Własny dom w budowie
Budowa naszego domu wciąż trwa. Nie wiemy nawet, kiedy uda nam się go wykończyć, może jeszcze w tym roku? Sami za siebie trzymamy kciuki!
Budowę domu zaczęliśmy zaraz po ślubie - na działce, którą dostaliśmy w prezencie od mamy. Od razu wystartowaliśmy z budową domu, ponieważ oboje z moją żoną Anią wychowaliśmy się w domach jednorodzinnych i przyzwyczailiśmy się do takiego życia. Chcieliśmy również dobrze spożytkować nasze oszczędności i pieniądze, które otrzymałem z podziału rodzinnego majątku (mama sprzedała nasz poprzedni dom i otrzymaną kwotę podzieliła między siebie, mojego brata i mnie).
Na początek starannie i z rozmysłem wybieraliśmy projekt dla nas i dla planowanych dwojga dzieci. Oboje lubimy domy niskie i rozłożyste, niedominujące nad okolicą. Na szczęście właśnie takie pasowały do naszej działki i otaczającego ją nizinnego krajobrazu. Szukaliśmy niedużego budynku (140 m2) połączonego z garażem (położonym koniecznie od strony wjazdu na działkę) i z otwartą strefą dzienną z wyjściem do ogrodu wypoczynkowego. Niestety, nie udało nam się znaleźć odpowiedniego projektu gotowego. Główny problem z jego znalezieniem tkwił w tym, że nasza działka jest zbyt wąska (ma tylko 18 m szerokości), by pomieścić dom połączony z garażem. Chcąc nie chcąc, musieliśmy zatrudnić architekta.
Pieniądze nie takie straszne
Budowę domu zaczynaliśmy w czerwcu 2004 roku z kwotą 130 tys. złotych. To wystarczyło na projekt, opłaty administracyjne i wzniesienie stanu surowego otwartego. Przed zimą przykryliśmy dom papą ułożoną na poszyciu z desek.
W ciągu kolejnego roku ociepliliśmy ściany i wyposażyliśmy dom w instalacje: elektryczną, gazową i wodną. Obecnie brakuje nam tylko podłączenia do kanalizacji osiedlowej lub do własnego szamba, ale czekamy jeszcze na rozwój sytuacji, aby niepotrzebnie nie wydawać pieniędzy. Zamontowaliśmy wkład kominkowy oraz dobrej jakości okna i drzwi zewnętrzne.
Wiele prac przeprowadziliśmy z pomocą znajomych fachowców i rodziny, co dało wymierne oszczędności. Na przykład instalację elektryczną i alarmową ułożyłem z bratem. W przyszłości planuję samodzielnie ocieplić dach i położyć panele na podłodze. Nie oszczędzałem jednak na pracach wymagających fachowej siły - późniejsze remonty są przecież o wiele kosztowniejsze.
Droga do domu
Mimo że mamy gdzie mieszkać, nie możemy doczekać się przeprowadzki. Będziemy jednak cierpliwi, nawet jeśli nie zdołamy wykończyć domu do końca tego roku. Wolimy zaczekać i zastosować lepsze materiały niż kupować tandetę. Budowę nadal zamierzamy finansować z bieżących dochodów i z tego, co udało się nam odłożyć w zimie, gdy budowa stanęła. Nie wykluczamy zaciągnięcia krótkoterminowego kredytu (najchętniej w pracy, bo jest nisko oprocentowany). Uczynimy to jednak dopiero wtedy, kiedy wydamy już wszystkie pieniądze. Zapewne nastąpi to w trakcie wyposażania wnętrz.
W bieżącym roku planujemy zamontowanie instalacji c.o. na gaz oraz wodnego ogrzewania podłogowego w kuchni, łazience, wiatrołapie i przedpokoju. W czasie długiej i mroźnej zimy postanowiłem również nie ocieplać stropu nad parterem, za to zainwestować w ocieplenie całej połaci dachu. Okazuje się bowiem, że na poddaszu można będzie w przyszłości wykroić ładne pomieszczenie na pokój dla dziecka (około 40 m2) i niedużą łazienkę. Szkoda tego nie wykorzystać. Dlatego na etapie montażu wszystkich instalacji wyprowadziliśmy je również na "górkę" i na razie zaślepiliśmy.
Zastanawiamy się także, kiedy wykończyć dach - przed przeprowadzką czy po przeprowadzce. Może powinniśmy przeznaczyć pieniądze na wcześniejsze wykończenie wnętrz, a z dachem jeszcze zaczekać? Wszystko rozstrzygnie się wiosną i latem.
- Więcej o: