Projekt domu: zen i róż
Prawdziwe wyzwanie dla projektanta - połączyć pod jednym dachem dwa odmienne światy. W tym domu udało się pogodzić chłodny minimalizm z ciepłą przytulnością, stonowane barwy z mocnymi.
Przez kilka lat wynajmowali mieszkania. Kiedy powiększyła im się rodzina, postanowili kupić coś na własność. Początkowo szukali zwykłego M, ale żadne im się nie spodobało. Wreszcie przez przypadek dowiedzieli się o osiedlu z niedrogimi domkami, budowanym na obrzeżach Olsztyna. Kiedy okazało się, że z okien będą mieć widok na jezioro, natychmiast zdecydowali się na kupno.
Dom odebrali w stanie surowym, bez wewnętrznych ścian, instalacji i ogrzewania. Pomoc architekta okazała się po prostu niezbędna. Zanim pani Dana zabrała się do projektowania, postanowiła zbadać, co gospodarzom w duszy gra. Z pewną obawą wzięła się do pracy - bo jak tu sprostać wymaganiom i Agnieszki, i Andrzeja, którzy tak diametralnie różnili się osobowością. Sama przyznaje, że było to dla niej duże wyzwanie zawodowe, a przy tym znakomite doświadczenie. Na szczęście gospodarze zgadzali się co do jednego - wnętrza miały być przede wszystkim funkcjonalne i dobrze służyć wszystkim mieszkańcom.
Dom został podzielony na dwie strefy: ogólnodostępną (parter) oraz prywatną (poddasze). Na dole znajduje się salon z jadalnią, otwarta kuchnia i toaleta. Na górze urządzono sypialnię rodziców, pokoje dzieci, garderobę i łazienkę. W piwnicy, oprócz garażu i kotłowni z pralnią, mieści się gabinet Andrzeja; zostało też jeszcze trochę miejsca na saunę, która ma tu powstać w niedalekiej przyszłości. Podziały są wyraźne - na parterze dominuje prosty, oszczędny styl. Architektka przemyciła do wnętrza kroplę japońszczyzny, nawiązując do stylu zen. To wyraźny ukłon w stronę Andrzeja, zdeklarowanego zwolennika minimalizmu i prostoty.
Na poddaszu, w części prywatnej, zagościł natomiast klimat bliższy sercu Agnieszki - jest kolorowo, przytulnie, miękko. Łazienka w różach i fioletach na pierwszy rzut oka zdradza, że rządzi w niej kobieta. Czas urządzania domu dłużył się gospodarzom w nieskończoność. Dziś, kiedy wszystkie trudy z tym związane mają już za sobą, do woli mogą się rozkoszować płonącym na kominku ogniem i widokiem z okien. Śmieją się jednak, że to chyba jedynie na chwilę... Andrzejowi już się świecą oczy, kiedy mówi o planach na przyszłość związanych z nowym domem - większym i położonym jeszcze bliżej jeziora.
- Więcej o: