Dom od rodziców
Kilka lat temu zdecydowaliśmy się przejąć gospodarstwo rolne po rodzicach i prowadzić je w ekologiczny sposób. Cały czas jesteśmy w trakcie jego modernizacji i unowocześniania. Między innymi zastosowaliśmy w budynku mieszkalnym bardzo tanie, proekologiczne ogrzewanie na biopaliwa.
Moja żona Anna skończyła medycynę, a ja rehabilitację. Choć w czasie studiów i trzy lata po ich ukończeniu mieszkaliśmy w Warszawie i oboje mieliśmy dobrą pracę, postanowiliśmy zamieszkać na wsi, w gospodarstwie rolnym moich rodziców.
Rodzice zaoferowali mnie i mojemu bratu do podziału dom w stanie surowym (zadaszony, z oknami), postawiony w latach 80. ubiegłego wieku. Brat dostał parter budynku, a ja - piętro.
Ostateczna decyzja o przeprowadzce zapadła, kiedy urodziło się nam trzecie dziecko i mieszkanie w bloku stało się zbyt ciasne.
Zabraliśmy się więc do prac wykończeniowych w naszej części budynku. Wstawiliśmy nowoczesne "ciepłe" okna z plastiku. Warstwowe ściany z cegły ceramicznej Max i cegły dziurawki z pozostawioną między nimi szczeliną powietrza ociepliliśmy na zewnątrz warstwą styropianu (10 cm). Na stropie nad piętrem ułożyliśmy warstwę wełny mineralnej (15 cm), odkładając ocieplenie połaci dachu na później, kiedy rozpoczniemy adaptację strychu nad piętrem (planujemy jeszcze kilkoro dzieci).
Wiele prac wykończeniowych wykonywaliśmy samodzielnie lub z pomocą rodziny.
Kiedy dom wreszcie nadawał się do zamieszkania, porzuciliśmy miasto na stałe.
Pomysły na oszczędności
Od dawna interesowały mnie wszelkie metody pozyskiwania energii odnawialnej. Uważam, że to przyszłość i wielka szansa dla nowoczesnego rolnictwa, budownictwa oraz zbawienie dla środowiska naturalnego. Zająłem się tymi zagadnieniami w mojej pracy inżynierskiej na temat proekologicznych rozwiązań w prowadzeniu gospodarstw rolnych. Dlatego, choć początkowo w domu zamontowaliśmy tradycyjną instalację c.o. zasilaną piecem na miał węglowy, szukałem zdrowszego i tańszego sposobu ogrzewania naszego rodzinnego gniazda.
Zbierając materiały do pracy, jeździłem po całej Polsce, słuchając wykładów, oglądając wystawy i nawiązując współpracę z ludźmi, którzy testowali u siebie, po dofinansowaniu ze środków Unii Europejskiej, różne ekologiczne urządzenia (m.in. do ogrzewania domu). Niektórzy z nich zdecydowali się na użycie pompy ciepła, inni - kolektorów słonecznych, jeszcze inni - pieców opalanych biopaliwami. Mnie szczególnie zainteresowało zastosowanie tych ostatnich urządzeń.
Na jednym z wykładów usłyszałem o metodzie ogrzewania budynków ziarnem zbóż. Pojechałem do producenta zajmującego się produkcją specjalnych pieców na biopaliwa.
Dowiedziałem się wtedy, że w naszym domu wystarczyłoby przeznaczyć dwa-trzy hektary ziemi do uprawy zboża (np. owsa) na opał. Spodobało mi się takie rozwiązanie, tym bardziej że mamy z bratem do dyspozycji 10 hektarów ziemi i... wielką determinację do wytwarzania taniego materiału opałowego.
Jednak przeszkodą do realizacji tego pomysłu okazała się cena szwedzkiego pieca na biopaliwa - 10 tys. zł.
Nie poddałem się jednak. Przez internet, a także korzystając z wiedzy i kontaktów zaprzyjaźnionych ekologów, zacząłem szukać jakiejś polskiej firmy produkującej podobne piece (a najlepiej odpowiednie palniki), licząc na to, że będą tańsze. Wolałem kupić sam palnik niż cały piec, ponieważ zależało mi na wykorzystaniu zaledwie dwuletniego pieca węglowego, z którego dotychczas korzystałem. I udało się. Dotarłem do polskiego producenta oferującego odpowiedni palnik na biopaliwa za mniej niż połowę ceny szwedzkiego pieca. Choć okazało się, że zamontowany u mnie palnik musimy wspólnie z producentem jeszcze dopracować (chodziło przede wszystkim o jego automatyczne sterowanie), zmiana sposobu ogrzewania domu wyszła nam zdecydowanie na dobre.
Pieniądze nie takie straszne
Nasze ekologiczne gospodarstwo prowadzimy w taki sposób, aby było samowystarczalne. Tak jak rodzice hodujemy bydło i drób, uprawiamy zboża, warzywa i owoce, a od niedawna wytwarzamy także własny opał. Produkując samodzielnie owies na opał, oszczędzamy około 200-300 zł na tonie ziarna ("nasze" kosztuje wraz z robocizną jedynie 100 zł, podczas gdy kupowane "na zewnątrz" - 300-400 zł za tonę). Obliczyliśmy, że w okresie od października do kwietnia dziennie zużywamy średnio 37-40 kilogramów owsa, a więc miesięcznie około 1200. Rocznie, razem z podgrzewaniem wody w lecie, zużywamy 8-9 ton ziarna, nie przekraczając kwoty 1000 zł! Jeszcze rok temu, kiedy część owsa musieliśmy dokupić (bo nie mieliśmy tak dużo własnego), zapłaciliśmy za ogrzewanie trzy razy więcej niż obecnie - 3 tys. zł.
Ziarno niewykorzystane do ogrzewania domu można przeznaczyć na paszę dla zwierząt. Tak więc nie mamy żadnych strat.
W naszym piecu z palnikiem do spalania biopaliw oprócz owsa możemy także spalać wysuszone pestki owoców, na przykład wiśni (warto pomyśleć o tym, gdy gospodarstwo znajduje się nieopodal przetwórni owoców). Po nałożeniu specjalnej nakładki na palnik palimy także innymi ekologicznymi odpadkami z gospodarstwa domowego, takimi jak: papier, karton czy drewno. Co więcej - jeśli zabraknie ziarna, nadal możemy stosować węgiel i miał.
Wykańczając i wyposażając dom, musieliśmy pilnować wydatków. Dlatego zrezygnowaliśmy z zakupu instalacji solarnej, którą bardzo chcielibyśmy mieć, ale jej wysoka cena nie jest na razie dla nas do przyjęcia.
Ze względu na wysokie koszty wywozu ścieków przygotowaliśmy natomiast projekt ekologicznej (wierzbowej) oczyszczalni ścieków i jesteśmy w fazie uzyskiwania odpowiednich pozwoleń.
Wywóz śmieci nie jest kosztowny (360 zł rocznie), bo część z nich spalamy w piecu, część kompostujemy, a część segregujemy, korzystając z gminnych pojemników.
- Więcej o: