Dom chwilowy, ale nie byle jaki
Zbudowanie domu było jednym z moich ważniejszych życiowych celów. Chciałem zapewnić swojej rodzinie dobre warunki mieszkaniowe - takie, do jakich sam przywykłem w dzieciństwie.
Obecny dom traktujemy jako przejściowy, choć pod względem wielkości jest idealny dla sześcioosobowej rodziny. Za jakiś czas planujemy jednak zbudowanie większego, ponieważ chcemy, by zamieszkali z nami rodzice. Tym razem zamówimy projekt indywidualny i zrealizujemy go na większej działce, na której zmieszczą się ogród i boisko do gier. Przy kilkorgu dzieciach w różnym wieku uciążliwa w codziennym życiu okazała się również za duża odległość od miasta. Następną działkę kupimy bliżej.
Droga do domu
Czas na zbudowanie domu nadszedł, kiedy moja żona Marzena zaszła w trzecią ciążę. Biorąc pod uwagę, że w naszej powiększającej się rodzinie ważne miejsce zajmuje jeszcze jeden bardzo wymagający lokator - 90-kilogramowy mastif angielski - i nasze dotychczasowe mieszkanie już by nas wszystkich nie pomieściło, energicznie rozpocząłem organizowanie budowy.
Choć początkowo zamierzaliśmy osiedlić się jak najbliżej miasta, ostatecznie postanowiliśmy wykorzystać działkę, którą Marzena odziedziczyła po rodzinie. Co prawda była nieduża (900 m2) oraz oddalona aż 30 km od Warszawy i nie miała przyłącza gazu ziemnego, ale za to znajdowała się na skraju wsi, przy lesie oraz łące ze stawem, i - co nas szczególnie ujmowało - nieopodal stadniny koni. Rozważając wszystkie za i przeciw, obliczyłem, że uzbrojenie budynku w konieczne do wygodnego zamieszkania media będzie tańsze niż kupowanie drogiej ziemi bliżej miasta.
Ponieważ gonił nas czas, wybraliśmy gotowy projekt z katalogu. Uznaliśmy, że po wprowadzeniu niewielkich zmian w układzie wnętrz (oczywiście za zgodą architekta) powinien spełnić obecne potrzeby naszej rodziny. Jednocześnie umówiliśmy się z Marzeną, że kiedy to tylko będzie możliwe, kupimy nową większą działkę i zbudujemy na niej dom według projektu indywidualnego. Marzy się nam rodzinna siedziba, taka do końca życia i dla przyszłych pokoleń.
Jedną ze zmian w pierwotnym projekcie była rezygnacja z garażu w bryle budynku. Garaż miał stanowisko tylko na jeden samochód, więc i tak był za mały. Zamiast niego urządziliśmy salkę do ćwiczeń, natomiast w przyszłości w ogrodzie zbudujemy dodatkową wiatę na samochody.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z podniesienia ścianek kolankowych na górnej kondygnacji, bo dzięki temu zyskaliśmy większą przestrzeń w pomieszczeniach prywatnych.
Pomysły na oszczędności
Choć rodzina jest liczna, planowaliśmy zmieścić nasze potrzeby mieszkaniowe na powierzchni około 200 m2. Ostatecznie stanęło na 240 m2. Potrzebowaliśmy przecież aż czterech sypialni na piętrze i przynajmniej dwóch łazienek.
Dom ogrzewamy kotłem na gaz płynny i kominkiem z rozprowadzeniem ciepła. Ponieważ zdecydowaliśmy się na ogrzewanie podłogowe na parterze, poziomą płytę fundamentową zaizolowaliśmy grubą warstwą styropianu (2×5 cm), a ławy fundamentowe (w pionie) - 5 cm. Jednowarstwowe ściany z bloczków betonu komórkowego ociepliliśmy na zewnątrz 12 cm styropianu, a w połaci dachu ułożyliśmy 25 cm wełny mineralnej.
Żeby koszty ogrzewania nie były zbyt wysokie, a także dlatego, że dobry wynik na certyfikacie energetycznym jest dla nas ważny ze względu na plany sprzedaży budynku, pilnowałem solidnego i starannego ocieplenia domu.
Co nam się udało
Prace na budowie przebiegały prężnie. Po upływie pół roku wprowadziliśmy się na wykończone piętro i już mieszkając na miejscu, kończyliśmy prace na parterze. Tak szybką budowę ułatwił nam kredyt bankowy - polecamy to rozwiązanie.
Czas pokazuje, że dobrze oceniliśmy nasze potrzeby przestrzenne. Już widać, że nie potrzebujemy większej powierzchni mieszkalnej. W kolejnym domu zwiększymy ją tylko o oddzielną część dla rodziców i ogród zimowy; planujemy też większy taras. A jeśli będzie nas na to stać, być może pokusimy się o basen...
W obecnym domu brakuje nam za to przestrzeni gospodarczej. Liczna rodzina potrzebuje sporego zaplecza. Mamy w planach budowę wiaty garażowej na dwa samochody i drewutni. Przy nich umieścimy też "kącik ogrodnika" i inne potrzebne schowki.
Zamiar sprzedaży domu ostudził nasz zapał do instalowania pompy ciepła, wentylacji mechanicznej i kolektorów słonecznych. Zamontujemy je dopiero w następnym domu, bo w długiej perspektywie czasowej w znaczący sposób obniżą one koszty utrzymania większego budynku, a wydatki na nie poniesione szybko się zwrócą. Liczymy też, że zanim stanie nowy dom, te instalacje trochę stanieją...
Dziś już możemy stwierdzić, że sprawdziło się dogrzewanie domu kominkiem z rozprowadzeniem ciepła po całym budynku. Pozwala nam to sterować wydatkami. Jeśli chcemy zaoszczędzić, po prostu rozpalamy w kominku (drewno na razie mamy za darmo). W rezultacie w lecie za gaz płacimy 200 zł miesięcznie, a w zimie 500-600 zł.
Bardzo zadowoleni jesteśmy też z przydomowej oczyszczalni ścieków. To rozwiązanie godne polecania na terenach pozbawionych kanalizacji. Nam udało się ją zamontować po cenie materiałów, za 4 tys. zł (koszt z robocizną to ok. 10-11 tys. zł).
Właściwie narzekamy tylko na konieczność wczesnego wstawania. Oddalenie od miasta, w którym dzieci chodzą do szkoły, a my z żoną pracujemy, skutkuje koniecznością zrywania się z łóżek o 6 rano, a i to nie chroni nas przed korkami. Następny dom zbudujemy na działce oddalonej od miejskiego centrum najwyżej o 20 km.
Droga do domu
Czas na zbudowanie domu nadszedł, kiedy moja żona Marzena zaszła w trzecią ciążę. Biorąc pod uwagę, że w naszej powiększającej się rodzinie ważne miejsce zajmuje jeszcze jeden bardzo wymagający lokator - 90-kilogramowy mastif angielski - i nasze dotychczasowe mieszkanie już by nas wszystkich nie pomieściło, energicznie rozpocząłem organizowanie budowy.
Choć początkowo zamierzaliśmy osiedlić się jak najbliżej miasta, ostatecznie postanowiliśmy wykorzystać działkę, którą Marzena odziedziczyła po rodzinie. Co prawda była nieduża (900 m2) oraz oddalona aż 30 km od Warszawy i nie miała przyłącza gazu ziemnego, ale za to znajdowała się na skraju wsi, przy lesie oraz łące ze stawem, i - co nas szczególnie ujmowało - nieopodal stadniny koni. Rozważając wszystkie za i przeciw, obliczyłem, że uzbrojenie budynku w konieczne do wygodnego zamieszkania media będzie tańsze niż kupowanie drogiej ziemi bliżej miasta.
Ponieważ gonił nas czas, wybraliśmy gotowy projekt z katalogu. Uznaliśmy, że po wprowadzeniu niewielkich zmian w układzie wnętrz (oczywiście za zgodą architekta) powinien spełnić obecne potrzeby naszej rodziny. Jednocześnie umówiliśmy się z Marzeną, że kiedy to tylko będzie możliwe, kupimy nową większą działkę i zbudujemy na niej dom według projektu indywidualnego. Marzy się nam rodzinna siedziba, taka do końca życia i dla przyszłych pokoleń.
Jedną ze zmian w pierwotnym projekcie była rezygnacja z garażu w bryle budynku. Garaż miał stanowisko tylko na jeden samochód, więc i tak był za mały. Zamiast niego urządziliśmy salkę do ćwiczeń, natomiast w przyszłości w ogrodzie zbudujemy dodatkową wiatę na samochody.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z podniesienia ścianek kolankowych na górnej kondygnacji, bo dzięki temu zyskaliśmy większą przestrzeń w pomieszczeniach prywatnych.
Pomysły na oszczędności
Choć rodzina jest liczna, planowaliśmy zmieścić nasze potrzeby mieszkaniowe na powierzchni około 200 m2. Ostatecznie stanęło na 240 m2. Potrzebowaliśmy przecież aż czterech sypialni na piętrze i przynajmniej dwóch łazienek.
Dom ogrzewamy kotłem na gaz płynny i kominkiem z rozprowadzeniem ciepła. Ponieważ zdecydowaliśmy się na ogrzewanie podłogowe na parterze, poziomą płytę fundamentową zaizolowaliśmy grubą warstwą styropianu (2×5 cm), a ławy fundamentowe (w pionie) - 5 cm. Jednowarstwowe ściany z bloczków betonu komórkowego ociepliliśmy na zewnątrz 12 cm styropianu, a w połaci dachu ułożyliśmy 25 cm wełny mineralnej.
Żeby koszty ogrzewania nie były zbyt wysokie, a także dlatego, że dobry wynik na certyfikacie energetycznym jest dla nas ważny ze względu na plany sprzedaży budynku, pilnowałem solidnego i starannego ocieplenia domu.
Co nam się udało
Prace na budowie przebiegały prężnie. Po upływie pół roku wprowadziliśmy się na wykończone piętro i już mieszkając na miejscu, kończyliśmy prace na parterze. Tak szybką budowę ułatwił nam kredyt bankowy - polecamy to rozwiązanie.
Czas pokazuje, że dobrze oceniliśmy nasze potrzeby przestrzenne. Już widać, że nie potrzebujemy większej powierzchni mieszkalnej. W kolejnym domu zwiększymy ją tylko o oddzielną część dla rodziców i ogród zimowy; planujemy też większy taras. A jeśli będzie nas na to stać, być może pokusimy się o basen...
W obecnym domu brakuje nam za to przestrzeni gospodarczej. Liczna rodzina potrzebuje sporego zaplecza. Mamy w planach budowę wiaty garażowej na dwa samochody i drewutni. Przy nich umieścimy też "kącik ogrodnika" i inne potrzebne schowki.
Zamiar sprzedaży domu ostudził nasz zapał do instalowania pompy ciepła, wentylacji mechanicznej i kolektorów słonecznych. Zamontujemy je dopiero w następnym domu, bo w długiej perspektywie czasowej w znaczący sposób obniżą one koszty utrzymania większego budynku, a wydatki na nie poniesione szybko się zwrócą. Liczymy też, że zanim stanie nowy dom, te instalacje trochę stanieją...
Dziś już możemy stwierdzić, że sprawdziło się dogrzewanie domu kominkiem z rozprowadzeniem ciepła po całym budynku. Pozwala nam to sterować wydatkami. Jeśli chcemy zaoszczędzić, po prostu rozpalamy w kominku (drewno na razie mamy za darmo). W rezultacie w lecie za gaz płacimy 200 zł miesięcznie, a w zimie 500-600 zł.
Bardzo zadowoleni jesteśmy też z przydomowej oczyszczalni ścieków. To rozwiązanie godne polecania na terenach pozbawionych kanalizacji. Nam udało się ją zamontować po cenie materiałów, za 4 tys. zł (koszt z robocizną to ok. 10-11 tys. zł).
Właściwie narzekamy tylko na konieczność wczesnego wstawania. Oddalenie od miasta, w którym dzieci chodzą do szkoły, a my z żoną pracujemy, skutkuje koniecznością zrywania się z łóżek o 6 rano, a i to nie chroni nas przed korkami. Następny dom zbudujemy na działce oddalonej od miejskiego centrum najwyżej o 20 km.
Skomentuj:
Dom chwilowy, ale nie byle jaki