Nowoczesny dom z rodzinną atmosferą
Co zrobić, kiedy gospodarze mają różne wyobrażenia wspólnego domu? Znaleźć architekta z psychologicznym zacięciem, który pogodzi odmienne oczekiwania obojga.
Marcin, pan domu, zajmuje się biznesem (m.in. budową domów), jego żona Ewelina prowadzi restaurację. Są młodzi, aktywni, nie boją się nowych wyzwań. A kiedy już sobie coś wymarzą...
Zanim zostali właścicielami tego domu, mieszkali kilkadziesiąt metrów dalej. Okolica bardzo im się podobała, natomiast ówczesnej siedziby nie darzyli szczególną sympatią. Dom był co prawda duży, pełen przestrzeni, ale wydawał się im nieprzytulny i - co ważniejsze - po prostu niefunkcjonalny.
Zdecydowali się więc wystawić go na sprzedaż i spokojnie rozejrzeć się za czymś nowym. Nie przewidzieli jednak, że wszystko potoczy się w tak błyskawicznym tempie - kupca udało im się znaleźć już w dniu ukazania się ogłoszenia. Mieli zaledwie tydzień na przeprowadzkę. Aby nie jeździć zbyt daleko z całym dobytkiem, kilka dni później po prostu kupili w sąsiedztwie inny dom, jeszcze w stanie surowym.
Fachową pomoc w dokończeniu budowy zapewniło biuro projektowe ,"Buduar". Nadzorem nad ciężkimi pracami modernizacyjnymi (przestawianie ścian, hydraulika, elektryka) i aranżacją wnętrz zajęła się osobiście współwłaścicielka firmy Anna Budzowska.
Marcin stawiał na nowoczesne wzornictwo, Ewelina była bardziej konserwatywna - przede wszystkim zależało jej na ciepłej, domowej atmosferze. Na szczęście skończyło się tak jak w znanym przysłowiu - i wilk był syty, i owca cała. W wyniku mniejszych i większych kompromisów ze strony obojga małżonków pani architekt udało się stworzyć dom nowoczesny, a zarazem przyjazny mieszkańcom.
Na parterze mieści się salon, kuchnia (oddzielona ścianą z kominkiem), jadalnia, gabinet, łazienka, pomieszczenie gospodarcze. Poddasze to strefa ściśle prywatna. Tutaj znajduje się sypialnia gospodarzy, pokój córeczki, gościnna sypialnia i duża łazienka.
Właściciele oceniają, że chociaż obecny dom jest dużo mniejszy niż poprzedni, wydaje im się znacznie funkcjonalniejszy. W tamtym panował kolorystyczny miszmasz, a meble i dodatki w nadmiarze zagracały przestrzeń. Tutaj obowiązuje styl prosty, a zarazem elegancki.
Przede wszystkim znacznie ograniczono liczbę bibelotów. Ich miejsce zajęły dzieła sztuki, głównie autorstwa młodych polskich artystów (na przykład w salonie wiszą grafiki autorstwa Joanny Burdy, a pod schodami w holu króluje betonowe popiersie dłuta Karoliny Szymanowskiej).
Marcin i Ewelina przez krótką chwilę mieli pewne obawy, czy zamiana domu na mniejszy to dobra decyzja (szczególnie gdy buszuje po nim żywiołowe dziecko - sześcioletnia Natalia). Teraz nie żałują. Zdążyli się już bowiem przekonać, że to nie metraż decyduje o estetyce i wygodzie wnętrza.
- Więcej o: