Dom z romantyczną historią w tle
Jest rok 1967, piękne, słoneczne popołudnie. Hanna i Zbigniew - para narzeczonych - podróżują w okolicach Mszczonowa. Szukają opuszczonego wiatraka, z którego dałoby się zrobić dom letni.
To, co się potem wydarzyło, wciąż brzmi jak bajka, ale stało się naprawdę. Niespodziewanych gości powitał Symforian Gottowt Woyszwiłło - sam właściciel dworu. Gospodarz poczuł natychmiast sympatię do poznanej właśnie pary (a może tylko do jej pięknej połowy) i z miejsca zaoferował narzeczonym, że sprzeda im dwór wraz z długami i sobą, jako jego mieszkańcem do końca swoich dni. Narzeczony, widząc zachwyt w oczach sympatii, nie wahał się ani chwili i wykorzystał daną mu właśnie niepowtarzalną okazję spełnienia marzeń.
Życie bywa jednak przewrotne. Niemal tak szybko jak zdecydowali się na kupno dworu w Piekarach, musieli go zostawić. Zaledwie kilka tygodni później wyjechali na wiele lat do pracy w Afryce.
Krótka historia życia Symforiana Woyszwiłło...
Litwa pod koniec XIX wieku. Za działalność niepodległościową rodzinie Symforiana odebrano cały majątek, a ojca zesłano na Syberię, skąd już nie powrócił. Matka z czwórką dzieci znalazła schronienie w Warszawie u brata - adwokata. Częstym gościem jego domu był Henryk Sienkiewicz. Kiedy w 1900 roku przyszły noblista otrzymał w darze od narodu pałacyk w Oblęgorku pod Kielcami, matka Symforiana przeniosła się tam i objęła funkcję zarządcy służby. Symforian ukończył w tym czasie szkoły rolnicze w Warszawie i wyjechał praktykować do majątku Platerów do Osuchowa koło Mszczonowa. Dokładnie nie wiadomo, kiedy i w jakich okolicznościach kupili wraz z przyjacielem, generałem Wiśniewskim, położony niedaleko dwór w Piekarach.
Kiedy wybuchła I wojna światowa, we dworze urządzono posterunek policji z aresztem. Świadectwem tego są napisy wyryte przez uwięzionych na jednej ze ścian pomieszczenia bez okien.
Po wojnie Symforian ożenił się z panną piękną, młodą i bogatą. Młodzi małżonkowie zamieszkali w majątku koło Płocka podarowanym przez rodziców żony. Urodził im się syn. Po latach dostatniego życia znowu nadeszła wojenna zawierucha. Syn zginął w Katyniu, a Symforian z żoną przeniósł się do Piekar, Niemcy skonfiskowali bowiem ich majątek pod Płockiem. Kolejny raz okupanci urządzili we dworze posterunek policji. Koniec II wojny światowej nie przerwał zmagań Symforiana o utrzymanie majątku. Wywiązanie się z obowiązku oddawania państwu plonów z ziemi otaczającej dwór wymagało nie lada sprytu, bo jej gospodarz nie był wprawnym rolnikiem pomimo ukończonych szkół. Część ziemi rozdał więc po prostu chłopom, ale długi obciążające majątek i tak rosły. Mimo to odmawiał każdemu, kto próbować kupić Piekary. Tak jakby czekał na godnych następców.
...i jedna anegdota z jego życia
Trudno mówić o dworze w Piekarach, nie przytaczając choćby jednej anegdoty związanej z niezwykłą postacią, jaką był jego długoletni właściciel - pan Symforian. Do końca życia, a zmarł parę miesięcy przed swoimi setnymi urodzinami - był człowiekiem pełnym wigoru i przysłowiowej ułańskiej fantazji. Lubił się bawić, spotykać z przyjaciółmi, lecz jak człowiekowi szlachetnie urodzonemu przystało, potrafił we wszystkim zachować umiar. Od prowadzenia życia towarzyskiego nie odwiodły go nawet ponure lata socjalizmu. Dwa razy w roku zapraszał dużą grupę przyjaciół - jak mawiał - do grandkuÓ, czyli Grand Hotelu. Choć wcześniej zbierał na ten cel pieniądze, to jednak nie stół stanowił o wyjątkowości tych spotkań, lecz opowieści Symforiana, jakimi raczył swoich gości. On sam był często ich głównym bohaterem.
Jedna z nich to historia wygranej potyczki z miejscową władzą. Lokalny pierwszy sekretarz partii zdecydował, by po pożarze we wsi rodzinę pogorzelców zakwaterować we dworze, oczywiście bez zgody właściciela. Chociaż Symforian zawsze chętnie pomagał ludziom w potrzebie, to jednak na takie rozwiązanie nie mógł się zgodzić. Kazał więc służącemu zaprzęgać konia, załadować na wóz łóżko, pierzyny, stół i podręczny dobytek i jechać do domu towarzysza sekretarza. Tam Jan wstawił łóżko do salonu, a Symforian się na nim położył. - Skoro wy zajmujecie mój dom, to ja zajmę wasz - oświadczył. Nietrudno było przewidzieć, jaka będzie reakcja gospodarzy: żona sekretarza tak jednoznacznie wyraziła mężowi swoje niezadowolenie, że decyzja o ulokowaniu pogorzelców we dworze została natychmiast odwołana.
Z nowymi właścicielami
Państwo Hanna i Zbigniew Marczewscy - nowi właściciele dworu - usłyszeli mnóstwo podobnych opowieści bezpośrednio od ich autora i bohatera, kiedy przyjeżdżali z Afryki na długie trzymiesięczne wakacje. Wtedy też przeprowadzali drobne inwestycje we dworze, by było wygodniej tu mieszkać Symforianowi, im samym i chętnie tu przyjeżdżającym rodzicom pana Zbigniewa - Annie i Mieczysławowi, a także jego braciom - Markowi i Wojciechowi. Przez pierwsze lata pod ich opieką dwór zyskał bieżącą wodę i kanalizację. Klepisko na podłodze w sieni wyłożono cegłą. Starannie została też wyremontowana kuchnia: w jej wnętrzu kręcono zdjęcia do filmów "Noce i dnie", a także "Zmory".
Po prawie 15 latach pracy w Afryce państwo Marczewscy wrócili na stałe do Polski i mogli zacząć w pełni cieszyć się dworem w Piekarach. Nie od razu dostarczał samych przyjemności. Budynek wymagał remontu.
Przede wszystkim trzeba było wymienić całkowicie spróchniały drewniany strop budynku. Odkopano też fundamenty, by osuszyć zawilgocone ściany i ułożyć porządną izolację. Potem trzeba się było zająć naprawą podłóg, urządzeniem łazienek i wykończeniem estetycznym wnętrz. Szczęściem piękne kominki i piece kaflowe nie zostały zniszczone w czasie kolejnych wojen. Wciąż zdobią i ogrzewają poszczególne pomieszczenia.
Powoli dwór nabrał dawnego blasku, głównie dzięki sercu i estetycznej wrażliwości nowych gospodarzy. Ocalałe meble odnowiono, część dokupiono, pani Hanna zadbała o piękne stylowe detale - lampy, obrazy, gobeliny. Do domu powróciła XIX-wieczna atmosfera. Pomimo wyczuwalnego ducha przeszłości, albo właśnie dzięki niemu, doskonale czują się tutaj i młodsi, i starsi. To skłoniło Hannę i Zbigniewa, by uznać dwór w Piekarach za miejsce rodzinne, co później sformalizowano. Teraz synowie trójki braci - Zbigniewa, Marka i Wojciecha - urządzają sobie pokoje na poddaszu. Tutaj też odbywają się kolejne wesela. Dwór ponownie tętni życiem jak za dawnych lat.
A gospodarze? Teraz koncentrują się na ochronie zieleni otaczającej dwór. Bez grabowej alei, bez kilkusetletnich dębów i potężnych kasztanowców nie byłoby to już to samo miejsce. Konserwator przyrody odpowiednimi zabiegami przedłuża żywot drzewom. To przecież właśnie one sprawiły, że państwo Marczewscy odkryli dla siebie Piekary.
- Więcej o: