Miejsce z dobrym designem - Pogassi Kudlicka Gallery
Lampa, która wyzwala westchnienie zachwytu? Stolik, jakiego nie ma nikt inny? Każdy, kto szuka w designie czegoś naprawdę wyjątkowego, powinien tu przyjść. Galeria Pogassi Kudlicka w starym Forcie Mokotów to nowy adres na wzorniczej mapie stolicy.
Określenie „ukryte piękno” pasuje do tego miejsca jak ulał: uliczkę wciśniętą między wille Górnego Mokotowa łatwo przegapić. Ale w europejskich metropoliach właśnie w takich miejscach bujnie kiełkuje artystyczna inicjatywa. Bo zapewniają więcej przestrzeni i malowniczości niż ciasno stłoczone śródmiejskie kamienice, dają odetchnąć i zapomnieć o zgiełku miasta. Takie zakątki jak magnes przyciągają artystów, marszandów i tych, którzy szukają kontaktu ze sztuką, świetnym designem czy dobrą muzyką.
W Forcie Mokotów dodatkową premią jest szczelnie otaczający zabudowania pięciokąt zieleni, którego kształt pozwala odczytać zarys dawnych fortyfikacji. Dziś stare ceglane koszary, prochownie i budynki poprzemysłowe wypełniają pracownie malarzy i architektów, agencje artystyczne, butiki, sklepy z designem i rękodziełem, winiarnie i restauracje.
Design w dawnym forcie
Założycieli galerii, Aleksandrę Pogassi-Kudlickę i Borisa Kudlickę, urzekł niewymuszony klimat fortu. W loftowych wnętrzach dawnych tajnych zakładów produkcji sprzętu radiowo-telewizyjnego Zarat znaleźli miejsce na zrealizowanie pomysłu, który chodził za nimi od lat. Ze sztuką są zaprzyjaźnieni od dziecka; ona, absolwentka kijowskiej szkoły baletowej, pierwsze przedstawienie teatralne obejrzała w wieku trzech lat, a dobre kilkanaście przetańczyła na deskach Teatru Wielkiego. Tam poznała Borisa, który stawiał wtedy pierwsze kroki na polskiej scenie operowej, a dziś uznawany jest za jednego z najlepszych europejskich scenografów teatru i opery.
– Mama Oli jest plastyczką, maluje mój ojciec, malował dziadek. Sztuka to nasze naturalne środowisko, a łączenie artystycznych zainteresowań z zawodem zawsze wydawało nam się oczywiste. Tak samo jak to, że żona po zakończeniu kariery baletowej znajdzie sobie twórcze zajęcie – mówi Boris.
I rzeczywiście, Aleksandra odnalazła się w tworzeniu biżuterii; z podróży przywozi kamienie i ozdoby, z których komponuje kolie, bransolety i naszyjniki – wszystkie w jednym egzemplarzu.
Głód pięknych rzeczy
Głód rzeczy pięknych i unikatowych był w nich zawsze. Przekopywali targi staroci, a Boris już dwie dekady temu, na długo przed nastaniem mody na łączenie antyków z syntetykami i upowszechnieniem technologii zatapiania przedmiotów w żywicy, montował w zabytkowym krześle siedzisko z elementami zegarka uwięzionymi między płytami poliwęglanu. Każda podróż była dla nich pretekstem do podglądania, co nowego dzieje się na pograniczu wzornictwa i sztuki. Galeria jest kontynuacją tej pasji.
Chcieliśmy wykreować miejsce, jakiego nam wWarszawie brakowało, podobne do tych, które odwiedzamy wMediolanie, Londynie czy Paryżu, ale jedyne wswoim rodzaju. Obszar, wktórym sztuka spotyka się zdesignem – tym najwyższej próby, tworzonym znamysłem istarannością. Obiekty, które udało nam się zgromadzić, nie powstały na zamówienie rynku ipod dyktando trendów. To wzornictwo unikalne, niejako szyte na miarę
– mówi Aleksandra.
Choć przedsięwzięcie jest młode, zgromadzony w postindustrialnym wnętrzu garnitur mebli, lamp i przedmiotów dekoracyjnych wydaje się bardzo dojrzały, a portfolio designerów robi wrażenie. Są wśród nich twórcy młodzi, ale już uznani, o ugruntowanej pozycji. Rozchwytywani przez europejskich wystawców laureaci konkursów i projektanci-wizjonerzy, o których piszą magazyny „Wallpaper” czy „Architectural Digest”. W sali dawnej montowni radioodbiorników, której główną ozdobą są ogromne przeszklenia, natychmiast przyciąga wzrok niezwykły stolik kawowy – tafla szkła wsparta na pęku baloników z dmuchanego mosiądzu – przebojowy projekt londyńczyka Christophera Duffy`ego, designera o statusie gwiazdy. Obok – lampy, dzieła wirtuozów czeskiego kryształu, stoliki i komody słynnych francuskich manufaktur, meble naszych twórców eksportowych, Zięty i Rygalika, a także duetu Monomoka, zaliczanego już do europejskiej awangardy.
Wątki operowe
Tę plejadę twórców udało się pozyskać w niezwykle krótkim czasie. Chris Duffy, początkowo nieufny, na spotkanie z Borisem przyjechał w T-shircie i na rowerze. Ale przyjechał i, co ważniejsze, dał się namówić do współpracy. – Zadziałała tu magia Royal Opera House, w której Boris wystawiał właśnie z Keithem Warnerem „Otella” – śmieje się Aleksandra. Wątek operowy nie raz zresztą przewinął się w historii przygotowań. Współwłaścicielem włoskiej firmy produkującej meble, które zapragnęli sprowadzić do galerii, okazał się Polak, wielki miłośnik opery!
– Wielu artystów zaufało nam w ciemno – opowiada Aleksandra.
Tak było w przypadku marki Gio Pagani, której meble wypatrzyli dwa tygodnie przed otwarciem galerii. I gdy już zwątpili w sukces, Włosi zmobilizowali się i dwa dni przed wernisażem przysłali piękne stoliki. Bracia Houdek z Czech, projektanci legendarnej marki Moser, osobiście dostarczyli swoje niezwykłe lampy.
– Osiem godzin składali ogromny kryształowy żyrandol – wspomina właścicielka. – Klient, który się na niego zdecyduje, otrzyma oczywiście w pakiecie usługę autorskiego montażu.
Dobierają rzeczy wyrafinowane i niepowtarzalne. Potrafią zrezygnować z czegoś, co ich zachwyciło, ale pojawia się w zbyt wielu witrynach. I wciąż odkrywają coś nowego, np. fascynujący świat tkanin dekoracyjnych, który Boris poznał przy renowacji wnętrz Hotelu Europejskiego.
- Więcej o:
Apartament w hotelu. Ciesz się własnym mieszkaniem z hotelową obsługą
Industrialne wnętrza pod Wawelem
Dobre mieszkanie niedaleko centrum. 4 nowe propozycje deweloperów
Zmień wnętrze za pomocą tekstyliów
Sprytne rozwiązania do małych wnętrz
Rustykalne inspiracje we wnętrzach
Minimalistyczne mieszkanie dla rodziny
Kolor Roku Pantone 2025 – Mocha Mousse w aranżacji wnętrz