Tanio jest teraz
Nie zamierzaliśmy oszczędzać ani w trakcie budowy, ani przy wyposażeniu budynku w instalacje i urządzenia. Taniej miało być potem - podczas użytkowania domu.
Droga do domu
Naszą przygodę z domem zaczęliśmy od poszukiwań odpowiednio dużej działki (ok. 2000 m2) z dobrym sąsiedztwem, porządną szkołą i przedszkolem w pobliżu oraz łatwym dojazdem. Zajęło nam to dwa lata, ale tym bardziej byliśmy szczęśliwi, kiedy w końcu trafiliśmy na miejsce, które spełniało większość naszych oczekiwań. Działka graniczyła z domem naszych przyjaciół (więc mieliśmy sprawdzone sąsiedztwo) w spokojnej i zurbanizowanej miejscowości nieopodal Warszawy, gdzie są niezbędne sklepy, przychodnia, poczta oraz komunikacja autobusowa.
Choć nie planowaliśmy budowy piwnic, przed ostateczną decyzją o zakupie parceli sprowadziliśmy geologa, by zbadał grunt, bo wielu okolicznych mieszkańców narzekało na okresowe zalewanie działek. Zależało nam na tym, by możliwie najlepiej dostosować technologię budowy do zastanych warunków i sprawdzić jakość ziemi pod kątem ewentualnych nasadzeń w ogrodzie. Po dokonaniu kilku odwiertów geolog potwierdził, że poziom wód gruntowych jest na głębokości trzech metrów i wskazał pod budowę domu miejsce na górce zorientowane zgodnie z przygotowanym projektem. Ponieważ zauważyliśmy, że po dłuższych opadach woda gromadzi się na drodze wzdłuż posesji, w trakcie budowy przy pomocy sąsiadów utwardziliśmy drogę dojazdową.
Potem już spokojnie zajęliśmy się dopracowaniem projektu domu.
Pomysły na obniżenie kosztów utrzymania domu
Nasz dom miał być wielopokoleniowy i otwarty dla gości, a więc nie mógł być bardzo mały.
Nie zaakceptowaliśmy jednak wstępnej propozycji architekta, który zaprojektował nam dom o powierzchni 250 m2: założyliśmy, że zmieścimy się na powierzchni ok. 160 m2. Jak się szybko okazało, zmniejszanie metrażu to niełatwe zadanie, więc w końcu stanęło na nieco ponad 200 m2 (i nie żałujemy tej decyzji).
Pierwsza zima potwierdziła, że warto było ocieplić mury z pustaków ceramicznych grubszą warstwą 15 cm styropianu (zwracając szczególną uwagę na tzw. mostki cieplne), a strop nad piętrem - aż 25 cm wełny mineralnej oraz zainwestować w drewniane okna firmy Sobański (ze współczynnikiem 1,1 przenikalności ciepła oraz mikrowentylacją). Budynek jest naprawdę solidnie zabezpieczony przed stratami ciepła. Koszt dodatkowego ocieplenia wyniósł tylko 1500 zł, a więc bardzo niewiele wobec skali kosztów całej budowy. Dobrze się stało, że architekt mógł już w fazie projektu przygotować budynek do zamontowania wkładu kominkowego z systemem rozprowadzenia ciepła na piętrze oraz gazowej instalacji grzewczej z piecem kondensacyjnym i odpowiednimi grzejnikami. Instalacje działają niezawodnie, a większe grzejniki zostały wkomponowane w projekt wnętrz. Na wszelki wypadek w łazienkach mamy również elektryczne ogrzewanie podłogowe.
Pieniądze nie takie straszne
Koszt budowy i wyposażenia naszego domu wraz z zakupem działki wyniósł 2700 zł za m2, czyli dużo mniej niż cena 1 m2 mieszkania. Za roczne utrzymanie domu płacimy tyle, co za utrzymanie dawnego miejskiego lokum. Osiągnęliśmy taki wynik dzięki temu, że dom ogrzewamy przede wszystkim kominkiem. Drewno jest tańsze od gazu i po dwóch latach mieszkania tutaj nie żałujemy sporych kosztów poniesionych na zakup dobrej jakości wkładu żeliwnego oraz systemu rozprowadzenia ciepła. Dla bezpieczeństwa mamy w domu także instalację grzewczą zasilaną piecem gazowym. Korzystamy z niej jednak tylko sporadycznie.
Ponieważ mamy pięcioosobowe gospodarstwo i duży ogród, który podlewamy wodą z wodociągu, obliczaliśmy, czy powinniśmy wybudować własną studnię na potrzeby ogrodu. Wydatek na nią okazał się jednak nieekonomiczny - kwota 5000 zł amortyzowałaby się kilkanaście lat, a trzeba by jeszcze kupić pompę i wtedy wzrosłyby koszty energii elektrycznej (pompa czerpie sporo prądu).
Kolejne wyliczenie sporządzimy, kiedy w naszej miejscowości powstanie sieć kanalizacyjna. Niewykluczone jednak, że i wtedy najtańszym rozwiązaniem okaże się zamontowanie drugiego licznika na wodę do podlewania ogrodu.
Naszą przygodę z domem zaczęliśmy od poszukiwań odpowiednio dużej działki (ok. 2000 m2) z dobrym sąsiedztwem, porządną szkołą i przedszkolem w pobliżu oraz łatwym dojazdem. Zajęło nam to dwa lata, ale tym bardziej byliśmy szczęśliwi, kiedy w końcu trafiliśmy na miejsce, które spełniało większość naszych oczekiwań. Działka graniczyła z domem naszych przyjaciół (więc mieliśmy sprawdzone sąsiedztwo) w spokojnej i zurbanizowanej miejscowości nieopodal Warszawy, gdzie są niezbędne sklepy, przychodnia, poczta oraz komunikacja autobusowa.
Choć nie planowaliśmy budowy piwnic, przed ostateczną decyzją o zakupie parceli sprowadziliśmy geologa, by zbadał grunt, bo wielu okolicznych mieszkańców narzekało na okresowe zalewanie działek. Zależało nam na tym, by możliwie najlepiej dostosować technologię budowy do zastanych warunków i sprawdzić jakość ziemi pod kątem ewentualnych nasadzeń w ogrodzie. Po dokonaniu kilku odwiertów geolog potwierdził, że poziom wód gruntowych jest na głębokości trzech metrów i wskazał pod budowę domu miejsce na górce zorientowane zgodnie z przygotowanym projektem. Ponieważ zauważyliśmy, że po dłuższych opadach woda gromadzi się na drodze wzdłuż posesji, w trakcie budowy przy pomocy sąsiadów utwardziliśmy drogę dojazdową.
Potem już spokojnie zajęliśmy się dopracowaniem projektu domu.
Pomysły na obniżenie kosztów utrzymania domu
Nasz dom miał być wielopokoleniowy i otwarty dla gości, a więc nie mógł być bardzo mały.
Nie zaakceptowaliśmy jednak wstępnej propozycji architekta, który zaprojektował nam dom o powierzchni 250 m2: założyliśmy, że zmieścimy się na powierzchni ok. 160 m2. Jak się szybko okazało, zmniejszanie metrażu to niełatwe zadanie, więc w końcu stanęło na nieco ponad 200 m2 (i nie żałujemy tej decyzji).
Pierwsza zima potwierdziła, że warto było ocieplić mury z pustaków ceramicznych grubszą warstwą 15 cm styropianu (zwracając szczególną uwagę na tzw. mostki cieplne), a strop nad piętrem - aż 25 cm wełny mineralnej oraz zainwestować w drewniane okna firmy Sobański (ze współczynnikiem 1,1 przenikalności ciepła oraz mikrowentylacją). Budynek jest naprawdę solidnie zabezpieczony przed stratami ciepła. Koszt dodatkowego ocieplenia wyniósł tylko 1500 zł, a więc bardzo niewiele wobec skali kosztów całej budowy. Dobrze się stało, że architekt mógł już w fazie projektu przygotować budynek do zamontowania wkładu kominkowego z systemem rozprowadzenia ciepła na piętrze oraz gazowej instalacji grzewczej z piecem kondensacyjnym i odpowiednimi grzejnikami. Instalacje działają niezawodnie, a większe grzejniki zostały wkomponowane w projekt wnętrz. Na wszelki wypadek w łazienkach mamy również elektryczne ogrzewanie podłogowe.
Pieniądze nie takie straszne
Koszt budowy i wyposażenia naszego domu wraz z zakupem działki wyniósł 2700 zł za m2, czyli dużo mniej niż cena 1 m2 mieszkania. Za roczne utrzymanie domu płacimy tyle, co za utrzymanie dawnego miejskiego lokum. Osiągnęliśmy taki wynik dzięki temu, że dom ogrzewamy przede wszystkim kominkiem. Drewno jest tańsze od gazu i po dwóch latach mieszkania tutaj nie żałujemy sporych kosztów poniesionych na zakup dobrej jakości wkładu żeliwnego oraz systemu rozprowadzenia ciepła. Dla bezpieczeństwa mamy w domu także instalację grzewczą zasilaną piecem gazowym. Korzystamy z niej jednak tylko sporadycznie.
Ponieważ mamy pięcioosobowe gospodarstwo i duży ogród, który podlewamy wodą z wodociągu, obliczaliśmy, czy powinniśmy wybudować własną studnię na potrzeby ogrodu. Wydatek na nią okazał się jednak nieekonomiczny - kwota 5000 zł amortyzowałaby się kilkanaście lat, a trzeba by jeszcze kupić pompę i wtedy wzrosłyby koszty energii elektrycznej (pompa czerpie sporo prądu).
Kolejne wyliczenie sporządzimy, kiedy w naszej miejscowości powstanie sieć kanalizacyjna. Niewykluczone jednak, że i wtedy najtańszym rozwiązaniem okaże się zamontowanie drugiego licznika na wodę do podlewania ogrodu.
Skomentuj:
Tanio jest teraz