Dom inspirowany stodołą
Historia zaczyna się w niewielkim krakowskim mieszkaniu, a wiedzie na wieś, do domu jednorodzinnego zainspirowanego stodołą.
Metryka budynku
Projektanci: Architekci Maciej Tyczyński, Mirosława Kucia-Tyczyńska; Kucia Tyczyński Pracownia Architektoniczna; ul. Lea 116/68, 30-133 Kraków; tel. +48 12 378 97 83; ktpa@ktpa.pl
Powierzchnia użytkowa domu: 185 m2
Powierzchnia działki: 1500 m2
Mieszkańcy: dwie osoby dorosłe + dzieci
Wsi spokojna, wsi wesoła - chciałoby się powiedzieć, patrząc na ten dom i otoczenie, w którym stoi. Jego gospodarze i zarazem projektanci być może mieli podobne skojarzenia, gdy wybierali to miejsce do życia i planowali swój wkład w jego wygląd za lat kilka, kilkanaście, a pewnie i dłużej. I to zarówno w odniesieniu do samej formy budynku, jak i tego, co wokół niego. Nie znajdziemy tu silenia się na niespotykane formy i wystrzałowe idee rodem z błyszczącego żurnala architektonicznych mód. Są pomysły, które po prostu mają pasować do wszystkich elementów układanki. I do wsi.
Znaleźć swoją łączkę
Właściciele tego domu zaczynali od mieszkania, z dwojgiem dzieci, na 42 m2. Pełnia małżeńskiego i rodzinnego szczęścia, ale trochę ciasno. Kilka lat temu rozpoczęli więc poszukiwania miejsca na dom. Nie były one szczególnie intensywne, bo dość szybko wpadła im w oko niezbyt wielka łączka w pewnej podkrakowskiej gminie - zadbana, czyli regularnie koszona przez gospodarza, a przede wszystkim dająca ulgę oczom z powodu widoku, jaki się z niej rozciągał. Usytuowana na lekkim zboczu pozwalała obserwować położoną w dole okolicę. W najbliższym sąsiedztwie znajdował się wiejski dom z kurami, kaczkami i królikami, a w nieco dalszym stało więcej podobnych zabudowań. Tak, to była niewielka wieś na górce, z tych, w których się po prostu "oddycha".
Szukanie balansu, łączenie kształtów
Właściciele na co dzień prowadzą z powodzeniem własne biuro architektoniczne. Są między innymi autorami biblioteki publicznej w Szynwałdzie, która rok temu zdobyła trzecie miejsce w cenionym w środowisku konkursie Bryła Roku. Ich projekty wyraźnie wywodzą się z dobrej tradycji wiejskiego budowania - mają często spadziste dachy, jasne tynki, formy przywodzące na myśl zarówno domy jednorodzinne, jak i zabudowania gospodarcze. Prezentują nieskrywaną prostotę i klarowność koncepcji, przepuszczoną jednak przez chęć lekkiego "podłubania" w konwencji. W jaki sposób? A to śmiałym wydłużeniem bryły, a to przeskalowaniem skrzydła, a to dostawieniem jakiejś części jakby z innej bajki.
- Szczerze mówiąc, nigdy nie myśleliśmy o zderzaniu form, ale faktycznie w naszej architekturze szukamy balansu bryły poprzez łączenie różnych materiałów i kształtów - przyznaje połówka architektonicznego duetu, Maciej Tyczyński, zawodowy partner, a prywatnie mąż Mirki Kucia-Tyczyńskiej.
Podobnie jest w tym przypadku. Gdy patrzymy na ten dom, wydaje się, jakby punkt wyjścia stanowiła dla niego wiejska stodoła i istotnie tak właśnie było.
- Patrząc na budynki wsi, w której mieliśmy zamieszkać, zwróciliśmy uwagę na powtarzający się ładny kształt okolicznych stodół i do niego właśnie, jako jedynej naprawdę charakterystycznej formy obecnej w sąsiedztwie, nawiązywaliśmy, tworząc proporcje projektowanego budynku - opowiada architekt.
Parter wypchnięty na zewnątrz
W efekcie spod mocno spadzistego dachu, pokrytego panelami z blachy płaskiej, bezceremonialnie schodzą w dół całe rzędy długich jasnych modrzewiowych desek tworzących większą część elewacji. Specjalnie zamówione z tartaku, jednokrotnie zabezpieczone impregnatem w fazie budowy, mają z czasem w naturalny sposób, charakterystyczny dla tego rodzaju drewna, nabrać szarej barwy. Od strony wschodniej ściany szczytowej, tu gdzie parkują samochody, deski są niemal ostentacyjnie poprowadzone przez dwie kondygnacje, bez żadnej przerwy akcentującej przejście z parteru na poddasze. Jedynym odróżniającym się elementem jest tu średniej wielkości okno na wysokości kilku metrów. Osoby lubiące sobie "postudiować" elewacje wiele tu nie znajdą, chyba że wpatrzą się z bliska w fakturę desek. W nich dzieje się wiele - zapisana jest tam zapewne niejedna leśna historia? Wbrew pozorom nie chodziło jednak wcale o architektoniczny ekomanifest minimalizmu. Od tej strony zostanie po prostu dobudowane zadaszenie, tworzące rodzaj wiaty garażowej, więc drugie okno, w parterze, byłoby zbędne. Zniknie też wówczas wrażenie jednostajności tej elewacji.
Dalszy etap prac nad projektem Maciej Tyczyński opisuje tak: - Modelując bryłę, postanowiliśmy "wypchnąć" części dzienne parteru niejako na zewnątrz, zaznaczając w ten sposób odrębność funkcji. I właśnie tę część parteru, wysuniętą poza obrys podstawowego prostokąta rzutu bryły, widzimy, gdy staniemy u podnóża posesji. Pokryto ją jasnym tynkiem, wypełniając narożnik dużymi, ogrodowymi przeszkleniami, a kilka kroków dalej urozmaicając formę sporym "wcięciem", zagłębieniem, przy którym dostawiono schody. Wbrew pozorom wcale nie prowadzą one jednak do głównego wejścia do domu. Wiodą na drewniany taras i do czegoś w rodzaju ogrodowego wyjścia. Wejście do domu znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie budynku, w nierzucającym się w oczy wąskim przesmyku między częścią drewnianą elewacji a jasnym fragmentem murowanym. Dlaczego właśnie tak?
- Wszystko to wynika z położenia działki względem stron świata - wyjaśniają architekci. - Ścianę południową i zachodnią chcieliśmy otworzyć na światło, projektując w nich główne otwarcia widokowe i przeszklenia, a wejście do budynku przerzucając do elewacji północnej.
Wnętrza - przyjazne i ciepłe
Po wejściu do środka dom ujawnia swoją drugą naturę. Dominujące od zewnątrz rustykalne klimaty polskiej wsi zostały tu efektownie przełamane śródziemnomorskimi skojarzeniami. Odpowiedzialna jest za to przede wszystkim zdecydowana kolorystycznie niebieska ściana oddzielająca gabinet (będący chwilowo pokojem z zabawkami dzieci), toaletę i pomieszczenie techniczne od długiego ciągu gościnnego, w którym w ramach jednej przestrzeni kuchnia przechodzi w jadalnię, a ta w salon. Podział między jadalnią a salonem zaznaczony jest właściwie tylko przez kominek i zróżnicowanie poziomu posadzki. Wszystko sprawia bardzo nowoczesne, ale ciepłe i przyjazne wrażenie, dodatkowo podkreślone jeszcze światłem wpadającym przez duże okna. Z jednej strony drewno podłóg, profili okiennych i części mebli łagodnie odwołuje się do deskowania elewacji. Z drugiej, niebieskość długiej ściany zderzona z bielą reszty ścian i sufitu kojarzy się z otwartością i bezkresem nieba. Całość ładnie dopełnia kilka mebli nawiązujących do stylistyki lat 60. i początku 70.
Za projekt wnętrz odpowiadali sami właściciele, którzy dobierali zarówno materiały (szukali głównie naturalnych), jak i kolory (celowali w ciepłe). Dziś są zadowoleni z efektów, choć przyznają, że przed nimi jeszcze wiele pracy. Tak naprawdę wykończony jest bowiem dopiero parter, i to też, prawdę mówiąc, niecały. Sporo wykończeniowej roboty czeka na poddaszu, gdzie usytuowano cztery sypialnie (jedną gospodarzy, dwie dzieci i jedną gościnną), dwie łazienki i garderobę. Ciekawostką może być połączenie obu sypialni dziecięcych dziurą w ścianie! Ma to zapewnić - oczywiście z przymrużeniem oka i dystansem do rzeczywistości - małoletnim mieszkańcom specyficzne poczucie łączności.
- Udało nam się chyba dobrze rozplanować domową przestrzeń - oceniają właściciele z perspektywy już blisko dwuipółletniego użytkowania budynku. - Bez wątpienia najbardziej oblegany jest cały parter, na co dzień wręcz ciężko się wydostać spod rozniesionych tam zabawek dzieci.
Ogród według lokalnych wzorców
Mieszkańcy i goście spragnieni jeszcze większego odpoczynku mogą aktywnie spędzić czas również dookoła domu. Właściciele jasno deklarują, że także pod tym względem zamierzają dostosować się do okolicy, w której się znaleźli. Nie chcą więc przenosić na wiejski grunt wzorców z podmiejskich rezydencji i tworzyć efektownego, ale wziętego z zupełnie innej tradycji, ogrodu. Ma być trochę podobnie jak na działkach wiejskich gospodarzy, oczywiście bez żywego inwentarza.
- Posadziliśmy na działce kilka drzew owocowych i krzewów, ale nie planujemy prowadzenia dodatkowych prac, a już na pewno dokładnego projektowania ogrodu - deklarują. Na razie działka nie została nawet ogrodzona. Co więcej, nie ma pewności, czy to się zmieni, bo choć wprawdzie dobrze byłoby oddzielić się przynajmniej od drogi, to właściciele bardzo cenią sobie jednak otwartą przestrzeń, którą bezpowrotnie zabierałyby wszelkiego rodzaju płoty i murki. Naturalność jest jednym z haseł przyświecającym tej inwestycji. Mieszkańcom nie przeszkadza nawet lekkie nachylenie działki. Spływającą po deszczach wodę z góry na dół, po zboczu, jak mówią, "opanowali" i nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia ani przeszkody w korzystaniu z uroków miejsca.
- Taką różnicę terenu trzeba po prostu zaakceptować - mówią. - Nie uważamy, by głębokie ingerencje w ukształtowanie powierzchni służyły dobremu posadowieniu domu w krajobrazie.
Najwyraźniej, gdy już ktoś raz postanowi wieść dobry żywot w miejscu, które do niego przemówiło i na którym w dodatku wzniósł własny, zaprojektowany przez siebie dom, nie ma takiej siły, by hormony szczęścia przestały działać.
Blacha płaska łączona na rąbek
Blacha płaska to jedno z najstarszych pokryć dachowych. Jest ona oferowana w postaci zwojów lub arkuszy, które łączy się podczas montażu na prostopadły do okapu rąbek stojący. Odmian ręcznie wykonywanych rąbków jest kilka - pojedynczy, podwójny, kątowy, na listwę. Dobiera się je zależnie od nachylenia połaci dachu i estetyki pokrycia. Oprócz tej tradycyjnej formy, blacha płaska dostępna jest w nowoczesnym "wydaniu" - gotowych paneli, produkowanych na dowolną długość (do 10 m). Mają one fabrycznie ukształtowane rąbki. Łączy się je na zatrzask, bez konieczności zaginania blachy, z użyciem narzędzi lub urządzeń dekarskich.
Jak przebiegała budowa
- Kupiliśmy tę działkę w 2011 r. Zaczęliśmy od uzyskania decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania oraz starań o pozwolenie na budowę. Wydano je w czerwcu 2012 roku i w lipcu ruszyliśmy z inwestycją.
Na działce przewidzieliśmy dwa domy, nasz i rodziców, oba projektowane przez nas. Powstawały równocześnie. Budowaliśmy je w ten sposób, że znajdowaliśmy wykonawców do kolejnych etapów. Trafialiśmy na przyzwoite ekipy, z wyjątkiem wykonawców wylewek - to byli straszni partacze.
W pierwszym sezonie, czyli do grudnia 2012 r., udało nam się dom wymurować i zadaszyć. Zimą zamówiliśmy okna, które były montowane w marcu. Również w marcu oraz w kwietniu układano instalacje, robiono wylewki, kładziono tynki. Latem zaczęło się docieplanie, montaż płyt gipsowo-kartonowych na poddaszu, malowanie, a na koniec, we wrześniu, przyszedł czas na elewacje, łazienkę i kuchnię. Wprowadziliśmy się w listopadzie 2013 r.
Czy bycie projektantem własnego domu i nadzorcą całej inwestycji przeszkadzało czy pomagało w prowadzeniu budowy? Raczej pomagało, zwłaszcza że wykonawcy często nie czytają rysunków, tylko działają tak, jak nauczyli się przy poprzednich budowach. Trzeba ich więc pilnować. Z drugiej strony, jedno takie doświadczenie w życiu wystarczy. Gdybyśmy mieli jeszcze raz przez to wszystko przechodzić, lepiej byłoby zatrudnić generalnego wykonawcę i tylko z nim rozliczać się z efektów pracy.
Rynny w dachu bez okapu
Orynnowanie podwieszone do krawędzi pokrycia dachowego to wygodny sposób na odprowadzanie wody z dachu domu, w którym nie ma okapów.
Aby móc zamocować rynny przy krawędzi dachu, krokwie nie mogą wystawać poza mur, a najlepiej, by były krótsze o kilka centymetrów. Do krokwi przytwierdza się deskę okapową, osłoniętą obróbką blacharską (pasem podrynnowym trzeba też zabezpieczyć ścianę, żeby woda przelewająca się przez rynnę, nie niszczyła elewacji). Rynhaki przykręca się do deski okapowej lub do krokwi. Rynny można też zamocować do ściany, bezpośrednio pod krawędzią dachu.
Stalowy grzejnik z płaską powierzchnią
Modele z gładkim wykończeniem płyty czołowej (standardowo ma ona przetłoczenia) przeznaczone są przede wszystkim do pomieszczeń o podwyższonych wymaganiach higienicznych. Montuje się je zatem w takich miejscach jak szpitale, przychodnie i laboratoria. Nie ma jednak żadnych przeciwwskazań, by stosować je w domu. Zwłaszcza gdy mieszkają w nim osoby ciepiące na choroby alergiczne. Warto też wiedzieć o tym, że wewnątrz grzejników nie ma ożebrowania, które co prawda zwiększa ich wydajność, ale jest dość trudne do wyczyszczenia. Ponadto, takie grzejniki w powszechnej opinii wyglądają bardziej elegancko, więc wybierane są chętnie np. do salonów.
Podwieszana umywalka
Podwieszane mają kształt okrągłej lub owalnej misy o równo ściętych krawędziach. ocuje się je pod wyciętym na miarę otworem na specjalnych wieszakach. Z takiego sposobu montażu wynikają ograniczenia w doborze materiałów, z których wykonany będzie blat. Takiej ceramiki nie montuje się w blatach laminowanych, ze względu na to, że w otwory w miękkiej płycie wycina się co prawda łatwo, jednak przerwanie warstwy laminatu sprawi, że do warstwy wiórów drzewnych będzie dostawać się woda. Stosunkowo łatwo zamocować umywalkę podwieszaną w blacie drewnianym, pod warunkiem że krawędzie otworu zostaną dobrze zabezpieczone przed wodą. Wykonanie otworu na wymiar w blatach z kompozytu, konglomeratu i kamienia naturalnego zleca się natomiast przy składaniu zamówienia.
- Więcej o:
- dom jednorodzinny
Znani architekci: Gerrit Rietveld. Nie tylko czerwono-czarne krzesło i Dom Rietvelda
Willa Tugendhatów w Brnie. Ekskluzywny modernizm Miesa van der Rohe [IKONY ARCHITEKTURY]
Najdroższy i największy dom jednorodzinny świata. Antilla Tower w Mumbaju
Fallingwater - dom nad wodospadem. Frank Lloyd Wrigth zaprojektował budynek, który wyprzedził epokę [IKONY ARCHITEKTURY]
Dom Alberta Einsteina pod Poczdamem
Kopulaki w Warszawie. Domy na Ustrzyckiej wyglądają jak wioska Smerfów
Dom nad jeziorem - zieleń i elegancja
Przestrzeń i światło - dom dla rodziny z dziećmi