Atesty i materiały budowlane
Każdy, kto planuje budowę domu, chce, aby jego dom był ładny, ciepły i trwały. Zanim zrealizuje to marzenie, musi podjąć wiele decyzji. Do najważniejszych należy wybór odpowiednich materiałów budowlanych. Od nich zależeć będzie jakość domu
Gorzej, jeśli materiały w ogóle nie mają żadnych dokumentów - atestów i certyfikatów. Wtedy pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że budowany przez nas dom za kilka lat się nie zawali.
Jak nie dać się oszukać nieuczciwemu producentowi? Jak kupić dobry towar?
Co mówi prawo
Większość z nas nie sprawdza, czy kupowane materiały rzeczywiście mają odpowiednie dokumenty. Nie pytamy o nie, bo nie wiemy, że mamy takie prawo. Nie wiemy też, o jakie dokumenty pytać i czy rzeczywiście powinniśmy zwracać na nie uwagę. A zgodnie z obowiązującym prawem nawet powinniśmy to robić!
Artykuł 10 ust. 2 prawa budowlanego mówi, że materiały budowlane dopuszczone do obrotu i powszechnego stosowania powinny być właściwie oznaczone.
Obowiązek znakowania wyrobów budowlanych wynika też z rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z 31 lipca 1998 roku, które weszło w życie 1 września 1999 roku.
W praktyce oznacza to, że każdy wyrób budowlany znajdujący się na rynku powinien mieć albo:
certyfikat zgodności z Polską Normą lub Aprobatą Techniczną;
deklarację zgodności producenta z Polską Normą (lub Aprobatą Techniczną);
certyfikat na znak bezpieczeństwa (jeśli wyrób znajduje się na liście wyrobów, które podlegają obowiązkowi takiej certyfikacji).
Nie wszyscy wiedzą, że zanim producenci zdobędą te dokumenty, każdy materiał budowlany musi przejść wiele badań. Określona zostaje m.in. jego przydatności do konkretnego zastosowania. Właśnie o tym mówi Polska Norma lub Aprobata Techniczna. Ich treść jest zawsze podobna - opisuje m.in., do czego służy dany wyrób i jakie powinno być jego zastosowanie.
Uwaga! Jeżeli producent wprowadza na rynek nowe wyroby, na które dotąd nie było Polskich Norm (lub produkuje wyrób, który jego zdaniem ma lepsze parametry, niż to wynika z normy), musi wystąpić o Aprobatę Techniczną. W Polsce wydaje je (po odpowiednich badaniach) tylko Instytut Techniki Budowlanej w Warszawie.
Norma lub Aprobata
Norma lub Aprobata to jednak zaledwie połowa drogi, bo dokumenty te nie oznaczają jeszcze, że produkt może być dopuszczony do obrotu i powszechnego stosowania.
Tu pojawiają się dwie możliwości:
zanim jakiś wyrób znajdzie się na rynku, musi być zbadany przez odpowiednią jednostkę badawczą (np. ITB ), która ma jednocześnie akredytację Państwowego Centrum Badań i Certyfikacji uprawniającą do takich badań.
Instytut lub laboratorium badawcze pobiera próbki pochodzące z bieżącej produkcji i bada, czy są one zgodne z wymaganiami ustalonymi w normie lub aprobacie.
Próbki zawsze muszą pochodzić od konkretnego producenta i z konkretnego zakładu. Po przeprowadzeniu takich badań producent dostaje certyfikat zgodności z Polską Normą lub Aprobatą Techniczną;
producent może sam wystawić tzw. deklarację zgodności z PN lub AT na podstawie posiadanych przez siebie wyników badań konkretnego wyrobu.
Uwaga! Producent może poddać swój wyrób dobrowolnej certyfikacji (czyli zbadać go w akredytowanej jednostce badawczej). Zdarza się jednak, że obowiązek certyfikacji wyrobu zapisany jest już w Polskiej Normie lub Aprobacie Technicznej.
W praktyce certyfikat od deklaracji zgodności różni się stopniem wiarygodności. W pierwszym przypadku dokument wystawia strona trzecia, czyli instytut badawczy, w drugim - sam producent.
Kiedy na skróty
Prawo budowlane przewiduje jednak również wyjątki od powyższych zasad. Tak jest, np. gdy chodzi o jednostkowe zastosowanie materiału budowlanego. Dzieje się tak, np. gdy inwestor zamierza zastosować dany wyrób (niemający jeszcze aprobaty) w konkretnym budynku. Wtedy zaczyna obowiązywać procedura uproszczona. Jeżeli w projekcie budynku znalazły się zapisy dotyczące zastosowania tego materiału, to normę zastępuje dokumentacja techniczna budynku (włącznie z projektem architektonicznym).
Uwaga! Są wyroby, które mogą być sprzedawane na rynku bez dokumentów i odpowiedniego oznakowania. Ich pełną listę zawiera rozporządzenie MSWiA z 24 lipca 1998 roku. Są to m.in.: osłony instalacji budowlanych, np. grzejników, kratki wentylacyjne, kostka drogowa, słupki ogrodzeniowe, cement, tarcica itp. Są to wyroby budowlane tradycyjnie wytwarzane i stosowane w budownictwie od wielu lat.
Prawo sobie...
Niestety, aby przepisy dotyczące badań i znakowania wyrobów budowlanych były przestrzegane, powinien istnieć odpowiedni system ich kontroli. Tymczasem w praktyce kontroli... nie ma kto przeprowadzać.
Jednostki uprawnione do kontroli to Główny Urząd Nadzoru Budowlanego (tłumaczy się, że ma za mało ludzi) oraz Państwowa Inspekcja Handlowa (twierdzi, że nie ma odpowiednich specjalistów w tej dziedzinie).
Zgodnie z art. 10 prawa budowlanego producent, który wprowadza do obrotu towary bez wymaganych dokumentów, podlega karze grzywny do 100 tys. zł. Karę może nałożyć sąd. Jednak żeby tak się stało, inspektorzy budowlani (z PIH lub GUNB) muszą wystąpić do prokuratury z odpowiednim wnioskiem.
Niestety, w praktyce i GUNB i PIH dysponują niewielkimi sankcjami. Największe uprawnienia ma PIH, który może karać mandatami w wysokości kilku tysięcy złotych, a nawet wycofać z rynku partię wyrobu. Z kolei inspektorzy GUNB mogą ukarać nieuczciwego producenta lub sprzedawcę kilkusetzłotowym mandatem.
W efekcie system kontroli materiałów budowlanych kuleje, a - jak szacują specjaliści z ITB - blisko 50 proc. wszystkich wyrobów budowlanych sprzedawanych w Polsce nie ma odpowiednich certyfikatów i aprobat.
- Całkowity brak kontroli i ostra konkurencja na rynku powodują, że tanie, niespełniające norm materiały zaczynają wypierać te dobre - mówi Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa. - Hurtownie i supermarkety budowlane zalewane są towarami niewiadomego pochodzenia.
Według Bachmana państwo na skutek swojej bierności traci na tym procederze miliony złotych. Tanie, nieprzebadane wyroby (bardzo często zza wschodniej granicy) lepiej się sprzedają, a uczciwe firmy bankrutują.
Nieuczciwość popłaca
Brak kontroli na rynku i kryzys w budownictwie sprawiają, że firmy budowlane coraz częściej w ulotkach informacyjnych i reklamach podają fikcyjne, niepoparte żadnymi badaniami dane. Wszystko po to, by zwabić klientów. - Powszechne jest więc reklamowanie materiału, którego praktycznie nie ma na rynku, bo jego "właściwości" nie są poparte żadnymi badaniami - uważa Bachman.
Zdaniem jednego z producentów betonu komórkowego (prosił o anonimowość) firmy często np. podają nieprawdziwe dane o współczynnikach przenikania ciepła materiałów. Zawyżają je, bo wyrób o lepszych właściwościach sprzedaje się lepiej. - To nieuczciwe, bo jedne firmy płacą ciężkie pieniądze na przeprowadzenie badań, a inne po prostu podają współczynniki "z sufitu" - twierdzi producent.
Na czym polega oszustwo? Do obliczenia współczynnika przenikania ciepła dla ściany (U) potrzebny jest współczynnik przewodzenia ciepła (lambda). Najlepszy współczynnik otrzymamy, jeśli obliczymy go na podstawie tzw. lambdy deklarowanej (czyli w uproszczeniu - osiąganej w warunkach laboratoryjnych). Bardziej wiarygodne są natomiast rachunki oparte na tzw. lambdzie obliczeniowej, bliższej faktycznym warunkom panującym na budowie.
Podanie współczynnika U uzyskanego, opierając się na lambdzie deklarowanej, daje lepszy efekt reklamowy, tyle że mijający się z prawdą.
Inny przykład z rynku wzięty. W Polsce jest pięciu producentów tzw. ceramiki poryzowanej, którzy podają w swoich reklamówkach informacje o właściwościach cieplnych swoich wyrobów. Powołują się przy tym na Polską Normę. Tymczasem ta norma nie obejmuje... współczynnika ciepła.
- Zastanawiamy się, na jakiej podstawie te firmy podaję te dane, bo nie mają przecież Aprobat Technicznych. My wydaliśmy tylko jedną, firmie Wienerberger - dziwi się prof. Jerzy Pogorzelski, kierownik Zakładu Fizyki Cieplnej, jedynej instytucji w Polsce, która może taką aprobatę wydać.
Jednak, żeby było przewrotniej, Polska Norma czy Aprobata Techniczna to nie wszystko... - Fakt, że dany wyrób ma certyfikat, w sumie niczego jeszcze nie przesądza - twierdzi z kolei dyrektor Bachman. - Firma może do przebadania dać innym materiał, niż produkuje...
Potwierdzają to naukowcy z ITB. - Zdarza się, że w jednej partii materiału, którą producent dostarcza jako betonowe bloczki o gęstości 500, są bloczki o gęstości 600. Gęstość betonu wyznacza m.in. jego właściwości wytrzymałościowe i cieplne. W takim wypadku mamy w jednej partii materiały o różnych właściwościach - twierdzą naukowcy.
Zbigiew Gałkowski, kierownik Zakładu Aprobat ITB, podaje inny przykład: - Jeden z producentów środków ochrony biologicznej drewna, zamiast preparatu konserwującego sprzedawał... wodę. Nazwał nawet swój wyrób tak samo jak inny działający w tej samej branży producent. Na nic zdały się protesty uczciwego producenta, pod którego szyldem występował oszust. Sprawa jest w sądzie.
Niestety, podobne przykłady nieuczciwości można mnożyć. "Gazeta" wielokrotnie opisywała podobne przypadki (dotyczyły one m.in. profili stosowanych w systemach suchej zabudowy, cementu itp.).
Jak nie dać się oszukać
Nie oszczędzaj na materiałach i fachowcach. Pamiętaj - czasami oszczędność nie popłaca, jeśli potem budowa domu kończy się wiecznym remontem.
Zacznij od projektu. Dobrze zrobiony projekt to połowa sukcesu. Projekt powinien zawierać np. rodzaj proponowanej izolacji, jej grubość, a także miejsce, w którym ma być zastosowana. Powinien też zawierać obliczony współczynnik przenikania ciepła U dla zaprojektowanych ścian.
Zatrudnij inspektora nadzoru. Dobry inspektor powinien kontrolować wszystko, co się dzieje na budowie włącznie z jakością zastosowanych materiałów. Inspektor może też zażądać dostarczenia od producenta dowodów potwierdzających dopuszczenie towaru do obrotu i stosowania w budownictwie.
Przy zakupie materiałów, aby mieć pewność co do ich jakości, żądaj od sprzedawcy dokumentów potwierdzających zgodność wyrobu z wymaganiami Polskiej Normy lub Aprobaty Technicznej (tzw. certyfikatu lub deklaracji zgodności).
- Więcej o: