Dom prefabrykowany Agnieszki i Piotra. Projekt i działka
Można budować długo i z mozołem, popełniając przy okazji całą serię błędów - zwłaszcza, gdy to nasz pierwszy dom? Można. Jednak na wyciągnięcie ręki jest też opcja błyskawicznej inwestycji, dzięki której otrzymujemy budynek wygodny, nowoczesny, tani w utrzymaniu i jeszcze z dobrym "lookiem". Agnieszka i Piotr poszli właśnie tym tropem.
Dlaczego dom prefabrykowany
To, co wartościowe, wymaga czasu, ale okazuje się, że w budownictwie jednorodzinnym bywają odstępstwa od tej reguły. Nie zawsze trzeba więc mozolnie brnąć przez wielomiesięczny - a czasem nawet kilkuletni - praktyczny kurs przetrwania, czyli wznoszenia własnego domu, odbywany kosztem czasu, życia rodzinnego i zdrowia psychicznego. Istnieje bowiem droga na skróty, technologia, umożliwiająca niemal bezbolesne przejście przez proces inwestycyjny, w dodatku szybko i z nagrodą w postaci eleganckiego i ekonomicznego domu - gotowego lub prawie gotowego do zamieszkania. Domu prefabrykowanego.
Nazwa jest może mało zachęcająca i mimowolnie kierująca nasze myśli w stronę klimatów industrialnych, przemysłowych. Ale nie mieszkamy przecież w nazwie. Liczą się efekt, jakość i wygoda - a to właśnie możemy dostać w pakiecie z domem prefabrykowanym, czyli budowanym z gotowych elementów precyzyjnie wykonywanych w fabryce i następnie montowanych na budowie.
Opisujemy, jak Agnieszka i Piotr wpadli na trop domów prefabrykowanych, czym ich do siebie przekonały, gdzie postanowili wznieść jeden z nich i jak całe przedsięwzięcie przebiegało.
Czytaj też: Domy kanadyjskie. Ile kosztują i czy warto je budować?
Od mieszkania w bloku do domu prefabrykowanego
Można powiedzieć, że ta cała prefabrykacja jakoś chodziła za Agnieszką i Piotrem. Gdy się poznawali, oboje mieszkali w warszawskich blokach. Ona wprawdzie w tych współczesnych, wzniesionych na Bemowie gdzieś na początku tego stulecia. On jednak w "wielkiej płycie", na Ursynowie Północnym, w niskiej, czteropiętrowej zabudowie z lat 70., którą całkiem sobie chwalił. Było wygodnie i funkcjonalnie, mieszkanie było spore i nad podziw wysokie (2,90 m). Nie miał więc złych doświadczeń i uprzedzeń do tego typu budowania. Może też trochę dlatego, że jego dziadek był architektem i to takim, który nie potępiał koncepcji prefabrykowanych domów. Nasłuchał się od niego o tym, że to nie technologia jest zła, ale raczej jej zastosowanie oraz siermiężne wykonanie.
Dom czy mieszkanie?
Gdy Agnieszka i Piotr zostali parą, początkowo myśleli o kupnie wspólnego mieszkania. Wkrótce jednak postanowili pójść za jednym ze wspólnych marzeń - o domu. Kiedy, jak nie teraz? Poszukanie budynku gotowego, wcześniej zamieszkałego, mającego dwadzieścia czy trzydzieści lat, stanowiłoby kuszącą opcję, ale szybko przekonali się, że nie dla nich. Doszli do wniosku, że nie chcieliby mieszkać w domu, który trzeba by żmudnie dostosowywać nie tylko do ich potrzeb, ale również do obowiązujących dziś norm dotyczących energooszczędności - zwłaszcza, że już za kilka lat pójdą one ostro w górę. Dobrym rozwiązaniem wydał się więc projekt indywidualny, skrojony prosto dla nich, z wykorzystaniem dostępnych na rynku nowych technologii. Gdy już znaleźli architekta, koncepcja zaczęła się jednak niebezpiecznie rozrastać.
- Powstał bardzo fajny projekt, chcieliśmy zrealizować w nim wszystkie nasze młodzieńcze marzenia - opowiada Piotr. - Kiedy jednak doszliśmy już do powierzchni 270 m2 plus trzystanowiskowy garaż z antresolą, zaczęliśmy liczyć, ile będzie kosztowało ogrzewanie, ile czasu zajmie nam sprzątanie domu i czy damy sobie z tym radę, może niekoniecznie teraz, ale choćby za dziesięć lat? W dodatku, gdy zacząłem szukać wykonawcy, niemal osiwiałem już na etapie dzwonienia i pytania o materiały.
Nowy, prefabrykowany dom
Niekiedy dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się, jaką rolę ktoś odegra w naszym życiu. Tak było z ludźmi, których Piotr spotkał w pewnym momencie na swojej drodze zawodowej. Z biegiem czasu kontakty ściśle biznesowe zaczęły się przeradzać w prywatne zainteresowanie ich profesją - produkcją domów. Prefabrykowanych. Nowoczesnych i ładnych. Piotr zaczął opowiadać żonie o rodzącym się "uczuciu", pojechał obejrzeć siedzibę firmy w Bielsku Podlaskim, rozmawiał z szefem produkcji, wrócił podekscytowany. Wspólnie zaczęli odtąd rozważać wszystkie za i przeciw, przeglądali fora, na których wypowiadali się zadowoleni właściciele - głównie niemieccy, bo z racji popularności tej technologii w Niemczech firma tam właśnie lokuje większość swojej produkcji. Powoli przymierzali się do prefabrykowanego budynku. Jakby to było, gdyby spróbować?
- Dla mnie liczył się przede wszystkim czas, który sobie zaoszczędzamy i to, że będę miała męża w domu, a nie na budowie - opowiada Agnieszka. - No i komfort psychiczny, że wokół nas znajdą się fachowcy, którzy wszystkim się zajmą, zapewnią nam pełną inwestycyjną opiekę. Nie będziemy musieli biegać po budowie, dokształcać się, non stop szarpać. Mocno przemówiło też do mnie to, że producent daje na swe domy aż 30 lat gwarancji!
Rozpoczęli rozmowy z firmą o projekcie dla siebie. Spodobał im się model Classic 184. Obejrzeli przykładową, jeszcze niewykończoną realizację domu, takiego samego, jak "ich". Wyglądał dobrze, a choć na dworze była zima, bez ogrzewania naprawdę trzymał ciepło. Nie było co dłużej zwlekać. Zwłaszcza, że Agnieszka była w ciąży...
I tak zapadła decyzja.
Fot. Danwood
Okna to ten element projektu, który często podlega inwestorskim zmianom, ale podstawowe procedury ich montażu są zawsze te same
Dom prefabrykowany dla rodziny
Życie potrafi zadziwiać. Gdy wydaje się nam, że mkniemy nieustannie do przodu, okazuje się, że raczej poruszamy się po czymś w rodzaju okręgów, które co jakiś czas przechodzą przez znane nam już wcześniej, nieraz zapomniane na dobre terytoria. Niespodziewanie ożywają po latach dawne wspomnienia, spotykamy starych znajomych, albo odkrywamy, że nowo poznana bratnia dusza była już kiedyś niemal na wyciągnięcie ręki, ale jakieś przypadkowe zdarzenie odsunęło pierwsze spotkanie na zupełnie inny moment naszego życia.
Piotr wychowywał się na warszawskim Żoliborzu, w spokojnej dzielnicy trochę na uboczu pędzącego miasta. Z czasów bycia nastolatkiem pamięta m.in. imprezę u kolegi, widzianą z okna. Nie mógł na nią pójść, bo akurat zachorował. Po latach dowie się, że właśnie tam bawiła się pewna dziewczyna, Agnieszka. Przez blisko pół życia mieli wspólnych znajomych, być może ich ścieżki zbliżały się do siebie jeszcze nie raz, ale spotkali się i poznali dopiero kilka lat temu. Szybko zaiskrzyło i zostali parą, taką - jak sami mówią - z odzysku, bo mieli już na koncie bardzo poważne związki.
- Zobaczysz, jak zaczniemy budowę, zajdziesz w ciążę - powiedział jej któregoś dnia ich nowego życia Piotr, gdy przymierzali się do pierwszej wersji swojego domu, i spełniło się. Co do słowa.
Projekt domu prefabrykowanego: tradycja z modyfikacją
Agnieszka i Piotr o projekcie: Ten dom - model Classic 184 - od początku odpowiadał nam praktycznie we wszystkim. Jego bryła jest tradycyjna, a zależało nam właśnie na klasycznej formie, bo mamy zalesioną działkę w trochę starym stylu i położoną w otoczeniu starych domów. Ze względu na kwestie związane z energooszczędnością chcieliśmy mieć też pełne dwie kondygnacje.
Projekty firmy, na którą się zdecydowaliśmy, są bardzo przemyślane praktycznie w każdym aspekcie. W rozkładzie wnętrz zamieniliśmy tylko jadalnię z kuchnią, podwyższyliśmy nieco wysokość pomieszczeń, a w miejsce schodów, które były przewidziane pierwotnie, wprowadziliśmy kupioną przez nas replikę dziewiętnastowiecznych schodów z Wiednia. Wymagają one specjalnego montażu, ale firmowi inżynierowie opracowali już odpowiednią metodę i sposób wpisania ich w projekt.
Ostateczne wykończenie i aranżacja wnętrz należeć będą do nas. Tak chcieliśmy, bo lubimy zadbać o takie rzeczy sami i mamy własne pomysły, które mogłoby być ciężko zaadaptować do projektów gotowych. Wcześniej nigdy nie budowaliśmy domu, ale robiliśmy remonty kilku mieszkań, więc z projektami wnętrz jesteśmy dość obeznani. Na pewno chcemy uniknąć tego, co czasem oglądamy w przypadku dzieł młodych architektów, zafascynowanych współczesnym designem, ale zapominających o funkcjonalności pomieszczeń. Projektują np. za mało szaf, za wąskie przejścia, stosują dziwne rozwiązania.
Najedź kursorem na wybrane pomieszczenie i sprawdź, jaką ma funkcję i powierzchnię
Działka budowlana, czyli o pożytkach ze spacerów
Każdy dom, nawet prefabrykowany, musi gdzieś stanąć. W przypadku bohaterów naszej opowieści wszystko zaczęło się w czasach, gdy wcale nie myśleli jeszcze o budowaniu. Pojechali na spacer. Pooglądać świat. Trafili do Konstancina, znanej podwarszawskiej miejscowości uzdrowiskowej. Przyglądali się przedwojennym willom, a także ładnie wrosłym już w otoczenie budynkom jednorodzinnym z czasów Peerelu oraz domom zupełnie współczesnym, ukrytym na gęsto zadrzewionych działkach. W pewnej chwili ich wzrok przykuła tablica "Sprzedam". Wisiała na jednym z ogrodzeń.
- Popatrzyliśmy na siebie i pomyśleliśmy: "nie, no co ty, to niemożliwe, zapomnij" - wspominają tamten dzień. - No dobrze, ale może, przynajmniej, zadzwonimy pod podany numer? [śmiech].
Zadzwonili. Okazało się, że to działka w zasadzie nie do kupienia.
- Posesja była podzielona notarialnie na dwie części, a na jej środku stał stary, przedwojenny dom. Jak się okazało, w bardzo złym stanie - wspominają inwestorzy. - Najgorsze było jednak co innego. Właścicielami połowy parceli było aż kilkanaście osób!
Poprzedni śmiałkowie, próbujący zmierzyć się z tematem tak skomplikowanego zakupu, szybko rezygnowali i właściwie nie było dość racjonalnego powodu, by nasi bohaterowie mieli wyłamać się z tej reguły. Ale co zrobić, gdy czasem człowiek się uprze - albo zachwyci? Zwłaszcza we dwójkę.
Konstancińska działka wśród wysokich drzew naprawdę wpadła w oko Agnieszce i Piotrowi, a lokalizacja w uznanej dzielnicy dawała szansę na dobrą lokatę kapitału. Dodatkowo, jak twierdzą, niosła ich siła ich związku, wiara, że świat należy do nich. Zaczęli po kolei szukać właścicieli, a nie wszyscy mieszkali obok siebie. Ślady jednego z nich wiodły aż do Austrii, a szczegółowy adres został mozolnie "wytropiony" poprzez media społecznościowe. W pamiętny dzień, po blisko roku starań, czynionych z pomocą bardzo sprawnego agenta nieruchomości, udało się zgromadzić u notariusza wszystkich udziałowców. Jeden z nich zadbał wprawdzie w pewnym momencie o nagły zwrot akcji, przyprawiający o żywsze bicie serc ("Jak to? Dostanę 2300 zł mniej niż Józek?!"), ale po blisko dwóch godzinach dyskusji sprawy wróciły na przygotowany tor, podpisy złożono, działka przeszła w ręce Agnieszki i Piotra.
A potem? Po wielu staraniach, m.in. u konserwatora zabytków, udało im się uzyskać zgodę na rozbiórkę domu, zrealizować ją, podpisać wszystkie niezbędne dokumenty z wybraną firmą na budowę nowego budynku, tego wymarzonego, a potem obserwować wylanie płyty fundamentowej i spokojnie czekać na to, co zgodnie z planem zaplanowano na połowę września, gdy na działce miały zjawić się pierwsze elementy budynku Classic 184...
Działka: trudna sytuacja spadkowa i magia numerów
Agnieszka i Piotr o działce: Wierzymy, że ta działka czekała na nas. Właśnie m.in. przez to, że jej sytuacja była tak skomplikowana, że była w dwóch częściach i miała tylu współwłaścicieli, do których trzeba było dotrzeć, że na środku stał stary dom, co komplikowało całą sytuację, a teren znajdował się pod opieką konserwatora zabytków.
Przeszkód było mnóstwo, ale byliśmy świeżo upieczoną parą, przeszczęśliwi, że się spotkaliśmy. Mieliśmy tyle siły w sobie, że stwierdziliśmy, że nic nam nie jest straszne. W dodatku, jak się zaczyna życie na nowo w wieku lat trzydziestu kilku, to już zupełnie inaczej patrzy się na czas niż kiedyś. Zaczyna on nagle nie płynąć, a galopować. Trzeba więc działać.
Na końcu, po scaleniu obu działek w jedną, okazało się, że otrzymaliśmy taki sam numer ewidencyjny, jak końcówka roku urodzenia, który ma jedno z nas. Odebraliśmy to więc jako znak ostateczny, że to miejsce było nam przeznaczone.
Nie bójmy się prefabrykowanych domów
Na hasło "domy prefabrykowane" wielu z nas wciąż uruchamia w wyobraźni obraz peerelowskich blokowisk po horyzont. A przecież mamy już zupełnie inne czasy.
Od przynajmniej kilku lat ŁADNY DOM informuje o nowoczesnych technologiach prefabrykowanych domów jednorodzinnych. Z powodzeniem można je stosować, chcąc zamieszkać nie tylko szybko, ale przede wszystkim w dobrze wykonanych budynkach, zapewniających przy okazji tak cenioną obecnie energooszczędność. Firma, którą wybrała Agnieszka i Piotr, specjalizuje się w budowie domów prefabrykowanych już 20 lat. Tworzone przez nią w Bielsku Podlaskim domy są stawiane w wielu krajach Europy, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec. Na jej "wyroby" decyduje się też coraz więcej rodzimych inwestorów, szukających sprawdzonych konstrukcji.
Produkcja i budowa domu prefabrykowanego
Cały proces tworzenia poszczególnych elementów przebiega w halach produkcyjnych i montażowych, w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach. Szkielet konstrukcji, czyli rama drewniana, jest obrabiana i montowana z milimetrową dokładnością z użyciem nowoczesnych obrabiarek. Elementy ścienne wyposaża się od razu w okna i drzwi, a także przyłącza elektryczne i hydrauliczne, co pozwala oszczędzić cenny czas na budowie. Wszystko podlega na koniec kontroli, a gdy już znajdzie się tam, gdzie powstanie z tego dom, dostaje się z kolei w ręce firmowych ekip montażowych, znających świetnie wszystkie procedury związane z każdym detalem budowlanym.
Właśnie doświadczenie producenta i zakres obsługi, jaką oferuje, są kluczem do powodzenia inwestycji z domem prefabrykowanym w roli głównej. Zamawiając taki dom u sprawdzonej firmy, możemy być pewni, że o ile w wybranym terminie nie nastąpi jakiś pogodowy kataklizm, na naszej działce w ciągu kilku dni dosłownie "zjawi się" dobrze skrojony i dopasowany do naszych potrzeb dom, a w ciągu kilkunastu następnych tygodni inwestycja zostanie doprowadzona do jednego z uzgodnionych w umowie stanów wykończenia wnętrz (opisywani przez nas właściciele wybrali wariant deweloperski, czyli pośredni między surowym zamkniętym a "pod klucz").
Co ważne, twórcy i dystrybutorzy współczesnych technologii prefabrykacji dbają nie tylko o to, by ich budynki powstawały szybko, były wygodne i "wydajne" w eksploatacji, ale również by odpowiednio prezentowały się wizualnie. W katalogach znajdują się więc naprawdę zróżnicowane architektonicznie propozycje. Również takie, których nie powstydzimy się nawet w sąsiedztwie wykreowanym przez znanych projektantów.
Gotowe! Kolejną część budynku - fragment okiennej elewacji - można uznać za zmontowaną i dołączyć do "pakunku", który trafi na budowę
Skomentuj:
Dom prefabrykowany Agnieszki i Piotra. Projekt i działka