Bez prowizorki
Trwały, solidny i ciepły - te trzy słowa najlepiej określały nasze oczekiwania wobec domu. Dlatego, pracując nad jego projektem, przyjęliśmy je za punkt wyjścia.
Kiedy decydowaliśmy się z żoną na budowę domu, dokładnie wiedzieliśmy, czego chcemy. Zaczęliśmy od odpowiedniej lokalizacji pomieszczeń oraz okien i drzwi wobec stron świata. Główne wejście zaplanowaliśmy od północy i blisko drogi, natomiast salon i taras wypoczynkowy - od strony południowej, z widokiem na ogród. Zależało nam, by taras wypoczynkowy był rozległy i zadaszony oraz by stanowił pomost łączący dom z ogrodem. Ale to nie wszystko: chcieliśmy mieć także oddzielny taras przy kuchni, na którym moglibyśmy jadać posiłki. Zaplanowaliśmy go od zachodu, by móc jak najdłużej korzystać ze słońca. Oboje z Małgosią lubimy jasne wnętrza. Pomieszczenia, w których przebywa się najczęściej (salon, jadalnię i kuchnię), postanowiliśmy więc wyposażyć w duże okna i drzwi tarasowe oraz oczywiście umieścić je w najbardziej nasłonecznionej części domu (południowej i zachodniej). Wzorem amerykańskich domów, by nie ograniczać otwartej strefy dziennej na parterze, zrezygnowaliśmy z wiatrołapu. Dziś trochę żałujemy tej decyzji, bo w jej wyniku każda osoba stojąca na progu drzwi wejściowych może bez problemu zajrzeć do naszego salonu. Zależało nam też na połączeniu garażu z resztą domu, uważamy bowiem, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Ponieważ żaden z gotowych projektów, które obejrzeliśmy, nie spełniał do końca naszych życzeń, zamówiliśmy projekt indywidualny. I nie żałujemy.
Pomysły na oszczędności
Mieliśmy sprecyzowane oczekiwania co do materiałów budowlanych oraz wykończeniowych. Wybraliśmy te może nie najtańsze, ale dające gwarancję solidności i trwałości oraz dobrej izolacyjności cieplnej domu.Zdecydowaliśmy się na elewację z cegły klinkierowej w przekonaniu, że uwolni to nas na długie lata od problemów z odświeżaniem elewacji domu. Ściany ociepliliśmy dziesięciocentymetrową warstwą wełny mineralnej, która została ułożona między warstwami murów (z cegły klinkierowej i pustaków Porotherm). Wełnę zastosowaliśmy również pod połaciami dachu pokrytego dachówką ceramiczną i zabezpieczonego membraną dachową - z tym że jej warstwa jest tu dwa razy grubsza (20 cm). Ławy fundamentowe zaizolowaliśmy (pionowo) styropianem o grubości 5 cm, a płytę fundamentową - warstwą trzykrotnie grubszą (15 cm).Ze względu na duże przeszklenia oraz ewentualne straty ciepła starannie wybieraliśmy okna i drzwi tarasowe. Ponieważ sieć gazowa przebiega 100 m od naszej działki i - jak obliczyliśmy - musielibyśmy zapłacić 10 tys. zł za samo jej podciągnięcie do naszego domu, funkcjonowanie całego gospodarstwa domowego zdecydowaliśmy się oprzeć na elektryczności wspomaganej pompą ciepła i kominkiem żeliwnym. Do pompy ciepła przekonały nas niskie koszty eksploatacji i jej "bezobsługowość" oraz informacja, że jeśli połączymy ją z nowoczesnym rodzajem grzejników (tzw. klimakonwektorami), latem zyskamy dodatkowo niemal darmową klimatyzację. Choć nie jesteśmy zapalonymi ekologami, przekonywał nas również ekologiczny aspekt wykorzystania pompy ciepła. Aspekt ekonomiczny - uniezależnienie od rosnących cen gazu - z oczywistych przyczyn także nie był bez znaczenia. Dziś, gdy dom funkcjonuje już jakiś czas, wiemy, że w kwestii ogrzewania dokonaliśmy dobrego wyboru. Sprawdza się u nas ogrzewanie podłogowe zainstalowane na wszystkich traktach komunikacyjnych, w kuchni i w łazienkach, jak również klimakonwektory ogrzewające pomieszczenia dzienne i prywatne.
Pieniądze nie takie straszne
Któregoś dnia zadałem sobie trud i obliczyłem, że instalacja oparta na pompie ciepła była droższa od instalacji gazowej o 15 tys. zł. W naszym przypadku, kiedy za elektryczność płacimy w zimie średnio 550 zł miesięcznie (latem zaledwie 150 zł), dodatkowe wydatki zwrócą się już po kilku latach. Koszty ogrzewania byłyby jeszcze niższe (nawet o ok. 100 zł miesięcznie), gdyby zwiększyć powierzchnię ogrzewania podłogowego. Niestety, nie mając jeszcze doświadczenia, woleliśmy część podłóg wyłożyć drewnem egzotycznym. Zależało nam bowiem na nadaniu im ciepła i nowoczesnego charakteru. Dziś już wiemy, że znacznie korzystniej byłoby przy-najmniej część tych podłóg zastąpić podgrzewanymi. Studnia, będąca dolnym źródłem ciepła dla pompy ciepła, dostarcza nam też wody do podlewania roślin. Nie musimy więc korzystać z droższej wody z wodociągu i nie mamy problemu z automatycznym nawadnianiem, które wymaga stałego, wysokiego ciśnienia wody. Nasza rodzina zużywa około 10 m3 wody miesięcznie, a ponieważ nie ma u nas kanalizacji, raz w miesiącu musimy, niestety, wywozić ścieki z szamba. Ze względu na powierzchnię działki i wysoki poziom wód gruntowych nie mogliśmy bowiem zbudować oczyszczalni ścieków z rozsączkowaniem.
- Więcej o: