Dom optymalny
Działka w malowniczej lokalizacji to już połowa sukcesu – trzeba jednak jeszcze umiejętnie wpisać w nią dom jednorodzinny i to taki dopasowany do potrzeb. Tak, jak w tym przypadku.
Na wysoką wchodził kiedyś górę Tadeusz Nalepa. Z górą czarodziejską zmagał się Tomasz Mann. Na świętej górze dostaliśmy cenne tablice… Jest coś specjalnego w górach, wzgórzach, wzniesieniach – może to kwestia bycia bliżej nieba, może oddalenia od trosk naszych powszednich, a może chodzi po prostu o… zapierające dech widoki? Opowieść architektów projektujących ten okazały dom zaczyna się od stwierdzenia „Na południowym zboczu znajduje się piękny teren z widokiem na las.” Większości z Czytelników pewnie już na same te słowa uruchamia się wyobraźnia. A co dopiero zobaczyć to na żywo, w skali 1:1, blisko niedużej miejscowości na południu Polski. Wtedy od razu wiadomo, że w takiej uroczej przestrzeni warto byłoby zostać na dłużej.
Wytyczne dla szczęścia
Ona i on mieszkali wcześniej w budynku jednorodzinnym, w Krakowie, w klasycznej polskiej kostce. Chcieli jednak czegoś więcej, z niezbędnym „oddechem” i skrojonego pod własne potrzeby. Kilka lat temu zaczęli rozglądać się za odpowiednią posesją. – Jej znalezienie okazało się nie takie proste – opowiadają. – Głównymi wytycznymi, które nam przyświecały w poszukiwaniach, były: ładne widoki i przestronna działka na uboczu, umożliwiająca ucieczkę od zgiełku miasta, jednakże nie na kompletnym odludziu. Teren, na który w pewnym momencie trafili, naprawdę robił wrażenie. Parcela z jednej strony opierała się o nieduży zagajnik, a z drugiej kończył ją opadający południowy stok wysokiego wzniesienia, otwierający perspektywę na dalekie pasma kolejnych zalesień. Co ważne, tereny poniżej nie miały statusu budowlanego, czyli nie istniało ryzyko zastąpienia w przyszłości upojnych pejzaży widokiem na wysoki apartamentowiec czy centrum handlowe z wielkim parkingiem. Dodatkowy atut stanowiła dobra komunikacja z „cywilizacją”, zapewniającą wszystkie niezbędne do życia udogodnienia i usługi. Innymi słowy, wiadomo było, że na szczęśliwców, którzy się tu zainstalują na stałe, czeka niemal pełne zatracenie się w naturze, ale ze świadomością, że ewentualne braki w lodówce da się uzupełnić szybko i bezstresowo. Nasi bohaterowie pragnęli być właśnie takimi szczęśliwcami. I tak działka zmieniła właścicieli.
3 sposoby na udaną budowę
1. Cel
Sprecyzowane potrzeby, spójna koncepcja i chęć zmian życiowych mogą okazać się punktem docelowym w realizacji marzeń o własnym domu.
2. Projekt
Mądrze przemyślany układ funkcjonalny i estetyczny domu, połączone z wiedzą i doświadczeniem architekta, gwarantują sukces całej inwestycji.
3. Wykonanie
Nadzór nad pracami budowlanymi, zaangażowanie i współdziałanie ze specjalistami umożliwiają doprowadzenie budowy do szczęśliwego końca.
Jak każde, a każde inne
Projektanci z krakowskiego biura MOKAA_architekci skromnie przyznają, że w sumie dostali zlecenie, jak każde inne. Zostali wyszukani przez nowych posiadaczy posesji w typowy dziś sposób, czyli w social mediach i ogólnie w necie, po czym rozpatrzyli przyniesioną im sprawę, podjęli wyzwanie i stworzyli coś z niczego. W fabryce budowlanych marzeń „jak każde” są może jednak procedury i etapy kreacji, natomiast treść bywa za każdym razem inna. Bo inne jest miejsce akcji i inni są inwestorzy. Tylko wyobraźnia architektów pozostaje taka sama. Nieskończona. Kluczową kwestią pozostaje zawsze to, czy uda się ją dopasować do zastanych warunków i marzeń zleceniodawców. – Na biuro MOKAA_architekci trafiliśmy i przypadkowo, i z polecenia, bo gdy już się zorientowaliśmy w ofertach różnych pracowni, dowiedzieliśmy się, że z tą akurat warto współpracować – mówią właściciele. – Ujęło nas na pewno zaprezentowane podejście do pracy, a także zrozumienie architektury i poszanowanie miejsca oraz przestrzeni, w których są tworzone projekty. Zależało nam też na współczesnym, świeżym podejściu do tradycyjnej formy domu. Tradycyjna forma domu to w naszym regionie z grubsza budynek z poddaszem i dwuspadowym przekryciem. Na szczęście miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego właściwie głównie takie obiekty dopuszczał, więc odpadała kwestia długich deliberacji, wokół jakiej idei kształtować całą bryłę. – Forma budynku wynikała z miejscowego planu, ukształtowania powierzchni oraz z wysłuchania potrzeb i oczekiwań inwestorów, które postaraliśmy się wszystkie spełnić – tłumaczą architekci. A że właściciele wiedzieli, czego chcą od swojego domu, więc i ze spełnianiem nie było problemów. – Na pewno chcieliśmy mieć strefę wellness, otwartą przestrzeń dzienną oraz taras – wyliczają. – Pragnęliśmy także, aby wnętrza były otwarte na otaczającą działkę, naturę oraz towarzyszące jej widoki.
W pierwszym etapie każdego projektu nasza pracownia skupia się na określeniu funkcji pomieszczeń oraz na przeprowadzeniu dokładnego wywiadu z inwestorami, dotyczącego ich potrzeb oraz wymagań. Podobnie było w tym przypadku – pracując na układach funkcjonalnych, określaliśmy oczekiwania właścicieli. Dopiero na tej bazie tworzyliśmy bryłę budynku. Oczywiście w dużej mierze wynikała ona też z ukształtowania powierzchni działki, jak również z zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, wymuszających dachy dwuspadowe oraz ograniczających wysokość nasypów do 1 m. W efekcie powstała charakterystyczna bryła, wpisująca się w ukształtowanie zbocza. Czy jakoś w nie ingerowaliśmy? Nie, zgodnie zresztą z obostrzeniami planu. Po pierwsze... inwestor Współpraca z inwestorami była dość swobodna, gdyż nam ufali – co wynikało również ze wspomnianego wysłuchania ich potrzeb i oczekiwań. Od początku chcieli też m.in. tego, aby dom o tak dużej powierzchni mimo wszystko był stosunkowo tani w utrzymaniu, jeżeli chodzi o zużycie energii. Przy określaniu materiałów oraz instalacji od razu zakładaliśmy więc energooszczędność, dlatego zastosowaliśmy wielowarstwowe ściany, trzyszybowe przeszklenia oraz układy fotowoltaiczne. W ramach nadzoru autorskiego byliśmy też obecni na budowie – najpierw kubatury, później wnętrz. Staraliśmy się, aby wykonywane prace zgadzały się z wyjściowymi założeniami. Myślimy, że dzięki temu udało się uzyskać efekt pokrywający się w zupełności z projektem.
Chcąc to wszystko sensownie rozplanować, architekci podzielili całość niejako na trzy części, umiejętnie wpasowane w zwieńczenie stoku. Dwie pierwsze części to dwa ustawione prostopadle do siebie budynki. One najbardziej odpowiadają tradycyjnemu wzorcowi z dwuspadowymi dachami. Czarne, masywne czapy blaszanych przekryć i ścian szczytowych z równie czarnych spieków ceramicznych kryją pod sobą partery, w których dominującym materiałem elewacyjnym jest jasne drewno modrzewia syberyjskiego. Jeden z tych budynków stoi na samym szczycie góry i zawiera funkcje dzienne, czyli przede wszystkim obszerny salon z jadalnią i kuchnią. Drugi jest jakby „przyklejony” bokiem do masywnego zwieńczenia wzniesienia i podpiwniczony modułem kondygnacji, którą przeznaczono na wspomniane wellness-spa. Wyżej, na poziomie zero oraz na poddaszu, znajdują się głównie sypialnie, łazienki i gabinet. To jest najwyższy obiekt, w sumie liczący trzy piętra. Trzecia bryła wyrasta z tej pierwszej, salonowej, jakby ujmując ją w solidną i długą ramę z szarych spieków ceramicznych. Jest mocno ażurowa, gdyż oprócz pomieszczenia gospodarczego kryje w sobie otwarty na przestrzał taras. Wprowadza też element płaskiego przekrycia, co dobrze koresponduje z linią zagajnika na tyłach części działki, a także podkreśla nowoczesność realizacji.
Świecić solą
Skojarzenia z luksusem nie są wcale nie na miejscu. Ostatecznie wykreowanie w jednej z brył sporej strefy wellness-spa zobowiązuje i od razu pozycjonuje realizację w kategorii tych, w których do komfortu życia i odpoczynku przykłada się szczególną wagę. Przeglądając rzuty podpiwniczenia, uwagę zwraca zwłaszcza strefa nazwana grotą solną i trzeba przyznać, że osobista wizyta „na planie” tylko podkręca zainteresowanie tym rozwiązaniem. Rozświetlona, rozjarzona ściana tej groty, będącej w sumie niedużym pomieszczeniem wydzielonym od reszty szklanymi ściankami, wygląda naprawdę zjawiskowo i jeśli nie jest się bywalcem tego typu przybytków zdrowia, w pierwszej chwili trudno się zorientować, na co w ogóle patrzymy. – Grota solna to było nasze marzenie – zdradzają właściciele. – Architekci znaleźli zaś do jej wykonania znakomity materiał w postaci cegły solnej. Z niej właśnie powstała ta podświetlona od tyłu ściana, co tworzy razem świetny efekt. Podobnie jak w innych tego typu grotach, cegła wnosi niezwykły koloryt (produkuje się ją zazwyczaj w odcieniach pomarańczu i bieli), a także klimat, co zwiększa możliwy do osiągnięcia stan relaksu. Dzięki użyciu w jej produkcji soli, w powietrzu unoszą się zdrowe mikroelementy, zapewniające rodzaj inhalacji. Na pożądane rozluźnienie dodatkowo wpływa tu muzyka serwowana przez umieszczone w suficie głośniki. Znaczenie ma też i to, że cała ta wypoczynkowo-regeneracyjna przestrzeń (uzupełniona jacuzzi, sauną i wygodnymi łóżkami) powstała w odizolowanym od reszty założenia przyziemiu, przylegającym do wzniesienia, na którym stoją dwa pozostałe budynki, co pozwala na przyjemną izolację oraz czerpanie energii niemal prosto ze środka gór.
Od początku chcieliśmy zbudować dom pod własne potrzeby. Zależało nam na ustronności działki oraz pięknych widokach, które w przypadku znalezionej ostatecznie posesji zapewnia naturalne nachylenie terenu. Formę budynku częściowo wymuszał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale byliśmy zadowoleni z zaproponowanej koncepcji i w pełni ją zaakceptowaliśmy. Współpraca z architektami od początku zresztą przebiegała gładko i pomyślnie. Docieraliśmy swoje własne pomysły i oczekiwania, czasem temperowane doświadczeniem projektantów oraz zderzane z rzeczywistością, czyli z realiami oraz możliwościami. Budowa, jak to budowa – w jej trakcie zdarzały się opóźnienia, delikatne wpadki, ale nic wielkiego. Każda ekipa była wyspecjalizowana w swojej branży, a wykonawców braliśmy z polecenia architektów, z którymi współpracują. Całość inwestycji trwała cztery lata i zakończyła się oficjalnie w 2020 r. Jak oceniamy efekty? Przede wszystkim uważamy, że stworzyliśmy SWÓJ DOM, we współpracy z architektami oraz dzięki nim. Wszystko, co było dla nas ważne, zostało uwzględnione. Jest nam tu bardzo dobrze. Oczywiście chyba zawsze będzie coś, co można by dodać i zmienić, ale to tylko niewielkie elementy wyposażenia wnętrza, które pojawiają się każdego roku, jako nowinki. Czy mamy w domu ulubione miejsca? Nasza odpowiedź – cały dom jest takim miejscem – m.in. przez wzgląd, że został stworzony przez nas samych. Gdyby już koniecznie trzeba było na coś wskazać, to pewnie na salon razem z tarasem oraz na widoki, które się stamtąd rozpościera.
Wypowiadając marzenia
Oczywiście luksus niejedno ma imię i w ogóle bywa pojęciem względnym. Weźmy choćby rozległe betonowe powierzchnie, które pojawiły się w kilku obszarach opisywanych wnętrz. Dla niektórych inwestorów taka faktura ścian byłaby zbyt zgrzebna i surowa (plus przewidywane reakcje gości w stylu „a tu zabrakło wam na wykończenie?”). Dla innych jednak betonowe wnętrza idealnie zgrywają się z ich poczuciem estetyki, a niekiedy w grę wchodzi nawet pragnienie prestiżu, kojarzonego z nowoczesnym, reprezentacyjnym budownictwem chętnie eksponującym beton. Właściciele tego domu widzieli to jeszcze inaczej. – W sumie był to pomysł zaproponowany przez architektów – tłumaczą. – Chodziło o to, aby w niektórych miejscach zostawić odkrytą żelbetową konstrukcję. Nam też się to bardzo spodobało. Dodaje wnętrzom trochę industrialnego charakteru. Projekt wnętrz wyszedł z tej samej deski kreślarskiej, co bryła. – Przedstawialiśmy architektom z MOKAA swoje oczekiwania oraz wytyczne i czekaliśmy na konkretne propozycje – relacjonują proces twórczy inwestorzy. – Gdy te powstawały, dodawaliśmy uwagi i nowe pomysły albo wypowiadaliśmy marzenia. Praca przebiegała bardzo gładko. Architekci słuchali nas, a my ich, co do rozwiązań oraz trwałości materiałów. Po raz kolejny słowem kluczem okazała się więc „współpraca”. – Projekt wnętrz bezpośrednio nawiązuje do bryły, ale przede wszystkim braliśmy pod uwagę to, że inwestorom zależało, aby wprowadzić do budynku przestrzenie przytulne, jasne oraz harmonijne – mówią architekci. Udało się to zrobić, eksponując jasności podłóg, mebli, ścian i sufitów, wyłożonych naturalnymi materiałami. W osiągnięciu oczekiwanego efektu nie przeszkodziły nawet spore sekwencje czarnych modułów i elementów zgromadzonych wokół kuchni. Dodają one elegancji, ale nie kradną światła – zapewne również dlatego, że wdziera się ono wielką strugą przez wielkie przeszklenia i paletę świetlików zamontowanych w dachach poszczególnych budynków. Wnętrza przepełnia więc słońce, w czym pomaga południowa ekspozycja salonowej części dziennej. Latem, gdy nadmiar tej energii może szkodzić, w ruch idą jasnobrązowe żaluzje, przydaje się też zacienienie górnych partii okien, zapewniane przez wspomniane wcześniej wysunięte obramienia trzeciej, płaskiej bryły, które zwieszają się nad przeszkleniami wzdłuż całej południowej elewacji.
Zdrowo i tanio
Latem nadmiar ciepła szkodzi, a zimą szkodzi jego brak – od opanowania tej sprzeczności zależy w naszym klimacie powodzenie niejednej jednorodzinnej realizacji. Odpowiedniej regulacji temperatury służy wentylacja mechaniczna z rekuperacją, odbierającą i rozdysponowującą ciepło z wykorzystanego już powietrza, a od dołu – instalacja ogrzewania podłogowego. Głównym źródłem ciepła jest pompa ciepła, ogrzewająca też wodę użytkową. Działanie tych systemów wspomaga domowa automatyka, która nie wykracza jednak poza proste, podstawowe funkcje. Wszystko razem podnosi znacznie komfort użytkowania wnętrz, czyniąc przebywanie w nim zdrowym, a przy okazji obniżając koszty eksploatacji domu. Energooszczędność i wynikające z niej przewagi znajdowały się w centrum zainteresowania inwestorów przez cały proces projektowo-budowlany. – Od początku zależało nam, aby dom nie był drogi w utrzymaniu – przekonują. – I rzeczywiście, zastosowane energooszczędne rozwiązania powodują, że rachunki za prąd są znikome. Instalacje to jedno, ale liczyły się też kwestie konstrukcyjne i wykończeniowe. Dom stanął na płycie fundamentowej, ograniczającej ucieczkę ciepła od strony gruntu. Sięgnięto po konstrukcję żelbetową, z wielowarstwowych ścian ocieplonych wełną mineralną. Skuteczną izolację wspomagają trzyszybowe okna, a energetyczne dopalanie zapewnia fotowoltaika, której panele zamontowano na dachach. – Wprawdzie nie planowaliśmy fotowoltaiki, ruszając z całą inwestycją, ale po namyśle stwierdziliśmy, że będzie to jednak naprawdę dobre rozwiązanie, które pozwoli zaoszczędzić na utrzymaniu domu – mówią właściciele. – Dziś widzimy, że zaspokaja nasze potrzeby odnośnie zużycia elektryczności, w tym pompy ciepła.
Uprasza się nie zasłaniać!
Stawiając dom w tak niezwykłym miejscu, można by właściwie odpuścić sobie pieczołowitą aranżację przestrzeni wokół – zadbała o nią przecież już sama natura. Inwestorzy poszli jednak innym tropem. Uznali, że przemyślana realizacja budowlana wymaga starannej oprawy i zamówili profesjonalny projekt ogrodu. Jego autorem jest pracownia… MOKAA, w kooperacji z architektem krajobrazu i ogrodnikami. – Ogród jest dla nas tak samo ważnym elementem, jak wnętrza – twierdzą właściciele. – Ten nasz tworzy spójną tkankę, uzupełniając środek domu oraz całościowo bryłę. Pozwala się cieszyć nie tylko wnętrzem, ale i zewnętrzem, gdy tylko umożliwia to pogoda. Projekt ogrodu jest wycyzelowany i precyzyjny, ale też dyskretny, czyli skupiający się głównie na wypielęgnowanych nasadzeniach blisko ziemi, zróżnicowanych kolorystycznie, od siwych traw, przez zielenie niskopiennych krzewów po jaskrawe płożące czerwienie. Pomiędzy roślinami i trawnikiem snują się ogrodowe ścieżki wykonane głównie z drobnego kamienia, zaplanowano też schody, pozwalające na zejście z poziomu parteru niżej, oraz niezadaszony taras u dołu, przy strefie wellness-spa. Wszystkiemu przyświecała zaś myśl, by poszczególne plany ogrodu nie zasłaniały tego, co tu najcenniejsze: widoków! – Mamy je cały rok – potwierdzają właściciele. I dorzucają od razu, na pół filozoficznie, na pół z przymrużeniem oka, z poczuciem bezpieczeństwa ludzi, którzy po blisko dwóch latach poczuli się już zupełnie u siebie, na właściwym miejscu: – Można tu oglądać przemijanie pór roku z poziomu kanapy...
Skomentuj:
Dom optymalny