Wszystko się zmienia w krainie iluzji
Malarskie eksperymenty
Reprezentują różne szkoły i mają całkiem odmienny gust, podzieliły więc dom na strefy wpływów, by nie wchodzić sobie w drogę. Matce, która lubi pastelowe kolory i ceni dzieła dawnych mistrzów, przypadła większa część domu - niemal wszystkie pomieszczenia. Salon i sypialnię urządziła ostatnio w pałacowym stylu. Królują tu złociste ramy, kolumny, marmury (co prawda tylko namalowane), a całość jest utrzymana w żółciach skontrastowanych z czernią. Zwłaszcza na ścianach dzieje się dużo. Pokrywają je liczne iluzjonistyczne malowidła. Na przykład w salonie, przy wejściu do sypialni, zaskakuje postać stojącego w niszy Pucinella (jeden z bohaterów komedii dell'arte), gzyms i kotara. Oczywiście ściana jest równa, a trójwymiarowość to tylko iluzja. Daje ją złudna perspektywa, jaką pani Grażyna zastosowała w malowidle. W łazience natomiast pojawiły się ślimaki w kolorowych muszlach, a w jadalni od niedawna przykuwa wzrok pełna ekspresji abstrakcja w kontrastowych niebiesko-żółtych barwach. Motyw zwany malarstwem gestu gospodyni namalowała wałkiem, w technice akrylowej. Prócz ściennych malowideł w domu jest wiele obrazów na płótnie. Wszystkie namalowała pani Grażyna; nawiązują do mitologii greckiej, drugiej wielkiej pasji artystki.
Córka, która kończy studia malarskie w gdańskiej ASP, preferuje sztukę nowoczesną i odważne zestawienia nasyconych barw.
Swoje odważne eksperymenty kolorystyczne przeprowadza na własnym terytorium. Przeciwieństwem klasycznej elegancji wnętrz urządzonych przez mamę jest nieco szalony, czerwono- turkusowy pokój Marty. Rozświetlają go błyski kryształowego żyrandola, metalicznej srebrnej zasłony i całej masy świecidełek, biżuterii i lusterek.
Obszarem wspólnych działań artystycznych obu pań jest taras, na którym, jakby na przekór częstym w naszym kraju pluchom i wszechobecnej szarzyźnie, wyczarowały prawdziwie południowy klimat. Powstał tak urokliwy zakątek, że właśnie tu najchętniej biesiadują, rozmawiają z przyjaciółmi i odpoczywają, czasami również pracują. Mawiają nawet, że najładniejsze miejsce w ich domu znajduje się... przed domem.
Malarki zastrzegają, że nasz fotograf uchwycił chwilę. Za pół roku podziwianych dziś malowideł już tu nie będzie. A co będzie? - Coś innego. Chodzi przede wszystkim o odmianę, bo nie znosimy nudy i monotonii - tłumaczą.
- Więcej o: