Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Minimalistyczny dom wśród drzew

Wojciech Stasiak

Na zadrzewionej, całkiem sporej działce powstał prosty, bardzo funkcjonalny i jednocześnie elegancki dom, w którym minimalizm udanie służy komfortowi mieszkańców.

Dom naszych bohaterów - Darii i Łukasza
Dom naszych bohaterów - Darii i Łukasza
Tom Kurek

Metryka budynku

Projekt: architekci Bartłomiej Bajon, Katarzyna Cynka-Bajon, PL.architekci;
Zespół projektowy: Agnieszka Jurenko, Bartosz Stanek
https://www.plarchitekci.pl
Powierzchnia użytkowa domu: 220 m2
Powierzchnia działki: 822 m2
Mieszkańcy: dwie osoby dorosłe i nastoletnia córka

Dom minimalistyczny - projekt

Projektując dom jednorodzinny, w centrum uwagi trzeba mieć zawsze potrzeby właścicieli, skonfrontowane  z  ich  wizją tego, czym w ogóle ma być własna siedziba i jak powinna wyglądać. Właśnie z przecięcia tych wytycznych, wzbogaconych o odpowiednią ekipę budowlaną, rodzi się ostateczny efekt przedsięwzięcia. Ale dom to także miejsce, do którego przenosimy cały swój dorobek materialny. Nasze rzeczy, te już posiadane, i te upatrzone do nabycia, muszą tu również poczuć się jak u siebie.

Działka pełna brzóz

Państwo Daria i Łukasz w jednym mieli łatwiej od wielu poszukiwaczy działek. Gdy już w końcu zdecydowali o wzniesieniu swojej siedziby, nie prowadzili wyczerpującej trasy objazdowej po bliższej i dalszej okolicy, wypatrując odpowiadającej im posesji. Nie musieli.

Szukaliśmy działki na osiedlu, na którym mieszkaliśmy już od kilku lat – mówią wprost. – Nie wyobrażaliśmy sobie przeprowadzki do innej części Poznania.

W tej części, niejako wybranej przez zasiedzenie, znajduje się osiedle domów jednorodzinnych położone niedaleko lasów i jezior Strzeszyńskiego oraz Rusałka. Wzniesione z poszanowaniem zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i z dbałością o urbanistyczny sens całości tworzy harmonijną przestrzeń z dobrą energią. Na taki odbiór wpływają też liczne zadrzewienia. To właśnie one przyciągnęły uwagę naszych bohaterów do pewnej konkretnej działki, o powierzchni ponad 800 m2.

Cała była porośnięta brzozami – przyznają. – Dlatego od razu wpadła nam w oko.

Brzozy mają w sobie jakąś kojącą łagodność, która niejednym kupującym nieruchomości zawróciła w głowie. Czy mówią coś do nas w swoim języku, nie wiadomo, ale pewne jest, że naszym inwestorom znacznie ułatwiły decyzję o przeniesieniu części środków zgromadzonych na koncie na rzecz osób trzecich. Mówiąc po ludzku – działka została nabyta.

Ruszając do akcji

Nowi właściciele posesji z pomysłem zbudowania własnego domu nosili się od dawna, ale nie było łatwo przejść do fazy finalizacji.

Nasza praca, związana z częstymi wyjazdami, jak również brak budowlanego doświadczenia nie sprzyjały wcześniejszej realizacji tego marzenia – tłumaczą.

Czuli jednak z grubsza, w czym pragnęliby zamieszkać.

Od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć dom otoczony zielenią, szyty na naszą miarę, czyli niezbyt duży – relacjonują. – Żyjemy na co dzień w trzyosobowej rodzinie, z nastoletnią córką, i mamy dwa psy.

Zakup pustej parceli oznaczał oczywiście konieczność znalezienia odpowiedniego projektu budynku, najlepiej wymyślonego specjalnie dla nich, pod ich indywidualne potrzeby, nie z taśmy domów katalogowych. A ponieważ mieli już plac, nie było sensu dalej czekać z inwestycją.

Po zakupie działki od razu przystąpiliśmy do działania – opowiadają. – Zadbaliśmy więc o właściwy projekt, po czym nie włożyliśmy go do szuflady, tylko szybko przeszliśmy do fazy budowy.

Dom – nieprzystępny od strony ulicy – zdradza swoje tajemnice dopiero od ogrodu. Dzięki podwyższeniu ścianki kolankowej dach traci tu swoją dominującą rolę, a duże przeszklenia otwierają wnętrza na otoczenie. Budynek w dalszym ciągu wygląda tu jak współczesna wariacja na temat tradycyjnej stodoły, ale mocno zmiękczona o wyraźnie ujawnione funkcje mieszkalne i to w wydaniu komfortowym
Dom – nieprzystępny od strony ulicy – zdradza swoje tajemnice dopiero od ogrodu. Dzięki podwyższeniu ścianki kolankowej dach traci tu swoją dominującą rolę, a duże przeszklenia otwierają wnętrza na otoczenie. Budynek w dalszym ciągu wygląda tu jak współczesna wariacja na temat tradycyjnej stodoły, ale mocno zmiękczona o wyraźnie ujawnione funkcje mieszkalne i to w wydaniu komfortowym
Tpm Kurek

Nowoczesny minimalistyczny dom

Mogli tak mocno podkręcić tempo, bo wiedzieli, gdzie bije źródło dobrych projektów. Tropy właściwie od razu wiodły do poznańskiej pracowni PL.architekci, prowadzonej przez Katarzynę Cynkę-Bajon oraz Bartłomieja Bajona.

Znaliśmy bardzo dobrze projekty Kasi i Bartka, choć ich samych wtedy jeszcze nie – mówią Daria i Łukasz. – Wybór był więc dla nas oczywisty.

PL.architekci powstali w pierwszych latach XXI wieku i już w 2012 r. zostali finalistą prestiżowego konkursu „Życie w architekturze” na najlepszy budynek wzniesiony w Polsce w latach 2000-2011. Ostatnie dwa lata to już najwyższe krajowe laury, czyli pierwsze miejsca (Nagrody Roku) w konkursie Stowarzyszenia Architektów Polskich w kategorii Dom jednorodzinny.

Daria i Łukasz trafili tam co prawda nieco wcześniej, bo w roku 2017, ale już wtedy było jasne, że są w rękach topowych projektantów. A przede wszystkim takich, którzy podążają ścieżką zbieżną z ich własną wizją.

Jak się okazało, ulubionym sformułowaniem Bartka jest „mniej znaczy więcej”, co idealnie zagrało z naszymi wyobrażeniami i oczekiwaniami – mówi pani Daria.

Słowem-kluczem był więc „minimalizm”.

Inwestorzy to typowi minimaliści – przyznaje Bartłomiej Bajon. – I właśnie takiego domu chcieli. Miał być bez ozdobników, skromny, ale funkcjonalny, intrygujący i wykonany z ogromną dbałością o detale. Bo taki właśnie jest minimalizm.

Wokół tego określenia na „m” krążyły następne, jak obiekty po orbicie. Te, które wyjściową ideę oblekały w konkretniejszą formę.

Dom od samego początku miał być otwarty na ogród – tłumaczą inwestorzy. – Od frontu, czyli od strony ulicy, miał być niejako zamknięty, a więc zupełnie bez okien. To był nasz pomysł. A całą bryłą miał przypominać stodołę.

Rzeczywiście, budynek od ulicy wygląda, jakby powstał w czasach, gdy okna jeszcze nie zostały wynalezione.  Od drogi dojazdowej to faktycznie stodoła, tyle że murowana, przykryta blachą, z nieco przysadzistym wcięciem, pełnym jasnego drewna, przypominającym wrota, a sprytnie kryjącym wjazd do garażu i wejście dla mieszkańców.

Dodajmy, stodoła… kopnięta przez… kolanko.

Nie chcieliśmy otwierać się na ulicę, a jedynie na ogród – wyjaśnia Bartłomiej Bajon. – Stąd też bryła budynku to lekko kopnięta stodoła, czyli taka, która ma od przodu ścianę kolankową niższą, a od tyłu wyższą, umożliwiającą zamontowanie tam okien pełnej wysokości.

Co ciekawe, choć dom wygląda od ulicy, jakby mówił „nie podchodź do mnie, nie ma tu czego oglądać”, jednocześnie posesję pozbawiono z tej strony ogrodzenia, niemal w geście zaproszenia do odwiedzin. Kogoś, kto podda się tej drugiej opcji, czeka jednak nagroda. Dom zacznie bowiem otwierać się przed nim już bocznymi elewacjami, wyposażonymi w duże przeszklenia na obu kondygnacjach. Od ogrodu zaś wiedzie do niego już niemal tarasowe, szerokie zadaszenie z wielkimi oknami na całej długości. Zadaszenie to stanowi odbicie wspomnianego garażowego wcięcia z fasady, tyle że tym razem odkrywającego wnętrza.

Wszystkie te przeszklenia i otwarcia nie stanowiły jedynie realizacji modnej tendencji budownictwa jednorodzinnego, którą dałoby się streścić w formule „z przodu twierdza, z tyłu pensjonat”. Chodziło o coś więcej, o głęboki kontakt z otoczeniem.

Zauroczyła nas też ta działka porośnięta brzozami – mówią architekci. – Od początku chcieliśmy więc, by stanowiły one integralną część domu. Dlatego m.in. nieprzypadkowe pozostają stworzone od środka kadry okienne. Patrząc od strony wnętrz, drzewa stają się w nich dobrze widoczne, również te rosnące w niewielkiej odległości.

Wzgląd na drzewa miał też wpływ na kolor elewacji.

Nie bez przyczyny cały dom jest biały – dodają projektanci. – Biała ściana pięknie eksponuje cienie drzew. One ją ożywiają. 

Jak czytamy w opisie projektu na stronie architektów: „Bryła budynku to bardzo  prosta, klasyczna,  pozbawiona zbędnych ozdobników i przypadkowości  forma przykryta dwuspadowym, ale asymetrycznym, dachem.″
Jak czytamy w opisie projektu na stronie architektów: „Bryła budynku to bardzo prosta, klasyczna, pozbawiona zbędnych ozdobników i przypadkowości forma przykryta dwuspadowym, ale asymetrycznym, dachem.″
Tom Kurek
Połączony z jadalnią i kuchnią salon oraz taras to ulubione miejsce mieszkańców. Obie przestrzenie są strefą relaksu i kontaktu z ogrodowym otoczeniem, wzajemnie przenikając się – również poprzez zastosowane materiały. Drewno cedru kanadyjskiego z tarasowego podcienia
Połączony z jadalnią i kuchnią salon oraz taras to ulubione miejsce mieszkańców. Obie przestrzenie są strefą relaksu i kontaktu z ogrodowym otoczeniem, wzajemnie przenikając się – również poprzez zastosowane materiały. Drewno cedru kanadyjskiego z tarasowego podcienia
Tom Kurek

Dom minimalistyczny - ugościć „przedmioty” we wnętrzu

Czy drzewa widoczne z poszczególnych pomieszczeń podkreślają minimalizm, czy z nim w jakiś sposób twórczo kontrastują?  Wszak natura to bogactwo i choć zamknięta jest na zawsze w określonych formach, to jednocześnie pozostaje nieokiełznana i nieprzewidywalna. Być może każdy minimalizm potrzebuje właśnie takiej odskoczni, by lepiej oddziaływał sam w sobie, wyostrzając swoje granice, czyli kontury – a nie ma formy bez konturów. Tak czy owak, projektanci tych wnętrz świetnie wyczuli, czego te potrzebują, by dobrze uzupełniały się z bryłą i wymogami właścicieli. Na tym polega przecież dobra architektura.

Wymogi inwestorskie określały w dużym stopniu płyty. Mnóstwo płyt. Do słuchania. Daria i Łukasz mieli ich w kolekcji kilka tysięcy i wymyślili sobie, że dobrze będzie nie tylko je po prostu gdzieś umieścić, ale i zrobić to tak, by stanowiły prawdziwą ozdobę. Znaleźli w tym pełne zrozumienie architektów, którzy podjęli się również stworzenia projektu wnętrz.

– Zawsze staramy się przede wszystkim jak najlepiej poznać inwestorów – opowiada Bartłomiej Bajon. – Rozmawiamy z nimi, pytamy się, jakie lubią kolory, materiały, czy może coś kolekcjonują, a w tym przypadku były to właśnie płyty CD… To wszystko wpływa na obraz projektu. Nie oczekujemy przedstawiania rozwiązań, bo po to jest architekt, by je znalazł.

W efekcie zgromadzone płyty stanowią dziś niemal społeczność „mieszkańców mniejszych” tego domu. Rozgościły się w nim na dobre i chyba naprawdę poczuły się docenione. Uformowano je w sekwencyjnie rozmieszczone w salonie i jadalni, płynnie wmontowane w ściany „wieże”, na podobieństwo lekko rozczłonkowanej biblioteki. Wygląda to i przyjemnie dla oka, i elegancko, nadając otwartej części dziennej (uzupełnionej oczywiście przez kuchnię) swoisty rytm, wizualny i muzyczny, choć ten ostatni oczywiście raczej gra nam w naszych głowach, gdy wyobrażamy sobie zawartość poszczególnych albumów, niż wydobywa się z półek. Pionowe ciągi grzbietów okładek i własna imaginacja może nawet lekko unoszą nas pod dach, czemu sprzyja pozbycie się w tej przestrzeni sufitu. Ten ostatni zabieg udanie łączy parter z piętrem, powodując od razu większą spójność życia mieszkańców. Ta wspólnotowość była dla właścicieli ważnym elementem, chcieli czuć swoją obecność. Zdecydowali się nawet na umieszczenie nad salonem, stworzonego właśnie w takiej półotwartej formule, gabinetu, oddzielonego od dołu jedynie szklaną balustradą. Gabinet to zazwyczaj miejsce odizolowane od hałasu części dziennej, teren skupienia i cichej pracy. Tu natomiast nie tylko z dołu widać, co dzieje się na górze, ale i na górę przenikają bez trudu dźwięki codzienności.

Rzecz jasna, ta transparentność też ma swoje granice, bo każdy potrzebuje strefy ciszy. Na piętrze powstały więc również dwie spore sypialnie, z których jedną, niczym w dawnych peerelowskich blokach, podzielono nowoczesną wersją meblościanki na część do spania, z łóżkiem, i do pracy, z biurkiem, umieszczonym przed wielkim oknem. Wpada przez nie naturalne światło, rozlewając się po pokoju. Podobnie dzieje się w całym domu. Ten budynek dzięki dużym przeszkleniom nie boi się światła, żyje nim, oddycha, dodaje sobie energii.

Dom minimalistyczny bez mostków termicznych

Kwestia energii w domu jednorodzinnym to dziś często punkt wyjścia do projektu, a na pewno jeden z najważniejszych punktów całej inwestycji. Każdy chce zaoszczędzić na kosztach utrzymania i na szczęście coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że droga do tego wiedzie najpierw przez wydatki na jak najlepsze materiały (i jak najsprawniejszego architekta). Nie inaczej było i w tym przypadku, choć prawdę mówiąc, nie trzeba się było o to jakoś szczególnie starać.

– Każdy nasz dom jest energooszczędny – przyznają projektanci. – Dlatego również ten budynek został dobrze docieplony styropianem, zaopatrzony w wentylację mechaniczną z rekuperacją, a także w ogrzewanie podłogowe, do którego ciepło dostarcza kocioł gazowy. Mimo że zastosowaliśmy duże okna, aluminiowe, antywłamaniowe, to jednak wybraliśmy modele z obniżonym współczynnikiem U szyb, utrzymującym się na poziomie 0,5 W/(m²K). W dodatku zamontowano je w licu elewacji, co całkowicie eliminuje mostki termiczne.

Właściciele są dziś całkowicie zadowoleni z efektów tych działań.

– Widać je w rachunkach – podsumowują po blisko roku od przeprowadzki.

Dom minimalistyczny ekologiczny 

Oszczędzanie energii ma także wymiar ekologiczny, zgodnie z ideą ochrony matki-ziemi. W dobie pandemii i szalejącej w pobliżu wojny łatwo zepchnąć tę sferę naszego życia w cień, ale ona pozostanie, bo towarzyszy nam od zawsze. Ekologia była bardzo ważna również dla inwestorów. Do podlewania ogrodu wykorzystują deszczówkę, gromadzoną w specjalnych podziemnych zbiornikach. A sam ogród stanowi istotny składnik ich jednorodzinnej egzystencji.

– Działkę porastały – jak powiedzieliśmy – od początku brzozy, co miało wpływ na ostateczny kształt i wygląd ogrodu – mówi pani Daria. – Staraliśmy się zachować jak najwięcej drzew, a podczas aranżacji zieleni posadziliśmy dokładnie tyle samo brzóz, ile musieliśmy usunąć, aby wybudować dom. Ogród jest też minimalistyczny, bo zależało nam na czystej i prostej formie. Mamy tu niemal same trawy i brzozy.

I dokładnie tyle wystarczy, by móc odpoczywać w otoczeniu natury. Projekt, autorstwa biura PL.architekci oraz Gardenae – Studia Kształtowania Terenów Zieleni, był prosty, ale dla inwestorów w pełni treściwy. Otaczający budynek od przodu i od tyłu zadbany trawnik, zwieszające się nad nim delikatne gałęzie dotykające tu i tam kępek ozdobnych, niekiedy podświetlonych traw, do tego kilka donic z roślinami, trochę cisów i krzewów, które zasłaniają ogrodzenie sąsiada, a także usytuowana przy drewnianym murku drewniana platforma służąca za letnią jadalnię oraz miejsce biesiad pod chmurką – i gotowe!

Do dobrego ogrodu nie trzeba nic więcej, jeśli właśnie takie formy życia oraz małej architektury uspokajają nam dusze i serce. A przecież już w samych brzozach jest jakaś kojąca łagodność…    

PL.architekci Katarzyna Cynka-Bajon, Bartłomiej Bajon
PL.architekci Katarzyna Cynka-Bajon, Bartłomiej Bajon
archiwum pracowni

Zdaniem architektów

W czasie pierwszych spotkań z klientami zawsze bardziej chcemy dowiedzieć się, jak żyją, funkcjonują, a także na jakim poziomie estetyki się znajdują, niż otrzymać od nich jakieś konkretne rozwiązania. Właśnie po to jest architekt, by jak dobry psycholog poznał drugiego człowieka. 

Projektując, zawsze jedziemy też na działkę – i tam najczęściej przychodzi nam pomysł na dom. Podobnie było w tym przypadku. Mimo że posesja okazała się niewielka, to leżała w bardzo ładnej okolicy, mocno zadrzewionej. I zabudowanej. To ostatnie ułatwiło proces projektowy, bowiem dzięki temu łatwiej nam było wpisać się z nowym domem w sąsiedztwo, złapać odpowiednie proporcje i skalę zabudowy w stosunku do tego, co stało w pobliżu.

Tworząc architekturę, od razu projektujemy też wnętrza. Tak naprawdę od nich wychodzimy. Stanowią one bowiem całość, łącznie z ogrodem. Zależało nam tutaj, by wyciąć jak najmniej rosnących na parceli brzóz – no i dosadziliśmy chyba kolejnych dziesięć…

Osiedle, na którym kupiliśmy działkę, jest dobrze skomunikowane z centrum Poznania, a dzięki stacji kolejowej dojazd do centrum zajmuje zaledwie 10 minut. To było atutem posesji, podobnie jak rosnące na niej brzozy. Co równie ważne, w tej okolicy mieszkaliśmy od dawna i nie chcieliśmy się przeprowadzać w inne rejony. Problemu nie stanowiły też obowiązujące zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Kiedy zapadła ostateczna decyzja o zakupie, a zaraz potem o budowie domu, postanowiliśmy powierzyć to zadanie profesjonalistom. Kasi i Bartka nie znaliśmy osobiście, ale od dawna znaliśmy ich projekty. W czasie realizacji staliśmy się dobrymi znajomymi i utrzymujemy ze sobą kontakt do dziś. Oczywiście w trakcie prac projektowych zdarzały się rozmaite dyskusje, które prowadziły niekiedy do drobnych zmian. Zbieżność naszych pomysłów i oczekiwań spowodowała jednak, że współpraca przebiegała płynnie i harmonijnie.

Mieszka się nam tutaj bardzo dobrze. Do tego stopnia, że zdążyliśmy już zapomnieć o trudach trwającej ponad trzy lata budowy, których trochę było (np. na sam finisz, czyli na ostatnie pół roku, miała wpływ pandemia). Od czasu przeprowadzki nic w realizacji nie zmieniliśmy i nic nie zmienimy – nie zmienia się środowiska, w którym mieszka się dobrze i komfortowo. Jak na to wszystko patrzy nasza osiemnastoletnia córka? Uwielbia ten dom i czuje się w nim bezpiecznie. Nasze ulubione miejsca to salon i taras, który jest przedłużeniem domu w ciepłe dni. No i ogród...

Daria i Łukasz, inwestorzy
    Więcej o:

Skomentuj:

Minimalistyczny dom wśród drzew