprawą cementową. Potem zamocowano drewniane legary, pomiędzy którymi włożono dodatkową warstwę wełny mineralnej, a na nich deski podłogowe.
U prywatnego producenta zamówiłam dobrej jakości drewniane okna z szybami o niskim współczynniku przenikania ciepła. Podobne okna zamówiłam również u tego samego producenta do ogrodu zimowego.
Pieniądze nie takie straszne
Stosunkowo niskie koszty budowy domu i zagospodarowania posesji osiągnęłam dzięki samodzielnemu organizowaniu materiałów budowlanych i niezatrudnieniu generalnego wykonawcy (do każdego rodzaju prac wynajmowałam małe specjalistyczne ekipy). Nie bez znaczenia dla obniżenia kosztów był duży wkład pracy moich braci (m.in. wykonali ogrodzenie posesji oraz kominek w salonie). Poczyniłam także dodatkowe inwestycje, które obecnie pomagają mi oszczędniej prowadzić gospodarstwo domowe. W ogrodzie wybudowałam wolno stojącą letnią kuchnię (korzystam z niej przez pół roku, paląc w piecu na drewno) oraz studnię głębinową do pielęgnacji stawu i ogrodu.
Na budowę studni zdecydowałam się ze względu na naturalny staw, który w suche lato wysychał - a odkąd mam tańszą wodę, nie czuję oporów przed uzupełnianiem w nim wody. Za taką opiekę wdzięczne są mi nie tylko ryby, ale i kaczki, które niemal co roku gnieżdżą się w moim ogrodzie.
Jestem szczególnie zadowolona z przeszklonej oranżerii, bo dzięki niej zużywam mniej gazu i drewna do ogrzewania budynku. Gazowy piec włączam przeciętnie o miesiąc później niż inni użytkownicy ogrzewania gazowego (dopiero pod koniec listopada lub w grudniu), a wyłączam już w lutym.
Wcześniej, zanim dokonałam rewolucji w moim życiu, mieszkałam w centrum miasta i każdą wolną chwilę spędzałam na niedużej działce pracowniczej, położonej 25 kilometrów od mojego mieszkania.
Czterystumetrowy ogródek działkowy szybko stał się za mały dla rodzącej się we mnie pasji ogrodniczej i zaczęłam myśleć o większym ogrodzie oraz budowie domu. Mimo wysokich cen gruntów budowlanych postanowiłam spróbować znaleźć coś dla siebie. I udało się!
W okolicy "letniska" wypatrzyłam urokliwą łąkę z naturalnym zagłębieniem, w którym zbierała się woda. Na wielu kupców to "bagienko" działało odstraszająco, ale dla mnie działka z własnym stawem była wielkim marzeniem. Po nitce do kłębka odnalazłam jej właściciela i rozpoczęłam negocjacje, bo zależało mi na kupnie około 2000 m2. Kiedy cena ziemi stanęła poniżej jednego dolara za metr kwadratowy, obliczyłam, że jest dla mnie do przyjęcia, a kiedy dowiedziałam się, że parcela znajduje się w strefie budownictwa jedno-rodzinnego i w odległości 60 m od sieci gazowej, wodociągu i linii telefonicznej, nabyłam ją bez dłuższego wahania.
Ponieważ zawsze marzyłam o domu z drewna, nie miałam dylematu, jaką wybrać technologię budowy. Wspólnie z architekt Danutą Borys zaprojektowałyśmy parterowy budynek. Zrezygnowałam z piwnic i użytkowego poddasza, aby ograniczyć koszty budowy domu. Z tego samego względu na pokrycie dachu wybrałam najtańszy gont bitumiczny zamiast przewidywanej w jednym z wariantów projektu dość drogiej blachodachówki.
Początkowo zaplanowałam, że powierzchnia użytkowa mojego domu zmieści się w granicach 80 m2, ale po rozrysowaniu poszczególnych wnętrz wyszło nieco więcej. Ostatecznie zdecydowałam się powiększyć salon do 30 m2, wybudować dodatkowy pokój (dla gości) oraz - realizując kolejne wielkie marzenie - wznieść duży ogród zimowy.
Moje pomysły na późniejsze oszczędności
Przeszkloną oranżerię zbudowałam wzdłuż południowo-zachodniej elewacji budynku, gdzie najdłużej operuje słońce. Zamierzałam ją bowiem wykorzystywać nie tylko do uprawiania ukochanych kwiatów, ale również do... dogrzewania reszty pomieszczeń w chłodniejszych porach roku. Z tą myślą między oranżerią a pomieszczeniami dziennymi (salonem połączonym z jadalnią i kuchnią) zamontowałam szerokie, dwuskrzydłowe drzwi, po otwarciu których ciepło gromadzące się w oranżerii wpada do wnętrza domu. Ten prosty "patent" sprawdza się szczególnie w miesiącach wiosennych i jesiennych, kiedy jeszcze nie ogrzewam budynku kominkiem albo gazowym c.o. Samą oranżerię muszę dogrzewać tylko przez trzy lub najwyżej cztery miesiące w roku.
Mimo niemałych kosztów postarałam się, aby budynek miał dwa niezależne źródła ciepła - wkład kominkowy i piec gazowy. Wykorzystuję je pół na pół, z naciskiem na kominek (bo taniej), jednak cieszę się, że mam też ogrzewanie gazowe dające mi pewność, że nie zmarznę podczas większych mrozów czy choroby. Ogrzewanie gazowe przydaje się też wtedy, gdy muszę na kilka dni opuścić dom i nie mogę wtedy palić w kominku.
Choć podczas budowy szukałam oszczędności, nie zaniedbałam solidnego zaizolowania budynku przed stratami ciepła. Ściany zewnętrzne domu składają się (patrząc od zewnątrz) z: desek, folii wiatroszczelnej, 20 cm wełny mineralnej, folii paroizolacyjnej i płyty gipsowo-kartonowej (mocowanej na metalowym stelażu). Dach nad nieużytkowym poddaszem pozostawiłam bez ocieplenia, ale za to strop nad parterem przykryłam od góry 25 cm wełny mineralnej. Zadbałam o solidne zabezpieczenie podłóg przed wilgocią i zimnem. Ławy fundamentowe zostały zaizolowane pionowo oraz poziomo. Na płycie fundamentowej oprócz papy izolacyjnej położono 5 cm styropianu, a na nim siatkę stalową, po czym wszystko zalano zaprawą cementową. Potem zamocowano drewniane legary, pomiędzy którymi włożono dodatkową warstwę wełny mineralnej, a na nich deski podłogowe.
U prywatnego producenta zamówiłam dobrej jakości drewniane okna z szybami o niskim współczynniku przenikania ciepła. Podobne okna zamówiłam również u tego samego producenta do ogrodu zimowego.
Pieniądze nie takie straszne
Stosunkowo niskie koszty budowy domu i zagospodarowania posesji osiągnęłam dzięki samodzielnemu organizowaniu materiałów budowlanych i niezatrudnieniu generalnego wykonawcy (do każdego rodzaju prac wynajmowałam małe specjalistyczne ekipy). Nie bez znaczenia dla obniżenia kosztów był duży wkład pracy moich braci (m.in. wykonali ogrodzenie posesji oraz kominek w salonie). Poczyniłam także dodatkowe inwestycje, które obecnie pomagają mi oszczędniej prowadzić gospodarstwo domowe. W ogrodzie wybudowałam wolno stojącą letnią kuchnię (korzystam z niej przez pół roku, paląc w piecu na drewno) oraz studnię głębinową do pielęgnacji stawu i ogrodu.
Na budowę studni zdecydowałam się ze względu na naturalny staw, który w suche lato wysychał - a odkąd mam tańszą wodę, nie czuję oporów przed uzupełnianiem w nim wody. Za taką opiekę wdzięczne są mi nie tylko ryby, ale i kaczki, które niemal co roku gnieżdżą się w moim ogrodzie.
Jestem szczególnie zadowolona z przeszklonej oranżerii, bo dzięki niej zużywam mniej gazu i drewna do ogrzewania budynku. Gazowy piec włączam przeciętnie o miesiąc później niż inni użytkownicy ogrzewania gazowego (dopiero pod koniec listopada lub w grudniu), a wyłączam już w lutym.
Skomentuj:
Ogród na zimę, kuchnia na lato