Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Dom w stylu angielskim pod Poznaniem

Tekst: Anna Wachowiak-Rybarczyk Zdjęcia: Grzegorz Machowiak

Swoją innością widoczny z drogi dom wzbudzał zainteresowanie już w trakcie budowy. Zaciekawieni przejezdni zbaczali z trasy i podpytywali ekipy budowlane o różne szczegóły. Podobne wizyty odbierają teraz właściciele.

Dom jednorodzinny

Autorzy projektu: Pracownia architektoniczna Poznań-Projekt

Pow. domu: 350 m2

Pow. działki: 2500 m2

Mieszkańcy: małżeństwo z dwojgiem dorastających dzieci

Właściciele tego budynku usytuowanego na obrzeżach Poznania w dni weekendowe czują się, jakby mieszkali w muzeum albo w innym obiekcie służącym do oglądania i zwiedzania. Są dni, że zajeżdża do nich kilkanaście samochodów. Niektórzy z przybyłych proszą nawet o wpuszczenie do środka, by mogli też obejrzeć wnętrza.

Zobacz galerię zdjęć domu w stylu angielskim



Miłe trudnego początki

Nasi gospodarze przez czternaście lat mieszkali za granicą, w okolicach Kentu. W trakcie pobytu na obczyźnie wymarzyli sobie, że po powrocie do Polski wybudują duży wygodny dom, w którym każdy z czwórki domowników będzie miał własny azyl. Do realizacji marzenia przygotowywali się niezwykle solidnie. Jeszcze będąc za granicą, wielokrotnie odbywali wycieczki, podczas których przyglądali się domom w upatrzonej przez siebie okolicy. Fotografowali to, co im się podobało, dopytywali o rozwiązania konstrukcyjne, a nawet o konkretne detale. Kiedy wracali do Polski, mieli już w głowach gotową wizję domu. Wydawało im się więc, że wystarczy kupić działkę budowlaną, nawiązać kontakt z architektem, wyposażyć go w odpowiednie zdjęcia i dom powstanie błyskawicznie.

Rozpoczęli od poszukiwania odpowiedniego miejsca. Na jego znalezienie dali sobie tydzień. I nawet zmieścili się w czasie! Działkę budowlaną o powierzchni 2500 m2, położoną tak, jak chcieli (na obrzeżach Poznania, ale w okolicy kojarzącej się raczej ze wsią niż enklawą podmiejskich willi, z licznymi lasami wokół), znaleźli niemal od razu. Niestety, to był koniec szczęśliwych trafów.

Trochę kłopotów

Kiedy działka stała się ich własnością, od razu zaczęły się problemy. Przede wszystkim bardzo trudnym zadaniem okazało się znalezienie takiego architekta, który zrozumiałby ich oczekiwania i marzenia, a na prezentowanych przez nich zdjęciach zdołał dojrzeć to, co oni w nich widzieli. Mieli świadomość, że są trudnymi klientami, ale nie zamierzali rezygnować z wymarzonej wizji. Kiedy więc już zaczęli rozmowy z projektantem, owe trudności porozumienia się zaowocowały sporymi opóźnieniami w pracach nad projektem.

Chcąc dogonić upływający czas, nasi gospodarze równolegle z pracami nad poprawkami w projekcie poszukiwali odpowiednich materiałów na swój dom. A ponieważ wymarzyli sobie budynek z nietynkowanej czerwonej cegły z widocznymi na elewacjach drewnianymi elementami konstrukcji, musieli znaleźć odpowiedni budulec, w tym także odpowiednie drewno.

Po długich poszukiwaniach w końcu się udało: zarówno cegły, jak i belki pochodzą ze starego studwudziestoletniego młyna wodnego, który właśnie rozbierano w okolicy.

Materiały okazały się dokładnie takie, jakich szukali, więc poczuli się szczęśliwi. Z tym większym rozbawieniem wspominają pełne współczucia spojrzenia pracowników firmy organizującej transport cegieł, którzy nie mogli zrozumieć, po co inwestorom, niewyglądającym na biednych, stare i zniszczone cegły?

Jak opowiadają gospodarze, niespodziewanie wiele kłopotów budowlanych sprawiła konstrukcja i pokrycie dachu, choć wielospadowy dach o nachyleniu 45 stopni nie powinien w Polsce być czymś nieznanym.

Charakterystycznym elementem budynku jest znacznych rozmiarów okno w jadalni, otwierające piękny, szeroki widok na ogród. Właścicielom bardzo zależało na takim przeszkleniu, nawiązującym do przeszkleń oglądanych w wiejskich domach na Wyspach, ale dziś przyznają, że jego powstanie było drogą przez mękę. Na szczęście znalazł się młody stolarz, który podołał temu zadaniu. Przeszklenie o wymiarach 5×8 m montowane było w trzech częściach.

Pozostałe okna mają ołowiane szprosy, przy czym ołów, podobnie jak wszystkie metalowe okucia do drzwi oraz donice, trzeba było sprowadzić aż z Anglii - w Polsce nie udało się znaleźć niczego odpowiadającego wymaganiom właścicieli.

Wygoda i dziury w podłodze

Właścicielom zależało na tym, by ich dom był maksymalnie funkcjonalny. Stąd na przykład powstały dwa wejścia do budynku. Oprócz tego najważniejszego, frontowego, jest drugie - gospodarcze, usytuowane obok garażu, które przez spiżarnię prowadzi wprost do kuchni, dzięki czemu nie trzeba wędrować z zakupami przez pół mieszkania.

W holu, jadalni, kuchni i w pomieszczeniach gospodarczych podłogi wyłożono płytkami ceramicznymi, pod którymi, podobnie jak we wszystkich łazienkach, zamontowano ogrzewanie podłogowe. W pozostałych pomieszczeniach podłogi pokryto barwionym parkietem dębowym i wykończono wysokimi listwami przypodłogowymi.

Wnętrza utrzymane są w jasnych barwach. Chociaż bardzo przestronne, wydają się przytulne i ciepłe. Jest to z pewnością zasługa dominujących w całym domu jasnych, słonecznych kolorów oraz dużej ilości drewna, a także gustownie dobranych bibelotów i roślin w każdym pomieszczeniu.

Dobieranie oświetlenia do jadalni zajęło właścicielom sporo czasu. Po wielu przymiarkach sami wymyślili ogromną kutą lampę na dwadzieścia świec. To jednak nie jedyne oświetlenie tego pomieszczenia, którego wysokość sięga ośmiu metrów - na belkach dodatkowo zamontowano dyskretne, nierzucające się w oczy lampy halogenowe.

W kuchni i w holu uwagę przyciągają piękne pnącza i drzewka. Choć rosną pod dachem, posadzono je w gruncie. Już w trakcie projektowania domu zaplanowano bowiem miejsca, w których później miały być wsadzone rośliny i w tych miejscach pozostawiono specjalne otwory w wylewce, a następnie wymurowano studzienki na 80 cm w głąb ziemi. Dzięki temu właściciele nigdy nie będą mieli kłopotów z za małymi pojemnikami, a rośliny na pewno lepiej się czują, mając kontakt z naturalnym podłożem.

Czekając na pierwsze owoce winogron zwieszających się z sufitu, gospodarze cieszą się, że udało im się zrealizować marzenie i urzeczywistnić wizję domu, z którą powrócili do Polski. Budowanie marzenia trwało 30 miesięcy. Tyle bowiem czasu upłynęło od rozpoczęcia prac projektowych do dnia, w którym mogli wprowadzić się do domu.

Skomentuj:

Dom w stylu angielskim pod Poznaniem