Amerykański sen - apartament z widokiem na starówkę i wzgórza
Bezkres nieba, zapach morskiej bryzy, a wewnątrz tylko biel, znaczona plamami kobaltu i przetykana złotem. Gdyby nie sylwetka wieży gdańskiej Bazyliki Mariackiej i trójkątne fasady spichlerzy za oknami, można by się tu poczuć, jak w rezydencji gwiazdy Hollywood.
Kto tu mieszka?
Para przedsiębiorców z południa Polski.
Gdzie? Gdańsk,
Wyspa Spichrzów.
Metraż: 260 m2 + 155 m2 tarasów, apartament dwupoziomowy.
Czym zaskoczyć klienta, który widział już wszystko?
Takie niecodzienne zadanie stanęło kilka lat temu przed projektantką Katarzyną Sybilską. Poznali się już wcześniej, gdy właściciel kupował sygnowany przez nią warszawski apartament. Jego mroczny klubowy klimat tak przypadł mu do gustu, że poprosił sprzedającego o kontakt do projektantki, by zaproponować jej współpracę przy całkiem innym przedsięwzięciu – swoim nowym, dwukondygnacyjnym mieszkaniu na szczycie apartamentowca na gdańskiej Wyspie Spichrzów, przez niektórych nazywanej najlepszą lokalizacją w Polsce. Ten przyczółek historii na Motławie długo nie miał szczęścia. Choć pierwsze spichlerze powstały tu już w XIV wieku (dwa stulecia później było ich ponad trzysta), większość z nich zmiotła wojenna zawierucha, a po wojnie na wyspie, mimo fantastycznego położenia – w samym sercu starego Gdańska, vis à vis Długiego Pobrzeża – przez lata niewiele się działo. Wreszcie rajcy dostrzegli jej potencjał, a dziś deweloperzy konkurują tu o atrakcyjne działki.
Mieszkanie, które powstało z połączenia dwóch oddzielnych, usytuowanych jedno nad drugim, świetnie wykorzystuje atuty lokalizacji. Pokoje zalewa słońce, a z tarasów roztaczają się widoki na gdańską starówkę i otaczające miasto wzgórza.
Ta przestrzeń nawet wstanie surowym była piękna – opowiada Katarzyna Sybilska. – Patrzyłam na wnętrza doświetlone przez ogromne okna, na rozległe tarasy ze wspaniałą panoramą iczułam, że otwierają się przede mną wielkie możliwości. Gdy przyjechałam na budowę, apartament nie stanowił jeszcze całości: brakowało schodów ipodziałów. Ale to najlepszy moment na ingerencje projektanta.
Właściciel nakreślił program funkcjonalny: dwie sypialnie z osobnymi łazienkami na górnym poziomie i otwarta rozświetlona strefa dzienna na dole. Poza tym obdarzył Katarzynę dużym zaufaniem. Chciał, by znalazła przepis na luksus dopracowany w najdrobniejszych detalach, na szyk i tchnienie wielkiego świata. Jej zadaniem było nadać tym pojęciom kształt; znaleźć wypadkową upodobań swojego klienta, rozpiętych pomiędzy przepychem Dubaju, a relaksującym komfortem kalifornijskich rezydencji nad brzegiem Pacyfiku.
Mój zleceniodawca wręcz wymagał ode mnie rozmachu. Czego chcieć więcej?!
– śmieje się projektantka.
Schodów wprawdzie nie było, ale był już przygotowany dla nich otwór w stropie. – W miejscu, które uniemożliwiało zagospodarowanie piętra zgodnie z naszymi planami – opowiada. Otwór zamurowano i w ten sposób narodziła się wspaniała przeszklona antresola z krętą wstęgą biegu schodowego – jeden z najmocniejszych akcentów wnętrza. Gdy główne podziały przestrzeni zostały ustalone, na scenę wkroczyła wyobraźnia.
Czy były jakieś granice? Owszem, jedna: właściciel nie tolerował malowanych ścian. Farbę miały zastąpić okładziny: najpiękniejsze marmury, najszlachetniejsze tapety i tkaniny.
Praca zklientem tak wymagającym, wrażliwym na odcienie, faktury idetale, to wyzwanie, ale też przygoda. Każdy centymetr kwadratowy musiał być przemyślany. Rozrysowywałam detale i regularnie latałam do Mediolanu wposzukiwaniu firm iproduktów
– wspomina Katarzyna Sybilska.
Pomysł zanużenia wszystkiego w bieli pojawił się naturalnie, jako dopełnienie świetlistej przestrzeni i lekkiej wakacyjnej atmosfery. Był w nim też pierwiastek przewrotnej niespodzianki – odpowiedź na poprzednie, ciemne i nastrojowe wnętrze.
Nie chciałam stłumić wspaniałego światła, dla którego zresztą kupiono to mieszkanie
– opowiada projektantka.
Wszechobecną biel – miejscami szklistą, miejscami aksamitnie miękką i ciepłą – doprawiła innymi akcentami rozświetlającymi. Pojawiły się lustrzane sufity, inkrustowane posadzki, złote motywy. Kontrapunktem dla lekkości i przejrzystości stały się tony kobaltowego granatu – głębokie i nasycone, niczym barwa morza o poranku.
Właściciel i jego rodzina pokochali te wnętrza. Życie jednak czasem weryfikuje plany. Z południa Polski, gdzie mieszkają i pracują, do Gdańska jest daleko. Myśleli nawet, czy nie odtworzyć kopii mieszkania gdzieś bliżej domu, ale przecież brakowałoby im tam zapachu morza... Z żalem zgłosili dom do sprzedaży za pośrednictwem agencji Poland Sotheby’s Realty (www.poland-sothebysrealty.pl). A białe parasole przy basenie na tarasie czekają, aż rozłoży je nowy właściciel.
- Więcej o: