Weronika i Grzegorz, młode małżeństwo, jeszcze do niedawna mieszkali w Łodzi. Ona jest na studiach doktoranckich, on pracuje jako informatyk. O przeprowadzce do stolicy wcale nie myśleli, w Łodzi wśród licznego grona przyjaciół żyło im się całkiem dobrze. Zupełnie niespodziewanie Grzegorz otrzymał bardzo interesującą propozycję pracy w Warszawie i życie obojga uległo zasadniczej zmianie. Na początku Grzegorz regularnie kursował między stolicą a Łodzią, a Weronika coraz częściej czuła się jak żona marynarza. Znajomi zaczęli żartować, że bardziej opłaci im się kupić mieszkanie, niż opłacać rachunki telefoniczne. Kiedy na świecie pojawił się mały Mikołaj, przeprowadzka stała się nieunikniona. Weronice i Grzegorzowi zależało na tym, żeby warszawskie mieszkanie było usytuowane jak najbliżej drogi wylotowej do Łodzi, do której postanowili jak najczęściej wpadać. Szukali raczej na obrzeżach miasta niż w centrum. Po pierwsze, nie chcieli przepłacać; pod drugie, ze względu ma małe dziecko marzyło im się świeże powietrze wokół oraz cicha i bezpieczna okolica. Te warunki spełniało nowe osiedle w Ursusie. Już na pierwszy rzut oka oczarowało ich schludne podwórko z placem zabaw dla dzieci, ciekawa architektura cztero-piętrowych bloków i spokój, jaki gwarantują zamknięte i chronione osiedla. Niezbyt zadowoleni byli natomiast z układu pomieszczeń w mieszkaniu. O pomoc w przebudowie i aranżacji wnętrz zwrócili się do poleconej im przez przyjaciół projektantki Marzeny Borowiec. Pierwotnie mieszkanie składało się z trzech pokoi, zamkniętej kuchni, łazienki i niewielkiej toalety. Projektantka zaproponowała otwarcie kuchni na pokój dzienny i zrezygnowanie z osobnego w.c. na rzecz garderoby. Koncepcja bardzo się spodobała gospodarzom. Wyburzenie ściany między kuchnią a pokojem (dzieli je teraz tylko ścianka z luksferów - ulubionego materiału Weroniki) powiększyło optycznie przestrzeń, a dzięki garderobie łatwiej jest utrzymać w mieszkaniu porządek. Pani domu nie lubi zimnych, sterylnych pomieszczeń, nie przepada również za nadmiarem staroci. Chciała urządzić wnętrza nowocześnie, ale nie tak, by wyglądały jak laboratorium. Niektóre meble przyjechały z poprzedniego mieszkania. Gospodyni wciąż dopieszcza swoje cztery kąty. To zajęcie złagodziło nieco tęsknotę za ukochanym miastem. Narzeka tylko na anonimowość i brak integracji wśród sąsiadów. Ma jednak nadzieję, że latem wszyscy wylegną na osiedlowe ławeczki i to będzie znakomita okazja do nawiązania znajomości.
Podpisy
Przedpokój, tak jak reszta mieszkania, jest utrzymany w ciepłych barwach. Na podłodze - praktyczne płytki terakoty w odcieniu
kremowym.
Pokój dzienny od przedpokoju oddziela teraz niesięgająca sufitu lekka ścianka wybudowana częściowo z luksferów. Przy niej, w sąsiedztwie otwartej kuchni, ustawiono stół i krzesła.
Kuchenne meble z drewna bukowego, z uchwytami z chromowanej stali, zostały wykonane na zamówienie.
Większość mebli w pokoju dziennym pochodzi ze starego mieszkania. Do nich dopasowano kolor ścian i zasłon. Dużo ciepła wnosi do wnętrza podłoga z egzotycznego drzewa doussie. Dzięki łagodnym, naturalnym barwom pokój dzienny wydaje się zawsze słoneczny. Wrażenie to pogłębia światło wpadające przez okno i odbijające się od ściany z luksferami.
Sypialnia pełni jednocześnie funkcję gabinetu. Za regałem na książki i dokumenty w kształcie schodków jest ukryte łóżko.
Pod dużym oknem znajduje się kącik do pracy. Przy tym wygodnym szerokim blacie Weronika kończy pisać pracę doktorską.
Meble do sypialni przyjechały z dawnego mieszkania w Łodzi. Zielony kolor ścian zdaniem gospodarzy sprzyja wyciszeniu po pracowitym dniu.
W pokoju małego Mikołaja niepodzielnie królują zabawki. Pomieszczenie jest utrzymane w błękitach i zieleniach. Na dolnej części ściany projektantka własnoręcznie namalowała rybki i rozgwiazdy. Podłogę z egzotycznego drewna przykryto miękkim dywanem.
W łazience zamiast tradycyjnych wiszących półek są dekoracyjne podświetlane wnęki z płyt gipsowo-kartonowych. Ich wnętrze wyłożono taką samą mozaiką jak obudowę wanny narożnej.
Sedes i bidet schowano za ścianką z luksferów. Pod długim blatem z umywalką znalazły się liczne półki. Zmieściła się tu również pralka.