Domowa oda do natury
Zgodnie z definicją oda to gatunek liryczny sławiący jakąś ideę czy wydarzenie. Autorzy tego domu, a zarazem jego właściciele, nazwali swój projekt „Odą do natury”, bo zależało im, by ich siedziba podkreślała piękno miejsca, w którym postanowili się pobudować.
Metryka budynku
Projekt architektoniczny: Natalia Milwicz, Roman Milwicz; Milwicz Architekci, https://www.milwicz-architekci.pl
Powierzchnia użytkowa domu: 207,10 m2 + 21,30 m2 garażu
Powierzchnia działki: 913 m2
Mieszkańcy: małżeństwo plus kot i pies
"Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna” reżyserii Ki-duk Kima opowiada historię toczącą się w samotnym domu gdzieś wśród koreańskich gór, dla której tłem jest odwieczny rytm pór roku. Zwrotom akcji towarzyszą zmieniające się światło poszczególnych miesięcy, na przemian narastająca i wyciszająca się kolorystyka, deszcze, śnieg i słońce, mówiąc krótko: cały burzliwy świat natury.
Nie wiadomo, czy pani Natalia i pan Roman oglądali to dzieło, ale wygląda na to, że wykazują się podobną wrażliwością co jego twórcy. Rozglądając się kilka lat temu za działką pod swój dom, szukali przecież miejsca, jak sami dziś twierdzą, „oferującego zachody słońca przebijające przez poruszane wiatrem liście”. A to, co było dla nich istotne w posiadaniu własnej siedziby, to „możliwość obserwowania zmienności pór roku, oczekiwanie i cieszenie się tym procesem ciągle na nowo.”
– Przy dużym tempie życia pomaga to w znalezieniu chwili na refleksję, w zatrzymaniu i spokojnej kontemplacji – twierdzą. – Cieszą nas zarówno kolorowe liście, jak i białe, łyse pnie brzóz, bo wiemy, że zwiastuje to wkrótce powiew świeżości. To nieustannie wzbudza w nas zachwyt.
Za takie zachwyty nad światem ten niekiedy odpłaca się i zsyła nieoczekiwane zdarzenia, których sens trzeba jednak umieć dostrzec i za nimi podążyć. „Pan Bóg dobry dla tych, którzy wierzą w cud”, jak głosi pewna piosenka, więc gdy dnia pewnego na drodze naszych bohaterów stanął, a właściwie usiadł, człowiek na ławce, wszystko nagle nabrało sensu. Bo to było tak...
Efekt parkowy
Natalia i Roman, niezależnie od siebie, dorastali w domach jednorodzinnych, położonych na obszernych działkach porośniętych gęstymi drzewami i mających naturalny staw. Zastanawiają się, czy to właśnie to otoczenie w dużej mierze wpłynęło na kształtowanie ich wyobrażeń o idealnym domu.
Gdy zaczęli szukać działki pod swoje przyszłe domy, wiedzieli, że marzą o zieleni, naturze i drzewach, które nie tylko będą cieszyć ich wzrok z tarasu czy przez duże okna domowe, ale także staną się integralną częścią wnętrza i współgospodarzami całej działki. Ważne było dla nich znalezienie azylu, w którym będą mogli odpoczywać w otoczeniu nieskażonej przyrody, gdyż oboje dobrze czuli się wśród natury i tam najlepiej wypoczywali. Dlatego unikali nowych osiedli z małymi drzewkami i ogromnymi trawnikami.
Po kilku miesiącach zarezerwowali działkę w podpoznańskim Borówcu, która miała coś, co przyciągało ich uwagę. Jednak do pełnego zachwytu jeszcze trochę brakowało. Podczas majowego weekendu pojechali tam, aby bliżej się z nią zapoznać i poczuć jej magię. Mimo początkowego oporu, postanowili zwiedzić okolicę, dając sobie szansę na nawiązanie prawdziwej więzi z otoczeniem. W drodze trafili na Pana Wojtka, który siedział na ławce przed swoim domem. Wskazał im na zarośnięty plac, oddalony sto metrów, jako potencjalną działkę. Ku ich zdziwieniu, okazało się, że właśnie tam odkryli to, czego szukali! Tu spełnią się ich marzenia o wspomnianych zachodach i liściach na wietrze, co Natalia nazwała efektem parkowym.
Kolejnego weekendu już stali na swojej ziemi. Zaparkowali i poczuli, że właśnie znaleźli swoje wymarzone miejsce.
Wirowanie wokół jednego
No dobrze, dłużej nie da się ukrywać: Natalia i Roman nie byli zwykłymi inwestorami, planującymi budowę domu. Prowadzą od lat własną pracownię architektoniczną, co oznacza, że oprócz delektowania się porami roku, mieli w głowach solidny background wiedzy fachowej, technicznej i budowlanej. Łatwiej wierzyć wtedy nawet w cuda, bo często samemu się je kreuje. Specjalnością naszych bohaterów są cuda w stodołach, bo ich biuro reklamuje się wprawdzie jako dostawca „nowoczesnej architektury klasy Premium”, ale z silnym naciskiem na projekty nowoczesnych stodół, czyli domów jednorodzinnych nawiązujących wyglądem do tradycyjnych wiejskich obiektów magazynowo-gospodarczych, dwukondygnacyjnych, z wyrazistym, dwuspadowym dachem. Mimo to sami początkowo myśleli o wzniesieniu obiektu z jedną kondygnacją. – Planowaliśmy dom parterowy z wysokim salonem – mówią. – Nie chcieliśmy tworzyć ścianki kolankowej, podnoszącej wysokość budynku. Ostatecznie, dzięki temu, że dach oparliśmy bezpośrednio na belce nad oknami, uzyskaliśmy odpowiednią skalę budynku wypoczynkowego. W efekcie powstał obiekt bardzo silnie nawiązujący do tych stodolanych. Wzniesiony na planie mocno rozciągniętego prostokąta, został zwieńczony wysokim dwuspadowym przekryciem, wzbogaconym o wąskie okna dachowe, doświetlające pomieszczenia drugiej kondygnacji, po trzy z każdej strony. Dach jest cały z ciemnoszarej blachy, która tak naprawdę stanowi element dominujący w bryle, gdyż pokryto nią nawet obszerne połaci elewacji. Nadawałoby to realizacji dość ciemną tonację, gdyby nie zostało rozbite jasną ścianą z łupków, efektownie podkreślającą strefę głównego wejścia.
– Dom miał być prosty, oszczędny zarówno w formie, jak i ilości użytych materiałów – opisują architekci.
– Zewnętrzną bryłę ograniczyliśmy do trzech: kamienia, szkła i blachy, takiej samej na całym domu. Ten ostatni materiał ma takie zalety, jak trwałość i łatwość w utrzymaniu czystości. Dodatkowo, połączenie go z kamieniem jest, naszym zdaniem, niewymuszone i szlachetne. Od drugiej strony budynku wiodącą rolę w elewacjach przejmuje wspomniane szkło, czyli duże okna tarasowe. Tak sprytnie odbija się w nich ogrodowa roślinność, że powstaje niekiedy wrażenie, iż dom jest w dużej części przeszklony na przestrzał, niczym nowoczesne budynki w gorących strefach klimatycznych, w których nie trzeba się martwić o kwestie utrzymania ciepła w obrysie murów.
To bardzo ciekawy efekt, który powoduje, że dom – było nie było mieszkalny i całoroczny – przypominać może momentami lekki pawilon ogrodowy, swego rodzaju przerywnik w ekspansji otaczającej go zieleni natury. Tą grą iluzji i dążeniem do wpisania się w otoczenie architekci zarządzają jednak twardą ręką, umiejętnie wytyczając granicę temu, co chcą wpuścić do wnętrz. Tuż obok wspomnianej przeszklonej ściany zachodniej, którą, patrząc od środka, właściciele traktują jako „obserwatorium życia wśród drzew”, powstała więc w pełni nietransparentna ściana południowa. Ale tylko do połowy wysokości, tu gdzie ma zasłaniać. Wyżej – hulaj dusza, widać wszystko, z tym że w górę.
– Od południa graniczymy z sąsiadami, dlatego szukaliśmy rozwiązania, które odizoluje nas wizualnie od ich zabudowań, równocześnie zapewniając jednak kontakt z południowym słońcem – tłumaczą. – Rozwiązaliśmy to za pomocą pełnej ściany o wysokości kondygnacji, nad którą powstało wysokie, otwarte przeszklenie, doświetlające część dzienną. Ten pomysł pozwolił również na obserwację migracji kormoranów, murmuracji (wirowania) ptaków czy leniwie sunących cumulusów. O czym by nie mówić, wracamy ciągle do natury.
Jak stworzyliśmy dom dla siebie?
W kwestiach estetycznych i odczuwania przestrzeni jesteśmy oboje bardzo zgodni, co umożliwia nam wspólne projektowanie i zapewne stało się jedną z przyczyn wyboru właśnie takiej ścieżki zawodowej i życiowej. Postanowiliśmy, by nasz dom był projektowany na takich samych zasadach, jakimi kierujemy się, współpracując z klientami. Ustaliliśmy potrzeby, możliwości, osie widokowe i przystąpiliśmy do pracy. Bryła wyłoniła się z warunków, jakie narzucały miejscowy plan zagospodarowania przestrzeni oraz sama działka. Jest wynikiem dialogu z zastaną przestrzenią, drzewami oraz koniecznością stosowania dachów skośnych. Nie szukaliśmy zaskakujących, krzykliwych rozwiązań. Zależało nam na stworzeniu poczucia mieszkania wśród przyrody w domu rekreacyjnym. Stąd nazwa projektu: „Oda do natury″. Naszym założeniem była chęć wykreowania odpowiedniej przestrzeni do obserwacji tego, co dzieje się na zewnątrz, mianowicie: ptaków, płynących po niebie chmur czy rozgwieżdżonego nieba. Mając to na uwadze, od strony frontowej, wprowadziliśmy jedynie najpotrzebniejsze przeszklenia, tak by zapraszały one gości oraz oświetlały jadalnię i garderobę o wschodzie. Od południa odizolowaliśmy się zaś od budynków sąsiadów kamienną ścianą, nad którą powstało duże przeszklenie wpuszczające światło i otwierające widoki na świat przyrody.
Projekt cechuje duża obecność naturalnych materiałów, stonowanej kolorystyki, przygotowana pod użytkownika funkcjonalność oraz praca ze światłem, zarówno tym naturalnym jak i sztucznym, a także minimalizowanie wpływu na środowisko. Te wytyczne generalnie stanowią główną oś projektów naszego biura. W tym sensie można uznawać ten dom za realizację podstawowych wartości, którymi się kierujemy w codziennej pracy.
Budowa domu była niezwykle ciekawą przygodą. Upewniliśmy się w przekonaniu, że cały projekt powinien być tworzony holistycznie przez jedną pracownię, odpowiedzialną za architekturę i wnętrza. Takie podejście pozwala dłużej obcować z zamysłem na dom, przyjrzeć się detalom, a końcowy efekt jest spójny dzięki konsekwencji w projektowaniu. Budowę podzieliliśmy na etapy. Rozpoczęliśmy działania w kwietniu 2019 r. Nie spieszyło się nam, ponieważ jednocześnie mieszkaliśmy w centrum Poznania, w tym samym budynku, w którym znajduje się nasze biuro. Konstrukcja – przygotowana w technologii szkieletowej drewnianej, z drewna klejonego KVH i BSH – powstała w dwanaście dni, co uważamy za bardzo dobry wynik. W tym czasie Roman był stale na budowie, zresztą jako jej kierownik. Etap wykańczania trwał już jednak znacznie dłużej, ok. dwóch lat, co spowodowane było głównie pandemią oraz naszymi wyjazdami. Dom wykonywały zaprzyjaźnione ekipy, z naszą częstą obecnością, co na pewno pomagało w efektach.
W stosunku do realizacji typowego projektu mieliśmy dużo prac konstrukcyjnych wymagających wysokiej dokładności i estetyki, co przekładało się na wiele rozmów, konsultacji i konieczność stałego dopilnowywania postępu prac – zarówno przez nas, jak i naszego przyjaciela, który był na tej budowie inżynierem i spędził na niej więcej czasu niż my. Wprowadziliśmy się w marcu 2022 r. Mieszka nam się fantastycznie, co jest zasługą także pięknej okolicy i miłego sąsiedztwa. To równie ważne, jak sam budynek. Szukaliśmy miejsca naturalnego i ze sporą ilością zieleni, wśród której gnieździ się ptactwo, a przyroda jest na wyciągnięcie ręki. Udało nam się je znaleźć i na ile to możliwe, zachować je nienaruszone, a budynek, który się pojawił, stał się integralną, naturalną częścią otoczenia.
Całość współgra z naszą naturą i postrzeganiem piękna, zaspakaja potrzeby obcowania z przyrodą, dlatego niewiele byśmy zmienili, choć oczywiście takie elementy również da się znaleźć. Dodalibyśmy np. gniazdo podłogowe przy stole w jadalni, ponieważ zdarza nam się przy nim pracować, czy oświetlenie z czujnikiem ruchu w takich pomieszczeniach, jak garderoba, spiżarnia czy pralnia.
Zdaniem architektów -Dom energooszczędny, czyli jaki?
Z zasady projektujemy nasze domy jako energooszczędne, lub aktywne, czyli takie, które produkują więcej energii niż zużywają. W tym przypadku dodatkowo zależało nam na jak najmniejszym wpływie inwestycji na środowisko. Dom jest drewniany, 90% elementów konstrukcyjnych nie wymagało przycinania, więc podczas całej budowy wygenerowaliśmy minimalne ilości śmieci. Samo drewno, około dwóch taczek, posłużyło do ogrzewania domu podczas prac wykończeniowych. Ściany zaizolowaliśmy cieplnie 35-centymetrową warstwą wełny mineralnej – tzn. 20 cm między słupami oraz 15 cm na zewnątrz. Dach ociepliliśmy płytą PIR o grubości 20 cm. Dom postawiliśmy na klasycznej ławie fundamentowej, ponieważ w konstrukcji drewnianej mostki termiczne między fundamentem a ścianą pozostają minimalne. Okna są wyposażone w trzy szyby z pakietem ciepłochronnym, choć najważniejszy jednak był ich montaż – ciepły i szczelny. W tym względzie współpracujemy z zaufanymi wykonawcami, którzy realizują większość naszych projektów, tak też było tym razem.
Źródłem ciepła dla domu jest gaz, z możliwością zmiany na pompę ciepła. Ciepło powstaje w kotle gazowym, a rozchodzi się po budynku instalacją podłogową. Wodę mamy z ujęcia miejskiego, a ścieki trafiają do kanalizacji. Za wymianę powietrza odpowiedzialna jest wentylacja mechaniczna z rekuperacją.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z rachunków. Ogrzewanie to koszt roczny ok. 2500-3000 zł, a za prąd w ogóle nie płacimy, gdyż całe zapotrzebowanie na niego pokrywają nasze panele fotowoltaiczne. Mamy wręcz nadprodukcję prądu.
Lektura z kotem
Lektura z kotem i do naturalnych materiałów. Opisywana przed chwilą południowa pełna ściana zbudowana jest bowiem od strony wnętrza z łupków, tych samych, o których mówiliśmy już w kontekście elewacji wejściowej. Podkreślmy, że nie jest to ta sama ściana, ale ta sama skała. Historia jej pojawienia się to materiał niemal na odrębny artykuł.
– Kamień obok drewna był dla nas głównym elementem architektonicznym, choć nie jest on jednak wcale tak oczywistym materiałem – opowiadają inwestorzy. – Można go obrabiać na różne sposoby, uzyskując różny efekt. Inspiracji dla jego użycia szukaliśmy głównie w Dolomitach i Alpach, podczas naszych podróży po Włoszech, Szwajcarii i Francji. Wypatrywaliśmy starych domów i murów, które ciekawie wyglądałyby również w obszarach nizinnych. Najbardziej spodobały się nam dzikie mury z ciosanych kamieni o różnej wielkości, w odcieniach od ciemnoszarych do rdzawych, przy czym pamiętajmy, że sama rdza to naturalnie występujące tlenki żelaza. Zrobiliśmy całą masę zdjęć i zaczęliśmy poszukiwania w Polsce, nie wiedząc jeszcze, czy podobna skała u nas występuje. Jadąc pewnego razu na biegówki, naszą uwagę przykuł piękny mur z kamienia. Po niedługim czasie ustaliliśmy, co to za kamień i kto był wykonawcą tego ogrodzenia. Ten sam człowiek później zrealizował nasz projekt.
Skalna ściana zdobi więc teraz parter, zamykając otwartą przestrzeń połączonych ze sobą salonu, jadalni i kuchni. Wnosi do środka surowość, ale i stanowi wyrazisty element artystyczny, bo ułożone na sobie łupki tworzą niepowtarzalne wzory i faktury. Zaskakującym, ale i wyjątkowo pasującym do skały elementem jest rosnące obok, w salonie, najprawdziwsze drzewo oliwne.
– W tym gatunku zakochaliśmy się podczas podróży do Włoch, gdy spędzaliśmy wiele czasu na wspinaczce, wśród gajów oliwnych – opowiadają gospodarze.
Z drugiej strony salonu stworzono tzw. herbaciarnię, czyli zakątek w przeszklonym kubiku obok tarasu, wysuniętym nieco poza obrys pomieszczeń. W zależności od ustawienia znajdujących się w niej foteli herbaciarnia może stanowić przedłużenie salonu, albo strefę lekko od niego odseparowaną, służącą kontemplacji czy obserwacji ogrodu.
– To wyjątkowo przyjemne miejsce, ze względu na to, że tworzy odrębną przestrzeń w salonie – oceniają właściciele. – Dzięki niej i sam salon staje się bardziej intrygujący. Wprowadza też soczystą zieleń do domu, ponieważ dzięki przeszkleniom zgromadzone tam rośliny pięknie rosną. To miłe, zanurzyć się w swojej domowej dżungli, w słońcu, z dobrą książką i potowarzyszyć kotu, bo to jego ulubione miejsce spędzania czasu.
Program funkcjonalny parteru uzupełnia m.in. obszerna sypialnia gospodarzy (druga, gościnna, znajduje się na piętrze), pełna drewna i pustej przestrzeni, sąsiadująca z jednej strony z garderobą, a z drugiej z łazienką, gdzie zamontowano nowoczesną, wolno stojącą wannę, stanowiącą przy okazji punkt obserwacyjny ogrodowego życia. Sypialnia jest jednym z tych miejsc, z których urządzenia Natalia i Roman, autorzy również wszystkich domowych wnętrz, są szczególnie zadowoleni.
– W sypialni jest niewiele elementów – tłumaczą. – Szafa znika po zasunięciu i pozostaje wtedy tylko łóżko z zabudową. To wystarczy, ponieważ całą ścianę stanowi okno i zmieniający się za nim krajobraz oraz wpadające przez gałęzie światło. Ruchomy światłocień w całym pomieszczeniu i harmonia kolorów dają odpoczynek oczom. Te elementy kreują magię wnętrza, co uświadamia nam, że pomieszczenia tworzą nie tyle rzeczy, co proste, z dbałością wykonane elementy i przeszklenia zapewniające „żywy obraz”. Wystarczy otworzyć okno, by dopełnić go dźwiękiem.
Dźwięk jako element wyposażenia domowych wnętrz? Czemu nie!
Współgrać bez perfekcji
Dźwięk wcale nie musi być idealny, podobnie jak i ogród. Bo przyroda, choć ceni złożoność, symetrię czy kunsztowność formy, zazwyczaj nie produkuje idealnych egzemplarzy ani fauny, ani flory.
– Nasz ogród tworzą nieidealne drzewa i nieidealny trawnik – przyznają z uśmiechem Natalia i Roman. – To podejście odzwierciedla filozofię, którą się kierujemy. W naszym odczuciu dążenie do ideału jest zgubne i ostatecznie uderza w człowieka, który z biegiem czasu też staje się przecież nieidealny. Lepiej współgrać z naturą niż z nią walczyć. Głównymi aktorami ogrodu są więc drzewa, wysokie od zachodu, co osłania budynek przed przegrzewaniem się w letnie miesiące, i do tego liściaste, a więc przepuszczające słońce zimą, gdy panuje w tym temacie deficyt. Obecny na posesji starodrzew właściciele umiejętnie podświetlili, tak by nocą powstawały efektowne naturalne sceny, poruszane wiatrem lub zamazywane deszczem, śniegiem czy mgłami. Otoczenie domu uzupełnia, ustawiona tuż koło niego, szklarenka.
– Szklarnia była jednym z marzeń Romana – wyjaśnia pani Natalia. – Od dawna inspirowały go takie trendy jak NaturHus, więc namiastka tego osobliwego środowiska musiała znaleźć odzwierciedlenie na naszej działce. Szklarnia jest ogrzewana i może funkcjonować cały rok. To miejsce upraw ziół oraz zimowania niektórych gatunków roślin.
I to z grubsza tyle. Reszta ingerencji w wygląd ogrodu jest co najwyżej delikatna, tak by dać miejsce np. dla pojawiających się co rusz samosiejek. Szkoda ich ruszać. Spadają przecież z nieba...
- Więcej o: