Od końca
Energetycznie i spontanicznie - ucieczka od pracy
Kiedy Ela i Michał zostali właścicielami swojego pierwszego mieszkania, od razu wiedzieli, że nie będą korzystać z pomocy architekta wnętrz. Woleli kierować się własnym gustem i pomysłami. - Jeśli coś nam się podoba - tłumaczy Ela - chcemy to mieć, a dopiero potem zastanawiamy się nad resztą. Wiemy, że to niezgodne z zasadami i żaden architekt by tego nie zaakceptował.
Wnętrze od początku im się podobało. Uznali, że zaprojektowany układ pomieszczeń bardzo im odpowiada i niczego nie będą w nim zmieniać. Dzisiaj - minęły już trzy lata, odkąd tu mieszkają - uważają, że była to słuszna decyzja.
Na etapie urządzania się Ela i Michał nie przywiązywali przesadnie wagi do funkcjonalności mieszkania. Sprawy praktyczne zazwyczaj schodziły na dalszy plan. Decydujące znaczenie miały upodobania gospodarzy, a nawet ich wspomnienia i tęsknoty. Do koncepcji dekoratorskich z takim rodowodem można zaliczyć dominujący element w mieszkaniu - niezwykłą karbowaną ścianę dzielącą kuchnię i pokój dzienny.
Ela jeszcze w dzieciństwie widziała podobną w jakimś pałacyku, który zwiedzała podczas wycieczki. To wspomnienie zapadło jej tak mocno w pamięć, że gdy stała się posiadaczką własnego mieszkania w Warszawie, odżył pomysł zbudowania takiej "pałacowej" ściany w nowoczesnym bloku.
Ściana, widoczna już od drzwi wejściowych, pozwala wyobrazić sobie, czego można spodziewać się dalej. - A dalej jest świat trochę jak z przedszkola - śmieje się gospodyni. - Ten dziecięcy smaczek nadają między innymi kolory. Tak po prostu wyszło - dodaje.
Walory intensywnych kolorów Ela i Michał docenili, podróżując w gorące rejony globu. Poznali siłę barw i ich moc poprawiania nastroju. Nie ulegli presji znajomych przestrzegających, że takie zdecydowane kolory w mieszkaniu prędko się nudzą.
Dobierając energetyzujące zestawienia, gospodyni podporządkowała poszczególne pomieszczenia żywiołom. Pokój dzienny jest jasny niczym powietrze, przedpokój i łazienka to żywioł wody, czyli błękity i granat. Miejscom, którym odpowiada żywioł ognia, przypisane zostały odcienie czerwonych warzyw (paprykowa kuchnia) i owoców (morelowa sypialnia).
Gospodarze, ludzie zapracowani, po powrocie do domu potrzebują otoczenia, które relaksuje i pozwala "naładować akumulatory". Urządzili więc mieszkanie tak, by odciąć się od pokusy przynoszenia pracy do domu. Oboje pracują w branży reklamowej. Zajęci wymyślaniem tekstów i scenariuszy chcieli, jak mówią, uniknąć w domu "inwazji obrazów i słów". Zrezygnowali więc z biblioteki, gabinetu, a nawet z biurka. A ponieważ nie lubią nadmiaru rzeczy wokół siebie, wszystko co tylko się da - zdjęcia, książki, płyty, pamiątki z podróży, modele samolotów (ich składanie to ulubione zajęcie Michała), a nawet... rzeźby i obrazy - trzymają w obszernych szafach wnękowych w przedpokoju.
Ostatnio bolączką lokatorów w całym budynku okazała się uciążliwa usterka budowlana - pękający tynk na styku ścian i sufitów. Żeby nie odnawiać ich w całości, pani domu wpadła na pomysł pomalowania tylko miejsca łączenia, ale za to na zakładkę. Teraz w niektórych pomieszczeniach kolory z sufitu zachodzą na ściany albo odwrotnie. - Będziemy rozwijać tę filozofię reperacji - śmieje się Ela. - Zamiast cyklinować i lakierować parkiet, zamierzamy przykręcić na jego zniszczonych fragmentach blachę kwasoodporną, taką, jaka jest na ścianach przedpokoju.
Ela i Michał urządzają swoje mieszkanie z odwagą i z pasją. Jeśli jakiś pomysł się nie sprawdza, bez żalu z niego rezygnują. Uważają, że własne mieszkanie to miejsce, w którym można eksperymentować.
ŹRÓDŁO: |
- Więcej o: