Uszyty na miarę
Mieszkaliśmy w różnych miejscach w Polsce i na świecie - w mieszkaniach i w domach zbudowanych w różnych technologiach. Wykorzystaliśmy te doświadczenia. Zadbaliśmy o to, by architektura była prosta, wnętrza funkcjonalne, materiały solidne i zdrowe, a dom - dobrze ocieplony. Na tym nie oszczędzaliśmy.
Dzieciństwo obydwoje spędziliśmy w domach jednorodzinnych. Później mieszkaliśmy w różnych miejscach - począwszy od Gór Świętokrzyskich przez Warszawę, Nowy Jork, na pięcioletnim pobycie w Kanadzie kończąc.
Do kraju wróciliśmy w 1995 roku i wtedy kupiliśmy małe mieszkanie (47 m2) na nowo wybudowanym osiedlu. Wytrzymaliśmy w nim półtora roku, bo tyle wystarczyło, by uznać, że nie jest to miejsce do życia dla nas dwojga i kilkuletniego Krzyśka. Kiedy poczuliśmy, że jeszcze chwila i dostaniemy klaustrofobii, zdecydowaliśmy się kupić na tym samym osiedlu dwupoziomowy apartament (86 m2). Wtedy myśleliśmy, że będzie to nasze docelowe mieszkanie. Ale życie na dużym osiedlu zarządzanym przez wspólnotę mieszkaniową okazało się niełatwe - w tak licznej grupie mieszkańców bardzo trudno o zgodę i dobre decyzje. Coraz częściej zaczęliśmy rozmawiać o budowie jednak czegoś zupełnie własnego. Pierwszym krokiem w tym kierunku był zakup działki.
Droga do domu
Ponieważ akcję "dom" zainicjowała Małgosia, również ona, w 1998 roku, znalazła działkę. Parcela o powierzchni 925 m2 miała wszystko to, czego oczekiwaliśmy - na obrzeżach starodrzew, w pobliżu wszelkie media (łącznie z kanalizacją) oraz dostęp do komunikacji miejskiej. Z naszego punktu widzenia jej największą zaletą była niewielka powierzchnia - nie lubimy grzebać się w ziemi i z góry wykluczaliśmy kupno jakiegoś dużego kawałka gruntu. Działka nie leżała przy ruchliwej arterii i dodatkowo była jeszcze cofnięta od drogi osiedlowej o 50 metrów. Wiązało się to oczywiście z większymi kosztami podciągnięcia mediów, ale za to zyskaliśmy intymność i spokój.
Projekt domu wybieraliśmy bardzo starannie. Jesteśmy już w takim wieku, że dokładnie wiemy, czego chcemy, ale mimo to przeprowadziliśmy chyba kilkaset rozmów na temat domu. Wybierając gotowy projekt, wykorzystaliśmy oczywiście doświadczenia wyniesione ze wszystkich naszych wcześniejszych miejsc zamieszkania.
Mając niewielką działkę, nie potrzebowaliśmy dużego domu, chcieliśmy jednak, by był precyzyjnie dopasowany do naszego stylu życia. Ponieważ byliśmy zadowoleni z wielkości ostatniego mieszkania, tamte 86 m2 powierzchni zamierzaliśmy powiększyć tylko o niezbędne pomieszczenia gospodarcze. Chcieliśmy mieć na parterze przestrzeń możliwie otwartą i zintegrowaną, bo taki układ dobrze się nam sprawdził zarówno w domach w Kanadzie, jak i w ostatnim apartamencie. Zależało nam też na dobrym dopasowaniu bryły domu do kształtu działki oraz na dogodnym ustawieniu budynku w stosunku do stron świata - duże powierzchnie okien miały znaleźć się od strony południa (lubimy światło oraz ciepło promieni słonecznych, zwłaszcza w zimie). Szukaliśmy projektu bez niepotrzebnych ozdób i udziwnień, kierując się myślą, że budynek ma być prosty, ale za to z bardzo porządnych materiałów - relatywnie niedrogi, ale bardzo starannie wykonany.
Pieniądze nie takie straszne
Warunkami brzegowymi w każdej inwestycji zawsze są pieniądze. Dlatego ostateczną decyzję o rozpoczęciu budowy domu podjęliśmy dopiero wtedy, gdy dokładnie wiedzieliśmy, jaki dom chcemy mieć. Ponieważ w naszym małżeństwie to Małgosia jest od pomysłów, a ja - od zapewniania środków finansowych do ich realizacji, moją rolą było obliczyć, czy inwestycja ma szanse powodzenia. Okazało się, że tak, i wtedy od razu założyliśmy, że budowa ma trwać jak najkrócej (około roku), ponieważ musieliśmy ją sfinansować tylko z oszczędności, ze sprzedaży mieszkania i... ewentualnie z większych debetów na naszych kartach kredytowych. Nie zdecydowaliśmy się na kredyt, ponieważ jeszcze kilka lat temu oprocentowanie kredytów było bardzo wysokie. Obliczyłem, że koszt obsługi krótkoterminowego wyniesie nas ponad 2 tysiące złotych miesięcznie (długoterminowe też były niekorzystne), podczas gdy koszt ewentualnego wynajęcia mieszkania na okres budowy - "tylko" 800 złotych. Woleliśmy zatem szybko sprzedać mieszkanie i mieć środki na budowę domu, a krótki okres "bezdomności" przeczekać w wynajętym lokum, niż mieszkać dalej u siebie i brać wysoko oprocentowany kredyt. Dom budowaliśmy niecały rok, a wynajęte mieszkanie zajmowaliśmy na szczęście zaledwie pół roku.
Tak jak sobie postanowiliśmy, kupowaliśmy tylko dobre jakościowo i zdrowe materiały budowlane. Położyliśmy nacisk na staranne ocieplenie budynku (bloczki Porotherm ociepliliśmy 12-centymetrową warstwą styropianu, a dach pokryty dachówką ceramiczną - 23-centymetrową warstwą wełny mineralnej). Kupiliśmy wysokiej jakości "ciepłe" okna i drzwi. Korzyści były widoczne już po pierwszej zimie: obliczyliśmy, że ogrzanie i utrzymanie nowego domu jest tańsze niż utrzymanie poprzedniego mieszkania. Trzy kolejne lata upewniły nas jeszcze w tym przekonaniu. Dlatego wszyscy jesteśmy zadowoleni z podjętego kroku.
- Więcej o: