Budowa

Ogród

Wnętrza

Design

Architektura

DIY

HGTV

Trendy budowlane

Dom w standardzie pasywnym

Wojciech Stasiak
Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

Ten dom udowadnia, że wchodzimy w naszym kraju w etap budownictwa jednorodzinnego, w którym dba się nie tylko o estetykę architektury, lecz także rygorystycznie poszukuje energooszczędności.

Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

Dom w standardzie pasywnym: 205 metrów kwadratowych

Chotomów i jego okolice to takie miejsce na mapie okolic Warszawy, które śmiało można nazwać mało rozreklamowaną perłą Mazowsza. Zwolennicy czynnego wypoczynku znajdą tu dla siebie pobliski Zalew Zegrzyński, a kto woli spokój, ten ma do dyspozycji dostatek okolicznych pól i lasów. Co bardziej wtajemniczeni amatorzy budownictwa jednorodzinnego najwyraźniej dobrze znają te tereny, o czym można się przekonać, obserwując wzniesione tu w ostatnich latach i wciąż powstające parterowe czy piętrowe domy. A jednak, mimo tego swego rodzaju budowlanego boomu, odwiedzając te okolice wciąż ma się wrażenie, że cywilizację pośpiechu i hałasu zostawiamy daleko za sobą.

Właśnie tu wznieśli swoją siedzibę bohaterowie naszej opowieści. A zaczyna się ona w Legionowie, największym pobliskim mieście.

Metryka budynku

Powierzchnia użytkowa domu: 205 m2
Powierzchnia działki: 1400 m2
Autorzy projektu: architekci Agnieszka Figielek, Agnieszka Kapłańska; kontakt: www.pasywnym2.pl
Energia użytkowa do celów grzewczych: (PHPP)/12,9 kWh/(m2rok);
Szczelność powietrzna: ns0/0,22 h-1

Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

Dom w standardzie pasywnym: staranne przygotowania

Zdjęcie powyżej: Dom - zgodnie z wolą właścicieli - miały charakteryzować: dwuspadowy dach, duże przeszklenia i otwarty parter.

- Oboje z żoną Anną wychowaliśmy się w Legionowie - mówi pan Przemysław. - Tu mieści się firma rodzinna żony, tu mieszkają nasi rodzice. Dlatego działki szukaliśmy właśnie w tym rejonie. Pośredniczka w obrocie nieruchomościami od początku polecała nam najbardziej według niej urokliwą miejscowość powiatu, czyli Dąbrowę Chotomowską. I faktycznie miała rację, rzeczywiście spodobało nam się tu kilka działek. A najbardziej jedna. Nie dość, że spełniała wymienione wyżej warunki, to jeszcze w jej sąsiedztwie mieszkali już ludzie, obok biegła droga asfaltowa z oświetleniem, a na posesji rósł młody drzewostan, którego większość chcieliśmy zachować.

Jeszcze nieco ponad ćwierć wieku temu na tej posesji było pole kapusty. Potem zaprzestano jej uprawy, a teren zaczął samoistnie pokrywać się roślinnością. Nowi właściciele spojrzeli na ten dobrostan przychylnym okiem i zachowali z niego, jak sami wymieniają, część sosen, brzóz, jarzębin, dęby, czeremchy, dzikie grusze, jabłonie i czereśnie, krzaki aronii oraz żarnowca. Niektóre egzemplarze przesadzili tylko w bardziej dogodne dla siebie miejsca. W ten sposób, w darze od matki natury, dostali już gotową dużą część ogrodu.

Wcześniej Anna i Przemysław też mieli ogródek, ale przy mieszkaniu, które zajmowali przez dziesięć lat, również pod Warszawą, choć po drugiej stronie Wisły, w Łomiankach. Marzyli jednak o czymś większym, zwłaszcza że powiększała się rodzina i swobodne miejsce do rozrywek na świeżym powietrzu zaczynało być coraz bardziej pożądane.

Był jeszcze jeden element, wokół którego kręciły się myśli naszych gospodarzy. Zależało im na tym, by poszukać projektu możliwie najbardziej energooszczędnego. Znalezienie go i praca nad nim wspólnie z architektem zajęły im w sumie blisko trzy lata.

- Nie spieszyło nam się - opowiadają. - Jeździliśmy po targach budowlanych i na jednych z nich, w Poznaniu, na konferencji dotyczącej budownictwa pasywnego, trafiliśmy na prezentację prof. Güntera Schlagowskiego, a później na prezentację pani architekt Agnieszki Figielek, po których podjęliśmy decyzję, że chcemy mieć dom pasywny.

Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

Dom w standardzie pasywnym: pasywny, a nawet aktywny

Domy pasywne to wciąż nowość w naszym kraju, choć już stopniowo przebijająca się do świadomości inwestorów. Koncepcja została opracowana w niemieckim Passivhause Institut w Darmstadt, a sprowadza się, w wielkim skrócie, do tego, by budynek jak najbardziej zbliżał się w swoim rocznym zużyciu energii do zera, a nawet był w stanie je okresowo przekraczać, produkując nadwyżkę energii - stając się wręcz wtedy domem aktywnym (budowlany ideał!). W tej pogoni za oszczędnościami nie ma zbyt dużego marginesu na uznaniowość. Istnieje bowiem kilka głównych, dokładnie ustalonych współczynników zużycia energii, którym taki dom musi sprostać. Jeśli "daje radę", dostaje oficjalną, niemiecką certyfikację. Na razie otrzymał dopłatę w wysokości 50 000 zł brutto z programu NF15 z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Pani architekt Agnieszka Figielek, którą właściciele poznali na wspominanym seminarium, pracuje od kilku lat w poznańskiej pracowni PASYWNY M2. Biuro, założone w 2010 roku, od początku zwracało szczególną uwagę na efektywność energetyczną swoich projektów. Doskonaliło się w tej dziedzinie tak dalece, że od 2012 roku projektuje już praktycznie wyłącznie domy pasywne. Według opracowanych koncepcji, zawsze indywidualnych (choć na stronie biura można znaleźć jeden przykładowy projekt typowy), powstało już kilka obiektów, a następne są w trakcie realizacji.

Wyobrażenia właścicieli o ich siedzibie w dużej mierze zbiegły się z założeniami domu pasywnego, choć - jak widać na zdjęciach - znalazło się też miejsce na kompromisy - zgodnie z projektem Agnieszki Figielek i Agnieszki Kapłańskiej powstał bowiem budynek dwukondygnacyjny, zwieńczony dachem dwuspadowym, o sporym kącie załamania połaci. Pozbawiony jest zbędnych wariacji i dodatków. Otwiera się dużymi przeszkleniami ogrodowymi od południa, a mocno zamyka od strony północnej, gdzie w elewacji przewidziano jedynie trzy wąskie okienka, niedopuszczające od tej strony do ewentualnych strat ciepła, dotkliwych zwłaszcza zimą, gdy "ciemno i głucho". W elewacji wschodniej także ograniczono liczbę przeszkleń.

- Prace nad projektem były długie, za to sama budowa krótka - relacjonują właściciele. - W czerwcu 2015 roku wykonano pod całym budynkiem jednolitą płytę fundamentową. Na początku października przyjechały ściany, a w lutym 2016 roku osiągnęliśmy stan deweloperski. Wykończenie trochę trwało i w rezultacie wprowadziliśmy się w sierpniu 2016 roku. W osiągnięciu tak spektakularnego tempa pomogło sięgnięcie po technologię prefabrykacji ścian. Określenie "przyjechały ściany" oznacza, że zostały one dostarczone na budowę już gotowe i tu zostały ze sobą precyzyjnie i szybko poskręcane. Razem z pozostałymi elementami budowlanymi złożyły się na konstrukcję szkieletową, drewnianą, opartą na zastosowaniu belki dwuteowej, wypełnionej wełną drzewną. Belka ta zapewniała prosty montaż (gwarantując m.in. dobre przenoszenie obciążeń) i przyczyniła się do zachowania parametrów termoizolacyjności, które w tego rodzaju projekcie są "alfą i omegą" wytycznych wszelkich działań.

Nadzór nad budową sprawowała pani architekt, co zagwarantowało spójność wszystkich operacji. Głównym wykonawcą była ekipa z Wielkopolski (część prac wykonywały też ekipy miejscowe), specjalizująca się w stawianiu domów pasywnych i energooszczędnych, współpracująca z biurem architektonicznym PASYWNY M2. Dzięki temu właściciele mogli wcześniej w terenie obejrzeć już skończone realizacje i porozmawiać z użytkownikami.

Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

Dom w standardzie pasywnym: pasywnym, czyli w jakim?

Zdjęcie powyżej: Budynek pasywny musi mieć prostą bryłę, o jak najmniejszej liczbie załamań, najlepiej parterową. Nasi gospodarze zdecydowali się na dom z piętrem, ale postulat prostoty formy został w pełni zachowany.

Aby móc powiedzieć, że dom został zbudowany w standardzie pasywnym, musi on być przede wszystkim zaprojektowany tak, by ograniczyć do minimum występowanie mostków cieplnych, czyli miejsc, przez które ucieka z domu ciepło (towar w naszym klimacie deficytowy). Oczywiście brak takich "dziur energetycznych" nie na wiele się zda, jeśli nie zadbamy o stworzenie budynku z materiałów, które zapobiegają utracie ciepła. Dotyczy to zwłaszcza powierzchni odgradzających wnętrze budynku od otoczenia - elewacji, dachów, fundamentów, okien i drzwi.

I tu przechodzimy do sedna standardu pasywnego. Aby zasłużyć na takie miano, budynek musi spełnić wszystkie cztery wytyczne, określone przez "ojców pasywności", czyli Passivhaus Institut w Darmstadt:

    - zapotrzebowanie na energię do ogrzewania nie może przekraczać 15 kWh/m2;
    - zapotrzebowanie na energię pierwotną - Ep < 120 kWh/(m2rok);
    - szczelność budynku - n50 < 0,6 h-1;
    - przegrzewanie się budynku latem - poniżej 10%.

    Dla uzyskania tych parametrów najważniejsze jest zamontowanie wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła, a także odpowiednie usytuowanie domu względem stron świata, tak by największe przeszklenia znalazły się od południa (z opcją zacienienia ich w okresie letnim - dom nie może zmienić się przecież w saunę!), a te najmniejsze i w najmniejszej liczbie - od północy. W miarę możliwości dobrze jest również zwrócić uwagę na to, czy wokół posesji nie znajdują się naturalne lub stworzone ludzką ręką obiekty wpływające na nasłonecznienie budynku.

    Proces certyfikacji domu w standardzie pasywnym nie trwa długo. Polega na sprawdzeniu w Passivhaus Institut w Darmstadt projektu wykonawczego oraz obliczeń dla budynku, wykonanych w Polskim Instytucie Budownictwa Pasywnego, a także przesłaniu tam raportów z testu szczelności i dokumentacji fotograficznej, potwierdzającej jakość wykonanych prac. Budynek w Dąbrowie Chotomowskiej czeka obecnie na sprawdzenie powyższych parametrów przez niemieckiego weryfikatora.

    Fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: Dziś nie ma problemu ze znalezieniem materiałów spełniających coraz bardziej rygorystyczne normy i mających doskonałą jakość.

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: ogród zimowy

    Standardowe ogrody zimowe dostawia się do budynku; poza okresami, gdy dłużej operuje słońce, ich wnętrza są zimne. Inwestorzy chcieli jednak mieć taki ogród niejako w środku domu, tak by był ciepły i współtworzył standard pasywny całej realizacji. Narzuciło to konieczność sięgnięcia po komponenty o jak najlepszych współczynnikach U. Skalę trudności zwiększało to, że ogród miał być zwieńczony nie dachem, a nietypowymi oknami dachowymi. Początkowo miały one bezpośrednio łączyć się z oknami pionowymi, ale nie udało się znaleźć na rynku elementów, które umożliwiałyby zastosowanie takiego rozwiązanie z zachowaniem termoizolacyjności. W trakcie trwania inwestycji okazało się też, że w Polsce nie ma producenta, który gwarantowałby odpowiednie parametry ostatecznego kształtu dachu szklanego i jego szczelność powietrzną. Przez ponad pół roku szukano dostawcy tego rodzaju systemu. Znaleziono go dopiero na targach w Darmstadt, podczas konferencji organizowanej przez tamtejszy Passivhause Institut.

    Fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: Na jednej z połaci dachu - oczywiście tej nasłonecznionej - zamontowano panele fotowoltaiczne, dzięki którym można uzyskać nawet nadwyżki energii.

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: wnętrza

    Najtrudniejszym wykonawczo fragmentem realizacji okazał się wspomniany, nietypowo pomyślany ogród zimowy. Tradycyjne rozwiązanie określane tym mianem oznacza zazwyczaj dostawiony do budynku moduł buzujący od nadmiaru roślinności, efektowny, ale i idealny do wypuszczania z siebie ciepła i "łapania" zimna (co w dni bezchmurne jest oczywiście w jakiejś mierze rekompensowane przez działanie promieni słonecznych). W domu pasywnym nikt nie może sobie pozwolić na takie swobodne podejście do tematu energii. Ogród zimowy zaprojektowano więc jako integralną część budynku, tyle że nieco wysuniętą z bryły i zwieńczoną szklanym dachem. Na co dzień miejsce to spełnia zaś funkcję... jadalni.

    fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: Ogród zimowy stał się rodzajem przeszklonego od południa wykusza, zaizolowanego termicznie. W efekcie wypełniają go nie tyle domowe rośliny, ile widok na te znajdujące się na zewnątrz.

    - Ogród zimowy od początku miał być częścią budynku, miejscem ogrzewanym tak jak reszta domu - opowiadają właściciele. - Jego lokalizacja od strony południowej służy maksymalnemu ściąganiu światła słonecznego, zarówno przez duże okna, jak i przez dach. Efektem jest swego rodzaju jadalnia w ogrodzie (zewnętrznym) używana przez cały rok. Rośliny domowe stoją zaś trochę dalej od niego, w głębi, bo nie lubią aż takiej ekspozycji na słońce. Bardzo przyjemnie jest tam zarówno w ciągu dnia, jak i nocą. Przy śniadaniu podpatrujemy sobie ptaki, a nocą patrzymy na gwiazdy.

    Tak pomyślany ogród świetnie poszerza również wnętrza parteru, przyczyniając się do twórczego rozwinięcia koncepcji otwartych przestrzeni. Znajdująca się w nim jadalnia łagodnie przechodzi w salon, a ten z jednej strony w kuchnię, a z drugiej - w nieco tylko oddzielony od reszty gabinet. Rozpościerające się niemal na całej przestrzeni (i powtórzone na piętrze) jasne, długie deski podłogi, wyraźnie podkreślają, że jesteśmy na wsi, w miejscu, gdzie człowiek nie do końca może czuć się panem na włościach, bo musi co chwila jakoś współżyć z naturą. Drewna jest zresztą w całym projekcie naprawdę sporo - we wnętrzach w postaci niektórych mebli i odsłoniętych belek stropowych, a na zewnątrz we fragmentach elewacji (ładnie zestawionych z białym tynkiem) i w mocno ażurowym garażu na dwa samochody. Czy tak dość symbolicznie chronione auta przetrwają zimę? Zdaniem właściciela jak najbardziej.

    Fot. Bartosz Makowski

    - Kiedyś, będąc w Austrii, podpatrzyłem, że ludzie często stawiają tam wiatę, a nie garaż - tłumaczy. - Takie rozwiązanie wydaje nam się znacznie lepsze i dużo ładniejsze architektonicznie, nie ingeruje bowiem w bryłę domu i nie tworzy przy okazji mostków termicznych, przez które tracimy ciepło. Jednocześnie samochodu nie trzeba ani odśnieżać, ani nie leje się na niego deszcz. Co ciekawe, zimą pod wiatą w ogóle nie ma problemu z uciążliwym skrobaniem szyb, a samochód nie jest poddawany wahaniom temperatury, ciągłemu rozmarzaniu i zamarzaniu, więc wiata to dla niego wbrew pozorom lepsze miejsce niż tradycyjny garaż.

    fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: Żeby wizualnie powiązać różne strefy funkcjonalne parteru, co daje wrażenie większej przestrzeni, podłogę w kuchni wykończono tym samym materiałem, co salon i jadalnię.

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: radość dla 2+2+2

    Ten dom od początku miał zapewniać swoim domownikom przyjemność i komfort mieszkania. Stąd m.in. minimalistyczny, ale gustowny wystrój wnętrz, gwarantujący z jednej strony przestronność, a z drugiej utrudniający robienie bałaganu. Autorem aranżacji był zespół Agnieszki Figielek, na bieżąco konsultujący propozycje z właścicielami. Dzięki temu współpraca układała się wręcz idealnie. W programie funkcjonalnym znalazło się nawet miejsce dla sauny, nieczęsto jeszcze spotykanej w naszych domach.

    Fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: W domach skandynawskich sauna to rozwiązanie powszechne i niemal nieodzowne, w Polsce ciągle jest synonimem luksusu; tym bardziej więc warto zadbać o taki luksus u siebie w domu.

    - Sauna to pomysł męża - mówi Anna. Natomiast faktem jest, że obecnie korzysta z niej cała rodzina; dorośli raz w tygodniu, a dzieci trochę rzadziej. Z jednej strony to bardzo przyjemny sposób na wieczorny relaks po ciężkim dniu i dogrzanie się, a z drugiej, metoda na wzrost odporności naszej rodziny, na co liczymy.

    Owa rodzina to model 2+2+2, czyli rodzice, dwoje dzieci (dziewczynki w wieku ośmiu i pięciu lat), kot i pies. Życie wspólne mieszkańcy wiodą na parterze, indywidualne zaś - w trzech sypialniach/pokojach prywatnych usytuowanych na piętrze. Na tej górnej kondygnacji również przewidziano miejsce na integrację rodzinną - w sporej pustej przestrzeni przy wyjściu ze schodów mogą odbywać się wspólne zabawy dzieci, ćwiczenia fizyczne, a niewykluczone jest również wstawienie stołu do ping-ponga.

    Fot. Bartosz Makowski

    Zdjęcie powyżej: Druga łazienka w domu została wykończona przy wykorzystaniu modnego obecnie betonu, który tu imitują specjalne płyty, które można kłaść zarówno na ścianach jak i na podłodze.

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: otoczenie

    Zdjęcie powyżej: Supernowoczesny dom,  wyposażony w najnowsze urządzenia czy technologie i... piwniczka, jak za czasów naszych babć? Tak! Niektóre elementy warto przenosić z przeszłości w przyszłość - tak przynajmniej uważają właściciele domu.

    Przyjemność rodzi się także z tego, co dookoła, czyli wracamy do ogrodu, bo nie da się od niego po prostu uciec, mając dom poza miastem. Zadowolenie z ruchu fizycznego zapewni boisko, pod które częściowo już wyrównano potrzebny teren. Radość kulinarną zapewni z kolei ogród warzywny, dla którego jest już również przygotowane miejsce. Ale to nie wszystko, bo koło domu powstała także ziemianka na nalewki i przetwory domowej roboty.

    - Chcieliśmy mieć do tych celów miejsce, w którym cały rok panują tylko lekko dodatnie temperatury
    - przyznają właściciele. W domu pasywnym trudno o taką przestrzeń. Szukając rozwiązań, zaczęliśmy zgłębiać temat ziemianki. W końcu udało nam się znaleźć firmę z Chełma ze specjalizacją "szamba, grobowce, ziemianki", wszystko z betonu, która podjęła się wykonania jej konstrukcji. Jej montaż trwał ledwie godzinę, za to aż tygodnia potrzebowaliśmy na zrobienie schodów i wspierającej konstrukcji, czyli gazonów zabezpieczających przed osuwaniem się ziemi na schody.

    Rozwiązanie świetnie się sprawdza, podobnie jak wszystko w całym domu. Gospodarze nie znajdują na razie słabych punktów swojej inwestycji, ani rzeczy wymagających poprawek.

    Jakie będą rachunki za ciepło w ujęciu całorocznym? To okaże się dopiero za kilka miesięcy. Już dziś wygląda jednak na to, że sprawy idą w dobrym kierunku, w czym niewątpliwie pomagają zamontowane na jednej połaci dachu panele fotowoltaiczne, dzięki którym budynek potrafi nawet wypracowywać nadwyżki energii. Gdy więc za jakiś czas przyjdzie certyfikat z Darmstadt, będzie można już oficjalnie potwierdzić, że dom w standardzie pasywnym w Dąbrowie Chotomowskiej uważa się za w pełni otwarty!

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: zdaniem właścicieli

    Zdjęcie powyżej: Oddalając się od miasta, można kupić posesję nie tylko tańszą, ale i większą, o bardziej funkcjonalnym kształcie i idealnym usytuowaniu względem stron świata. Nasi gospodarze zdecydowali się na taki wybór między innymi dlatego, że chcieli mieć większą "podniebną" przestrzeń w dobrej cenie.

    - Ważnym elementem domu pasywnego jest wentylacja mechaniczna, która zapewnia nam czyste i świeże powietrze, niedające się porównać do tego, które krąży w mieszkaniach ogrzewanych wysokotemperaturowo czy przez klimatyzację. Wybraliśmy dość cichą jednostkę centralną. Goście zwracają na nią uwagę dopiero wtedy, gdy wejdą do pomieszczenia gospodarczego, gdzie jest umiejscowiona. Co do czystości powietrza - przy wentylacji grawitacyjnej wdychamy dokładnie to, co jest na zewnątrz, a przy mechanicznej wszystko to przechodzi dodatkowo przez filtry.

    Fot. Bartosz Makowski

    Mieszkamy w nowoczesnej wsi, w której wykorzystuje się energię gazową lub elektryczną, w dość ekologicznej okolicy z rzadką zabudową i dużymi kompleksami leśnymi, a jednak nawet w takich warunkach zmieniamy te filtry raz na 4-5 miesięcy. Jak wyglądają po tym okresie? Nowe egzemplarze są białe, a po czterech miesiącach przybierają kolor ciemnoszary. W lecie były pełne martwych owadów.

    Dom w standardzie pasywnym. - Fot. Bartosz Makowski

    Dom w standardzie pasywnym: zdaniem eksperta

    Bartosz Królczyk, Prezes Stowarzyszenia Wielkopolski Dom Pasywny:

    - Koszt budowy metra kwadratowego tego domu w stanie deweloperskim wyniósł 3500 zł brutto z uwzględnieniem instalacji zewnętrznych, w tym wentylacji mechanicznej z rekuperacją i instalacji pompy ciepła. Koszty wykończenia wnętrza nie są wliczane do stanu deweloperskiego. Dzięki współpracy z rzetelnymi firmami z doświadczeniem wydatki na budowę domu w standardzie pasywnym okazały się porównywalne do budowy tzw. domu tradycyjnego. Biorąc pod uwagę oszczędności w kosztach utrzymania, ten dom będzie w sumie znacznie tańszy niż dom tradycyjny, ale jego rynkowa wartość będzie znacznie wyższa. Od momentu przeprowadzki właściciele doświadczają korzyści związanych z  równomierną, komfortową temperaturą, stale dostarczanym świeżym, filtrowanym powietrzem, naturalnym słonecznym oświetleniem oraz doskonałym wyciszeniem. To jest wartość, którą można docenić dopiero w momencie zamieszkania w domu w standardzie pasywnym. Dzięki zastosowaniu instalacji fotowoltaicznej inwestorzy wykorzystują energię elektryczną produkowaną ze słońca zarówno latem, jak i zimą. Przez wykorzystanie pompy ciepła do ogrzewania budynku i grzania ciepłej wody użytkowej, jedynym nośnikiem energii jest produkowana we własnym zakresie energia elektryczna. Dlatego rachunki za prąd są praktycznie zerowe.

    Udostępnij

    Przeczytaj także

    Innowacyjny sposób ogrzewania wreszcie w ofercie marki Blaupunkt
    Stal na dachu i elewacji stanowi idealną kompozycję
    Dział Sprzedaży i kontakt z klientem w FORMEE w Miedzyrzeczu.

    Polecane

    Mała „rewolucja” – pustaki ceramiczne Porotherm 25 3x1/3 Dryfix
    Jakie okna wybrać do domu energooszczędnego i pasywnego?
    Jak zminimalizować problem przegrzewania budynków?

    Skomentuj:

    Dom w standardzie pasywnym

    Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

    Czytaj więcej