Spokojne centrum
Utrzymanie domu pod miastem i w mieście kosztuje tyle samo, ale dla rodziny z dziećmi w wieku szkolnym życie w spokojnej dzielnicy dużej aglomeracji jest nieporównywalnie wygodniejsze.
Droga do domu
Najpierw mieszkaliśmy w małym mieszkaniu w Żyrardowie. Potem kupiliśmy większe, by następnie przenieść się do osiedlowego segmentu kilkanaście kilometrów od Warszawy. Niestety, segment - o połowę mniejszy od naszego obecnego domu - wraz z dorastaniem dzieci stawał się dla nas zbyt mały. Ponadto coraz bardziej doskwierały nam dojazdy i brak odpowiedniej infrastruktury w miejscu zamieszkania. Nowo wybudowane osiedle nie miało połączenia z miastem komunikacją autobusową i, jak to zwykle dzieje się z osiedlami powstającymi "w polu", pewnie minęłyby kolejne lata, zanim stałoby się w pełni funkcjonalnym miejscem do życia. Nie chcieliśmy tak długo czekać. Wspólnie z żoną Magdą postanowiliśmy poszukać domu w jednej ze spokojnych willowych dzielnic Warszawy. Takie miejsce gwarantowało nam dobrą, od lat istniejącą infrastrukturę, ze szkołami, sklepami, z przychodnią i wszystkimi atrybutami potrzebnymi do życia dla wielopokoleniowej rodziny (mieszkamy z mamą).
Szczęście nam sprzyjało. Wkrótce przeprowadziliśmy się do jednorodzinnego domu w starej, zielonej dzielnicy stolicy. W przeciwieństwie do poprzedniego, nowy dom był dużo wygodniejszy dla pięciu osób i - co nas szczególnie ucieszyło - miał ogród ze starodrzewem. Dodatkowo budynek był tuż po generalnym remoncie, więc wystarczyło wykonać "tylko" kosmetyczne prace, dostosowujące układ wnętrz do naszych konkretnych potrzeb. Zmiana miejsca zamieszkania okazała się idealnym posunięciem.
Pomysły na oszczędności
Dom zbudowano w latach 60. ubiegłego stulecia. Początkowo był typową socjalistyczną kostką, ale jego ostatni właściciele kilka lat temu przeprowadzili w nim generalny remont, radykalnie zmieniając jego formę i funkcjonalność. Nowoczesny wygląd budynku oraz sposób modernizacji podobały się nam i dawały nadzieję, że dom posłuży naszej rodzinie kolejnych kilkadziesiąt lat.
W trakcie przebudowy stworzono nowe główne wejście oraz przeniesiono wjazd do garażu. Oba są teraz od frontu. Usprawniło to komunikację, a ogród powiększył się o spory trawnik, wcześniej zajęty przez drogę dojazdową. Dom zyskał nowy ganek, nową kuchnię i jadalnię, pokój nad garażem, saunę, łazienkę. W narożnikach w miejsce prostokątnych brył pojawiły się cylindryczne formy, które zgodnie z wolą właścicieli nadają całości modernistyczny charakter.
Bardzo ważnym elementem modernizacji było osuszenie ścian piwnic, a następnie ocieplenie ścian całego budynku. Jak zapewnili nas poprzedni właściciele, starannie skuto i osuszono ściany najniższej kondygnacji budynku, ponieważ pojawiały się oznaki ich zagrzybienia. Wykonano nową izolację pionową ścian, a także drenaż wokół budynku. Ponadto tradycyjnie wymurowane trójwarstwowe zewnętrzne ściany domu zostały ocieplone od zewnątrz warstwą styropianu (10 cm), na którym położono nowy tynk. Wymiana dachu oraz okien zwieńczyła proces modernizacji i zabezpieczania budynku przed stratami ciepła.
Pieniądze nie takie straszne
Wszystko, co najważniejsze, zostało wykonane podczas tamtego generalnego remontu, więc kiedy przyszła nasza kolej, zajęliśmy się jedynie zmianą poprzedniego gazowego pieca c.o. na dobrej jakości piec z dużym zbiornikiem na ciepłą wodę. Zakup 180-litrowego zbiornika wydał się nam niezbędny ze względu na liczną rodzinę z małymi dziećmi oraz kilka łazienek rozrzuconych na trzech kondygnacjach, z których często korzystamy. Remontując łazienki, wymieniliśmy również część instalacji hydraulicznych, a przerabiając jedno z pomieszczeń w piwnicy na pokój telewizyjny, starannie ociepliliśmy jego podłogę grubą warstwą styropianu (10 cm).
Aby nie zwiększać kosztów naszego remontu, nie zmienialiśmy mediów istniejących już w budynku. Tak jak poprzednicy dom ogrzewamy piecem gazowym. Niekiedy rozpalamy też ogień w "kozie", która stoi w salonie. Najczęściej korzystamy z niej w wiosenne i jesienne chłodne dni, kiedy nie działa ogrzewanie gazowe. Piecyk promieniuje przyjemnym ciepłem do pozostałych pomieszczeń dziennych i dzięki systemowi rur ogrzewa też pokoje na poddaszu. Rocznie zużywamy około 1 m3 drewna.
Nie mamy kanalizacji, więc ścieki odprowadzamy do przydomowego szamba. Ogród podlewamy na razie wodą z wodociągu, ale po skanalizowaniu naszego osiedla prawdopodobnie wybudujemy studnię tylko na użytek ogrodu (aby zmniejszyć koszty).
Ponieważ jesteśmy zapracowani i nie mamy kiedy samodzielnie sprzątać domu, przeznaczamy na opłacenie sprzątaczki 500 zł miesięcznie w zimie i o 100-200 zł więcej latem, kiedy dochodzą prace ogrodowe.
Jak obliczyliśmy, całkowity koszt utrzymania obecnego domu jest tylko o mniej więcej 20% większy od kosztów utrzymania naszego poprzedniego, o połowę mniejszego segmentu, który był wybudowany w technologii szkieletu drewnianego.
Najpierw mieszkaliśmy w małym mieszkaniu w Żyrardowie. Potem kupiliśmy większe, by następnie przenieść się do osiedlowego segmentu kilkanaście kilometrów od Warszawy. Niestety, segment - o połowę mniejszy od naszego obecnego domu - wraz z dorastaniem dzieci stawał się dla nas zbyt mały. Ponadto coraz bardziej doskwierały nam dojazdy i brak odpowiedniej infrastruktury w miejscu zamieszkania. Nowo wybudowane osiedle nie miało połączenia z miastem komunikacją autobusową i, jak to zwykle dzieje się z osiedlami powstającymi "w polu", pewnie minęłyby kolejne lata, zanim stałoby się w pełni funkcjonalnym miejscem do życia. Nie chcieliśmy tak długo czekać. Wspólnie z żoną Magdą postanowiliśmy poszukać domu w jednej ze spokojnych willowych dzielnic Warszawy. Takie miejsce gwarantowało nam dobrą, od lat istniejącą infrastrukturę, ze szkołami, sklepami, z przychodnią i wszystkimi atrybutami potrzebnymi do życia dla wielopokoleniowej rodziny (mieszkamy z mamą).
Szczęście nam sprzyjało. Wkrótce przeprowadziliśmy się do jednorodzinnego domu w starej, zielonej dzielnicy stolicy. W przeciwieństwie do poprzedniego, nowy dom był dużo wygodniejszy dla pięciu osób i - co nas szczególnie ucieszyło - miał ogród ze starodrzewem. Dodatkowo budynek był tuż po generalnym remoncie, więc wystarczyło wykonać "tylko" kosmetyczne prace, dostosowujące układ wnętrz do naszych konkretnych potrzeb. Zmiana miejsca zamieszkania okazała się idealnym posunięciem.
Pomysły na oszczędności
Dom zbudowano w latach 60. ubiegłego stulecia. Początkowo był typową socjalistyczną kostką, ale jego ostatni właściciele kilka lat temu przeprowadzili w nim generalny remont, radykalnie zmieniając jego formę i funkcjonalność. Nowoczesny wygląd budynku oraz sposób modernizacji podobały się nam i dawały nadzieję, że dom posłuży naszej rodzinie kolejnych kilkadziesiąt lat.
W trakcie przebudowy stworzono nowe główne wejście oraz przeniesiono wjazd do garażu. Oba są teraz od frontu. Usprawniło to komunikację, a ogród powiększył się o spory trawnik, wcześniej zajęty przez drogę dojazdową. Dom zyskał nowy ganek, nową kuchnię i jadalnię, pokój nad garażem, saunę, łazienkę. W narożnikach w miejsce prostokątnych brył pojawiły się cylindryczne formy, które zgodnie z wolą właścicieli nadają całości modernistyczny charakter.
Bardzo ważnym elementem modernizacji było osuszenie ścian piwnic, a następnie ocieplenie ścian całego budynku. Jak zapewnili nas poprzedni właściciele, starannie skuto i osuszono ściany najniższej kondygnacji budynku, ponieważ pojawiały się oznaki ich zagrzybienia. Wykonano nową izolację pionową ścian, a także drenaż wokół budynku. Ponadto tradycyjnie wymurowane trójwarstwowe zewnętrzne ściany domu zostały ocieplone od zewnątrz warstwą styropianu (10 cm), na którym położono nowy tynk. Wymiana dachu oraz okien zwieńczyła proces modernizacji i zabezpieczania budynku przed stratami ciepła.
Pieniądze nie takie straszne
Wszystko, co najważniejsze, zostało wykonane podczas tamtego generalnego remontu, więc kiedy przyszła nasza kolej, zajęliśmy się jedynie zmianą poprzedniego gazowego pieca c.o. na dobrej jakości piec z dużym zbiornikiem na ciepłą wodę. Zakup 180-litrowego zbiornika wydał się nam niezbędny ze względu na liczną rodzinę z małymi dziećmi oraz kilka łazienek rozrzuconych na trzech kondygnacjach, z których często korzystamy. Remontując łazienki, wymieniliśmy również część instalacji hydraulicznych, a przerabiając jedno z pomieszczeń w piwnicy na pokój telewizyjny, starannie ociepliliśmy jego podłogę grubą warstwą styropianu (10 cm).
Aby nie zwiększać kosztów naszego remontu, nie zmienialiśmy mediów istniejących już w budynku. Tak jak poprzednicy dom ogrzewamy piecem gazowym. Niekiedy rozpalamy też ogień w "kozie", która stoi w salonie. Najczęściej korzystamy z niej w wiosenne i jesienne chłodne dni, kiedy nie działa ogrzewanie gazowe. Piecyk promieniuje przyjemnym ciepłem do pozostałych pomieszczeń dziennych i dzięki systemowi rur ogrzewa też pokoje na poddaszu. Rocznie zużywamy około 1 m3 drewna.
Nie mamy kanalizacji, więc ścieki odprowadzamy do przydomowego szamba. Ogród podlewamy na razie wodą z wodociągu, ale po skanalizowaniu naszego osiedla prawdopodobnie wybudujemy studnię tylko na użytek ogrodu (aby zmniejszyć koszty).
Ponieważ jesteśmy zapracowani i nie mamy kiedy samodzielnie sprzątać domu, przeznaczamy na opłacenie sprzątaczki 500 zł miesięcznie w zimie i o 100-200 zł więcej latem, kiedy dochodzą prace ogrodowe.
Jak obliczyliśmy, całkowity koszt utrzymania obecnego domu jest tylko o mniej więcej 20% większy od kosztów utrzymania naszego poprzedniego, o połowę mniejszego segmentu, który był wybudowany w technologii szkieletu drewnianego.
Skomentuj:
Spokojne centrum