Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Wizyta w ogrodzie: Zielone atelier Joanny Brzostowskiej

Małgorzata Łączyńska

Żyć trzeba z rozmachem, malować z radością, a rośliny uprawiać z sercem. To credo malarki Joanny Brzostowskiej, która opowiada o swoim maleńkim ogródku na warszawskim Mokotowie.

ZIELONY SALONIK JOANNY BRZOSTOWSKIEJ oglądany w porannym świetle wygląda jak teatralna scena, z bogatymi draperiami w przeróżnych odcieniach zieleni.
ZIELONY SALONIK JOANNY BRZOSTOWSKIEJ oglądany w porannym świetle wygląda jak teatralna scena, z bogatymi draperiami w przeróżnych odcieniach zieleni.
Fot. Barbara Piotrowska
Zielone "imperium" malarki składa się z opasującej dom wąskiej wstęgi ogródka i stumetrowego, pełnego roślin wnętrza położonego na wprost tarasu. Ten światek ukryty za żywopłotami i wiklinową matą, całkowicie niedostępny dla oczu przechodniów, wypełnia bogactwo liści, igieł, kwiatów i gałązek. Ogród, który pani Joanna Brzostowska (na zdjęciu powyżej) stworzyła własnymi rękami, bywa dla artystki źródłem twórczej inspiracji i lekarstwem na wszelkie smutki.

A MOŻE COŚ ZMIENIĆ?

Pani Joanna lubi przysiąść na leżance w cieniu tarasu i patrzeć na zieleń. Nie słyszy wtedy szumu miasta, obserwuje słoneczne błyski wśród zieleni i cieszy oczy zawiłością linii. Czasem ogląda ogród z okien pracowni na poddaszu. Z góry staje się on elementem miejskiej układanki, pełnej nieba i przetykanej plamami drzew rosnących w okolicy. Takie patrzenie ma przeróżne skutki. Czasem bywa to potrzeba, by wyrwać się z miasta w plener, a czasem pomysł, żeby w ogrodzie coś zmienić. Dodać jakiś akcent kolorystyczny, zastosować kontrast, coś zasłonić. Posłuszna tej wizji malarka zatrzymuje się w drodze do pracy w znajomym sklepie ogrodniczym, kupuje zielone skarby i jedzie do Konstancina, gdzie zmienia się z obserwatorki natury w szefową własnej galerii. Tutaj pośród dekoracyjnych przedmiotów eksponuje swoje płótna.

OBRAZY PEŁNE WSPOMNIEŃ

Obrazy Joanny Brzostowskiej to pełne światła i kolorów, malowane z temperamentem portrety roślin i na poły abstrakcyjne pejzaże. Kiedy artystkę fascynowały krainy traw, powstała seria "Łąki". Gdy studiowała subtelny wdzięk dzikich roślin, układając z nich bukiety - "Portrety ziół". Własny ogród jest swoistym atelier artystki. Tu na żywo powstają swobodne roślinne szkice albo fotograficzne notatki, co potem, już w pracowni, pozwala rozpocząć proces tworzenia obrazu.

PRZEMYŚLANA SCENOGRAFIA

- Przed laty, kiedy tu zamieszkałam, ogródek wypełniała cieniem korona wielkiej wierzby i gęstwina mirabelek - wspomina pani Joanna. - Nie były to rośliny do małego ogródka, lecz pozbywałam się ich nie bez żalu. A najbardziej brakowało mi potem kwitnącej biało ałyczy...

Malarka zaczęła cyzelować wnętrze tak, jak czyni to teatralny scenograf. Ogrodową scenę z dwóch stron zamknęła amfiteatralną kompozycją z roślin iglastych. Trzecią stronę przeznaczyła dla pnączy. Nie znając się wtedy jeszcze na roślinach, wybierała na wyczucie, według odcieni liści i igieł. Pojedynczy złocistozielony żywotnik umieściła koło furtki, utrzymując resztę scenerii w soczystych zieleniach, błękitach i szarościach. Z czasem dodała akcent w postaci purpurowej wiśni. Na pierwszym planie posadziła szczepione róże i niskie różowe tawuły.

NIECH ŻYJE WOLNOŚĆ

- Na moim metrażu nie można szaleć ogrodniczo - mówi właścicielka. Wybrała więc byliny niezawodne i samodzielne, takie jak funkie, bergenie, paprocie, barwinki i bluszcze. Pokochała azalie japońskie, które

mają mnóstwo wiosennego wdzięku i świeżości, jakiej brakuje rododendronom. Nie strzyże krzewów i nie upina pnączy na trejażach. Pozwala roślinom splatać się i przenikać. Żałuje, że ma zbyt mało miejsca i słońca na łan wysokich traw. Żeby urozmaicić kompozycję, ustawia pośród zieleni gliniane dzbany i ulubione wiklinowe kosze. Schodki do domu ozdabia latem kolekcją oleandrów. Czasami wynosi do ogrodu stoliki i rozkłada na leżance kolorowe tkaniny, budując z nich dekoracje na letnie towarzyskie spotkania.

Artystkę cieszą przede wszystkim cudowne kolory i nieokiełznana bujność natury, zatem nie ingeruje zbytnio w relacje pomiędzy roślinami, które zaprosiła do ogrodu. Pozwala im z czasem splatać się ze sobą, przenikać i tworzyć swobodne, miękkie zasłony.

    Więcej o:

Skomentuj:

Wizyta w ogrodzie: Zielone atelier Joanny Brzostowskiej