Pod wpływem mojego brata
Gdyby nie brat, nie wiem, czy dziś mieszkalibyśmy w domu. To on nas zachęcił do budowy i pomógł nam stworzyć rodzinny dom.
Droga do domu
Kiedy okazało się, że cena naszej malutkiej kawalerki wzrosła aż trzykrotnie, zdecydowaliśmy się ją sprzedać, by za "zarobione" pieniądze kupić większe mieszkanie w podwarszawskim Piasecznie. Naszą przestrzeń życiową powiększyliśmy do 38 m2.
Po dwóch latach, kiedy urodziło nam się drugie dziecko, przenieśliśmy się do jeszcze większego mieszkania (57 m2), także w Piasecznie. Cały czas udawało nam się zatrzymać nabytą wcześniej działkę. Ogrodziliśmy ją i rozważaliśmy budowę drewnianego domku letniskowego z bali lub przeniesienie jakiejś starej chaty. Plany te z czasem utknęły jednak w miejscu. Tymczasem mój brat, będący wówczas studentem trzeciego roku wydziału architektury, zaproponował, że zaprojektuje dla nas, w konsultacji ze swoją profesor z uczelni, nowoczesny całoroczny dom. I tak to się wszystko zaczęło.
Kłopoty nie takie straszne
Mieliśmy sporo obaw związanych z niedogodnymi dojazdami i brakiem mediów na działce. Mimo to w 2001 roku wylaliśmy fundamenty, a potem do 2005 roku etapami budowaliśmy rodzinny dom.
Brat był zwolennikiem nowoczesnej, prostej architektury. I taki dom nam zaproponował. My, nie do końca zgadzając się ze wszystkimi jego wizjami, poprosiliśmy go o kilka zmian, bo nie jesteśmy aż tak awangardowi jak nasz rodzinny projektant. Jedną z ważniejszych była zmiana rodzaju pokrycia dachu. Mój mąż Jacek nie był przekonany do pokrycia z blachy, więc brat musiał pójść na kompromis i przystać na ceramiczną dachówkę, która wprawdzie zmieniła estetykę budynku (miał mieć bardziej "industrialny" styl), ale nam zdecydowanie bardziej odpowiadała. Zaakceptowaliśmy natomiast zaproponowaną przez brata kolorystykę: grafitowe fragmenty ścian, drewniane okna w kolorze mahoniowym oraz szlachetne materiały wykończeniowe (jak barierki ze stali nierdzewnej).
Plan budynku jest prosty i klarowny, podobnie jak jego bryła. Parter zajmują połączone ze sobą pomieszczenia dzienne - kuchnia i salon z miejscem jadalnym oraz łazienka, a także gabinet do pracy męża i pokój gościnny przedzielone kotłownią. Na piętrze znajdują się dwa pokoje dzieci i nasza sypialnia oraz dwie łazienki.
Zgodziliśmy się z moim bratem, że nie warto powiększać budynku o rzadko używane pomieszczenia (np. do ćwiczeń gimnastycznych). To on podpowiedział nam także, że prywatne pokoje nie muszą być duże. W rezultacie mają po około 13 m2, co rzeczywiście zupełnie nam wystarcza. Za radą brata nie inwestowaliśmy też wielkich pieniędzy w łazienki. Zadbaliśmy natomiast, aby dobrze spełniały swoje funkcje, a ich liczba była dostosowana do liczby domowników. Te "oszczędności" wykorzystaliśmy w salonie (w którym przebywamy najczęściej i najdłużej), czyniąc z niego luksusowe, dwupoziomowe pomieszczenie z przeszkloną na całej wysokości południową ścianą.
Pomysły na oszczędności
Najwięcej problemów mieliśmy z wyborem sposobu ogrzewania budynku. Brak dostępu do gazu ziemnego spowodował, że kotłownię zaprojektowaliśmy najpierw z myślą o wykorzystaniu oleju opałowego. Gdy jednak ten podrożał, rozważaliśmy zastosowanie gazu propan butan, ale znowu odstraszyły nas ciągle rosnące ceny i konieczność ustawiania w ogrodzie wielkiego zbiornika. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na kocioł na paliwa stałe. Palimy drewnem i brykietami, natomiast w czasie największych mrozów - węglem kamiennym (zużywając około pół tony). Możemy w nim też spalać wszystkie ekologiczne odpadki z gospodarstwa domowego. Dodatkowo w salonie zainstalowaliśmy żeliwną kozę. Ponieważ w przyszłości planujemy montaż na dachu kolektorów słonecznych (czekamy aż trochę stanieją), w trakcie budowy poprowadziliśmy wszystkie potrzebne instalacje.
Choć zastosowany przez nas kocioł początkowo wydawał się uciążliwy w obsłudze, teraz nie przysparza nam większych kłopotów, a ogrzewanie domu jest tanie. Nauczyliśmy się rozpalać ogień w kilka minut i długo utrzymywać żar, odpowiednio ustawiając zawory i automatyczny sterownik. W zimie palimy w kotle całą dobę, natomiast latem do ogrzania wody w zbiorniku wystarcza spalenie dziennie tylko jednego wiadra węgla kamiennego lub kilku sporych kawałków drewna.
W obawie przed nadmiernym wychładzaniem pomieszczeń dziennych, w których zastosowaliśmy duże przeszklenia, zainstalowaliśmy wzdłuż nich szeroką opaskę ogrzewania podłogowego. Już po pierwszej zimie przekonaliśmy się, że takie rozwiązanie sprawdza się znakomicie.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że już na etapie projektu w pokojach prywatnych i korytarzach powstały wnęki na szafy. Oszczędziliśmy sporo pieniędzy, ponieważ wystarczyło później zamontować w nich półki i drążki na wieszaki oraz zamknąć je przesuwanymi drzwiami.
Najbardziej nas cieszy, że utrzymanie naszego domu nie jest droższe od wydatków na poprzednie mieszkanie.
- Więcej o: