Nie było łatwo
Budowa mojego domu nie szła jak z płatka. Miałam kłopoty z przyłączeniem mediów i z zainstalowaniem pompy ciepła. Nie poddałam się jednak i pokonałam wszystkie przeciwieństwa. W końcu to tylko budowa!
Droga do domu
Początkowo wynajmowałam mieszkanie, ale gdy tylko otrzymałam stałą, nieźle płatną pracę, postanowiłam zbudować własny dom. Wszystko przemawiało na jego korzyść: i cena, i wygoda, i możliwość kontaktu z naturą.
Aby zrealizować pomysł, zaciągnęłam kredyt hipoteczny. Wolałam płacić comiesięczną ratę w wysokości 1800 zł niż 1300 zł za wynajem mieszkania.
Zanim jednak doszło do budowy, musiałam kupić działkę. Ponieważ nie znałam dobrze Warszawy ani jej okolic i nie chciałam tracić czasu na samodzielne poszukiwania, skorzystałam z pomocy agencji nieruchomości.
W kwietniu 2004 roku trafiłam na miejsce, dla którego straciłam głowę i rozsądek.
Działka spodobała mi się ze względu na położenie (piękny widok na sady i pola, a jednocześnie bliskość miejscowości z niezbędnymi do życia instytucjami), a także dlatego, że w okolicy swoje domy budowali sympatyczni młodzi ludzie. Choć była pozbawiona mediów i położona aż 140 m od głównej drogi, w pobliżu której przebiegają sieci gazowa, wodociągowa i elektryczna, zdecydowałam się na jej kupno. Energiczni sąsiedzi założyli już wcześniej społeczne komitety do spraw przyłączenia tych mediów i od razu zaproponowali mi włączenie się w ich działania. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało przyszłych kłopotów z mediami. Dopiero po podpisaniu aktu notarialnego i dokonaniu transakcji okazało się, że elektrownia może mi przyłączyć prąd za trzy lata, a przyłącze wody i gazu muszę poprowadzić i sfinansować oddzielnie, bez udziału w komitetach społecznych. Stało się tak dlatego, że moja działka leży najdalej od szosy i nie została przewidziana we wcześniej sporządzonych projektach i pozwoleniach. Spóźniłam się o kilka miesięcy!
Pomysły na oszczędności
Trochę załamana niekorzystnym obrotem spraw, od razu zaczęłam myśleć, jak rozwiązać problemy. Konsultowałam się zarówno z fachowcami, jak i z innymi właścicielami domów. Stałam się aktywnym uczestnikiem forów internetowych i zaczęłam pisać pamiętnik z budowy domu, co skutecznie dawało upust stresowi.
W trudnych momentach skupiałam myśli na tym, co mi się do tej pory udało. Przede wszystkim więc cieszyłam się ze znalezienia dobrego projektu gotowego, który dawał szansę na zbudowanie fajnego domu o prostej bryle, funkcjonalnych wnętrzach i niezbyt dużej powierzchni.
Do projektu wprowadziłam tylko kosmetyczne poprawki (zrezygnowałam z garderoby na korzyść powiększenia sypialni i łazienki, dwukrotnie powiększyłam powierzchnię tarasu).
W porozumieniu z fachowcami starałam się zapewnić budynkowi bardzo solidną izolację cieplną. Ławy fundamentowe zostały ocieplone w pionie warstwą styroduru (10 cm) i taką samą warstwą styropianu w poziomej płycie fundamentowej. Ściany z pustaków ceramicznych obłożono od zewnątrz 15 cm styropianu. Między krokwiami na dachu położono 18 cm wełny mineralnej, a pod nimi jeszcze warstwę o grubości 5 cm. Dodatkowo na stropie nad poddaszem została rozłożona wełna o grubości 15 cm. Dopilnowałam także, by ciepło nie uciekało przez okna, dlatego wszystkie przeszklenia mają "ciepłe szyby", o niskim współczynniku przenikania ciepła.
Pieniądze nie takie straszne
Przyłączenie mojego domu do sieci wodociągowej miało kosztować 20 tys. zł. Uznałam, że to za dużo, i postanowiłam zrezygnować z tej inwestycji. W zamian - za połowę tej ceny - zbudowałam własną studnię z dobrej jakości pompą i stacją uzdatniania wody. Do celów spożywczych kupuję wodę w butlach (za 50 zł miesięcznie).
Przestraszona rosnącymi cenami gazu i oleju opałowego zdecydowałam się na wykorzystanie do ogrzewania domu pompy ciepła. Niestety, nie była to udana inwestycja, przede wszystkim ze względu na błędy wykonawców. Trzy poziome kolektory powstały bowiem - jak się wkrótce okazało - zbyt blisko siebie, co przyczyniło się do tego, że podczas surowej zimy (2005/06) stały się niewydolne. Miałam w domu 8°C, a za prąd i tak zapłaciłam 5 tys. zł!
Fachowcy doradzili mi dodanie dwóch kolejnych kolektorów, tym razem pionowych (na poziome zabrakło na działce miejsca), za które zapłaciłam 5 tys. zł.
Po zmodernizowaniu instalacji i zamontowaniu innej pompy ciepła (na szczęście udało mi się odzyskać pieniądze za poprzednią pompę) sytuacja znacznie się poprawiła. Dziś już nie narzekam na zimno, a ogrzewanie domu kosztuje mnie naprawdę niewiele. Jednak wciąż trudno mi zapomnieć o straconych nerwach i wydanych pieniądzach.
- Więcej o: