Otuleni lasem
Niedaleko Łodzi powstał dom, który z jednej strony koresponduje z popularnym wzorcem mieszkalnej stodoły, a z drugiej dialoguje z otaczającym go lasem.
METRYKA BUDYNKU
Projekt architektoniczny: arch. Izabela Markowska, arch. Mariusz Wojtczak; www.3dprojekt.com.pl
Powierzchnia użytkowa domu: 378 m2 + 75 m2 garażu
Powierzchnia działki: 10 000 m2
Mieszkańcy: małżeństwo z trójką dzieci w wieku szkolnym plus dwa duże psy
W życiu rodzinnym bywają sceny jak z seriali. Na przykład z tych o ciekawie uzupełniających się parach.
– Wiedzieliśmy, czego potrzebujemy do szczęścia – opowiada pani Kasia, pytana o to, co chciała mieć w swoim projektowanym kilka lat temu domu. – Dla mnie najważniejsze marzenie stanowiła kuchnia opalana drewnem. Reszta była mniej istotna.
Pytany o to samo mąż, pan Tomek, wymienia już listę wymagań, jakie mieli, rozwija ją wręcz niczym staroegipski papirus. Były na niej oczekiwania wobec bryły i elewacji, były wizje wnętrz oraz funkcjonalnego układu pomieszczeń, były pomysły na pralnię, a nawet przemyślenia dotyczące tego, co zrobić, by piętro nie straciło na atrakcyjności w dalszej przyszłości.
– Cała góra miała być tak zaprojektowana i wykonana, by po ewentualnej przyszłej wyprowadzce dzieci można ją było ponownie zaaranżować, nie będąc ograniczonym układem pomieszczeń – mówi.
Dwa różne spojrzenia?
Raczej pod innym kątem, ale w tym samym kierunku. Domu spełniającego pragnienia mieszkańców.
Zalety trudnego tygodnia
„A mogło przecież być i tak…” śpiewał Wojciech Waglewski… więc tu mogło być i tak, że niczego by z tego domu nie było. Gdyby nie pewien dym.
– Nasza działka to prawdziwy przykład przeznaczenia – opowiada pani Kasia. – Jej historia zaczęła się dla nas zimą, na początku 2018 r., kiedy wybraliśmy się z dziećmi na spacer do lasu w okolicy naszego ówczesnego domu. Było bardzo mroźno, nie wzięłam rękawiczek, wszyscy mieli paskudny humor, a jedno z dzieci co chwilę zatrzymywało się w proteście. Generalnie katastrofa! W pewnym momencie, w samym środku lasu, dostrzegliśmy wysoki płot, dach budynku i dym unoszący się z komina. Westchnęłam wtedy głośno, że to miejsce wygląda jak z bajki i wspaniale byłoby tu zamieszkać.
Koniec sceny, znowu jak w filmie, cięcie. Sprawa szybko ucicha. Życie idzie własnym torem.
– Po prostu nie planowaliśmy wtedy zmiany miejsca zamieszkania – tłumaczy pani Kasia. – Nasz ówczesny dom, kupiony z rynku wtórnego, był komfortowy, dobrze zlokalizowany, miał przemyślany układ, wygodny metraż i piękny ogród.
Czas jednak płynie szybko i wiele zmienia.
– We wrześniu 2020 r., po trudnym tygodniu, usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać gminną gazetkę, w sumie nigdy wcześniej tego nie robiłam – relacjonuje pani Kasia. – Moją uwagę przykuło ogłoszenie o przetargu na działkę otoczoną lasem… Opis był intrygujący i czułam, że chodzi właśnie o to bajkowe miejsce. Zajrzałam więc na geoportal, aby zobaczyć dokładnie, gdzie się znajduje ta parcela. Nie myliłam się.
Domu, a właściwie domku, już nie było, został rozebrany. Posesja była jednak dalej niezwykle urokliwa, otoczona z każdej strony lasem, a jednocześnie położona całkiem niedaleko od sąsiedzkich zabudowań. Do sklepów i szkoły pozostawały ledwie trzy minuty jazdy autem. Idealny balans lekkiej izolacji od świata i bliskości jego infrastruktury.
– Oboje z mężem momentalnie zakochaliśmy się w tej nieruchomości – przyznaje pani Kasia. – Przetarg odbył się miesiąc później, a my byliśmy jedynymi zainteresowanymi. Działka była nasza.
Doświadczanie unikalne
– Jesteśmy przekonani, że dobrą architekturę determinuje harmonijne współistnienie trzech elementów: otoczenia-budynku-wnętrza – twierdzi architektka Izabela Markowska, współwłaścicielka i współliderka z architektem Mariuszem Wojtczakiem łódzkiej pracowni 3DPROJEKT architektura. – Te trzy obszary są nierozerwalnie ze sobą związane, muszą się uzupełniać zarówno w aspekcie funkcjonalnym, technologicznym jak i estetycznym.
Wyznacznikiem otoczenia był w tym przypadku las, traktowany przez oboje projektantów jako gospodarz terenu. Zgodnie z tym nazwali nawet wkrótce przyszłą realizację. Jak napisali w jej oficjalnym opisie: „DOM NA SKRAJU LASU powstał w miejscu otulonym zielenią, gdzie przyroda ma tak dominujący charakter, że oczywistym jest, że musi znaleźć odbicie w architekturze. Las ze swoją nieposkromioną pierwotną siłą wplata się w życie mieszkańców, wdziera do wnętrza ich domu, staje się elementem wystroju – stałym, ale nie statycznym. Zmienia barwy, formy, kolory. Rusza się. Widać go, słychać. Żyje.”
Brzmi niemal ezoterycznie? Poczytajmy dalej: „Las to pradawna życiodajna siła – karmi, daje schronienie, otula. Synonim relaksu, zdrowia duchowego i odskocznia od miejskiego zgiełku. Miejsce medytacji, zanurzenia w przyrodzie, wytchnienia. Architekci z pracowni 3DPROJEKT architektura porównują emocje, które budzi w nich przyroda z ekscytacją towarzyszącą podziwianiu sztuki i architektury i nazywają to unikalnym doświadczaniem. Ta szczególna wrażliwość na naturę sprawiła, że klienci właśnie im […] powierzyli projekt wymarzonego domu rodzinnego.”
Był jeszcze jeden powód skierowania się przez nowych nabywców do łódzkiego biura. Wspólna przeszłość.
– Pracownię 3DPROJEKT architektura znamy od lat – mówi pani Kasia. – Można powiedzieć, że jesteśmy zaprzyjaźnieni. Jej właściciele projektowali dla nas wnętrza części wspólnych w poprzednim domu i już wtedy czułam, że świetnie rozumieją nasze potrzeby. Bardzo odpowiada nam estetyka, którą proponują Mariusz i Iza. Gdy więc wymarzona działka już nas znalazła, poszliśmy z nią wprost do nich.
Lista domowych propozycji i oczekiwań, ta odwijana z papirusu, była konkretna, bo właściciele świetnie znali swoje potrzeby. Odnośnie do samej bryły sprawa wydawała się naprawdę prosta.
– Nie potrzebowaliśmy długich dyskusji – mówią małżonkowie. – Od razu powiedzieliśmy, że chcemy „nowoczesną stodołę”, ale bez okapów i rynien, a elewacja na dachu i ścianach miała być taka sama.
Architekci Izabela Markowska i Mariusz Wojtczak błyskawicznie podjęli wątek.
– Po pierwszym, półtoragodzinnym spotkaniu otrzymaliśmy projekt domu, do którego wprowadziliśmy tylko dwie kosmetyczne zmiany – przypomina sobie współinwestorka. – Iza doskonale wsłuchała się w moje potrzeby, a podczas projektowania wnętrz uwzględniła gust męża. W efekcie powstało miejsce, które idealnie odpowiada naszej wizji i spełnia nasze potrzeby oraz oczekiwania.
Architekci zaproponowali postawienie na działce dwóch połączonych brył, prostopadłych wobec siebie, na planie litery T. Trudno do końca powiedzieć, która z nich jest główna, ale można zaryzykować, że to ta stojąca ścianą szczytową do wjazdu na działkę, przeznaczona przede wszystkim na dzienne aktywności. Z niej, w jej połowie, niejako wyrasta budynek z sypialniami i pomieszczeniami dla mieszkańców. Wygląda bardzo charakterystycznie, oryginalnie, dystansując się nieco od otoczenia swoimi niedużymi przeszkleniami i dość masywną sylwetką – w przeciwieństwie do bryły dziennej, otwartej na gości i na świat wielkim, dwukondygnacyjnym frontowym przeszkleniem. Obie bryły skrajnie różnią się od siebie nie tylko wykorzystaniem okien, ale i pokryciem elewacji, choć… w pewnym sensie to pozory. Bryła mieszkalna zdaje się być wykończona rodzajem jasnej wykładziny kamiennej, podczas gdy dzienna z daleka wygląda na obłożoną blachodachówką, przynajmniej na górze, cała pozostając od ulicy w ciemnej tonacji. Nic bardziej mylnego.
– Obie bryły pokryte są ceramiczną dachówką firmy Tejas Bojra – tłumaczy pan Tomek. – Ta jasna kamienna to 5XL Austin Gray. Ta ciemna to model Flat 10 Leon.
A więc wykorzystano bliźniacze materiały, tylko poddane innej obróbce i odmiennie wykończone. Chodziło przy tym nie tylko o oddziaływanie estetyczne na potencjalnego obserwatora.
– Budowa domu w terenie zalesionym zawsze wiąże się z pewnymi technicznymi niedogodnościami, takimi jak biokorozja czy wilgotność i duża ilość liści, a dla nas każde wyzwanie projektowe jest pretekstem do kreatywnego działania – mówi architektka Izabela Markowska. – Aby więc zapewnić „bezobsługowość” wykończenia obu budynków, zaproponowaliśmy zastosowanie tej spektakularnej dachówki ceramicznej zarówno na dachach, jak i na ścianach zewnętrznych. Efekt płyt kamiennych jest uzyskany dzięki nadrukowi wysokiej rozdzielczości. Producent przygotował też wg naszych wytycznych specjalne dachówki kątowe na styk połaci dachowej i ścian. Rozwiązanie tego trudnego miejsca stało się dzięki nim proste, piękne i doskonale szczelne.
Jednocześnie projektanci z pracowni 3DPROJEKT architektura odpowiedzieli na wspomnianą wcześniej prośbę inwestorów, by dom był pozbawiony okapów i rynien.
– Zastosowany przez nas brak rynien i rur spustowych stanowi istotne ułatwienie eksploatacyjne, ponieważ dom pozbawiony został elementów, które w terenie zadrzewionym wymagałyby ciągłej konserwacji ze względu na nawiewane i zalegające liście – dodaje Izabela Markowska. – Deszcz z dachów spływa po ścianach, omijając otwory okienne, dzięki glifom precyzyjnie wykonanym przez znakomitą ekipę dekarską. Działa bezproblemowo.
Zdaniem właścicieli
Przed przeprowadzką mieszkaliśmy w tej samej wsi, ale bliżej jej „centrum”, w domu jednorodzinnym z rynku wtórnego. Wcześniej mieliśmy bogate doświadczenia mieszkaniowe. Oboje wychowywaliśmy się w domach jednorodzinnych, a wspólnie jako para próbowaliśmy różnych form zamieszkania: życia w centrum miasta, segmentu na spokojnym osiedlu i wreszcie własnego domu. Ta różnorodność dała nam jasność, że dom jednorodzinny to nasz cel.
Wobec powstającego projektu mieliśmy jasne oczekiwania. Jeśli chodzi o zewnętrze, miała to być nowoczesna stodoła o minimalistycznym wyglądzie, z elewacją wymagającą jak najmniejszej pielęgnacji. Absolutnie nie chcieliśmy na niej „baranka”. Ograniczona paleta użytych kolorów, elementy czerni – to nasze ulubione akcenty.
Budowa trwała dwa i pół roku, czyli sześć miesięcy dłużej niż zakładaliśmy. Ekip budowlanych mieliśmy kilka, a najważniejsze z nich to: murarze, dekarze, elektryk, ludzie od ogrzewania/wentylacji/hydrauliki i klimatyzacji. Dodatkowo pracowała też ekipa od wykończenia wnętrz. Większość tych fachowców była z polecenia, a czasami jedna ekipa polecała inną. Z perspektywy czasu uważamy, że budowa potoczyła się sprawnie. Problem bywał z materiałami, zwłaszcza że w międzyczasie wybuchła wojna w Ukrainie, co spowolniło dostawy lub zawyżyło ceny niektórych materiałów. Zdarzyło się też kilka poprawek na etapie stanu surowego, ale nic poważnego.
Wprowadziliśmy się w grudniu 2023 r. Mieszka się nam rewelacyjnie. Pomimo tego, że jesteśmy w lesie, do sąsiadów mamy zaledwie 150–200 m. Szkoła i sklepy są w zasięgu trzech minut jazdy samochodem, dziesięciu rowerem lub dwudziestu spacerem. To miejsce idealne — trochę na uboczu, ale nie odcięte od świata.
Jest wiele miejsc w domu, które lubimy. Pewnie jak u wszystkich, życie najczęściej toczy się w kuchni. W okresie jesienno-zimowym praktycznie nieustannie pali się tam ogień w naszej opalanej drewnem kuchni LaNordica. Obok mamy olbrzymi dziesięcioosobowy dębowy stół, który zapewnia swobodę i przestrzeń na różne aktywności. Jemy przy nim wszystkie posiłki, dzieci odrabiają lekcje i czasami pracujemy tu na komputerach. W całej tej strefie świetnie się oczywiście gotuje, ale też w mniej oficjalny sposób podejmuje gości. Salon z kolei jest miejscem do bardziej formalnych spotkań, a także relaksu przy kominku. Na górze znajduje się duże pomieszczenie z telewizorem i przestrzenią, w której dzieci mogą przyjąć swoich rówieśników. W ten sposób w czasie wizyt gości dorośli i dzieci wzajemnie sobie nie przeszkadzają. A jeden telewizor usytuowany w specjalnym pomieszczeniu ogranicza czas przed nim spędzony i nie musi cały czas „chodzić w tle”.
Czy coś byśmy tu zmienili? Na etapie projektu dodalibyśmy nieduży schowek w bryle budynku, gdzie można by schować na zimę grilla, a który latem dałoby się wykorzystać do przetrzymywania drobnych rzeczy do pielęgnacji ogrodu lub sprzętu sportowego.
Zdaniem architektki
arch. Izabela Markowska
https://www.3dprojekt.com.pl
Genius Loci tego miejsca sprawił, że zarówno my, jak i inwestorzy od początku myśleliśmy o architekturze, która byłaby współczesną interpretacją zabudowy siedliskowej. Właściciele terenu marzyli o bryle ze skośnymi, symetrycznymi dachami pozbawionymi okapów. Rozwinęliśmy ten pomysł, rygorystycznie komponując podział funkcjonalny wg oczywistego schematu – części wspólna i prywatna mieszczą się w odrębnych bryłach. Transparentna część dzienna została usytuowana prostopadle – niejako w opozycji – do skrzydła nocnego, którego elewacja jest zdecydowanie mniej przeszklona. Wejście główne znajduje się w łączniku, prowadzi do holu wejściowego z klatką schodową, który otwiera się na panoramę lasu i ogrodu. Spory garaż konsekwentnie nawiązuje do architektury domu.
DOM NA SKRAJU LASU powstał w miejscu otulonym zielenią, gdzie przyroda ma tak dominujący charakter, że oczywistym było, iż musi znaleźć odbicie w architekturze, a zatem i we wnętrzach. Zależało nam na tym, aby właściciele ani na chwilę nie tracili kontaktu z pierwotnym, naturalnym otoczeniem – dlatego zaproponowaliśmy duże przeszklenia. Przyroda ze swoją nieposkromioną pierwotną siłą wplata się w życie mieszkańców, wdziera do wnętrza ich domu, stając się elementem wystroju. Natura jest widoczna z każdego pomieszczenia, jej energia swobodnie przenika to miejsce, tworząc wręcz iluzję życia w lesie i ogrodzie.
Krajobraz otaczający budynek znalazł odzwierciedlenie w tektonice i rozwiązaniach materiałowych wnętrza. Czarne palone drewno, naturalny beton czy łupek bazaltowy wydają się neutralną, a jednocześnie szlachetną oprawą dla widoku rozpościerającego się za oknami. Akcenty kolorystyczne, które pojawiają się na tapicerowanych elementach wnętrza, również wywodzą się z bezpośredniego sąsiedztwa – to barwy bylin i kwiatów, otaczających dom.
Duże płaszczyzny surowych w odbiorze materiałów dzielą przestrzeń domu na poszczególne kadry i scenografie o różnym przeznaczeniu. Zostały rozmieszczone na osiach kompozycyjnych brył, z uwzględnieniem otwarć widokowych, łącząc tym samym kompozycję architektoniczną i wnętrz w jedną harmonijną całość.
Ważną kwestią dla wszystkich naszych inwestorów jest energooszczędność – a co za tym idzie: ekonomia użytkowania budynku w przyszłości. Dla nas projektowanie energooszczędne to więcej niż warsztat – to głęboko zakorzenione w idei zrównoważonego rozwoju holistyczne podejście, które łączy troskę o klienta z szacunkiem dla natury. To dążenie do minimalizowania zużycia zasobów, by zachować równowagę między komfortem człowieka a odpowiedzialnością za środowisko. W przypadku DOMU NA SKRAJU LASU było to zadanie o tyle łatwe, że inwestorzy również byli bardzo wyczuleni na kwestię ochrony przyrody.
Współpraca z inwestorami to była dla nas przyjemność. Znamy się dosyć długo, doskonale rozumiemy i ufamy sobie wzajemnie. Wcześniej współpracowaliśmy już na linii architekt-inwestor. Świetnie się złożyło, że od pierwszej rozmowy o tym projekcie i wizji lokalnej na działce mieliśmy zgodne wyobrażenia tego miejsca. Z naszej perspektywy kluczem do udanej współpracy jest zawsze uważne wsłuchanie się w potrzeby inwestora. Sprawna komunikacja i szczerość to podstawa. Przed przystąpieniem do pracy nad koncepcją zawsze przeprowadzamy szczegółowy wywiad z inwestorami odnośnie do ich potrzeb funkcjonalnych i estetycznych. Im więcej informacji uda nam się zdobyć na tym etapie, tym trafniej jesteśmy w stanie przekuć marzenia inwestorów na język architektury.
DOM NA SKRAJU LASU powstawał więc we wspaniałej, przyjacielskiej atmosferze, która wpłynęła na wyjątkową aurę tego miejsca. Dobrze wspominamy zarówno pracę nad projektem, jak i etap realizacji. Wykonawcą prac budowlanych był Jacek Jędruszczak – właściciel firmy Ikabud, a za realizację wnętrz odpowiadał Marcin Leder z firmy LEDER PRO. Dzięki ich profesjonalizmowi i wiedzy, cały proces inwestycyjny przebiegał sprawnie i bez zakłóceń.
Ogólna ocena budynku, z perspektywy czasu? Jest to jedna z naszych ostatnich realizacji. Specjalizujemy się w architekturze autorskiej. Nasze projekty powstają na indywidualne zamówienie, są ściśle dopasowane do potrzeb inwestorów. a każdy z nich jest prototypem. Ważne, że ten budynek wygląda i funkcjonuje dokładnie tak, jak oczekiwali tego inwestorzy, którzy uważają dom za spełnienie marzeń. Dla nas to najważniejsza opinia.
Wysłuchać i zaprogramować
Praktyka czyni mistrza. A ponieważ architekci z łódzkiej pracowni, jak sami mówią, „praktykują tworzenie projektu wnętrz na etapie projektu budynku”, więc nic dziwnego, że osiągnęli już poziom, na którym wiedzą, jak wyzyskać zalety bryły dla komfortu mieszkańców i jak sprawić, by środek budynku i jego zewnętrze tworzyły możliwą całość. Jak to się robi? Tajemnica, może nawet trochę alchemiczna, ale jedno jest pewne: w centrum projektu musi stanąć człowiek, konkretny, po prostu codzienny użytkownik. Architekci słuchają go i wychodzą mu naprzeciw, choć nie da się ukryć, że przy okazji trochę próbują ukierunkować jego odczuwanie swojej własnej życiowej przestrzeni.
– W trakcie procesu projektowego determinujemy nie tylko funkcję, wygląd oraz zasady działania budynku, ale, przede wszystkim, późniejsze unikalne doświadczanie architektury przez użytkownika, które odbywa się na poziomie człowiek-wnętrze – wyjaśnia Izabela Markowska. – Językiem designu „programujemy” wrażenia i emocje, które mają być utożsamiane z danym miejscem.
Wspomniane programowanie obejmuje też umiejętność zbierania nieraz szczegółowych, punktowych rozwiązań postulowanych przez właścicieli i wcielanie ich w większe wizje, które kreują charakterystyczne, całościowe koncepcje decydujące o duchu miejsca. Na liście potrzeb inwestorów odnośnie do tych wnętrz były więc m.in. oddzielna kuchnia (od strony wschodniej) i salon, funkcjonalny układ pralni, łazienki, garderoby i sypialni blisko siebie, „aby codzienne obowiązki były maksymalnie uproszczone”, oddzielna pralnia na piętrze dla dzieci, „by ułatwić im samodzielność”, duże i wszechobecne okna, „tak by móc podziwiać otaczającą przyrodę”. Architekci wszystko to uwzględnili, ale wpisali w takie „epickie” rozwiązania, jak wysoka po połacie dachu przestrzeń salonu, przenikanego naturalnym światłem, czy usytuowana od frontu, tuż za przeszkloną fasadą, wysoka oranżeria, mająca w pewien sposób sklejać w jedną całość zieleń za oknem z wnętrzami.
Jak czytamy w opisie projektu: „Natura staje się elementem architektonicznym, tworzy bufor pomiędzy światem w środku i tym dookoła.” Ale rządzi tu także nowoczesność materiałów (oczywiście z dodatkiem nieśmiertelnie użytecznego drewna), klarowność podziałów przestrzeni i precyzja wykonania, a także symetria, która ma czuwanie nad porządkiem. I znowu wkracza nam kino, bo architektka ma ponoć słabość do dzieł filmowych Wesa Andersona, w których widzenie świata zdominowane jest m.in. właśnie przez symetrię.
– Przyroda też ma jednak słabość do symetrii – zauważa, zamykając w ten sposób kółko inspiracji.
Kasia i Tomek dali w tym wszystkim swoim projektantom niemal wolną rękę.
– Jeśli chodzi o estetykę i materiały, całkowicie im zaufaliśmy – mówią. – Znają nas i nasz styl, więc szybko doszliśmy do porozumienia. Chcieliśmy, aby zastosowano materiały o wysokiej odporności na zabrudzenia i łatwe w utrzymaniu. Praktyczność oraz funkcjonalność ponad prestiż i wygląd.
Dbałość nieprzypadkowa
I do tego energooszczędność, aspekt ważny dla obu stron tej inwestycji. Dla projektantów niejako z urzędu (przepisy, dbałość o klienta), ale i z racji holistyczno-ekologicznej wizji budownictwa, jaką wyznają.
– Dom powstał z materiałów wybranych ze względu na wysoką jakość, trwałość i energooszczędność – mówi Izabela Markowska. – Zarówno konstrukcja (ściany ze szlifowanego Porothermu w systemie Dryfix) jak też pokrycie dachów i ścian to naturalna ceramika. Kolejne składowe tego wysoce energooszczędnego budynku to: ponadnormatywne grubości izolacji termicznej (w tej roli płyty PIR na ścianach, piana PUR w grubości połaci dachowych), nowoczesne wielkoformatowe przeszklenia w konstrukcji aluminiowej ze świadomie dobieranym trójszybowym szkleniem selektywnym, w zależności od stron świata, odzysk ciepła poprzez zaawansowany system rekuperacji oraz pompa ciepła jako źródło ogrzewania.
Dla mieszkańców liczyła się tu dbałość o ekosystem, ale przede wszystkim o rodzinny portfel i wysokość rachunków oraz o wygodę eksploatacji domu.
– Materiały dociepleniowe nie były przypadkowe – tłumaczą. – Mieszkanie w lesie wiąże się z ryzykiem pojawienia się niechcianych gości. Kuny leśne potrafią zrobić prawdziwe spustoszenie w wełnie mineralnej. Zastosowanie PIR-u i piany PUR pozwoliło nam uniknąć tych kłopotów. Pieczołowicie wykonana obróbka blacharska nie pozostawiła żadnych otworów, co zapobiega dostaniu się pod elewacje gryzoni, ptaków i drapieżników. Elewacja jest wentylowana, co dodatkowo poprawia izolację i ogranicza przenikanie ciepła do środka budynku. Okna zamontowano na tzw. ciepły montaż, aby uniknąć mostków termicznych.
Dzięki powietrznej pompie ciepła domownicy podgrzewają wodę, pobieraną z własnej studni. Część tej wody traktują potem jako użytkową, a część trafia w charakterze czynnika grzewczego do podłogówki, rozłożonej w całym obiekcie. Energooszczędności służy też wentylacja z rekuperacją, czyli z odzyskiem ciepła z wykorzystanego uprzednio powietrza. Swoje trzy grosze (a może nawet więcej) dokłada również automatyka, nie tylko ułatwiająca życie, ale i optymalizująca działanie poszczególnych urządzeń, czyli pobór przez nie prądu.
– Właściwie zbudowaliśmy samodzielnie smart house, podpięty pod Google Home – mówi pan Tomek. – Zautomatyzowaliśmy tu mnóstwo urządzeń: oświetlenie, rolety, pompę ciepła, rekuperację, klimatyzację, drzwi garażowe czy nagłośnienie.
Fotowoltaiki brak. Była rozważana, jednak ze względu na bliskość wysokich drzew pomysł upadł. I bez niej jednak właściciele są zadowoleni z wysokości rachunków. Z jednym zastrzeżeniem.
– Przy jeszcze obowiązujących cenach prądu – zauważają. – Bo należy pamiętać, że u nas wszystko w domu jest na prąd.
Samemu i na dziko
W ogrodzie też, ale tylko trochę. Na prąd działa tam dyskretnie rozmieszczone w różnych miejscach punktowe oświetlenie ścieżek, roślin i elewacji, a także zautomatyzowane koszenie i podlewanie trawy. Poza tym jednak obowiązuje hasło możliwie niedużej ingerencji w naturę. Dla dobra otaczającego posesję lasu i samych gospodarzy.
– Idea ogrodu, zaprojektowanego i wykonanego przez firmę APEX, była taka, abyśmy byli w stanie utrzymać go samodzielnie – przyznają Kasia i Tomek. – Cenimy sobie bowiem spokój i nie chcemy, by przy prowadzeniu domu pomagały nam osoby z zewnątrz. Roślinność staraliśmy się dobrać tak, aby nie była inwazyjna i nie stanowiła zagrożenia dla otaczającego lasu. Chcieliśmy z jednej strony okiełznać przestrzeń bezpośrednio przy domu, ale z drugiej zachować resztę działki w stanie naturalnym, z dziko rosnącym lasem. Zastaliśmy też tu stary sad owocowy, który pieczołowicie pielęgnujemy. Po uprzątnięciu małej polanki, należącej do naszej działki, zasialiśmy tam łąkę kwietną.
Ogród jest skończony, jak podkreślają małżonkowie. Więcej nie będzie, bo nie musi. To, co jest, w zupełności wystarczy, by wygodnie rozsiąść się na zadaszonym tarasie, przy długim stole, albo trochę dalej, na ogrodowo-salonowych meblach, pod chmurką. Wystarczy, by przystanąć i posłuchać szumu liści na starych drzewkach owocowych. Wystarczy, by kontemplować dzikie życie lasu za ogrodzeniem. Również wtedy, gdy ze względu na pogodę trzeba ukryć się w czterech ścianach.
– Jedną z naszych pozycji na liście życzeń dla architektów były niskie okna na piętrze, umożliwiające siadanie na parapecie i podziwianie lasu – mówią właściciele. – Nasze dzieci uwielbiają to: koc, poduszka, kubek herbaty i widok na padający śnieg. To dla nich i dla nas prawdziwa przyjemność.
Tymczasem neon zamontowany od strony elewacji frontowej wyświetla całemu światu „Wydech-wdech”.
– To kolejne życzenie mojej żony – tłumaczy pan Tomek. – Identyczny neon, tylko o wiele większy, wisi przy ul. Narutowicza, w Łodzi.
Tu, niemal w środku lasu, otoczony ciszą, nabiera nowych znaczeń.
– No co ja mam powiedzieć? – zastanawia się pani Kasia. – Oddychajmy i bądźmy spokojni. To moje motto życiowe.
- Więcej o: