Ściana szczytowa - naprawa pęknięcia
Z powodu błędów wykonawczych ściana szczytowa tego domu pękła dwa lata po wykonaniu.
Pechowy komin
Ten dom był budowany dwukrotnie*. Najpierw był drewniany, ale kiedy jego konstrukcja miesiąc od postawienia spleśniała, rozebrano go i na tych samych fundamentach wybudowano dom z bloczków betonu komórkowego, z żelbetowym stropem gęstożebrowym. Z tamtego pierwszego domu pozostała jedynie część murowana z pustaków Max (miał być w niej garaż) oraz położony dokładnie naprzeciwko niej ceglany komin z trzema przewodami wentylacyjnymi 14×14 cm i jednym dymowym 14×27 cm - do kominka. Inwestorzy postanowili zachować komin, by zmniejszyć koszty drugiej budowy. I to za jego sprawą dwa lata po wybudowaniu domu zarysowała się ściana szczytowa.
Przerwany wieniec
Komin kominem, ale oczywiście to nie on zawinił, że ściany zaczęły pękać, lecz ludzie, którzy budowali drugi dom. Komin wypadał bowiem w linii ściany szczytowej i gdy przyszło do wykonywania stropu, wykonawca - z braku lepszego pomysłu - po prostu przerwał na jego szerokości żelbetowy wieniec stropowy. Widać nie wiedział, że wieniec powinien, jak obręcz w beczce, opasywać cały budynek.
Pęknięta ściana
Po drugiej zimie, znacznie ostrzejszej od poprzedniej, właściciele zauważyli na ścianie pęknięcia. Pojawiły się w środkowej części ściany szczytowej - wzdłuż ceglanego komina. W tym czasie właściciele ogrzewali kominkiem cały dom, zdarzało się więc, że w duże mrozy komin był bardzo silnie nagrzany. Nietrudno zatem zrozumieć, że pęknięcia były naturalnym następstwem odkształceń komina, który - na przemian ogrzewając się i stygnąc - rozpychał ściany niepowiązane wieńcem stropowym.
Wskutek pękania ściany pojawiły się też wkrótce rysy na suficie stropu. Na szczęście żadne z pęknięć i rys, choć zaniepokoiły właścicieli, nie zagrażały bezpieczeństwu domu.
Naprawa
Aby zabezpieczyć ścianę i strop przed dalszym pękaniem, zdecydowano się spiąć jej zarysowane części. Wybrano wzmocnienie, które nie gwarantowało trwałego połączenia pękniętych ścian, lecz jedynie ograniczało możliwość ich pęknięcia, za to było nieskomplikowane, proste w wykonaniu i stosunkowo tanie. Jest nim ściąg stalowy składający się z dwóch prętów o średnicy 20 mm nagwintowanych na końcach i zakotwionych za pomocą nakrętek i kontrnakrętek w metalowych ceownikach przykręconych do bocznych wieńców. Początkowo ściąg miał być w płaszczyźnie stropu. Ostatecznie zamocowano go wyżej: do wieńców, na których opiera się dach (są połączone z wieńcami stropowymi za pomocą żelbetowych słupków). Pręty ściągu są połączone w środku długości śrubą rzymską, która służy do regulowania ich naciągu. Ponieważ siła naciągu w takich prętach maleje z czasem wskutek zjawiska relaksacji (czyli spadku naprężeń w naciągniętym pręcie), trzeba co dwa, trzy miesiące ściąg "doprężyć" za pomocą śruby rzymskiej lub nakrętek kotwiących.
Ściąg ukryto pod zawieszonymi na hakach deskami, które udają detal elewacji. Wszystkie prace wzmacniające zakończono wczesną jesienią.
Po zimie
Po wykonaniu ściągu istniejące pęknięcia zamaskowano klejem Cekol, którego kolor po wyschnięciu był bardzo podobny do barwy tynku. Minęła zima, podczas której w kominku intensywnie się paliło. Na wiosnę w ścianie szczytowej tylko w jednym miejscu pojawiła się niewielka ryska.
* Historię tego budynku opisywaliśmy w numerze 7/2005 ŁADNEGO DOMU, w artykule "Blacha zamiast wiórów".
- Więcej o: