Dwie stodoły
Po co ograniczać się do jednej stodolanej bryły, skoro można mieć dwie, połączone? Oczywiście wymaga to świadomości inwestorów, do czego ma służyć im takie rozwiązanie oraz umiejętnego rozpracowania tematu przez architekta, tak by zgadzały się i wygląd dwuczęściowego domu, i jego funkcjonalność.
METRYKA BUDYNKU
Projekt architektoniczny: Katarzyna Starzyk, APA Katarzyna Starzyk - https://www.apakasta.pl
Powierzchnia użytkowa domu: 351,61 m2 (z garażem)
Powierzchnia działki: 1373 m2
Mieszkańcy: małżeństwo, dzieci plus kot, pies i chomik
W finale jednej z kanonicznych lektur, przez które "przepuszcza się" od dekad kolejne pokolenia polskich uczniów, główny bohater widzi swoje dalsze losy na podobieństwo rozdartej sosny – przygnieciony poczuciem obowiązków wobec ojczyzny, odrzuca szczęście i miłość, zostawiając siebie oraz czytelników swoich przygód z ręką w… popiele, na skraju depresji. W historii, którą za chwilę przedstawimy, wszystko działo się inaczej. Sosna była rozłożysta, ale nie uszkodzona i tak imponująca, że bohaterowie, zachwyceni jej pięknem, postanowili przy niej właśnie założyć własne gniazdo.
Z drzewa na ziemię
Działki pod dom szukali blisko dwanaście miesięcy. Myśl o jej zakupie zaświtała im w głowach około 2017 roku i od początku wiedzieli, że nie chodzi o zwykły plac pod budowę, ale coś, co spełni ich oczekiwania, a nawet marzenia.
Przede wszystkim posesja miała leżeć blisko lasu, a najlepiej w pobliżu podwarszawskiego Komorowa, gdzie on, pan Marcin, spędził lata młodości i gdzie wciąż mieszkają jego rodzice, tudzież przyjaciele. – Właściwie inna lokalizacja nie wchodziła w grę – śmieje się. Bliskość lasu to nie wszystko, bo na parceli miały być jeszcze stare drzewa. – Koniecznie! – dodaje pan Marcin. Nic więc dziwnego, że gdy pewnego dnia pojechał wraz żoną obejrzeć teren mający w teorii spełniać owe wymagania, oboje od razu… zakochali się w tym, co zobaczyli. Przede wszystkim w "pięknej rozłożystej sośnie", rosnącej od strony drogi dojazdowej.
Być otwartym
Wielu inwestorów jest dziś mocno przekonanych do domów-stodół i chce właśnie takie obiekty wznosić jako swoje siedziby. Nowi właściciele poszli jednak dalej w swoich wizjach – zapragnęli mieć od razu dwie stodoły, i to zaprojektowane specjalnie dla nich. Jedna do mieszkania, druga do parkowania, połączone ze sobą. Przegląd biur projektowych zaowocował wyłonieniem czterech z nich, mających dorobek i podejście do architektury z grubsza zbieżne z oczekiwanym efektem. – Były w tej grupie duże biura architektoniczne z ogromnym doświadczeniem, ale najlepsze odczucia mieliśmy po spotkaniu z panią Katarzyną Starzyk, której pracownia została nam polecona przez znajomych, zadowolonych ze wcześniejszej współpracy – opowiadają właściciele.
– Czuliśmy, że ona wie, czego oczekujemy, a miała nie lada wyzwanie przelania na papier naszych wyobrażeń i jeszcze dodatkowo takiego usytuowania budynków na działce, aby ocalić rosnące na niej drzewa. Metafizyka ludzkiego spotkania, ta słynna chemia, to ważny wymiar naszego bycia wobec innych, i tu się z pewnością również objawiła. Ale podstawą relacji jest jednak zawsze zwykła, przyziemna otwartość na drugą osobę, chęć jej wysłuchania i próba spojrzenia na świat jej oczami. To działa również na linii inwestor-architekt. – Tworzenie projektu nigdy nie jest tylko i wyłącznie jednostronne – tłumaczy architekta Katarzyna Starzyk. – Aby powstał projekt indywidualny dla konkretnych osób, potrzebne jest duże zaangażowanie z obu stron. Tylko wtedy ma szanse powstać dom z indywidualnym pierwiastkiem, inny od tysięcy projektów gotowych. Oczywiście to zawsze jest trochę loteria i nawet świetny początek nie gwarantuje udanego końca. Tym razem jednak współpraca układała się zgodnie z pierwszymi wrażeniami. – Nie pomyliliśmy się – podsumowują właściciele swój wybór.
Zdaniem właścicieli - mieć doświadczenie i jasny plan
Oboje wychowywaliśmy się w domach jednorodzinnych. Mieszkaliśmy też razem w domu po rodzicach małżonki. Bardzo dobrze wspominamy czas, który w nim spędziliśmy, ale zaczęło brakować nam przestrzeni życiowej – po prostu dom i ogród okazały się za małe dla naszych potrzeb. To samo dotyczyło garażu. Decyzja o zakupie większej działki i budowie większego domu była więc w tej kwestii naturalna i niepodyktowana żadnym konkretnym wydarzeniem. Poszukując działki, przeglądaliśmy oferty posesji niezabudowanych, ponieważ od początku chcieliśmy wznieść swój dom od podstaw. Nie wchodziło w grę przebudowywanie już istniejących obiektów lub ich burzenie, bo zwiększałoby to koszty inwestycji. Po zakupie parceli zaczęliśmy przeglądać strony internetowe z projektami domów typu stodoła, w poszukiwaniu inspiracji. Przez chwilę zastanawialiśmy się nawet nad zakupem gotowego projektu, ale szybko porzuciliśmy ten pomysł, bo nie znaleźliśmy niczego, co spełniałoby nasze oczekiwania co do wyglądu bryły, jak również rozmieszczenia pomieszczeń i ich wielkości. Jednocześnie drobne elementy różnych projektów czy też gotowych realizacji widzianych w Internecie pozwoliły nam zobrazować sobie rzeczy, które nam się podobają, aby później móc przedstawić je architektowi przy tworzeniu naszego projektu.
Jeżeli chodzi o kształt bryły, wiedzieliśmy, że musimy wznieść dwie równoległe stodoły połączone razem, ponieważ taki układ był jedynym możliwym na naszej działce i mógł pomieścić prawie 100 m2 garażu, jak również część mieszkalną. Żona zawsze wspomina z uśmiechem, że projekt naszego domu zaczął się od garażu. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że współpraca z panią architekt przebiegła spokojnie i harmonijnie. Owszem, niektóre rozwiązania zaproponowane przez panią Kasię nie do końca nam odpowiadały, ale stanowiły swoistą bazę do nadania im odpowiedniego „kształtu” i spowodowały nasz czynny udział w projektowaniu (jako przykład możemy podać: podział okien fasadowych czy rozmieszczenie pomieszczeń na piętrze). Wydaje nam się, że ta współpraca przebiegła sprawnie, bez dużej ilości poprawek i dyskusji również dlatego, że przychodząc na pierwsze spotkanie byliśmy pewni, jaki efekt chcemy osiągnąć. Wiedzieliśmy, jakie mamy oczekiwania co do stylu architektonicznego i zastosowanych materiałów.
Zdaniem architektki
Zawsze projektuję dla ludzi i staram się zachować harmonię w relacji człowiek-otoczenie w każdym aspekcie projektu. Wartością nadrzędną jest stworzenie przyjaznej przestrzeni do życia, pracy, relaksu, z której moi klienci będą chcieli korzystać latami, a pamiętajmy, że architektura wpływa na emocje i jakość życia. Wydaje mi się, że w tym projekcie udało się to osiągnąć. Pomimo sporej skali dom jest przytulny, wtopiony w otoczenie. Inwestorzy od razu przyszli do mnie z pragnieniem wybudowania nowoczesnej stodoły. Mieli pomysł, aby garaż był oddzielną bryłą dostawioną do głównej części domu. W trakcie prac nad projektem pomysł ów ewoluował. Współpraca układała się bardzo dobrze. Właściciele byli otwarci na moje sugestie i wspólnie udało się wypracować właściwe rozwiązania. Tworzenie projektu nigdy nie jest wyłącznie jednostronne. Ważne staje się też ustalenie na etapie projektu wykonawczego konkretnych rozwiązań i materiałów, a następnie realizowanie tego wszystkiego.
Tylko wtedy uda się osiągnąć zamierzony sukces. Wprowadzanie niekontrolowanych zmian w trakcie budowy może przynieść różny skutek. W przypadku tego domu inwestorzy konsekwentnie realizowali projekt. Została wprowadzona jedna zmiana związana z kosztami, ale udało znaleźć dobre rozwiązanie zamienne. Inwestorzy zwrócili się też do mnie z prośbą o projekt wnętrz, ale niestety nie mogłam podjąć się tego zadania. Miałam inne zadania :) Szkoda, bo projektując budynek, zawsze myślę równocześnie o wyglądzie wnętrza. Przygotowuję plan funkcjonalny i omawiam go z inwestorami, aby uniknąć potem przeróbek na etapie wykańczania.
Sporo emocji w trakcie tworzenia projektu architektonicznego dostarczył miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. – Z planem było trochę przygód – przyznaje pani architekt. – Jedna z nich wiązała się z błędem w zapisie minimalnej wielkości działki budowlanej. W dwóch miejscach podano inny metraż, więc według jednej z opcji posesja w ogóle nie spełniała parametrów działki budowlanej. Problemy skrywały się też pod okapami. – Pani urzędniczka obawiała się, że inwestorzy mogą w przyszłości zabudować przestrzeń pod nimi i w ten sposób zwiększą powierzchnię zabudowy, co jest absurdalne w przypadku tego projektu – komentuje Katarzyna Starzyk. – Musiałam dostarczyć do urzędu treść Polskiej Normy z definicją powierzchni zabudowy, podpisaną przez prawnika z Izby Architektów – dodaje z uśmiechem. Obie bryły wzniesiono w konstrukcji tradycyjnej, murowanej, z elementami monolitycznymi, takimi jak strop, belki, wieńce i słupy. Całość nakryto dwuspadowymi dachami, wykończonymi stalowo-szarą blachą na rąbek. Wydaje się, że schodzi ona również na część elewacji, aż do samej ziemi. Jest to jednak złudzenie, gdyż mury pokryto od zewnątrz płytami HPL w kolorze grafitowym, czyli materiałem będącym warstwowym tworzywem termoutwardzalnym. Do zgaszonej, nieinwazyjnej wizualnie tonacji kolorystycznej płyt nawiązują też duże fragmenty elewacji pokryte płytkami cementowymi z kolekcji Stara Cegła firmy Elkamino Dom.
– Płytki są nierówne, odwzorowują naturalną strukturę cegieł, dzięki czemu prezentują się realistycznie – komentuje autorka projektu. – Ich rustykalny wygląd w zestawieniu z innymi materiałami oraz nowoczesną bryłą stworzył nowoczesny charakter całej realizacji. Jednocześnie grafitowa elewacja obłożona płytkami cementowymi nawiązuje do ciemnych pni sosen, które rosną na tym terenie. Ciemne elewacje wręcz wtapiają dom w otoczenie, dając pierwszeństwo naturze. Bryła obłożona tymi ciemnymi materiałami zdaje się przy okazji nabierać dodatkowej masywności, zwłaszcza od ulicy, gdzie okna wykrojono z dużą wstrzemięźliwością... Wrażenie to osłabiają jednak fragmenty wyłożone drewnem, a szczególnie obszerne wnęki elewacyjne, zaprojektowane przede wszystkim od ogrodu, wykończone jasnymi płytami drewnopodobnymi HPL. Dzięki nim dom nie zamienia się w ceglano-blaszany bunkier i otwiera na otoczenie. – Taki zabieg powoduje, że z wnętrza domu widoczne są głównie jasne elementy, co sprzyja wrażeniu przytulności – podsumowuje architektka.
Projektowe ciepełko
Rzeczywiście, patrząc z domu przez duże przeszklenia na ogród, mocno rzucają się w oczy te jasne, drewnopodobne aplikacje. Są niczym łączniki między światem mieszkańców a przestrzenią natury. Umieszczono je zresztą nie tylko we wspomnianych rozrzeźbieniach, będących de facto zadaszonymi tarasami przy ścianach szczytowych. Widzimy je także m.in. w strefie głównego wejścia do budynku. Drewno wkracza również do wnętrz. Odnajdujemy je m.in. na podłogach oraz w odsłoniętych krokwiach w obu budynkach, gdzie stanowią element aranżacji przestrzeni salonu czy pokojów dzieci.
– Odkryta więźba dachowa, która jest istotnym elementem wnętrza, przewidziana była już na etapie projektu budynku – zdradza Katarzyna Starzyk. – Aby odsłonić krokwie, heblowane jeszcze przed montażem, zastosowano izolację nakrokwiową w postaci płyt PIR. W projekcie nie ma jętek, czyli poziomych elementów łączących krokwie. Konstrukcja została specjalnie przygotowywana pod takie rozwiązanie.
Pani Katarzyna miała być również autorką projektu wnętrz, ale ze względów losowych nie mogła się podjąć tego zadania. Aranżację wnętrza przygotowała więc Daria Ciuńczyk-Duda. Ostatecznie powstały obszerne, dobrze doświetlone przestrzenie, tworzone na parterze głównie przez połączone ze sobą strefy salonu, kuchni i jadalni, a na piętrze część prywatną gospodarzy. Wszystko utrzymano w ciepłych barwach współkreowanych przez zastosowane naturalne materiały, nawiązujące do tych wykorzystanych w elewacjach.
Wrażenie ciepła wspierane jest przez konkretne ciepło, które ten dom gromadzi – albo dokładnie: którym zarządza, bo przecież nie we wszystkich miesiącach ciepła wszędzie potrzebujemy. Realizacja od początku miała być utrzymana w duchu energooszczędności. Obie bryły zaopatrzono w wentylację mechaniczną z rekuperacją oraz w klimatyzację, co z jednej strony zapewnia zdrowy i komfortowy obieg powietrza, dostosowany do potrzeb mieszkańców, a z drugiej wpływa też na temperaturę pomieszczeń, czyli na wielkość rachunków za ogrzewanie. Zasadniczy wpływ na ten ostatni element ma oczywiście sposób rozprowadzania ciepła po domu, czyli instalacja ogrzewania podłogowego (wpierana okresowo przez kozę w salonie), do której trafia woda podgrzewana przez pompę ciepła.
– W tym przypadku zastosowanie pompy ciepła do ogrzewania było dobrowolnym wyborem, ponieważ gaz był również dostępny – wyjaśnia pani architekt. – Z kolei wentylacja mechaniczna jest zawsze koniecznością przy wznoszeniu tak szczelnych budynków, z jakimi mamy tu do czynienia.
Oczywiście na szczycie tej piramidy cieplnej jest zawsze odpowiednia konstrukcja domu – szczelna, dobrze zaizolowana i możliwie pozbawiona mostków cieplnych. Mury obu brył, wyposażone w solidne trójszybowe okna aluminiowe, docieplono styropianem grafitowym o współczynniku 0,031 i grubości 18 cm, a dach – nakrokwiowo płytami PIR.
Kawa i szum
Dwie solidnie wyglądające stodoły postawione na działce o średniej powierzchni nie zostawiają zbyt wiele miejsca na ogród. Mimo to udało się zadbać o spory trawnik i wykonać nieco niskich nasadzeń wzbogaconych o krzewy wzdłuż ogrodzenia. No i te sosny! Inwestorów, jak już wiemy, zachwycił „egzemplarz” od frontu, ładnie uzupełniony przez sąsiadujące z nim drzewo liściaste, ale na tyłach rosną kolejne. Właściwie to one decydują o końcowym efekcie, wprowadzając do przydomowego ogrodu klimat zgoła leśny i przykrywając teren od góry łagodnymi cieniami.
Można te widoki swobodnie kontemplować z dwóch tarasów urządzonych we wspominanych ogrodowych wnękach wykrojonych w ścianach szczytowych obu skrzydeł i przy nich. Jest swobodnie i spokojnie, mimo że w bliskim otoczeniu stoją rezydencje sąsiadów. Właśnie o taką łagodną izolację gospodarzom od początku chodziło.
– Nie wyobrażamy sobie życia w „miejskiej dżungli”, bez kontaktu z naturą – przyznają. – Cenimy sobie komfort wypicia porannej kawy na naszym tarasie w ciepły letni poranek, pośród śpiewu ptaków, szumu drzew i radosnych okrzyków naszych pociech.
Bo w ten ziemski, podmiejski eden świetnie wpasowała się również dwójka dzieci.
– Są zachwycone możliwością obserwowania wiewiórek, ptaków i jaszczurek, które odwiedzają nasz ogród – opowiadają rodzice.
Do obserwacji wszyscy mają tu jeszcze na co dzień psa, kota i chomika. Ci regularni mieszkańcy to mniejsi członkowie rodziny, uzupełniający przestrzeń między ludźmi a sosnami, lekko kołyszącymi się wokół domu. Czy i oni są zadowoleni z nowego miejsca? No i o czym szumią sosny?
A kto to wie…
- Więcej o: