Sypialnię często traktujemy po macoszemu. Nie szczędzimy pieniędzy ani energii na urządzenie pokoju dziennego, kuchni czy łazienki, a tam wstawiamy tylko łóżko i ewentualnie szafę, sprawę estetyki wnętrza odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie inaczej było tutaj. Chociaż muszę przyznać, że pomieszczenie o tak mikroskopijnych wymiarach dawało małe pole do popisu, co trochę tłumaczy właścicieli. Mnie również jego rozmiary zmusiły do ograniczeń. Meble, czyli łóżko i szafę, z konieczności pozostawiłam na swoich miejscach. Zmieniłam jedynie detale, próbując złagodzić nimi surowość panującą we wnętrzu. Najważniejszą rolę przydzieliłam tkaninom - dywanikom, narzucie, poduszkom i zasłonom. Plamy koloru wyraźnie odcinające się od białych ścian wprowadziły tu trochę życia i weselszy nastrój. Mam nadzieję, że gospodarze będą teraz korzystać ze swojej sypialni z większą przyjemnością.