Doradca żon
Po romantycznym mieszkaniu paryskim, carskim moskiewskim i fermie w Owernii, ten Rosjanin z matki Polki swój czwarty dom, rodzinny pod Wilnem, urządził tak, jak tu mieszkali Polacy przed wojną
W odległości dziesięciu minut samochodem od Wilna (każdy taksówkarz wie, jak tam dojechać), na terenie Kolonii Kolejowej znajduje się jego prywatny rezerwat polskiego stylu życia. Przedwojennego.
'Pracuj w mieście - mieszkaj w kolonii' - głosił slogan reklamujący budowę w 1908 roku. Nawet siostra marszałka Piłsudskiego się skusiła (jej dacza stoi nieopodal rodzinnego domu Wasiliewa). Działkę inżyniera Dymitra Gulewicza - dziadka Aleksandra Wasiliewa - zaznaczoną na planie numerem 165 zarasta teraz jabłoniowy sad, a drewniany dom z początku minionego wieku przetrwał i wciąż trzyma się na wzgórzu.
Zużyta sosnowa podłoga, zapadnięte ze starości progi, dyskretny bałagan - dom Saszy, ciepły i przytulny, ma zdecydowanie ludzki wymiar. Choć w tym kształcie - zalany pamiątkami i rekwizytami do granic wytrzymałości - istnieje 11 zaledwie lat, ma się wrażenie, że był taki od zawsze. Nawet zapach wydaje się przedwojenny. W każdym z dziesięciu pomieszczeń poniewierają się polskie książki i czasopisma, tyle że nie z dzisiejszą datą. W pokoju do pracy przerobionym z dawnej drewutni stoi komplet czterech krzeseł z dawnej fabryki Wojciechowskiego w Warszawie. I polska secesyjna sekretera, którą Sasza odkupił od trzeciej żony pierwszego męża swojej mamy. Obok skreślonej ręką O.J. Kuczyńskiego karykatury Piłsudskiego z 1933 roku - zdjęcie Marszałka i brązowy odlew całej postaci.
Portrety kobiet Aleksander zwozi z różnych zakątków świata. Szczególnie upodobał sobie portret cioci Zosi Wernickiej, niegdyś primabaleriny Teatru Wielkiego w Warszawie, i Very Nowickiej, studentki Akademii Sztuk Pięknych. Uciekając przed Armią Czerwoną z Krakowa do Wenezueli, zabrała płótno do Caracas, zapisała je potem w spadku mieszkającej w Santiago przyjaciółce (Brodojewskiej z domu Ejsmond), skąd z Wasiliewem po kilkudziesięciu latach wróciło - i to prawie do Polski.
Najpierw - jak w teatrze - Sasza wybiera kolor. Z gwaszy tworzy paletę. Wycina papierowe próbki. Pomalowane kwadraty (10 na 10 cm) przyczepia do ściany i obserwuje. Rano i wieczorem, w słońcu, w deszczu i przy lampie. By dobrze wybrać odcień, trzeba w nim, choćby krótko, pomieszkać. W sieni najlepiej wypadł grzybowy, w westybulu - królewski szafirowy, a w przylegającej doń jadalni - łososiowy. Szafranem rozświetlił ponury z natury salonik muzyczny, a główną sypialnię uspokoił zielenią mięty. Łazienka wyszła bajecznie kolorowa, a ukryta w głębi domu chińska sypialnia stała się jak laka - czerwona. Telewizję można obejrzeć w bibliotece o odcieniu ostrygi, a do pracy najlepszy okazał się kolor słomy.
W pokoju muzycznym stoi klęcznik. Czarny - jak fortepian z Sankt Petersburga. Nat King Cole szemrze z CD kojąco, polski kuzyn Saszy Władek zaciąga po wileńsku rozkosznie, głos Hanki Ordonówny zaraz nasyci pokój melancholią, a Aleksander tańczy i śpiewa. Bo jeśli nie będzie atmosfery, to skąd przyjdzie inspiracja?
W fotelu przy oknie siadywała primabalerina Maja Plisiecka, gdy dwa lata temu kręcono tu sceny do filmu o jej życiu. Obiecała wzbogacić kostiumowe zbiory Wasiliewa (przechowuje w Paryżu pięćset ubiorów i dwa tysiące dodatków) własnymi toaletami od Pierre'a Cardina. I przyspieszyć być może w ten sposób spełnienie jego marzeń o muzeum mody - w Wilnie oczywiście.
Wypełniwszy po brzegi dom Gulewiczów w Kolonii Kolejowej, Aleksander kupił sobie następny, niedaleko Królewca. Po przedwojennych urokach Litwy, XIX-wiecznym romantyzmie mieszkania paryskiego, carskim duchu mieszkania moskiewskiego i wiejskiej atmosferze już prawie gotowej fermy w Owernii zachciało mu się niemieckich klimatów.
Ten Rosjanin z matki Polki nie jest w stanie osiąść w jednym miejscu. Przenosząc się z jednego do drugiego, tka między nimi uczuciowe więzy i wykuwa swoją tożsamość obywatela świata.
Na domy pieniądze wydaje bez przerwy. Myszkując po pchlich targach czterech kontynentów, mnóstwo kupuje, nic nie sprzedaje i dużo pracuje. Od niedawna aranżuje wnętrza dla klienteli prywatnej. Dla stylisty z Rygi, bankiera z Sankt Petersburga, milionera z Moskwy. Stworzył nawet coś w rodzaju prywatnej szkoły stylu życia dla milionerów, stając się też prywatnym doradcą ich żon. Wykłady prowadzi po Murmańsk, Nowosybirsk i Jekaterynburg. Tam - a wie to ze statystyk i z doświadczenia - od milionerów aż się roi. Doliczył się ich około pięciu tysięcy. We Władywostoku, choć znalazł tylko siedmiu, prowadzi dla ich siedmiu żon kursy dobrych manier - jak się zachować w towarzystwie, jak się ubierać, jak rozmawiać, co zrobić, by okazać się delikatną i elegancką. Sięgając do źródeł historycznych, wyjaśnia zawsze pięknym uczennicom (milioner gustuje w królowych piękności i modelkach), co to wdzięk i charme. Wykłady z historii mody i kostiumu XIX i XX wieku od lat prowadzi Wasiliew również w Rosji. Na każdy przychodziło od stu do czterystu osób. Kilku poznanych wśród nich milionerów zażyczyło sobie spotkań bardziej kameralnych. Za dziesięciokrotnie wyższą stawkę Sasza zredukował dla nich klasy do dziesięciu słuchaczy. Zabiegają o niego, bo jest ekspertem w dziedzinie, zjeździł świat, pochodzi z 'dobrej rodziny' i jest 'swój'. Nie chcą obcych specjalistów ani tłumacza, pragną kogoś, kto zna ich mentalność i rozumie duszę. Oprócz wykładów prowadzi program telewizyjny o historii mody i wnętrz emitowany w rosyjskim kanale Kultura. I pisze książki. Napisał ich już dziesięć, a monografia 'Beauté en exil' (1998) stała się bestsellerem wznawianym w samej Rosji pięciokrotnie.
To już w drugim pokoleniu nazwisko Wasiliew jest znane w Rosji. Bo ojciec Saszy, też Aleksander, był słynnym scenografem i malarzem. Mamę Tatianę z domu Gulewicz poznał, gdy była aktorką teatrów moskiewskich. Po rodzicach odziedziczył Sasza miłość do Wileńszczyzny i warte teraz milion dolarów mieszkanie w Moskwie. Uciekinier ze Związku Radzieckiego na początku lat 80. nie przypuszczał nigdy, że jego życie zatoczy koło. Gdy tylko Litwa w 1986 roku oddzieliła się od ZSSR, ze świeżutką wizą francuską wrócił do swoich wspomnień na Kolonię Kolejową (mama Wasiliewa od końca wojny przyjeżdżała tu regularnie na wakacje - z pierwszym mężem, z drugim, a potem z synem). I gdy tylko jakiś lokator zwalniał pokój, Aleksander kupował, kupował i zachłannie czyhał na resztę. Wykupił wszystko. Nawet kurnik, który przerobiony przeznaczył teraz na 'pawilon' dla gości. Na razie nie może tu spędzać tyle czasu, ile by chciał. Latem w jego zastępstwie przyjeżdża z Paryża pod jabłonie Ksenia Tripolitowa, 92-letnia tancerka słynnych baletów Diagilewa. Przed 70 laty też mieszkała w Wilnie.
Jeśli ktoś ma dokumenty czy zdjęcia związane z tym miejscem, Aleksander Wasiliew prosi o kontakt przez 'Wysokie Obcasy'
- Więcej o: