Rododendrony, różaneczniki. Arboretum w Wojsławicach
Może gdyby pewien astmatyk nie spadł przed dwustu laty z alpejskiego urwiska wprost na krzak różanecznika, nie byłoby dziś wojsławickiego arboretum z największą w Polsce kolekcją rododendronów
Ogród jak obraz
Łagodne wzgórza, zaciszne cieniste wąwozy i kilka stawów połączonych strumieniem tworzy mikroklimat, który, w połączeniu z żyzną lessową glebą, wyjątkowo służy wymagającym rododendronom.
- Są trudne w uprawie. Pochodzą z Himalajów, więc lubią pochyłości, najlepiej północne, półcień i dużą wilgotność. Nie znoszą natomiast stagnującej wody; na płaskim, zalewowym terenie momentalnie giną - mówi Hanna Grzeszczak-Nowak kierująca arboretum.
Pyszne wielobarwne azalie, które gubią liście na zimę, i różaneczniki o skórzastych, zawsze zielonych liściach, kwitnące przede wszystkim w odcieniach fioletu, okalają kręte alejki wytyczone jeszcze przez Fritza. Pozostały po nim m.in. stuletnie, najstarsze w Polsce krzewy różaneczników rasy łużyckiej, wysokie na kilka metrów; Wojsławice chlubią się także największym (ponad sto odmian) zbiorem azalii gandawskich - najstarszych w Europie!
Pan na wojsławickich włościach był tak naprawdę zainteresowany nie tyle doglądaniem swojego majątku, ile komponowaniem parku. Współzałożyciel Niemieckiego Towarzystwa Dendrologicznego, autor artykułów w pismach ogrodniczych dobierał rośliny nie tylko wedle korzystnych dla nich siedlisk, ale również zgodnie z względami estetycznymi.
Z malarskim zacięciem operował ich kolorystyką, kształtem, fakturą. Sosny, daglezje, choiny kanadyjskie, srebrne świerki i inne iglaki rosnące w głębi nie tylko służą za parawan chroniący przed dotkliwymi zimowymi wiatrami, ale również pogłębiają perspektywę i tworzą ciemne tło, na którym pysznią się pięknie przebarwiające się jesienią graby, klony czy winorośl japońska oraz rododendrony o jaskrawych, czasem wręcz landrynkowych kolorach.
- Ogród Oheimba w okresie międzywojennym był tak sławny w Niemczech jak wspaniały ogród malarki i projektantki ogrodów Gertrude Jekyll w Anglii - opowiada Hanna Grzeszczak-Nowak. - Miał nie tylko oko artysty i solidną wiedzę ogrodnika, ale także intuicję, dzięki której udało mu się aklimatyzować różaneczniki na Śląsku. Był prekursorem ich uprawy na tym terenie, za co hodowcy nagrodzili go, nazywając jedną z fioletowych odmian różanecznika jego imieniem 'Von Oheimb Woislowitz'.
Po śmierci twórcy arboretum w 1928 r. księżna Hermine von Bismarck, miłośniczka roślin, której wielokrotnie udzielał porad, przysłała z Holandii dąb z prośbą o posadzenie go przy grobie przyjaciela. Rośnie do tej pory przy granitowym nagrobku w głębi arboretum - między różanecznikami, gdzie hrabia kazał się pochować. Po wojnie, z której park wyszedł bez szwanku, Oheimbowie wyjechali do Niemiec. Gunhild von Oheimb, wnuczka Fritza wciąż koresponduje z panią Hanną: opowiada o dziadku, wspomina ogromną wejmutkę, którą przewróciła wichura, tka gobeliny z przedwojennymi widokami wojsławickiego dworu.
Największe kolekcje liliowców i hortensji
Arboretum przeżywa oblężenie w maju, kiedy tysiące ludzi przyjeżdża tu dla rozbuchanych, obficie kwitnących i intensywnie pachnących rododendronów, spośród których najbardziej oszałamiająca jest woń azalii pontyjskiej. Potem jest znacznie spokojniej, choć park wygląda atrakcyjnie niezależnie od pory roku.
Pośród kilku tysięcy drzew i krzewów, m.in. 300-letnich dębów i cisów, ciekawostką jest cedr libański wysoki na 20 metrów, liczący pół wieku - najstarszy i najbardziej okazały w Polsce, pierwszy, który udało się u nas aklimatyzować. Do wojsławickich osobliwości należy także metasekwoja chińska o miękkich, jasnozielonych igłach opadających na zimę, głowocis japoński, kaningamia chińska przypominająca araukarię, cedrzyniec kalifornijski (pachnie podobnie jak cedr, stąd nazwa), mamutowiec olbrzymi o wykręconych konarach przypominających kły mamuta (gatunek wpisany na Światową Czerwoną Listę Roślin Zagrożonych, w naturze występuje tylko na małym obszarze w górach Sierra Nevada w Kalifornii) czy posadzona jeszcze przez Oheimba unikatowa sośnica japońska, którą ściągał z Azji.
- Od kilku lat intensywnie przebudowujemy nasze roślinne kolekcje - mówi Hanna Grzeszczak-Nowak. - Chcemy zmienić opinię, że do Wojsławic przyjeżdża się tylko na kwitnienie różaneczników.
Pierwsza barwna fala przychodzi w maju, kiedy oprócz rododendronów pojawiają się także żółte i bordowe piwonie oraz magnolie w 60. odmianach.
W czerwcu dominują róże, czereśnie i funkie o wielobarwnych liściach. Lipiec jest we władaniu liliowców. Te "kwiaty jednego dnia" krótki żywot nadrabiają wielością i intensywnością. - W miesiącu, w którym brakuje kwietnych barw, u nas pojawia się istna eksplozja kolorów - opowiada pani kierownik. - W naturze liliowce występowały tylko w skromnej gamie żółci i pomarańczy; krzyżując je, człowiek poszerzył paletę o niemal wszystkie barwy i niezliczone odcienie, łącznie z prawie czarnym. Te najbardziej wyszukane potrafią osiągać cenę tysięcy dolarów za sztukę.
W Wojsławicach rośnie 1600 odmian liliowców. Nie ma drugiej takiej kolekcji w Polsce: znajdziemy tu odmiany miniaturowe, pełnokwiatowe o płatkach falbaniastych albo w misterne kryzy, "pająki" o smukłych, wydłużonych płatkach... - Mówi się, że to kwiaty dla leniwych ogrodników - śmieje się pani Hanna. - Rzeczywiście, są mało wymagające, rosną bez problemów.
W sierpniu zakwitają floksy, a także hortensje w 250 odmianach (również największa kolekcja w kraju), do których pani Hanna ma słabość. - Przez lata zapomniana, hortensja wróciła do łask - opowiada. - Wręcza nastała na nią moda, i to nie tylko na białe czy niebieskie kule, ale i na te wiechowate o gigantycznych, stożkowych kwiatostanach, i na drobnolistne, drzewiaste czy włochate.
We wrześniu ogród mieni się barwami buków, klonów i srebrzysto-purpurowych miskantów.
Piknik w sadzie
Stary Fritz pozostawił po sobie pięć hektarów parku; w ubiegłym roku teren dla gości powiększył się trzykrotnie.
"Autostrada liliowców", czyli dwustumetrowa szeroka ścieżka obsadzona po obu stronach wielobarwnymi kwiatami, rozcina na dwie części sad czereśniowy. - To stare, historyczne odmiany czereśni; w czerwcu zapraszamy gości na owocobranie - pani Hanna prowadzi po rozległym, łagodnie nachylonym stoku. - Sprowadzam też z Rosji kolekcję jadalnych jarzębin wyhodowanych jeszcze przez Miczurina. Także jarzęboaronię, gruszkojarzębinę czy dereń ukraiński, którego owoce nadają się nie tylko na wyśmienite nalewki i soki, ale także do kiszenia, podobnie jak oliwki.
Tuż przy sadzie stanęły ławy i stoły idealne na piknik, w otoczeniu róż, w pobliżu alei leszczynowej i kilku monochromatycznych kwater. Niebieską wypełniają tojady, goryczki, mikołajki, irysy i budleje, różową - hibiskusy i floksy, a białą - ubiorki, pięciorniki, len i czosnek.
W tym roku dla gości zostanie udostępniony folwark z pierwszej połowy XIX w. - z głównym wejściem do ogrodu, kawiarnią, skansenem wsi dolnośląskiej i kuźnią (na rok 2011 zaplanowano tu światowy festiwal kowali). Wiosną przy arboretum, jak zwykle, ruszy szkółka. Hanna Grzeszczak-Nowak: - Ludzie podglądają nasze kompozycje, najchętniej kupują to, co akurat kwitnie. Cieszy nas, że kopiują nasze wzory.
- Więcej o:
Najwcześniejsze azalie i różaneczniki
Kolorowy ogród skalny
Park Skaryszewski. Nostalgicznie o parku
Magnolie - ogród botaniczny Polskiej Akademii Nauk w Powsinie
Najpiękniejsze ogrody w Polsce
Rośliny na słońce i suszę. Co posadzić przy płocie lub na rabacie w pełnym słońcu?
Ogrody Ulricha przywrócone mieszkańcom Warszawy. Zabytkowe szklarnie znów będą tętnić życiem!
Magiczny ogród w Janowcu dla dzieci i dorosłych