Zamiana gruntów rolnych na budowlane: czy w roku 2016 zarobimy na ziemi?
Wygląda na to, że eldorado dla inwestorów kupujących grunty rolne właśnie się kończy. Ci, którzy myślą o ich zamianie na budowlane, muszą się liczyć z tym, że chętnych na takie działki będzie coraz mniej.
W ostatnich 10 latach nie było chyba lepszej lokaty kapitału niż grunty rolne. Ten, kto zainwestował w ubiegłym roku ok. 930 tys. zł w 30 hektarów ziemi na Mazowszu, wzbogacił się o 140 tys. zł. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika bowiem, że w drugim kwartale średnia cena hektara w prywatnym obrocie sięgnęła ponad 35 tys. zł, czyli wzrosła przez rok o ponad 15 proc.
Czy można było zarobić więcej, inwestując w coś innego? Trzymanie pieniędzy w banku przestało mieć sens, bo - jak twierdzi Narodowy Bank Polski - można liczyć jedynie na niecałe 2 proc. zysku, od którego trzeba jeszcze zapłacić 19 proc. podatek. Z kolei zyskująca u nas ostatnio na popularności inwestycja w mieszkanie na wynajem w największych miastach zapewnia przeciętnie około 4-, 5-procentową stopę zwrotu. Oczywiście inwestorzy mają w tym zakresie wiele innych możliwości: akcje najróżniejszych spółek, fundusze, obligacje, surowce, waluty, a nawet tak niecodzienne inwestycje jak wirtualna waluta (bitcoin), klasyczne samochody czy cenione butelki trunków (np. wina czy whisky ? buźka). Inwestycja w grunty rolne znalazła się na czwartym miejscu rankingu opłacalności inwestycji.
Tego typu nietypowe lokaty kapitału trudno jednak zaliczyć do bezpiecznych. Natomiast ziemia rolna drożeje nieprzerwanie od wielu lat, a stopę zwrotu z takiej inwestycji podbija dopłata z Unii Europejskiej. Ci, którzy kupili ziemię np. tuż przed przystąpieniem do niej naszego kraju, zrobili świetny interes, bo od końca 2004 r. cena przeciętnego hektara wzrosła z 6,2 tys. zł do 33,6 tys. zł, czyli o 440 proc.!
Oczywiście nie w każdej części kraju hossa na grunty rolne przynosiła jednakowe profity (najmocniej, bo o ponad 600 proc. ziemia podrożała w województwach lubuskim i warmińsko-mazurskim. Natomiast np. w województwie małopolskim wzrost był ponad dwukrotnie mniejszy.
Gonimy Zachodnią Europę
Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ) podaje, że w Niemczech dwa lata temu za hektar płacono blisko 16,4 tys. euro, a u nas w obrocie prywatnym - niespełna 6,3 tys. euro. Z kolei dane dla Holandii pokazują wycenę na poziomie aż... 52,1 tys. euro. Oczywiście są też kraje, w których ziemia jest tańsza niż u nas. Tyle tylko, że Szwedzi nie zajmują się rolnictwem ze względu na warunki klimatyczne, we Francji zaś działa agencja zajmująca się nadzorem nad zagospodarowaniem i osadnictwem na terenach wiejskich (SAFER), która nie pozwala na spekulacje na rynku ziemi.
Ostatni moment
Od nowego roku zakup ziemi rolnej może się okazać niemożliwy, gdyż w styczniu 2016 roku wchodzi życie nowa ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego. Bardzo utrudni ona zakup ziemi rolnej osobom niebędącym rolnikami. W ustawie znaleźć można np. obostrzenie, zgodnie z którym nabywcą ziemi rolnej może być tylko rolnik, który od pięciu lat prowadzi gospodarstwo rolne. Ponadto ustawa zobowiąże sprzedających ziemię rolną do przestrzegania określonych procedur, a te uniemożliwiają jej sprzedaż dowolnej osobie lub firmie. Prawo pierwokupu dostaną rolnicy, którzy są sąsiadami sprzedającego. A gdyby było kilku chętnych? Właściciel ziemi mógłby wskazać tego, któremu ją sprzeda. Może się zdarzyć, że żaden z sąsiadów nie skorzysta z prawa pierwokupu. Wtedy ? o ile transakcja dotyczyłaby gruntu o powierzchni co najmniej jednego hektara ? takie prawo uzyska Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR).
Jeszcze przepisy nowej ustawy nie weszły w życie, a już przygotowany jest jej projekt nowelizacji, która zakłada, że grunty rolne będą mogli kupować wyłącznie rolnicy indywidualni, którzy samodzielnie prowadzą gospodarstwo. Ograniczenie miałoby dotyczyć zarówno państwowego, jak i prywatnego obrotu gruntami rolnymi o powierzchni co najmniej 1 ha. Oznacza to, że ziemi nie mogliby już kupić nie tylko nierolnicy, ale również spółki i spółdzielnie rolne.
Projekt precyzuje, że za rolnika indywidualnego może być uznany tylko ten, kto osobiście pracuje w prowadzonym przez siebie gospodarstwie przez co najmniej 10 lat (jedynie w przypadkach losowych sąd mógłby się zgodzić na wcześniejsze zbycie ziemi). Autorzy projektu wyjaśniają, że w ten sposób chcą wyeliminować z rynku tzw. rolników z Marszałkowskiej, czyli osoby, które ziemię traktują głównie jako lokatę kapitału.
Bez inwestorów ceny spadną
Tymczasem na rynku pojawiły się ogłoszenia typu: "last minute, ostatnia szansa nabycia ziemi rolnej".
Jednak czy warto teraz pospieszyć się z kupnem ziemi? Właściwie trudno odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony jest w Polsce ogromna rzesza indywidualnych posiadaczy ziemi rolnej, dla których do tej pory motywacją była chęć korzystania z rolniczego ubezpieczenia społecznego KRUS. Dla wielu znaczenie mają też unijne dopłaty. Z kolei z drugiej strony - po zmianie przepisów - nie bardzo można liczyć na wzrost wartości ziemi. Nowe zasady obrotu mogą bowiem spowodować drastyczne obniżenie na nią popytu. W efekcie trzeba się liczyć z tym, że ceny ziemi rolnej nie tylko nie będą rosły w dotychczasowym tempie, ale mogą nawet spaść.
Stop rozlewaniu się miast
Nie tylko wspomniana ustawa może pokrzyżować plany inwestorom. Ci, którzy liczą, że zrobią świetny interes, kupując w okolicach dużych miast grunty rolne i przekształcając je w budowlane, powinni zwrócić uwagę na przygotowany jeszcze przez poprzedni rząd projekt nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.
Obecnie cała sztuka inwestowania polega na znalezieniu działki, którą w dalszej perspektywie można wykorzystać np. na cele usługowe. Cena ziemi budowlanej może być wtedy nawet kilkanaście razy wyższa niż parceli stricte rolnej o takiej samej powierzchni. Pokusa zarobku jest duża, ale trzeba uważać, bo łatwo jest się sparzyć na tego typu inwestycji. Wokół największych miast ziemia jest już bardzo droga, a deweloperzy są obkupieni. Z kolei indywidualni inwestorzy coraz mniej chętnie kupują działki na odludziu.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie każdy grunt rolny można przeklasyfikować na budowlany. Ponadto odrolnienie jest procedurą długotrwałą i niepozbawioną ryzyka z powodu przejścia niełatwej procedury administracyjnej zmiany przeznaczenia gruntu, a potem wyłączenia go z produkcji rolnej. Ale nawet po pokonaniu tego toru przeszkód działka będzie bezużyteczna, jeśli nie obejmie jej plan zagospodarowania przestrzennego, który określi sposób jej zabudowy.
Jeśli owe założenia wejdą w życie, tylko kwestią czasu będzie wprowadzenie zakazu rozpoczynania budów na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, zwanych WZ-tkami. Ma to zapobiegać niekontrolowanemu rozlewaniu się miast, bo inwestycje powstawałyby tylko tam, gdzie odpowiednia infrastruktura techniczna i społeczna (szkoły, przedszkola, ośrodki zdrowia) już istnieje lub planowana jest jej budowa, m.in. na podstawie prognoz demograficznych.
Nie wykupią nas obcy
Autorzy przepisów o kształtowaniu ustroju rolnego nie kryją, że jednym z celów przedmiotowej ustawy jest zapobieżenie wykupowi gruntów rolnych przez firmy i obywateli Unii. 1 maja 2016 r. skończy się bowiem okres ochronny, w którym wymagane jest od nich specjalne zezwolenie. Nie muszą go uzyskiwać jedynie unijni rolnicy po ustawowym okresie dzierżawy. A i to pod warunkiem, że w tym czasie osobiście uprawiali tę ziemię i legalnie zamieszkiwali w Polsce.
I wygląda na to, że to administracyjne ograniczenie do tej pory dość skutecznie zniechęcało obcokrajowców. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW) informuje w corocznym raporcie, że w ubiegłym roku cudzoziemcy kupili tylko ok. 766 ha gruntów rolnych.
Skomentuj:
Zamiana gruntów rolnych na budowlane: czy w roku 2016 zarobimy na ziemi?