Dom Tetmajerówka
Po pokojach tego domu przechadzali się kiedyś bohaterowie historii. Nie sposób o tym zapomnieć, siadając na kanapie w salonie, grzejąc się w cieple pięknego kaflowego pieca czy spoglądając na rodzinne portrety pędzla pierwszego gospodarza.
Podkrakowskie Bronowice nie przypominają dziś wioski, której legenda zrodziła się ponad sto lat temu na kartach "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Jedynie nieliczne wiekowe drzewa i jeszcze rzadsze stare domostwa w otoczeniu przetrzebionych sadów, a także pnące się w górę uliczki pozwalają wyobrazić sobie scenerię tamtych wydarzeń.
Z "Rydlówki" do "Tetmajerówki"
Dom Włodzimierza Tetmajera, znanego malarza i polityka, przetrwał do naszych dni w niezmienionym kształcie - trochę zrządzeniem losu, ale też dzięki zapobiegliwości gospodarzy i ich przywiązaniu do rodzinnych tradycji. Budynek zwany "Tetmajerówką" był drugim domem malarza i jego rodziny. Zanim tu osiadł, mieszkał w Bronowicach w skromnym dworku, nazwanym w późniejszych latach "Rydlówką". Artysta użyczył go bowiem swojemu przyjacielowi, poecie Lucjanowi Rydlowi, na przyjęcie weselne. To właśnie tutaj umieścił akcję swojego słynnego dramatu Stanisław Wyspiański. Jak wiadomo, jego bohaterami autor uczynił gości weselnych, wśród nich również Włodzimierza Tetmajera jako Gospodarza, a także jego żonę, starszą siostrę panny młodej. Kilka lat później Włodzimierz Tetmajer sprzedał swojemu przyjacielowi dworek, a sam nabył w nieodległym sąsiedztwie grunty rolne z obszerniejszym domostwem i zabudowaniami gospodarczymi.
Nowy dom malarza
Zakupiona przez malarza posiadłość należała wcześniej do zakonu franciszkanów. Dwór, zbudowany ponad dwieście lat temu, był z założenia budynkiem skromnym i niezbyt rozległym, wzniesiono go bowiem na potrzeby braci zakonnych zajmujących się gospodarstwem rolnym. Drewniany, otynkowany na biało z zewnątrz i od środka, z dwuspadowym dachem krytym gontem, miał bardzo dobre proporcje.
Włodzimierz Tetmajer po osiedleniu się na nowym miejscu przebudował dwór i nieco go powiększył, przystosowując do potrzeb szybko rozrastającej się rodziny. Kiedy rozbudowę zakończono, dom składał się z czterech pokoi, dobudowanej kuchni i wejściowej sieni oraz z poddasza.
Do celów mieszkalnych zaadaptowano też stodołę. Tutaj malarz urządził dwie pracownie: jedną dla siebie, drugą zaś z czasem przeznaczył dla obdarowanej talentem malarskim córki Isi, pamiętnej postaci z "Wesela". Tutaj znalazło się też miejsce na dodatkowe pokoje oraz obszerną antresolę, powstałą w miejsce dawnego stryszku, gdzie gromadzono siano. Właśnie w pomieszczeniach dawnej stodoły Włodzimierz Tetmajer przebywał najchętniej - tu malował, pisał i przyjmował "na posiadach" brać artystyczną.
Na gospodarstwie
Państwu Tetmajerom udawało się szczęśliwie łączyć prowadzenie "chłopskiego" gospodarstwa i skromnego inteligenckiego domu artysty i polityka.
Gospodarstwem zajmowała się przede wszystkim piękna żona malarza, córka bronowickiego chłopa. Ona też prowadziła dom, wychowywała dzieci (sześć córek i dwóch synów) oraz z wielką godnością - według świadectwa współczesnych - wspierała męża, służąc w potrzebie zdroworozsądkową radą.
Dwór i sąsiadująca z nim stodoła, stare drzewa i krzewy, malwy zaglądające do okien - wszystko to tworzyło sielską, urokliwą całość. Na zapleczu ciągnęły się pola uprawne, w pobliżu domu był sad i warzywnik. Do dworu często zjeżdżali goście. - Czasem ich nadmiar stawał się męczący, zwłaszcza że wielu z nich powodowało się jedynie ciekawością tego legendarnego miejsca i tutejszych mieszkańców - mówi pani Elżbieta Konstanty, wnuczka Włodzimierza, gospodarująca dziś z mężem Zbigniewem w "Tetmajerówce". - Wówczas gospodarze wysyłali na ich spotkanie Isię, która udawała pannę służącą i oświadczała, że państwa nie ma w domu. W tym zaś czasie "państwo" pospiesznie zapadali w krzaki za domem albo chowali się w zbożu.
Ale zawsze mile widziani byli tu znajomi i przyjaciele gospodarzy. Wśród nich wiele znaczących postaci świata kultury i polityki, m.in. Sienkiewicz i Reymont, Witos i Korfanty, Piłsudski, a także młody de Gaulle.
Po śmierci Włodzimierza Tetmajera w 1923 roku w domu pozostała coraz bardziej osamotniona wdowa, bowiem dzieci zakładały własne rodziny i odchodziły "na swoje". W końcu, w wyniku rodzinnych podziałów "Tetmajerówka" przypadła pani Klementynie, trzeciej córce Włodzimierza, która wyszła za mąż za Jana Rybickiego, lekarza chirurga. Obecna gospodyni - pani Elżbieta - jest ich córką.
Burze dziejowe, w tym dwie wojny światowe, oszczędziły dom Tetmajerów. Położyły się jednak cieniem na życiu rodziny.
W 1920 roku w walce z bolszewikami zginął jeden z synów Włodzimierza - Jan Kazimierz. Latem 1939 roku wdowa po artyście Anna Tetmajerowa pojechała odwiedzić rodzinę najmłodszej córki osiadłej na kresach wschodnich. Po uderzeniu na Polskę Armii Czerwonej obie zostały aresztowane i wywiezione na Syberię, skąd powróciły do kraju dopiero w 1948 roku. Najmłodsza córka Tetmajera Krystyna straciła tam męża i dzieci. Także ci członkowie rodziny, którzy pozostali w rodzinnym domu, przeżywali dramatyczne chwile. Dom dawał wielu ludziom schronienie przed okropnościami wojny, ale dotarła ona i tutaj: zabłąkany granat roztrzaskał zabytkowe pianino, a bywało, że kule świstały obok domu. Jak głosi domowa legenda, tylko jeden z wujów, cokolwiek głuchy, nic sobie z tego nie robił i każdego ranka, niezależnie od natężenia działań wojennych, spokojnie czyścił buty na ganku.
Podczas wojny w dworku kwaterowali Niemcy, utworzono tu bowiem sanatorium dla oficerów Luftwaffe. W tym samym czasie na strychu w stodole ukrywano załogę zestrzelonego w pobliżu angielskiego samolotu. Na terenie gospodarstwa dokonywano także nielegalnego uboju świń, za co groziło wywiezienie do nieodległego obozu w Oświęcimiu.
Zwycięska ofensywa armii radzieckiej kojarzy się mieszkańcom "Tetmajerówki" z obecnością rosyjskich żołnierzy, którzy rozpalali ognisko dworskimi meblami.
Jednak nie perypetie wojenne okazały się największym zagrożeniem dla domu Tetmajerów. Najgorsze przyszło ze strony władzy ludowej. Wprawdzie nie odebrała ona domu właścicielom, ale objęła część posiadłości tzw. kwaterunkiem. W dawnej pracowni artysty i jego córki zamieszkali obcy ludzie. Ogród i pola wydzierżawiono komuś, kto miał stosowne dojście do władzy. A ówczesne prawo stanowiło, że po pięciu latach ziemia przechodziła na własność dzierżawcy. Swoją ziemię właściciele "Tetmajerówki" odzyskali dopiero po dwudziestu latach - w wyniku anulowania tamtego grabieżczego aktu.
Jak za dawnych lat
Odzyskana posiadłość znajdowała się w stanie bliskim upadku. Trzeba było jak najszybciej przystąpić do remontu. Prace wymagały wielkiego wysiłku i były bardzo kosztowne. Na szczęście wnuczka Włodzimierza Tetmajera nie odziedziczyła po nim zdolności artystycznych (artystom rzadko kiedy dobrze się wiedzie). Pani Elżbieta Konstanty jako utalentowany chemik mogła zgromadzić fundusze konieczne na remont i unowocześnienie rodzinnej siedziby.
Generalny remont rozpoczął się od pracowni Włodzimierza Tetmajera. Dziś jest ona czymś w rodzaju izby pamięci po sławnym przodku. Znalazły się tu rozmaite przedmioty z epoki, a także dawne stroje, które służyły artyście przy tworzeniu obrazów. Obejrzeć można na przykład ubiór babki Tetmajerowej, a także regionalny strój krakowski, ofiarowany przez córkę jej brata Jaśka Mikołajczyka (tego z "Wesela").
Zgodnie z tradycją tego miejsca część pomieszczeń przystosowano dla gości, którzy wciąż licznie odwiedzają dom. W pierwszej fazie remontu odnowiono też część kuchenną dworu.
W 1996 roku przyszedł czas na kapitalny remont głównego budynku. Prace trwały nieprzerwanie dziewięć miesięcy. Szczęśliwie dach nie wymagał specjalnych napraw, stropy również trzymały się mocno. Niektóre ściany trzeba było jednak rozebrać i postawić na nowo. Przełożono także podłogi, uzupełniając brakujące fragmenty, wymieniono też częściowo ramy okienne. - Przy okazji - opowiada pan domu Zbigniew Konstanty - odkryliśmy belkę z datą 1815, którą Włodzimierz Tetmajer wstawił w ścianę dobudowanej kuchni. Wszystkie ubytki staraliśmy się z pietyzmem odtworzyć tak, żeby nie zatracić kształtu oryginału. Nawet zasuwki okienne zostały wykonane zgodnie z pierwowzorem. A dla pamięci współczesnych i potomnych zachowaliśmy w przedpokoju fragment ściany, żeby pokazać, jak i z czego dawniej budowano. Oczywiście wymieniliśmy instalację wodno-kanalizacyjną i elektryczną.
Dzięki tym zabiegom, dokonanym ze znajomością epoki i z rzemieślniczą perfekcją, "Tetmajerówka" wygląda jak przed stu laty. We wnętrzu wszystko pozostało na swoim miejscu. Zwiedzającym może się wydawać, że dawni mieszkańcy, patrzący z konterfektów zawieszonych na ścianach, wyłonią się niespodziewanie zza którychś drzwi. Salon jak dawniej łączy się z tzw. długim pokojem, pełniącym funkcję gabinetu. Dalej znajdują się jadalnia i salonik z telewizorem, jedynym widomym znakiem współczesności.
Wszystkie zgromadzone tu meble, obrazy, bibeloty i fotografie są świadectwem dawnych czasów, stanowią unikatową w warunkach polskich, nienaruszoną całość. Nie znaczy to jednak, że dom został zamieniony w muzeum - w otoczeniu dawnych sprzętów i przedmiotów toczy się codzienne życie współczesnej polskiej rodziny.
- Do tego domu zawsze ciągnęli ludzie. Tak było za czasów moich pradziadków, dziadków, rodziców - mówi pani Elżbieta. - U nas też jest zazwyczaj pełno gości, wśród których nie brakuje ważnych postaci. Bywali tu państwo Turowiczowie, Nowak-Jeziorański prosił, by właśnie tu wręczyć mu nagrodę miasta Krakowa, lubił u nas bywać premier Buzek. A Jan Paweł II, kiedy odwiedziliśmy go niedawno w Rzymie, na nasze zaproszenie powiedział tylko: "Oj, chciałoby się, chciało!"
Z "Rydlówki" do "Tetmajerówki"
Dom Włodzimierza Tetmajera, znanego malarza i polityka, przetrwał do naszych dni w niezmienionym kształcie - trochę zrządzeniem losu, ale też dzięki zapobiegliwości gospodarzy i ich przywiązaniu do rodzinnych tradycji. Budynek zwany "Tetmajerówką" był drugim domem malarza i jego rodziny. Zanim tu osiadł, mieszkał w Bronowicach w skromnym dworku, nazwanym w późniejszych latach "Rydlówką". Artysta użyczył go bowiem swojemu przyjacielowi, poecie Lucjanowi Rydlowi, na przyjęcie weselne. To właśnie tutaj umieścił akcję swojego słynnego dramatu Stanisław Wyspiański. Jak wiadomo, jego bohaterami autor uczynił gości weselnych, wśród nich również Włodzimierza Tetmajera jako Gospodarza, a także jego żonę, starszą siostrę panny młodej. Kilka lat później Włodzimierz Tetmajer sprzedał swojemu przyjacielowi dworek, a sam nabył w nieodległym sąsiedztwie grunty rolne z obszerniejszym domostwem i zabudowaniami gospodarczymi.
Nowy dom malarza
Zakupiona przez malarza posiadłość należała wcześniej do zakonu franciszkanów. Dwór, zbudowany ponad dwieście lat temu, był z założenia budynkiem skromnym i niezbyt rozległym, wzniesiono go bowiem na potrzeby braci zakonnych zajmujących się gospodarstwem rolnym. Drewniany, otynkowany na biało z zewnątrz i od środka, z dwuspadowym dachem krytym gontem, miał bardzo dobre proporcje.
Włodzimierz Tetmajer po osiedleniu się na nowym miejscu przebudował dwór i nieco go powiększył, przystosowując do potrzeb szybko rozrastającej się rodziny. Kiedy rozbudowę zakończono, dom składał się z czterech pokoi, dobudowanej kuchni i wejściowej sieni oraz z poddasza.
Do celów mieszkalnych zaadaptowano też stodołę. Tutaj malarz urządził dwie pracownie: jedną dla siebie, drugą zaś z czasem przeznaczył dla obdarowanej talentem malarskim córki Isi, pamiętnej postaci z "Wesela". Tutaj znalazło się też miejsce na dodatkowe pokoje oraz obszerną antresolę, powstałą w miejsce dawnego stryszku, gdzie gromadzono siano. Właśnie w pomieszczeniach dawnej stodoły Włodzimierz Tetmajer przebywał najchętniej - tu malował, pisał i przyjmował "na posiadach" brać artystyczną.
Na gospodarstwie
Państwu Tetmajerom udawało się szczęśliwie łączyć prowadzenie "chłopskiego" gospodarstwa i skromnego inteligenckiego domu artysty i polityka.
Gospodarstwem zajmowała się przede wszystkim piękna żona malarza, córka bronowickiego chłopa. Ona też prowadziła dom, wychowywała dzieci (sześć córek i dwóch synów) oraz z wielką godnością - według świadectwa współczesnych - wspierała męża, służąc w potrzebie zdroworozsądkową radą.
Dwór i sąsiadująca z nim stodoła, stare drzewa i krzewy, malwy zaglądające do okien - wszystko to tworzyło sielską, urokliwą całość. Na zapleczu ciągnęły się pola uprawne, w pobliżu domu był sad i warzywnik. Do dworu często zjeżdżali goście. - Czasem ich nadmiar stawał się męczący, zwłaszcza że wielu z nich powodowało się jedynie ciekawością tego legendarnego miejsca i tutejszych mieszkańców - mówi pani Elżbieta Konstanty, wnuczka Włodzimierza, gospodarująca dziś z mężem Zbigniewem w "Tetmajerówce". - Wówczas gospodarze wysyłali na ich spotkanie Isię, która udawała pannę służącą i oświadczała, że państwa nie ma w domu. W tym zaś czasie "państwo" pospiesznie zapadali w krzaki za domem albo chowali się w zbożu.
Ale zawsze mile widziani byli tu znajomi i przyjaciele gospodarzy. Wśród nich wiele znaczących postaci świata kultury i polityki, m.in. Sienkiewicz i Reymont, Witos i Korfanty, Piłsudski, a także młody de Gaulle.
Po śmierci Włodzimierza Tetmajera w 1923 roku w domu pozostała coraz bardziej osamotniona wdowa, bowiem dzieci zakładały własne rodziny i odchodziły "na swoje". W końcu, w wyniku rodzinnych podziałów "Tetmajerówka" przypadła pani Klementynie, trzeciej córce Włodzimierza, która wyszła za mąż za Jana Rybickiego, lekarza chirurga. Obecna gospodyni - pani Elżbieta - jest ich córką.
Burze dziejowe, w tym dwie wojny światowe, oszczędziły dom Tetmajerów. Położyły się jednak cieniem na życiu rodziny.
W 1920 roku w walce z bolszewikami zginął jeden z synów Włodzimierza - Jan Kazimierz. Latem 1939 roku wdowa po artyście Anna Tetmajerowa pojechała odwiedzić rodzinę najmłodszej córki osiadłej na kresach wschodnich. Po uderzeniu na Polskę Armii Czerwonej obie zostały aresztowane i wywiezione na Syberię, skąd powróciły do kraju dopiero w 1948 roku. Najmłodsza córka Tetmajera Krystyna straciła tam męża i dzieci. Także ci członkowie rodziny, którzy pozostali w rodzinnym domu, przeżywali dramatyczne chwile. Dom dawał wielu ludziom schronienie przed okropnościami wojny, ale dotarła ona i tutaj: zabłąkany granat roztrzaskał zabytkowe pianino, a bywało, że kule świstały obok domu. Jak głosi domowa legenda, tylko jeden z wujów, cokolwiek głuchy, nic sobie z tego nie robił i każdego ranka, niezależnie od natężenia działań wojennych, spokojnie czyścił buty na ganku.
Podczas wojny w dworku kwaterowali Niemcy, utworzono tu bowiem sanatorium dla oficerów Luftwaffe. W tym samym czasie na strychu w stodole ukrywano załogę zestrzelonego w pobliżu angielskiego samolotu. Na terenie gospodarstwa dokonywano także nielegalnego uboju świń, za co groziło wywiezienie do nieodległego obozu w Oświęcimiu.
Zwycięska ofensywa armii radzieckiej kojarzy się mieszkańcom "Tetmajerówki" z obecnością rosyjskich żołnierzy, którzy rozpalali ognisko dworskimi meblami.
Jednak nie perypetie wojenne okazały się największym zagrożeniem dla domu Tetmajerów. Najgorsze przyszło ze strony władzy ludowej. Wprawdzie nie odebrała ona domu właścicielom, ale objęła część posiadłości tzw. kwaterunkiem. W dawnej pracowni artysty i jego córki zamieszkali obcy ludzie. Ogród i pola wydzierżawiono komuś, kto miał stosowne dojście do władzy. A ówczesne prawo stanowiło, że po pięciu latach ziemia przechodziła na własność dzierżawcy. Swoją ziemię właściciele "Tetmajerówki" odzyskali dopiero po dwudziestu latach - w wyniku anulowania tamtego grabieżczego aktu.
Jak za dawnych lat
Odzyskana posiadłość znajdowała się w stanie bliskim upadku. Trzeba było jak najszybciej przystąpić do remontu. Prace wymagały wielkiego wysiłku i były bardzo kosztowne. Na szczęście wnuczka Włodzimierza Tetmajera nie odziedziczyła po nim zdolności artystycznych (artystom rzadko kiedy dobrze się wiedzie). Pani Elżbieta Konstanty jako utalentowany chemik mogła zgromadzić fundusze konieczne na remont i unowocześnienie rodzinnej siedziby.
Generalny remont rozpoczął się od pracowni Włodzimierza Tetmajera. Dziś jest ona czymś w rodzaju izby pamięci po sławnym przodku. Znalazły się tu rozmaite przedmioty z epoki, a także dawne stroje, które służyły artyście przy tworzeniu obrazów. Obejrzeć można na przykład ubiór babki Tetmajerowej, a także regionalny strój krakowski, ofiarowany przez córkę jej brata Jaśka Mikołajczyka (tego z "Wesela").
Zgodnie z tradycją tego miejsca część pomieszczeń przystosowano dla gości, którzy wciąż licznie odwiedzają dom. W pierwszej fazie remontu odnowiono też część kuchenną dworu.
W 1996 roku przyszedł czas na kapitalny remont głównego budynku. Prace trwały nieprzerwanie dziewięć miesięcy. Szczęśliwie dach nie wymagał specjalnych napraw, stropy również trzymały się mocno. Niektóre ściany trzeba było jednak rozebrać i postawić na nowo. Przełożono także podłogi, uzupełniając brakujące fragmenty, wymieniono też częściowo ramy okienne. - Przy okazji - opowiada pan domu Zbigniew Konstanty - odkryliśmy belkę z datą 1815, którą Włodzimierz Tetmajer wstawił w ścianę dobudowanej kuchni. Wszystkie ubytki staraliśmy się z pietyzmem odtworzyć tak, żeby nie zatracić kształtu oryginału. Nawet zasuwki okienne zostały wykonane zgodnie z pierwowzorem. A dla pamięci współczesnych i potomnych zachowaliśmy w przedpokoju fragment ściany, żeby pokazać, jak i z czego dawniej budowano. Oczywiście wymieniliśmy instalację wodno-kanalizacyjną i elektryczną.
Dzięki tym zabiegom, dokonanym ze znajomością epoki i z rzemieślniczą perfekcją, "Tetmajerówka" wygląda jak przed stu laty. We wnętrzu wszystko pozostało na swoim miejscu. Zwiedzającym może się wydawać, że dawni mieszkańcy, patrzący z konterfektów zawieszonych na ścianach, wyłonią się niespodziewanie zza którychś drzwi. Salon jak dawniej łączy się z tzw. długim pokojem, pełniącym funkcję gabinetu. Dalej znajdują się jadalnia i salonik z telewizorem, jedynym widomym znakiem współczesności.
Wszystkie zgromadzone tu meble, obrazy, bibeloty i fotografie są świadectwem dawnych czasów, stanowią unikatową w warunkach polskich, nienaruszoną całość. Nie znaczy to jednak, że dom został zamieniony w muzeum - w otoczeniu dawnych sprzętów i przedmiotów toczy się codzienne życie współczesnej polskiej rodziny.
- Do tego domu zawsze ciągnęli ludzie. Tak było za czasów moich pradziadków, dziadków, rodziców - mówi pani Elżbieta. - U nas też jest zazwyczaj pełno gości, wśród których nie brakuje ważnych postaci. Bywali tu państwo Turowiczowie, Nowak-Jeziorański prosił, by właśnie tu wręczyć mu nagrodę miasta Krakowa, lubił u nas bywać premier Buzek. A Jan Paweł II, kiedy odwiedziliśmy go niedawno w Rzymie, na nasze zaproszenie powiedział tylko: "Oj, chciałoby się, chciało!"
Skomentuj:
Dom Tetmajerówka