Aranżacja w kamienicy
Jeśli ktoś spędził dzieciństwo w starym domu, już zawsze będzie tęsknić do wiekowych murów, a skrzypienie schodów odbierać niczym najpiękniejszą muzykę. Tak jak Mariola.
Kiedy po raz pierwszy weszła do mieszkania na ostatnim piętrze kamienicy, zobaczyła przede wszystkim. ogrom pracy, jaki ją czeka. Wnętrze, nie dość że bardzo zniszczone, pomimo sporego metrażu wydawało się ciasne - podzielone zbyt wieloma ścianami, pełne szaf i pawlaczy. Miało jednak jedną cudowną zaletę - klimat, za jakim Mariola tęskniła przez długie lata. Decyzję o kupnie podjęła więc bez wahania.
W czasie remontu jako pierwsze zniknęły pawlacze - wtedy mieszkanie zaczęło odzyskiwać dawną przestrzeń. Gospodyni zrezygnowała z dodatkowej łazienki, powiększając o kilka metrów przedpokój. Wymieniła stare drzwi (czego do dziś niezmiernie żałuje), a okna poddała gruntownej renowacji. Konieczna była także modernizacja instalacji elektrycznej (gniazdka znajdowały się na wysokości metra, co może było wygodne, ale nie wyglądało zbyt estetycznie).
Podczas prac okazało się, że pod nieciekawą podłogą z płyt pilśniowych zachowały się przedwojenne sosnowe deski, co było dla pani domu zaskakującą, ale i bardzo miłą niespodzianką. Wycyklinowane i polakierowane drewno odzyskało dawny blask. Teraz mieszkanie składa się z kuchni, czterech pokoi (dziennego, gościnnego, sypialni mamy oraz syna), łazienki, małej toalety, garderoby i dwóch przedpokoi (jeden traktowany jest jako służbowy, ponieważ przez niego wchodzi się do dodatkowego pokoju, w którym gospodyni prowadzi biuro rachunkowe).
Aranżacją wnętrz Mariola zajęła się sama. Z zawodu jest jubilerem, wyobraźni - o zdolnościach manualnych nie wspominając - nigdy jej więc nie brakowało. Chciała, by w mieszkaniu panował ciepły, przyjazny nastrój, nazywany przez nią świecowym (od świeczek, które bardzo lubi i, jak sama przyznaje, często kupuje w ilościach niemal hurtowych). Wiele dekoracji to jej własne pomysły. Na ścianach z dnia na dzień przybywa fotografii - to prace domowników. Dla Marioli źródłem inspiracji jest przyroda: uwielbiane przez nią koty, znaleziony w parku liść, wypatrzona na plaży muszelka. Niko zaś najchętniej fotografuje miejski krajobraz. Miejscem na ścianie dzielą się jednak sprawiedliwie. Mariola zapewnia, że w tym mieszkaniu nawet skrzypienie podłogi brzmi jak muzyka. Jeśli chodzi o urządzanie wnętrza, nie postawiła jeszcze kropki nad "i". Teraz najbardziej marzy o piecyku kozie, w którym mogłaby palić w chłodne wieczory. Kiedy to marzenie się spełni? No cóż, wszystko zależy od... kominiarza.
- Więcej o:
- aranżacje wnętrz
- podłogi
Projekt wnętrza: minimalizm udomowiony
Mieszkanie z widokiem na park
Nie kupuj gotowych dekoracji na ściany - wykorzystaj to, co masz w domu
Wnętrza w stylu Memphis
Renowacja drzwi drewnianych
Mieszkanie w duchu vintage na warszawskim Muranowie
Minimalistyczne wnętrza w Berlinie z naturalnymi akcentami
Drewno w domu - aranżacje wnętrz