Dom Marzeń
Gdy już opadły emocje, a zwycięzcy telewizyjnego programu "Dom Marzeń" zdążyli się nieco oswoić z myślą, że będą w tym tytułowym domu mieszkać, postanowiliśmy ich odwiedzić. Oto co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy...
Dom Marzeń: ruszyć z posad bryłę świata
Na zdjęciu powyżej: Wymarzony dom: 315 m2 - powierzchnia użytkowa, 1290 m2 - powierzchnia działki
Na wielkim terenie planowanego osiedla na razie panuje wielki spokój. Perełka w koronie, Dom Marzeń, którego wznoszenie relacjonowaliśmy na naszych łamach od kilku miesięcy, pięknie i dumnie wznosi się na tle nieba. Z tarasu na piętrze rozpościera się widok na basen przed budynkiem, dalej na plac zabaw, jeszcze pusty, potem na rozległy teren, na którym za jakiś czas mają zacząć rosnąć kolejne domy tworzące osiedle, a dookoła zieleń lasów i pól, gdzieniegdzie przetykanych pojedynczymi zabudowaniami. Jest wieczór i z oddali nie dobiegają niemal żadne dźwięki. Słychać dosłownie to, o czym szumią drzewa.
Jeszcze niedawno wszystko było na swoim miejscu. Pan Richard Mitan-Abel pracował od jakiegoś czasu w Anglii, w szpitalu, jako rehabilitant, skąd dojeżdżał do rodziny w Zakopanem. Pani Marzena Mitan-Abel prowadziła aptekę przy Krupówkach, a po godzinach wypatrywała w kalendarzu powrotów pana Richarda. Dwie córki uczyły się - Stefania w liceum, druga, Alexandra, na studiach, poza domem. Któregoś razu, wiosną, ta druga przyjechała do mamy. Pora śniadania, miało być na werandzie, ale Ola zatęskniła za telewizją, więc przemieszczono się do pokoju z odbiornikiem.. I właśnie wtedy z ekranu zszedł do nich... los. Każdemu objawia się inaczej, tu akurat przybrał formę reklamy nowego tv-show, jakiego jeszcze Polska jak długa i szeroka nie widziała. Uczestnicy będą walczyć o dom, mówił los. Budowany własnoręcznie, przez kilkanaście tygodni, na planie telewizyjnym, w świetle kamer.
- Mamo, to program właśnie dla Was, na 25 rocznicę Waszego ślubu - powiedziała córka. Pani Marzena posłuchała i szybko zapomniała. Życie toczyło się dalej. Do dnia, w którym przyszła odpowiedź z telewizji. Okazało się, że córka potajemnie wysłała zgłoszenie. Rozpoczęła się wymiana mejli z producentami.
- Bałam się powiedzieć mężowi - przyznaje żona. - Stwierdziłam, że nie ma co go denerwować, skoro i tak nic z tego nie będzie.
- Marzena wiedziała, że na pewno nie spodoba mi się ten pomysł - mówi mąż. - Nigdy wcześniej nie myśleliśmy o uczestniczeniu w żadnym programie telewizyjnym. Taki temat nie miał żadnego związku z naszym życiem.
Sprawy rozwijały się jednak zupełnie nieoczekiwanie i pewnego dnia przyszło zaproszenie. Na casting.
- Przyjechałem akurat do Zakopanego na długi weekend majowy - opowiada pan Richard. - Nagle zostałem poinformowany, że jutro jedziemy do Warszawy, do studia telewizyjnego! Myślałem oczywiście, że to jakiś dowcip, ale w końcu powiedziałem - okej, zobaczymy, co to jest?
Zdjęcie powyżej: Ukształtowany horyzontalnie dwukondygnacyjny dom w stylu śródziemnomorskim dobrze wpisuje się w otoczenie pozbawione wysokich dominant przestrzennych. Ciekawe, jak "zagra", gdy wokół staną inne domy
Zdjęcie powyżej: Głównym punktem ogrodu i jego najbardziej charakterystycznym elementem architekt Hernan Gomez uczynił efektowną palmę, wokół której powstał miniplacyk z ławeczką. Południe Europy!
Dom Marzeń: odeprzeć ataki chaosu
Na zdjęciu powyżej: Program miał pokazać, że nie trzeba się bać budowania - mówi Maciej Nowak, organizator wszystkich prac przy Domu Marzeń. - Ale pamiętajmy, że podstawą każdej inwestycji jest zawsze solidna wiedza i współpraca z profesjonalistami.
Program telewizyjny to dzieło wspólne wielu ludzi, ale gdy ma trwać blisko trzy miesiące i lista głównych uczestników zawiera początkowo ponad dwadzieścia osób, stopień trudności wzrasta. Zwłaszcza, gdy akcja ma przebiegać na budowie, która z natury rzeczy zakłada nieustanne "dzianie się", przechodzące niekiedy w chaos. Potrzebna jest osoba, która to wszystko ogarnie, dokładnie zaplanuje, przypilnuje, gdy trzeba zgasi pożar, najlepiej jeśli tylko metaforyczny, i doprowadzi do tego, że otrzymamy gotowy produkt - w tym przypadku nowoczesny, energooszczędny, jak najlepszy materiałowo dom na tip-top, zwany Domem Marzeń.
Najpierw jednak trzeba było opracować, wspólnie z ekipą producencką, firmą Blue Angels, dokładne założenia programu. Takiego, który zelektryzuje widzów w trakcie letniej ramówki telewizyjnej. Wolno było korzystać ze sprawdzonych na świecie formatów. Ale lepiąc je z tutejszej gliny i po swojemu.
Ludzie z Blue Angels wymyślili sobie, że zrobi to wszystko z nimi, i dla nich, Maciej Nowak, człowiek znający branżę budowlaną od podszewki, wznoszący domy od ponad trzech dekad.
- Pewnego dnia zjawił się u mnie producent z Blue Angels i przedstawił różne pomysły na programy telewizyjne - relacjonuje Maciej Nowak. - Zaczęliśmy dyskutować i stopniowo wyłonił nam się projekt, w którym miałaby być pokazana budowa domu i organizacja całego procesu budowlanego. Główna idea była wzięta z formatu prezentowanego już wcześniej na świecie ["Building The Dream", pokazywanego w kilkunastu krajach - przyp. red.], ale przekształciliśmy ją, wzbogacając o polskie realia, miejsce budowy, jej parametry, użyte materiały i zastosowane technologie. Musiałem stworzyć taki harmonogram prac, dzięki któremu w zaledwie piętnaście tygodni (oczywiście nie licząc etapu załatwiania wszystkich niezbędnych formalności) udałoby się wznieść gotowy do zamieszkania, nowoczesny i energooszczędny dom w technologii tradycyjnej. Trzeba było też zadbać o to, by uczestnicy mogli jak najwięcej zrobić sami, a ich poczynania dały się zgrać z działaniami profesjonalnych ekip budowlanych, które do wielu prac, tych specjalistycznych, były niezbędne. Wiedziałem, że musi powstać dobry budynek, który nie zacznie osiadać, pękać, nie pojawi się w nim wilgoć itd. A proces jego wznoszenia zostanie dobrze pokazany na ekranie.
Zdjęcie powyżej: Dzięki wyraźnemu wycofaniu sporych partii parteru, zwieńczonych u góry betonową opaską biegnącą wzdłuż domu (zwaną też "łopatą") powstało ciekawe rozrzeźbienie bryły budynku oraz rodzaj zadaszonego tarasu na deszczowe dni
Zdjęcie powyżej: Dom pełen jest dużych przeszkleń o różnych wielkościach. Udanie łączy to wnętrza ze światem, a przy okazji dodaje lekkości całej bryle. Gdzieniegdzie ciekawie dzieli też partie elewacji wykonane z odmiennych materiałów
Dom Marzeń: postawić na dobrego konia
Na zdjęciu powyżej: Tu, na tyłach domu, zaczyna swój bieg betonowa "łopata" (po prawej), okalająca budynek aż do frontowego garażu
Jak zostaje się architektem marzeń? Na przykład tak: producent programu telewizyjnego o budowaniu trafia na baner z wizualizacją naszego osiedla, a ponieważ wpada mu ono w oko, więc zaczyna szukać jego autora. Reszta niemal dzieje się sama. Do projektu dołącza Hernan Gomez. Architekt poniekąd z Argentyny.
- Na początku miałem uczestniczyć w programie jako ekspert usytuowany gdzieś w tle - mówi. - Przewidywano też inną lokalizację i inny dom, będący powieleniem mojego projektu znad Zalewu Zegrzyńskiego. Później jednak zaszły pewne zmiany i zaproponowano mi wystąpienie w jednej z większych ról, czyli jako architekt pilotujący budowę do końca. Mieliśmy być przed kamerami taką trójką "muszkieterów", skupiających na sobie uwagę widzów, oczywiście poza uczestnikami. W jej skład mieli wejść: prowadząca całość Ula Chincz z TVN-u oraz pełniący funkcję majstra Wiesław Skiba, którego uczestnicy traktowali jako kierownika budowy, choć de facto był nim Marcin Kobiela. I tak to się zaczęło.
Hernan Gomez urodził się w Argentynie. Studia rozpoczął w Polsce, ale na trzecim roku wrócił do Argentyny. Zaraz po skończeniu nauki zjawił się z powrotem w kraju szlacheckich dworków. Tu zaczął na dobre projektować, ale od dworków wolał inne style - np. śródziemnomorski, z wpływami twórczości swojego ulubionego w czasach studiów architekta, legendarnego Franka Lloyda Wrighta. Gdy więc kilka miesięcy temu wykrystalizowała się już koncepcja programu, postanowił ostatecznie właśnie taki projekt zaproponować. Architekturę kojarzącą się z ciepłem, z wakacjami, wypełnioną dobrze doświetlonymi wnętrzami. Skorzystał z korekt terminarza produkcji i zamiast kontynuować prace nad adaptacją swojego dawnego projektu, usiadł i w tydzień narysował całkiem nowy dom. Zaprojektował też altanę i ogród.
- Stworzenie budynku, który miałby pasować dziesięciu parom, było nierealne, musiałem więc przyjąć jakieś założenia, znaleźć jakiś wspólny mianownik potrzeb ludzi pragnących mieć dom - opowiada. - Tym mianownikiem była rodzina 2+2 lub 2+3. Obowiązywały mnie też warunki zabudowy, które wykluczały np. kostkę z płaskim dachem, bo w tej lokalizacji wchodził w grę jedynie dach czterospadowy. Zebrałem więc wszystkie wytyczne, a także całą wiedzę, którą zgromadziłem w życiu, i stworzyłem projekt utrzymany w duchu śródziemnomorskim, od jakiegoś czasu coraz bardziej lubianym w naszym kraju. Od początku wiedziałem, że będzie dobrze przyjęty. Powiem szczerze, że postawiłem na pewnego konia.
Zdjęcie powyżej: Świetnie zaprojektowana elewacja frontowa nie pozostawia wątpliwości, gdzie znajduje się główne wejście. Dom dla gości otwiera również umieszczenie tu dużych okien
Zdjęcie powyżej: Lekki, szklany daszek nad garażem, biegnący w stronę głównego wejścia, wspierają rytmicznie rozmieszczone metalowe podpory, dokładające nieco industrialności do wakacyjnego klimatu obiektu
Dom Marzeń: wyłonić się z mgły i pozostać sobą
Na zdjęciu powyżej: Widok od wejścia na posesję - najpierw garaż ze znajdującą się nad nim salą rekreacyjną, potem strefa wejścia nadbudowana o fragment centralny z dwiema sypialniami dziecięcymi
Producenci wybrali do swojego projektu dziesięć par, które zamknięto na części planowanego, nowego osiedla w Starej Wsi pod Warszawą i szczelnie odgrodzono od świata. Odcięci od internetu, telefonów, telewizji, radia i wszelkich informacji uczestnicy mieli budować dom. Od wylanych fundamentów, które już na nich czekały, w górę, aż do stanu surowego i dalej, po sam czubek, czyli wykończenie wnętrz. Wykonywanie części prac należało do nich, a części, zwłaszcza tych wymagających wiedzy i doświadczenia - do profesjonalnych ekip. Wszystko w ekspresowym tempie! I to tak, żeby poza drobnymi korektami dom nie tylko nadawał się potem do zamieszkania, ale jeszcze stanowił przykład udanej realizacji.
- Powiedzmy szczerze, że na początku właściwie wszyscy nie mieliśmy pojęcia, co się do nas mówi - przyznają Marzena i Richard. - Nasz biedny kierownik Wiesiu Skiba widział to już po samych naszych twarzach.
- Początkowo uczestnicy byli totalnie zagubieni we mgle - potwierdza Hernan Gomez. - Starali się wykonywać to, o co ich proszą, ale wyglądali na niezłą "zgraję" amatorów. W zasadzie nie poleciłbym takiej grupie wykonywać mojego domu. Natomiast później?
- Później jednak, gdy Wiesław wydawał polecenie, np. "dziś kładziemy kamień na ścianę", to już nie musiał tłumaczyć, jakich narzędzi będziemy potrzebować - wspomina pani Marzena. - Szliśmy do magazynu, braliśmy, co trzeba i wykonywaliśmy swoją pracę.
- Przez pierwsze tygodnie był też po prostu problem logistyczny, jak zagospodarować dwadzieścia niedoświadczonych osób, podzielić ich na grupy, przypilnować - zauważa pan Richard. - Były prace, do których wystarczy tak naprawdę sześć osób, a zajęcie trzeba znaleźć dla wszystkich. To jak z prowadzeniem samochodu: kierownicę trzyma jeden człowiek, a nie wszyscy naraz.
- Ogólnie uczestnicy mieli dobry stosunek do tego, co robią - podsumowuje Maciej Nowak. - Przykładali się do pracy i mimo braku doświadczenia można ich już było po jakimś czasie zostawić nawet na cały dzień.
Dom miał być łatwy w budowie i energooszczędny, dlatego zdecydowano się na szereg sprzyjających temu technologii i rozwiązań. Zastosowano więc m.in. i nowoczesne okna z PVC, i proste w montażu nadproża, i technologię ściany zewnętrznej jednowarstwowej, z pustaka ceramicznego wypełnionego wełną mineralną - łatwej w użyciu (bo bez zaprawy), ale i wymagającej szczególnej ostrożności.
Wybór wielu materiałów, jakie zostały użyte do budowy, wiązał się z obecnością w programie kilkudziesięciu firm patronujących przedsięwzięciu. Było to kluczowe nie tylko dla strony reklamowej całego projektu, ale i dla sprawności obsługi budowy przez producentów i dostawców. Założone ambitne tempo wznoszenia budynku wymuszało płynność dostaw i szybkość reagowania na ewentualne problemy, rodzące się na bieżąco, jak na każdej budowie.
Zmagania uczestników z inwestycją oraz z czasem wolnym były filmowane przez telewizyjną ekipę, która jednak nie umieszczała swoich kamer i mikrofonów w miejscach prywatnych - program nie miał być bowiem budowlaną wersją "Big Brothera". Materiał na bieżąco montowano i pokazywano w cotygodniowych odcinkach prezentowanych w weekendowym wieczornym paśmie TVN-u, zarezerwowanym dla telewizyjnych hitów. Kulminacją każdego odcinka były specjalne "kolacje eliminacyjne", podczas których uczestnicy typowali spośród siebie jedną parę, opuszczającą plan zdjęciowy.
- Uczestnicy mieli różne strategie eliminowania par - wspominają Marzena i Richard. - Naszą strategią był natomiast brak strategii! Postanowiliśmy, że nie będziemy robić niczego, czego byśmy nie robili w normalnym życiu. Nic przeciwko sobie. I nie po trupach. Poza tym mamy dzieciaki i chcieliśmy, żeby się swoich rodziców nie wstydziły. Eliminowanie za każdym razem było dla nas wielkim stresem, zwłaszcza gdy zostało już niewiele osób i zawiązały się między nami pozytywne relacje. Bo mamy wrażenie, że ten program naprawdę połączył uczestników.
W miarę upływu czasu konkurentów ubywało, za to systematycznie powstawał budynek, a potem jego wnętrza. To działało na wyobraźnię. U pozostałych przy serialowym życiu par rosła świadomość, że ten dom naprawdę komuś z nich przypadnie.
Gdy zostało już ledwie sześć osób, organizatorzy zaprosili na budowę wszystkich, który wcześniej odpadli, i niespodziewanie właśnie im powierzyli wskazanie finalistów. Oprócz Marzeny i Richarda zostali nimi Patrycja Parzych i Robert Grabowski. Para ze... Starej Wsi!
- Byłam bardzo szczęśliwa, że tym razem nie muszę dokonywać wyboru - wspomina pani Marzena. - Wreszcie zdjęto z nas ten straszny ciężar.
Zdjęcie powyżej: Architekt zrezygnował z doświetlania pomieszczeń pod dachem lukarnami. Zamiast nich zaprojektował bardzo praktyczny rząd okien połaciowych zestawionych z kolankowymi
Zdjęcie powyżej: To właśnie z tego miejsca - tarasu drugiej kondygnacji - najlepiej kontemplować wielki spokój i ciszę, spowijające dom i całe osiedle
Na rysunku powyżej - układ parteru, poniżej - piętra
Dom Marzeń: przeżyć finał
Na zdjęciu powyżej: Większą część parteru zajmuje spora jednoprzestrzenna powierzchnia, w której płynnie przenikają się ze sobą salon (na zdjęciu), kuchnia i jadalnia (niewidoczne, po prawej). Oczywiście w salonie nie mogło zabraknąć kominka w nowoczesnej formie
Ostatni wybór został złożony w ręce najszerszego gremium. Głosowali telewidzowie, wysyłając sms-y. Werdykt miał zostać ogłoszony w specjalnym wydaniu programu, transmitowanym na żywo, 31 sierpnia. Były prezentacje finalistów, oprowadzanie po budynku, występy muzyczne, nastrojowe lampiony pływające po basenie, zgromadzona przy stolikach widownia oraz komentarze twórców programu. Wszystko to miało podkreślić charakter wieczoru, wagę końcowej decyzji i to, że stawką była największa, jak twierdzili organizatorzy, nagroda w historii rodzimej telewizji. Jej wartość wyceniono na 2,5 mln zł!
- W dniu finału, po południu, przeprowadzono próbę generalną - zdradza kulisy pan Richard. - Ekipa telewizyjna musiała sobie wszystko pouzgadniać, ustawić kamery, oświetlenie itd. Obie pary finałowe i wszyscy występujący tego dnia przechodzili z prowadzącymi krok po kroku wszystkie punkty scenariusza, od początku do końca. Wreszcie doszliśmy do momentu, w którym Filip Chajzer mówi "dostaliśmy właśnie kopertę z nazwiskami zwycięzców", Ula ją otwiera i... wtedy nagle dotarło do nas, co tu się będzie naprawdę działo za te cztery godziny!
I rzeczywiście.
- Gdy wieczorem otwierali tę kopertę, nie widziałam już nikogo, miałam pustą głowę i myślałam: "Boże, niech to się wreszcie skończy!" - przyznaje pani Marzena. - Program był na antenie od 25 czerwca, a dla nas cały proces trwał od maja. Widzowie oglądali nas raz w tygodniu, ale między jednym odcinkiem a drugim my ciągle tam byliśmy! Więc teraz usłyszałam tylko początek wypowiadanego przez prowadzących imienia, "Maaa...", i nagle widzę rozbłyskujące światełka, świecidełka lecące z nieba, i to, że ludzie nas szarpią, całują...
Zdjęcie powyżej: W trakcie programu mieszkaliśmy w kontenerze, jak wszyscy uczestnicy - mówią właściciele. - Zupełnie nam to nie przeszkadzało. Nie mamy wielkich wymagań. Podczas podróży poślubnej spaliśmy pod stołem kempingowym i jechaliśmy autostopem przez Europę, z napisem "Just married" na plecaku...
Zdjęcie powyżej: Widok z półpiętra na wejście do domu (na dole) i hol na piętrze, z którego skręcamy w prawo do sypialni, a w lewo do sali rekreacyjnej. Schody na wprost wiodą na poddasze, które celowo pozostawiono do przyszłego zagospodarowania, bez precyzowania jego funkcji
Zdjęcie powyżej: Z salonu dostajemy się do jadalni i kuchni bez otwierania jakichkolwiek drzwi, pozostając w ciągłej łączności z osobami znajdującymi się w tych strefach. To ważne zwłaszcza podczas spotkań rodzinnych i towarzyskich. Widoczny za oknem basen kusi szczególnie latem, ale po wykonaniu ogrodzenia znajdzie się w części publicznej osiedla
Dom Marzeń: dojść do siebie
Na zdjęciu powyżej: Łazienka na piętrze - minimalizm i funkcjonalność, podobnie jak w reszcie tego domu. Wielkie lustro nie pozostawia wątpliwości, że najważniejszy jest tu użytkownik.
Piękny dom w stylu śródziemnomorskim, z akcentami stylu Franka Lloyda Wrighta, czeka teraz na swoje prawdziwe życie, bez telewizyjnych "dopalaczy". To z pianiem kogutów i codziennymi odgłosami mieszkańców - również tych, którzy zasiedlą parcele całego osiedla, będą bawić się na placu zabaw, przechadzać alejkami i korzystać z uroków basenu, należącego do części wspólnej całego założenia urbanistycznego. Właściciele Domu Marzeń chcą na razie dojść do siebie i na spokojnie zdecydować, jak najlepiej wykorzystać nieoczekiwany dar od losu. Na pewno nie zamierzają się go pozbywać. Zbyt wiele włożyli w niego własnego czasu i wielkich emocji.
- Kilka dni po finale udaliśmy się do Zakopanego - opowiada pan Richard. - A potem zjawiliśmy się tu z powrotem. Podjechaliśmy pod dom, nie było nikogo... Mogliśmy wysiąść, podejść do drzwi, włożyć klucz do zamka, otworzyć. I dopiero wtedy dotarło do nas, że to jest naprawdę nasz dom.
- Wciąż wydaje mi się nierealne, że budynek już jest skończony, że stoi - dodaje pani Marzena. - Podobnie jak to, że nagle jesteśmy tu całkiem sami. Przecież przez plac budowy przewijały się w trakcie programu setki ludzi! Cały czas ich widzę...
Zdjęcie powyżej: Stworzenie sali rekreacyjnej nad garażem umożliwiło niestandardowe wykorzystanie tego fragmentu domu jednorodzinnego. Świetne miejsce na relaks czy imprezę
Zdjęcie powyżej: Sypialnia gospodarzy przylega do dwóch pokojów dziecięcych i wyjścia na taras piętra. Duże okna otwierają ją na świat i biegnące po nieboskłonie Słońce
Zdjęcie powyżej: W domu śródziemnomorskim stojącym na równinie mazowieckiej może być miejsce nawet dla cytatów wschodnioeuropejskich i skandynawskich. W łazience na parterze zmieściła się więc sauna
Dom Marzeń: zdaniem właścicieli
Na zdjęciu powyżej: Marzena i Richard Mitan-Abel jeszcze pół roku temu nie mieli pojęcia, że będą wkrótce popijali kawę w zadaszonej ażurowo altance swojego drugiego domu, kilkaset kilometrów od Zakopanego...
- Od początku programu nie ukrywaliśmy, że mamy już swój dom w Zakopanem, który budowaliśmy w latach 90. Powstawał zupełnie inaczej niż ten w Starej Wsi - przede wszystkim przez sześć i pół roku, z użyciem innych materiałów i w innych technologiach. Był wznoszony etapami, pomiędzy którymi odkładaliśmy pieniądze na kolejne fazy. Nie wynieśliśmy jednak z tamtej inwestycji żadnego doświadczenia budowlanego, bo do prac zatrudnialiśmy miejscowe ekipy. Wykonywaliśmy wówczas wyłącznie drobne czynności, takie jak podłączenie lampy czy malowanie. Jedynym poważniejszym zadaniem było założenie ogrodu, czym zajęła się Marzena - przesiewając np. trzy tygodnie ziemię, bo tyle znajdowało się w niej po budowie gwoździ i cegieł. Nie było takiego luksusu jak tutaj, gdzie przyjechały tony pięknej ziemi... Z typowymi pracami budowlanymi po raz pierwszy zetknęliśmy się więc dopiero na planie Domu Marzeń. I było to świetne doświadczenie. Przykładowo, murowało nam się bardzo fajnie - choć oczywiście w stosowanej w programie technologii, bez zaprawy, przypominało to trochę układanie klocków lego. A to, że po całym dniu stał sobie kawałek wykonanej przez nas ściany, która ma być częścią domu, robiło wrażenie!
Dom Marzeń: zdaniem ekspertów
Na zdjęciu powyżej: Wielkie przesuwne okna zapewniają wnętrzom odpowiednie nasłonecznienie, a mieszkańcom łatwy kontakt z ogrodem
Maciej Nowak, organizator procesu budowlanego Domu Marzeń
Przewidzieć nawet to, co nieprzewidywalne
- Harmonogram prac na budowie rodził się przez trzy miesiące. Siedziałem po nocach w domu i myślałem, jak sprawić, żeby nasze ambitne przedsięwzięcie się udało. Jakie technologie zastosować, mając do dyspozycji określony zakres materiałów od firm uczestniczących w programie? W jakim tempie działać, żeby wszystko było gotowe w niezwykle krótkim czasie? Ilu ludzi musi pracować nad danym elementem, uwzględniając w tym uczestników programu, profesjonalnych wykonawców i ekipę telewizyjną? Ta ostatnia musi przecież nie raz wykonać kilka powtórnych ujęć, żeby odpowiednio pokazać sekwencje i sposób prowadzenia poszczególnych prac.Do tego musiałem uwzględnić pogodę i rozmaite nieplanowane wydarzenia, które zawsze mają miejsce.
Hernan Gomez, autor projektu Domu Marzeń
- Zawsze się śmieję, że im trudniejsze zadania, tym lepiej się czuję, dlatego nie obawiałem się tego, że dopadnie mnie stres przed kamerą. Miałem już zresztą wcześniej pewne doświadczenia w dziedzinie występów telewizyjnych. Moim zadaniem było więc zaprezentować idee i konkretne pomysły architektoniczne, omówić je, przekazać wiedzę - i skupiałem się wyłącznie na tym. Muszę przyznać, że byłem pod wielkim wrażeniem organizacji prac na budowie przez Macieja Nowaka. Dom powstawał błyskawicznie, niemal non stop trwały dostawy najrozmaitszych materiałów, do tego dochodziła obecność ekipy, która filmuje, a w zasadzie na budowie nie było żadnych kolizji. Dobrze przygotowany i kontrolowany harmonogram trzymał w ryzach wszystkich i wszystko.
Skomentuj:
Dom Marzeń