Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Nasze pięć minut

Tekst i zdjęcie: Liliana Jampolska

Wbrew znanemu przysłowiu o tym, że pierwszy dom buduje się dla wroga, my naszego domu nikomu nie oddamy, a już zwłaszcza wrogowi. Jest po prostu na to za dobry.

Wychowałem się w jednorodzinnym domu w Białymstoku i choć życie zmusiło mnie do zamieszkania w mieście, od zawsze marzyłem, by moje dzieci dorastały w podobnych warunkach, co ja - pod własnym dachem i w ogrodzie. Szczęśliwie, również moja żona Anna, warszawianka, podzielała marzenia o domu.

Droga do domu

Ostateczną decyzję o budowie przyspieszyło wejście Polski do Unii Europejskiej. Wiele się wtedy mówiło o wzroście podatku VAT oraz cen mieszkań i domów. Te prognozy pchnęły nas do działania.

Czas pokazał, że dom zbudowaliśmy w idealnym momencie.

Korzystając z doświadczeń rodziców, postanowiliśmy szukać parceli o powierzchni nieprzekraczającej 1500 m2. Ponieważ chcieliśmy wybudować dom w odległości do 25 km od miasta, w cichej okolicy z dala od ruchliwej drogi, ale w miejscu z szansami na rozwój, odpowiedniego kawałka ziemi szukaliśmy przez rok.

Pomysły na oszczędności

Zanim przystąpiliśmy do poszukiwania projektu, określiliśmy wszystkie nasze potrzeby i wymagania. Rozsądek kazał nam zrezygnować z niektórych marzeń, inne zredukowaliśmy. Na przykład choć marzyliśmy o ogrodzie zimowym, ze względu na ogromne koszty jego budowy zdecydowaliśmy się poprzestać na namiastce. W porozumieniu z architektem powiększyliśmy połączone ze sobą pomieszczenia dzienne o zadaszony taras, który obudowaliśmy dużymi taflami szkła.

W myśleniu o przyszłym domu bardzo nam pomogła możliwość zobaczenia "w naturze" budynków zrealizowanych na podstawie naszego projektu. Było to naprawdę świetne doświadczenie. W wyniku tych oględzin postanowiliśmy między innymi inaczej skonstruować więźbę dachową, by pozbyć się słupów na poddaszu. Choć podniosło to koszty budowy, zyskaliśmy więcej przestrzeni. W zamian zrezygnowaliśmy z dwóch lukarn w sypialni i pokoju gościnnym na korzyść tańszych okien połaciowych. Istotną zmianą było powiększenie o drugie stanowisko pojedynczego garażu. Tu względy funkcjonalne zwyciężyły nad rachunkiem ekonomicznym.

Postanowiliśmy, że nasz dom będzie miał tradycyjne warstwowe mury z twardą powłoką zewnętrzną.

Wiele się pisze o dokładnej i solidnej izolacji cieplnej budynków, dlatego bardzo się do tego przyłożyliśmy. Ze względu na duże przeszklenia kupiliśmy droższe okna z antywłamaniowymi i ciepłymi szybami. W poziomej płycie fundamentowej zatopiliśmy 10 cm styropianu, a między dwuwarstwowymi murami z pustaków ceramicznych umieściliśmy 12 cm styropianu. Dziś żałujemy, że nie jest to bardziej zalecana wełna mineralna, którą zastosowaliśmy do ocieplenia dachu (20 cm).

Pieniądze nie takie straszne

Długo rozważaliśmy sposób ogrzewania domu. Po konsultacjach postanowiliśmy, że do czasu powstania sieci gazowej, wykorzystamy do grzania gaz propan-butan. Kupiliśmy kocioł, który łatwo będzie przystosować do zmiany rodzaju gazu.

Zdecydowaliśmy się na ogrzewania mieszane: wodne podłogowe (w łazienkach, kuchni, jadalni i holach) oraz grzejniki na ścianach w pokojach prywatnych i w łazienkach (regulujemy je termostatem, jeśli ogrzewanie podłogowe nie wystarcza). Doradzono nam, żeby w pokojach prywatnych wyprowadzić instalację do zamontowania dodatkowych grzejników, jeśli zajdzie taka potrzeba. Warto było to zrobić, bo koszt dodatkowych instalacji był niewielki, a już pierwszej zimy okazało się, że w jednym z pokojów dodatkowy grzejnik bardzo się przyda. W salonie, wzdłuż największych tafli szkła zamontowaliśmy grzejniki podłogowe, dające dodatkową kurtynę cieplną. To był udany krok. Mamy również dwa wkłady kominkowe - jeden w salonie, a drugi w sypialni. Przydają się w chłodniejsze dni lata, spalamy w nich około 2 m3 drewna rocznie

Żałujemy, że nie zdecydowaliśmy się na instalację wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła. Nie pomyśleliśmy o tym na etapie wprowadzania zmian w projekcie ani podczas budowy, a teraz położenie przewodów wymagałoby obniżenia i tak niewysokich pomieszczeń. Z tego samego powodu kominki nie mają rur rozprowadzających ciepło.

Przed zamontowaniem własnej oczyszczalni ścieków powstrzymała nas perspektywa skanalizowania wsi. Zbudowaliśmy więc szambo za połowę ceny oczyszczalni (szacowano jej budowę na 10 tys. zł). Niestety, ponieważ realizacja sieci kanalizacyjnej wciąż się opóźnia, a koszty wywozu szamba wynoszą już 1600 zł rocznie i ciągle rosną, dziś już widzimy, że inwestycja w oczyszczalnię, szybko by się nam zwróciła.

Jesteśmy za to bardzo zadowoleni z przeszklonej elewacji z widokiem na ogród i las. Choć w skali roku płacimy pewnie o kilkaset zł więcej za ogrzewanie, niż gdybyśmy jej nie mieli, to nie żałujemy. Czasem warto ponosić wyższe koszty, by móc w pełni korzystać z uroków posiadania domu z ogrodem.

    Więcej o:

Skomentuj:

Nasze pięć minut