Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Remont na 100 lat

Z Joanna Walewską - architektką, absolwentką Politechniki Warszawskiej. rozmawiała Joanna Sokolińska

Kryzys między małżonkami zaczyna się po 200 tys. Już się wydało wszystkie pieniądze, a tu dom wygląda jak lej po bombie

Co trzeba mieć?

Wszyscy zaczynają od tego nieszczęsnego ekspresu do kawy - do zabudowy. 90 proc. moich klientów zakłada, że go kupi, a potem zamiast niego jest dziura, którą czasem zapycha się mikrofalówką.

Dlaczego 'nieszczęsny'? Nieładny?

Bardzo ładny! Ale kupowanie ekspresu za 12 tys. zł to zbędny wydatek. Można kupić inny, designerski, dużo taniej, a i jakość kawy nie będzie gorsza.

Co jeszcze?

Sejf - jest w każdym mieszkaniu, które projektuję, nawet właściciele kawalerki życzyli go sobie.

I co w nim trzymają?

Dokumenty, biżuterię, pieniądze.

Pieniądze?

Większość osób, które wynajmują architekta, korzysta z pomocy pań do sprzątania. Boją się, że ich okradną. Kolejna rzecz, którą chcą mieć wszyscy, to nagłośnienie.

?

Głośniki. Wszędzie - w sypialni, łazience, ubikacji. I jeszcze instalację strukturalną. Czyli wszystkie kable do telefonu, telewizora, internetu rozprowadzone w ścianie. To akurat jest bardzo praktyczne. Przy okazji robi się je na zapas, mniej więcej dwa razy tyle, ile potrzeba, żeby nie pruć ściany, gdy za kilka lat pojawi nowy system telewizji albo cokolwiek innego, co trzeba będzie mieć. No i nikt, naprawdę nikt, nie chce zrezygnować z plazmy. Chyba że na rzecz rzutnika, który jest moją ulubioną formą projekcji obrazu.

Musi być plazma czy może być LCD?

To nie ma znaczenia. Ważne, żeby ekran był duży. W salonie i w sypialni, żeby można oglądać telewizję z łóżka. Często trzeci telewizor wisi w pokoju do pracy.

Miło jest oglądać komedie romantyczne w łóżku.

Ale potem jest tak, że żona ma telewizor w swoim pokoju, mąż ma własny u siebie, dzieci mają kolejny i każdy ogląda co innego. Tak jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie przy każdym łóżku w szpitalu stoi osobny telewizor. Taki trend nadchodzi. Wszystko przez to, że telewizory tanieją.

Zaciekawiło mnie to, co pani powiedziała: żona w swoim pokoju, mąż u siebie. Dużo osób planuje w nowym mieszkaniu własny pokój?

Tak. Często dzieci dzielą pokój, ale ich rodzice mają własne gabinety. To bierze się stąd, że mnóstwo moich klientów wspomina, jak całe dzieciństwo gnieździli się z rodziną w malutkim mieszkaniu, przez dziesięć lat dzieląc łóżko z bratem. I kiedy już mogą sobie na to pozwolić, chcą mieć przestrzeń i własny pokój.

To tym bardziej powinni rozumieć, że ich dzieci też chcą mieć własne pokoje.

Jedna z klientek opowiadała mi, że jej ojciec marzył o nartach. Wreszcie jak skończył 40 lat, stać go było. Więc je kupił. Sobie, nie dziesięcioletniej córce. O pokojach dziecinnych ludzie myślą zwykle na końcu. A wtedy nie mają już na nie pieniędzy.

Dlaczego woli pani rzutnik od telewizora?

Jest mniej konwencjonalny i daje więcej możliwości, pozwala mieć i obraz, i gładką białą ścianę. Myślę też, że nierzucający się w oczy mniej kusi do oglądania.

Podobno jest odwrót od otwartych kuchni. To prawda?

W Polsce tak, na świecie nie. W Polsce połowa "moich" mieszkań ma zamknięte kuchnie. Albo stosuje się dwa w jednym - kuchnię otwartą na salon, ale z możliwością oddzielenia jej przesuwaną ścianą czy wielkimi drzwiami. Na świecie projektuje się przede wszystkim otwarte pomieszczenia, tak by była jak największa przestrzeń.

Z czego to wynika?

Ze stylu życia. Ty gotujesz, dzieci odrabiają lekcje i jesteście blisko. To zaczęło się od mody na lofty, gdzie jest jedna wielka przestrzeń zamykana wyłącznie jeżdżącymi ścianami. Raczej należałoby zapytać, dlaczego w Polsce ludzie chcą mieć zamkniętą kuchnię.

Dlaczego?

Tradycja. To, że smażę rybę albo schabowe, że obliżę łyżkę przy gotowaniu dla gości i ktoś to zobaczy.

Na Zachodzie ludzie nie smażą ryby?

Smażą, ale im nie przeszkadza, że to widać.

I czuć.

Mają dobre okapy. Czasem wystarczy zaproponować, żeby między salonem a kuchnią były drzwi, i to wystarcza - klient zgadza się na otwarcie kuchni. Nie musi potem tych drzwi zamykać, wystarcza mu świadomość, że w razie czego może.W Polsce projektuje się inaczej niż na Zachodzie, bo inne jest podejście inwestora. U nas dom buduje się na sto lat, podobnie jest z remontem mieszkania. Przez pięć lat mieszkałam w Stanach i tam, podobnie jak na zachodzie Europy, nie przywiązuje się do tego aż takiej wagi. Ważne, żeby przestrzeń była dobrze zaprojektowana, żeby dobrze się w niej żyło. Potem wstawi się stare meble, doda kilka designerskich przedmiotów i tyle. A my bierzemy makabrycznie wysokie kredyty, pakujemy w remont oszczędności życia, więc wszystko musi być idealnie. Stąd zwyczaj projektowania przestrzeni oraz mebli pod konkretne przedmioty.

Co to znaczy?

Że architekt projektuje w bibliotece szufladę na keyboard lub gitarę. Nie zaczynamy od rozmowy o tym, jakie ma być wnętrze, w jakim stylu, tylko od tego, że trzeba w kuchni znaleźć miejsce do przechowywania krajalnicy do chleba. Takie, żeby nie dostało się do niej dziecko, kiedy je spuszczę z oka.

Tak z ciekawości: i gdzie zmieściła się krajalnica?

W końcu jej nie ma. Kłopot polega na tym, że czasem praktyczność nie idzie w parze z estetyką. Jeden pan miał w nowej kuchni niewykorzystaną przestrzeń nad szafkami. Chciał, żeby mu w niej zrobić pawlacz na narty.

A gdzie ma je trzymać?

Jak mieszkanie ma 120 metrów kwadratowych i dwie garderoby, to zwykle można zaprojektować dodatkowy schowek - prościej, wygodniej i ładniej. Takie myślenie o przestrzeni z dążeniem do wykorzystania każdego wolnego miejsca, zabudowania go jest pamiątką po czasach PRL-u, kiedy mieszkania były ciasne, malutkie i wbudowane szafy w przedpokoju, pawlacze były jedyną szansą zmieszczenia wszystkich rzeczy. Problem w tym, że teraz wymagania klienta są bardzo duże. Trudno znaleźć miejsce na narty w garderobie, bo tam muszą znaleźć się specjalne kosze na pościel, wieszaki na krawaty i na spodnie itp. Oczekuje się, że każda rzecz będzie miała swoje własne miejsce. A inna sprawa, że często projektanci wybierają rozwiązania bardziej estetyczne kosztem funkcjonalności.

Amerykanie biorą stare meble i dokładają do nich coś designerskiego. A Polacy? Kupują wszystko nowe?

Przede wszystkim wybierają wszystko drogie. Ja bym sobie marzyła, żeby klient miał jedną-dwie rzeczy Kartella, coś taniego, funkcjonalnego z Ikei i żeby to było pomieszane z tym, co miał przed przeprowadzką. Ale trend jest taki, żeby kupować od nowa i za bardzo duże pieniądze.

Co to są bardzo duże pieniądze?

Kanapa od 10 tys. w górę.

A co robią ze starymi meblami?

Sprzedają na Allegro, oddają rodzinie na Śląsku, wiozą na działkę. Ale teraz pracuję z ludźmi, którzy chcą obić nowym materiałem swoją ulubioną kanapę, zostawiają większość mebli, nie chcą mieć głośników ani plazmy w każdym pomieszczeniu.

To co właściwie zmieniają?

Projektuję im WC i dwie łazienki, skromne. Za 120 tys.

Skromne?

Skromne w formie. Bardzo im zależało na wannie wolno stojącej. Kosztowała 30 tys. zł. Do tego baterie, umywalki, podłogi...

Warto kupić wannę za 30 tys.?

Tak, jeśli sprawi, że wnętrze będzie doskonałe. Wanny wolno stojące są dużo droższe od zwykłych. Ich ceny zaczynają się od 15 tys.

Jak można poprawić przestrzeń w już istniejącym mieszkaniu?

Najprostszy sposób to powiększenie drzwi. Standardowe drzwi wewnętrzne mają 205 cm wysokości. Okna przeważnie kończą się wyżej. Jeśli się wyrówna te wysokości, poprawiają się proporcje wnętrza. Niektórym szkoda na to pieniędzy, wolą kanapę, ale ja uważam, że akurat na to warto wydać, bo to podwyższa walory wnętrza, porządkuje je. Tym różni się wnętrze projektowane przez architekta od wnętrza projektowanego przez dekoratora. Architekt przywiązuje większą wagę do przestrzeni, dba o stworzenie w mieszkaniu nowych osi wizualnych i komunikacyjnych. Jeśli zmiana poprawia funkcjonalność, bardzo często wydaje się tak naturalna, że właściciele zapominają, że kiedyś było inaczej. Albo uważają, że sami to wymyślili...

Ile kosztuje remont?

Normalny człowiek wydałby 150-200 tys. zł na stumetrowe mieszkanie w Warszawie. Mówię o remoncie totalnym. Przeważnie ludzie wydają 300 tys. zł.

O Boże.

Najdroższe są podłogi i prace stolarskie. Stolarze robią fortuny na drzwiach, szafach, zabudowach kuchni, bibliotekach.

Kiedy zaczyna się kryzys między małżonkami?

Po 200 tys. Mniej to jednak jest związane z kwotą dotychczasowych wydatków, bardziej z etapem prac. Już się wydało wszystkie pieniądze (nikt nie wierzy na początku, że ich zabraknie), a tu dom wygląda jeszcze jak lej po bombie. Wszędzie kurz, leżą folie i jest wrażenie, że to się nigdy nie skończy. A wystarczy tydzień prac i można się będzie wprowadzać. Ale ludzie tego nie wiedzą, więc puszczają im nerwy i zaczynają się kłócić.

Wcześniej są inne trudne momenty?

Moment, w którym dociera do ciebie, że rzeczywiście musisz wydać te 300 tys. To powoduje, że ludzie zaczynają się wycofywać. Ostatnio zrobiłam projekt przebudowy całego domu, omawialiśmy najdrobniejsze szczegóły, np. dotyczące ogrodzenia, ale właściciele przestraszyli się ogromu przedsięwzięcia i zdecydowali, że sprzedają dom.

Tak szczerze: nie można zrobić remontu za 30 tys.? Zmienić kafelki w łazience, wycyklinować podłogę, powiększyć drzwi w salonie, kupić szafki kuchenne w Ikei i może jedno krzesło Kartella? Nie wystarczy?

Na pewno nie wystarczy na wykończenie stumetrowego mieszkania odebranego w stanie deweloperskim. Oczywiście może wystarczyć na wycyklinowanie i polakierowanie podłóg i pomalowanie ścian. Nie wszystko trzeba robić od razu, nie trzeba też mieć wszystkiego. Czasami rozwiązania tanie dają ciekawsze efekty niż te kosztowne, np. półki w kuchni zamiast szafek, wanna za 1 tys. zł, a nie za 30 tys. Ale nie przeskoczy się kosztu prac budowlanych - wyburzenia i postawienia nowych ścian działowych, zmian w instalacji wodno-kanalizacyjnej czy nowej elektryki.

Pani planuje wnętrze pod klucz? Łącznie z doradztwem co do porcelany?

Bardzo wiele osób chce, by po skończeniu budowy lub remontu wnętrze było skończone. Nie do końca dobre jest projektowanie do ostatniego obrazu. Lepiej zostawić dwie puste ściany na coś, co ci wpadnie w oko, niż szukać obrazu, żeby dom był gotowy.

    Więcej o:

Skomentuj:

Remont na 100 lat