Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Górnik The House nad Mitręgą

Tekst Wojciech Stasiak

Górnik od nazwiska architektów, House – bo w tym domu osobiście, wraz z córką, mieszkają, a Mitręga, bo całość założenia wzniesiono w pobliżu rzeczki o tejże nazwie, płynącej przez Jurę Krakowsko-Częstochowską.

Górnik The House nad Mitręgą
Górnik The House nad Mitręgą
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS

METRYKA BUDYNKU

Projekt architektoniczny i wnętrz: architekci Mateusz Górnik, Magdalena Górnik; www.gornikarchitects.com
Powierzchnia użytkowa domu: 250 m2
Powierzchnia działki: ok. 6 tys. m2

Własny dom zaczyna się różnie. Ten wyrósł z… buraków

Buraki uprawiała Babcia Władzia. Dbała o owo polskie superfoods na własnej działce, nieopodal rzeczki Mitręgi, gdzieś w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Pan Mateusz dobrze znał te tereny, bo panią Władzię odwiedzał od lat, metodą na wnuczka. Prawdziwego, bo był tym wnuczkiem.
Kiedy więc ponad dekadę temu wraz z żoną Magdaleną szukał miejsca pod wzniesienie rodzinnej siedziby, oboje postanowili skorzystać z możliwości pobudowania się na dawnym buraczanym polu babci.

– Jesteśmy dziećmi z bloku, wychowały nas charakterystyczne peerelowskie mieszkalne „superjednostki”, ale wakacje spędzaliśmy jednak na wsi – mówi. – Sielanka wsi jest nam więc bardzo bliska.

Posesja, niezalesiona, właściwie typowa łąka, była dobrze skomunikowana z aglomeracjami. W pobliżu biegła droga na Warszawę, a do Katowic, gdzie pan Mateusz z panią Magdaleną prowadzili biuro, było ledwie 20 km. Kusiły też atrakcje turystyczne, czyli zamek w Ogrodzieńcu i otaczająca go sieć rowerowych tras. Okolica wydawała się idealna na punkt wypoczynkowy i jednocześnie miejsce, w którym da się popracować w oderwaniu od miejskiego zgiełku.

I tak właśnie powstał Górnik The House.

Początkowo do obu budynków wchodziło się oddzielnie, teraz zaś droga wiedzie przez wspólny przedsionek i główne, przeszklone drzwi, usytuowane w łączniku. Całość tej strefy utrzymana jest w stylu idealnie zgranym z resztą obiektów na działce – głębokiej czerni desek modrzewia polskiego, choć tu mniej masywnych niż w elewacjach
Początkowo do obu budynków wchodziło się oddzielnie, teraz zaś droga wiedzie przez wspólny przedsionek i główne, przeszklone drzwi, usytuowane w łączniku. Całość tej strefy utrzymana jest w stylu idealnie zgranym z resztą obiektów na działce – głębokiej czerni desek modrzewia polskiego, choć tu mniej masywnych niż w elewacjach
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Początkowo do obu budynków wchodziło się oddzielnie, teraz zaś droga wiedzie przez wspólny przedsionek i główne, przeszklone drzwi, usytuowane w łączniku. Całość tej strefy utrzymana jest w stylu idealnie zgranym z resztą obiektów na działce – głębokiej czerni desek modrzewia polskiego, choć tu mniej masywnych niż w elewacjach
Początkowo do obu budynków wchodziło się oddzielnie, teraz zaś droga wiedzie przez wspólny przedsionek i główne, przeszklone drzwi, usytuowane w łączniku. Całość tej strefy utrzymana jest w stylu idealnie zgranym z resztą obiektów na działce – głębokiej czerni desek modrzewia polskiego, choć tu mniej masywnych niż w elewacjach
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS

Jedyna stała rzecz: zmiany

No dobrze, może nie tak od razu, ale za to od razu było jasne, kto go zaprojektuje. Nasi bohaterowie nie tylko sami byli bowiem architektami, ale prowadzili własną pracownię, Górnik Architects. Co więcej, wchodziła ona w skład GF Projekt — Centrum Inżynierii Przemysłowej, współzałożonego przez pana Mateusza i gwarantującego szerszą podstawę know-how oraz branżowej sieci współpracy.

Oboje dobrze wiedzieli, czego im do szczęścia w domu potrzeba.

– Ponieważ oboje jesteśmy architektami, więc nasze wyobrażenie o przestrzeni było naprawdę bardzo ważne – tłumaczą. – Chcieliśmy mieć w domu uniwersalne, otwarte, duże przestrzenie, które można zmieniać i dostosowywać do nas. Zmieniamy się, dojrzewamy do pewnych rozwiązań i chcieliśmy, aby wnętrza ewoluowały, tak jak my.

Aspekt nieustającej zmiany od początku był i cały czas jest w tej realizacji dla architektów niezwykle istotny. Można wręcz odnieść wrażenie, że traktują oni swoją siedzibę niemal jak część rodziny, która nie tylko dopasowuje się do kolejno pojawiających się (i znikających) potrzeb mieszkańców, ale dorasta wraz z nimi. Nazywają tego rodzaju budynki transformacyjnymi, wyjaśniając stojącą za tym określeniem ideę w opisie projektu:
„Górnik The House jest przede wszystkim dziełem serca, kreatywności i sprawności warsztatowej jego twórców, powstałym pod wpływem emocji w relacji z przyrodą, otoczeniem oraz w kontekście indywidualnych opowieści i pragnień jego mieszkańców. Wszystkie trzy budynki, mimo że posiadają swoje pierwotnie przypisane funkcje, wciąż się zmieniają, tak jak zmienia się życie człowieka. Rytm życia zatem określa tempo ewolucji poszczególnych budynków, co sprawia wrażenie, że Górnik The House jest bytem żyjącym.”
Byt żyjący od początku przyjął formę trzech pozornie niezależnych od siebie brył, ustawionych w dwóch równoległych liniach. Patrząc od wjazdu na działkę, pierwsza linia zaczyna się po lewej, niedużym budynkiem dwustanowiskowego garażu. Tuż za nim wyrósł nieco większy obiekt, a za nim powstał basen. W drugiej linii, po prawej, mniej więcej tam, gdzie kończy się garaż, zaczyna się długie skrzydło mieszkalne. Wszystkie trzy bryły są w gruncie rzeczy bliźniacze, przypominają domy-stodoły albo domy-wiejskie chaty, wyłożone w parterze modrzewiem polskim, a zwieńczone od góry dwuspadowym dachem, też zresztą modrzewiowym. W strefie dojazdowej na posesję wnętrza brył zamknięto przed widokiem przypadkowych przechodniów, skąpiąc od drogi przeszkleń czy okien. Otwarcia widokowe zachowano na drugą stronę, ogrodową.
Podział funkcji między te trzy części od początku był dla Magdaleny i Mateusza dość oczywisty.
– W głównym budynku mamy miejsce na wypoczynek, czyli w jednej otwartej przestrzeni powstał salon otwarty na ogród, a także jadalnia i kuchnia, uzupełnione oddzielną częścią nocną – mówią. – W budynku mniejszym stworzyliśmy zaś przestrzeń związaną z ruchem i wypoczynkiem, a więc saunę i siłownię, a na antresoli ulokowaliśmy domową pracownię.

Ów mniejszy domek odgrywa wbrew pozorom naprawdę ważną rolę. Uosabia wewnętrzne potrzeby mieszkańców, odbija ich kreatywną stronę. Dlatego właśnie właściciele nazywają go niekiedy budynkiem pracowni artystycznej.
– Część artystyczna to ogólnopojęta przestrzeń, gdzie każde z nas znajduje coś dla siebie: gra na pianinie czy maluje lub rysuje – wyjaśniają. – Mamy tam też przestrzeń do swoich zajęć hobby.
Ponieważ jednak w życiu nie wszystko daje się tak wydzielić i posegregować, więc i część potrzeb wyższych dokleiła się z czasem do codzienności bycia razem, pielęgnowanych w głównym skrzydle – tam właśnie bowiem ostatecznie trafiło pianino. Dom się naprawdę zmienia.

Dom ciepły i przytulny

Dla działki obowiązywał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale nie miał większego wpływu na ostateczne kształty brył. Mieliśmy z nim tylko jeden problem - procedurę wznowienia granic (procedura geodezyjna, polegająca na odtworzeniu na gruncie punktów granicznych, które z biegiem czasu zostały utracone, przesunięte lub stały się niewidoczne w terenie - przy. red.). Przeprowadził ją lokalny urząd gminy, po wydaniu pozwolenia na budowę, kiedy to okazało się, że dom nie mieści się na działce. Na szczęście w porę udało się ustalić docelowe granice posesji.
Ze względu na bardzo duży spadek powierzchni działki oraz rozczłonkowane bryły, dom został posadowiony na tradycyjnych fundamentach. Powstał w konstrukcji tradycyjnej mieszanej.
Już w chwili projektowania zwracaliśmy uwagę na parametry i rozwiązania techniczne, które będą miały wpływ na ekonomię eksploatacji budynku. Jakie są efekty? Dom powstał ponad dziesięć lat temu i do dnia dzisiejszego nie zawiódł nas pod względem energooszczędności. Jest ciepło i przytulnie. Źródło ciepła dla domu stanowi pompa powietrzna. Zabezpiecza potrzeby instalacji ogrzewania podłogowego, które zostało rozłożone na całej powierzchni, a także podgrzewa zimną wodę na bieżące potrzeby użytkowe, pobieraną z wodociągu miejskiego (choć mamy też własną studnię głębinową). Ścieki odprowadzane są do przydomowej oczyszczalni. Fotowoltaiki nie zainstalowaliśmy, aczkolwiek przewidzieliśmy na nią miejsce w przyszłości.
Wszystkie trzy budynki wchodzące w skład realizacji powstawały w jednym czasie, jako jedno założenie architektoniczno-urbanistyczne, wraz z zagospodarowaniem terenu, ale ich docelowe wykończenie było etapowane. Sama budowa przebiegała bez zastrzeżeń. Korzystaliśmy w jej trakcie z kilku sprawdzonych firm.
Jak oceniamy ten projekt po ponad dekadzie? Dobrze się tu czujemy. Zgodnie z początkowymi założeniami, cały czas coś tu robimy, zmieniamy. Lubimy to, sprawia nam to frajdę.

architekci Mateusz Górnik, Magdalena Górnik https:// www.gornikarchitects.com

Wnętrza pod dyskretnym nadzorem

Na stronie internetowej pracowni wita nas cytat z Paula Randa, znanego amerykańskiego projektanta, uważanego za pioniera współczesnego designu: „Projektowanie jest tak proste i właśnie dlatego jest tak skomplikowane”.

Wnętrza „Górniczej” siedziby mogą stanowić całkiem dobrą ilustrację tego designerskiego „kalamburu”. W głównym budynku, tym długim, mieszkalnym, właściwie zaprojektowano niewiele… Ot, stodolana pusta przestrzeń, w której wydzielono lub tylko zaznaczono następujące po sobie domowe funkcje wypoczynkowo-sypialniane, przekryte od góry odsłoniętą więźbą dachową, urozmaiconą antresolą.

A jednak zrobione jest to tak, że całość robi wrażenie ciekawie zakomponowanego wnętrza, utrzymanego w ryzach z lekka minimalistycznej i jednocześnie eleganckiej formy, w której główną rolę odgrywa naturalny materiał: drewno. Przykładem wspomniana odsłonięta więźba. Niby standard, ale odpowiednio rozmieszczone oświetlenie kreuje w niej nieoczekiwane formy, magiczne światy, Ciekawe, że w pierwszej, użytkowanej przez jakiś czas wersji, ściany wewnętrzne do poziomu wyobrażonego sufitu (wyobrażonego, bo poza obszarem antresoli parter ciągnie się aż pod dach) były pomalowane na biało. Wywoływało to intrygujący efekt. Z jednej strony, kojarzyło się trochę z jednorodzinną architekturą skandynawską, a z drugiej ciekawie uzupełniało się przez wielkie ogrodowe przeszklenia z elewacjami, pierwotnie szarymi.
– Wiedzieliśmy jednak, że jest to etap przejściowy – zdradzają architekci.

Zgodnie z tą wiedzą, w pewnym momencie zrezygnowali więc z dodatkowego koloru i nadali wnętrzom kolorystykę ciemnego drewna. Zyskali w ten sposób wizualną spójność z bryłą, która dzięki olejowaniu zdążyła w międzyczasie mocno ściemnieć, a tam gdzie zostawili na ścianach od środka same deski, stworzyli wręcz wrażenie niemal hardcorowej rustykalności. Momentami czujemy się tam naprawdę jak w stodole (co prawda mocno zadbanej!), zwłaszcza, gdy w otwartej części dziennej zasiadamy do stołu, który zdaje się być wyciosany przed chwilą z solidnej tafli dębu.

– Ten stół robiony był na zamówienie, ze starych desek – przyznają gospodarze.

Prawdziwa siła tego rodzaju elementów ujawnia się jednak zazwyczaj w dialogu z elementami bardziej „uczesanymi”, i tak dzieje się również w tym wnętrzu. Jest tu lekki miks stylów, są kontrasty, a nad wszystkim czuć subtelną reżyserię rodem z XXI wieku. Zwraca uwagę choćby obecność mebli z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. W stosunku do dębowego stołu wnoszą swoistą nowoczesność…
– Lubimy meble z tego okresu – mówią projektanci. – Lubimy patrzeć na tego rodzaju ikony designu, dające nam dobrą energię, klimat i inspiracje.

 

Wnętrza pod dyskretnym nadzorem
Wnętrza pod dyskretnym nadzorem
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Narożnik salonu, między jadalnią a zadaszonym tarasem. Oprócz dużej sofy zadbano tu także o relaks indywidualny, obrotowy – kompatybilny i z ekranem telewizyjnym, i z przyrodą za oknem
Narożnik salonu, między jadalnią a zadaszonym tarasem. Oprócz dużej sofy zadbano tu także o relaks indywidualny, obrotowy – kompatybilny i z ekranem telewizyjnym, i z przyrodą za oknem
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Drugi salonowy narożnik, po przeciwległej stronie. Nie brakuje tu kolejnych urozmaiceń wypoczynkowych, z których korzystają też domowe psy
Drugi salonowy narożnik, po przeciwległej stronie. Nie brakuje tu kolejnych urozmaiceń wypoczynkowych, z których korzystają też domowe psy
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Otwartą przestrzeń parteru budynku mieszkalnego kończy część kuchenna, w której dominującym elementem jest długa, jasna wyspa kuchenna z blatem kwarcowym
Otwartą przestrzeń parteru budynku mieszkalnego kończy część kuchenna, w której dominującym elementem jest długa, jasna wyspa kuchenna z blatem kwarcowym
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Wyspa to zabudowa meblowa, z dwóch stron zagospodarowana szafkami kuchennymi, utrzymanymi w kolorystyce modrzewiowych ścian i w ścisłych ryzach nowoczesnego minimalizmu
Wyspa to zabudowa meblowa, z dwóch stron zagospodarowana szafkami kuchennymi, utrzymanymi w kolorystyce modrzewiowych ścian i w ścisłych ryzach nowoczesnego minimalizmu
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Rustykalność i „stodolaność” części dziennej w żadnym momencie nie zostały puszczone na żywioł – są umiejętnie skomponowane materiałowo i kolorystycznie. Elewacyjne deski modrzewiowe i fantazyjnie podświetlany ruszt konstrukcji dachu świetnie uzupełniają lampy przemysłowe. Wszystko to rozgrywa się zaś na wielkoformatowych płytach ceramicznych posadzki
Rustykalność i „stodolaność” części dziennej w żadnym momencie nie zostały puszczone na żywioł – są umiejętnie skomponowane materiałowo i kolorystycznie. Elewacyjne deski modrzewiowe i fantazyjnie podświetlany ruszt konstrukcji dachu świetnie uzupełniają lampy przemysłowe. Wszystko to rozgrywa się zaś na wielkoformatowych płytach ceramicznych posadzki
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS

Od kamienia łupanego do ogrodu zielonego

Gdy oglądamy stare zdjęcia otoczenia tego domu, w kilku momentach ogarniają nas wątpliwości, czy na pewno obserwujemy tę samą realizację. Może na przykład były tu Milka i Moxy, dwa zwariowane psiaki mieszkańców, i zamieszały coś ogonami? Jasne bryły (sprzed zaolejowania) dzięki samej zmianie kolorystyki zdają się wyglądać zupełnie inaczej niż obecnie, nie są też skomunikowane stworzonym później łącznikiem, a z kilku stron otacza je morze drobnych kamieni, podkreślone masywnymi bryłami głazów, wykopanych z posesji w trakcie budowy. Na dobre zazieleniło się dopiero później, ale to z pewnością jeszcze nie koniec. Cóż, faktycznie, duch zmian nieobcy jest tej realizacji i właśnie w ogrodzie duch ów zdaje się mieszkać na stałe.
– Ogród to projekt podobny do Sagrada Familia – śmieją się gospodarze. – Jest cały czas w budowie. Na początku działka była dzikim polem. Następnie doszły drzewka, które samodzielnie sadziliśmy, a potem kolejne, które znowu sadziliśmy, ponieważ poprzednie uschły…
Pomysł na basen pojawił się w trakcie tego sadzenia.
– Cały czas w ogrodzie coś się dzieje – przyznają architekci. – W przyszłym roku planujemy w nim podziałać z naszym kolega projektantem ogrodów, wiec dojdą już konkretne rośliny. Na razie stworzyliśmy bazę do działania.

 

Widok w kierunku łącznika. Obok usytuowano niewidoczny tu wielofunkcyjny kubik – z kończącą salon kuchnią, a także kotłownią/pomieszczeniem gospodarczym oraz szafą na ubrania
Widok w kierunku łącznika. Obok usytuowano niewidoczny tu wielofunkcyjny kubik – z kończącą salon kuchnią, a także kotłownią/pomieszczeniem gospodarczym oraz szafą na ubrania
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
Widok z łącznika na siłownię usytuowaną w małym domku. Z lewej i prawej wdziera się światło z przeszkleń otwierających się na przeciwległe strony – strefy dojazdu na działkę i ogrodu
Widok z łącznika na siłownię usytuowaną w małym domku. Z lewej i prawej wdziera się światło z przeszkleń otwierających się na przeciwległe strony – strefy dojazdu na działkę i ogrodu
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS

Z potrzeby serca i marzeń

Magdalena, Mateusz i nastoletnia Marysia (niewykluczone, że kontynuatorka zawodowych tradycji rodzinnych) mieszkają tu od roku 2015. Ledwie się wprowadzili, a już okazało się, że przebywają na terenie… nagrodzonym. Ich siedziba została wyróżniona jedną z nagród w 24 edycji międzynarodowego konkursu World Architecture Awards (WA Awards), organizowanego przez World Architecture Community, społeczność złożoną z architektów z całego świata – praktyków, akademików i studentów. Co roku przeszukują oni bieżący dorobek globalnego budownictwa, szukając inwestycji mających „potencjał wzbudzania ekscytujących pytań związanych ze współczesnym architektonicznym dyskursem.”
To nie jedyna nagroda dla tej realizacji, ale najbardziej prestiżowa. Architekci mają powód do dumy, bo dyskursy globalne to rzecz niebagatelna. Jednocześnie wiedzą, że w domu jednorodzinnym najważniejsze są te codzienne, rodzinne, toczone nad szarlotką, a niekiedy i rozlanym mlekiem.

– Dom nas nie zawiódł – mówią. – Idee, które nam towarzyszyły podczas projektowania, nadal bardzo nam się podobają, nie zmęczyły nas. Dobrze się tu czujemy i nasi bliscy również, co nas bardzo cieszy. Mamy sporo zróżnicowanych przestrzeni, które zapewniają prywatność i niezależny odpoczynek.
W opisie projektu czytamy: „Domy transformacyjne powstają zawsze z potrzeby serca i marzeń przyszłych mieszkańców, dlatego proces ewolucji budynku jest najlepszą drogą w tworzeniu idealnego miejsca do życia. Ta znana jeszcze z renesansu filozofia życia jest naturalna dla człowieka i pozwala chwytać marzenia oraz osiągać indywidualne szczęście. W współczesnym świecie, tak jak w koncepcji renesansowej, żywot człowieka staje się poczciwy (szczęśliwy) jedynie w chwili znalezienia równowagi między tym, co naturalne, a tym co techniczne czy kulturowe”.
Siądźcie więc pod tym dachem, a odpoczywajcie sobie.

Sypialnia gospodarzy – ujęcie od strony łóżka w stronę okna. Architekci podkreślają, że niemal z każdego okna głównego budynku zaplanowano widok/wyjście na taras o innej funkcji. Na ścianie ekspresyjny obraz Edyty Grzyb
Sypialnia gospodarzy – ujęcie od strony łóżka w stronę okna. Architekci podkreślają, że niemal z każdego okna głównego budynku zaplanowano widok/wyjście na taras o innej funkcji. Na ścianie ekspresyjny obraz Edyty Grzyb
Fot. GÓRNIK ARCHITECTS
    Więcej o:

Skomentuj:

Górnik The House nad Mitręgą