Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Mimo wszystko to jest to

Tekst i zdjęcia: Liliana Jampolska. Autorzy projektu: architekci Tadeusz Mallendowicz i Anna Żebrowska

To właśnie dom okazał się dla nas najkorzystniejszym rozwiązaniem problemu mieszkaniowego. Dobrze, że gdy przyszła na to pora, szybko się na niego zdecydowaliśmy.

Zanim zbudowaliśmy własny dom, przez trzy lata mieszkaliśmy z Anetą, moją żoną, w domu rodziców we Wrocławiu. Potem wyjechaliśmy do Danii, gdzie przez kolejne trzy lata mieszkaliśmy w bloku. Po pobycie za granicą nie wróciliśmy w rodzinne strony, bo dostałem pracę w Warszawie.

Droga do domu

W Warszawie szybko stanęliśmy wobec pytania, jak znaleźć ładne i niedrogie mieszkanie. W końcu wynajęliśmy je w pobliskim Piasecznie, gdzie było taniej. Jednocześnie rozglądaliśmy się za trzypokojowym mieszkaniem (około 75 m2), najchętniej z ogródkiem, które zamierzaliśmy kupić na własność. Po pół roku stwierdziliśmy jednak, że mieszkania są zbyt drogie i nie spełniają naszych oczekiwań. Postanowiliśmy zainwestować w kupno działki i zbudować dom.

Działkę kupiliśmy tanio, bo nie była uzbrojona i na dodatek w momencie zawierania umowy oraz wpłacania zaliczki jej właściciele nie mieli jeszcze załatwionych wszystkich formalności związanych z podziałem gruntu na poszczególne posesje. Zaryzykowaliśmy i dzięki temu potem, mając prawo pierwokupu, wybraliśmy najlepszą posesję.

Zdecydowaliśmy się na zamówienie projektu indywidualnego. Zależało nam na zgrabnej przestrzeni dziennej - nie za dużej (abyśmy mogli na co dzień przebywać blisko siebie), ale na tyle przestronnej, by umożliwiała przyjmowanie większej liczby gości. Ponieważ lubimy gotować, postanowiliśmy odgrodzić kuchnię drzwiami od pozostałych pomieszczeń.

Zaoszczędziliśmy trochę miejsca, łącząc w jednym pomieszczeniu różne funkcje - na przykład gabinet do pracy okresowo staje się pokojem gościnnym, duża garderoba miejscem do szycia na maszynie, a spora część garażu często bywa stolarnią. Mamy aż trzy łazienki - wspólną na parterze oraz dwie prywatne na piętrze.

Pomysły na oszczędności

Dom finansowaliśmy z kredytu bankowego, nie mieliśmy jednak aż tak wielkiej zdolności kredytowej, aby pozwolić sobie na rozmach. Musieliśmy więc rezygnować z niektórych wydatków, a jakość materiałów dostosowywać do realiów ekonomicznych. W ramach oszczędności postanowiliśmy odłożyć doprowadzenie gazu do naszego domu na przyszłość (samo przyłącze miało kosztować aż 25 tys. zł), a na razie zamontować ogrzewanie kominkowe z żeliwnym wkładem i rozprowadzeniem ciepła. Specjalny wentylator ułatwia "przepychanie" ciepłego powietrza rurami do najdalej położonych miejsc w budynku.

Przystępując do budowy domu, zamierzaliśmy zgodnie z projektem wznieść jednowarstwowe ściany z betonu komórkowego, ale kierownik budowy podpowiedział nam, że za podobną cenę można postawić mury z pustaków ceramicznych, które jego zdaniem są nie tylko zdrowsze, ale podnoszą rynkową wartość domu. Postanowiliśmy go posłuchać, tym bardziej że nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość i czy kiedyś nie pojawi się konieczność sprzedaży budynku. Idąc za tą myślą, zdecydowaliśmy się wykończyć dach ładniejszą i trwalszą dachówką ceramiczną zamiast pokrycia z blachodachówki.

Staraliśmy się jak najlepiej zadbać o solidną ochronę budynku przed stratami ciepła. Brat - z wykształcenia budowlaniec - doradził nam, abyśmy zastosowali do ocieplenia ścian 12 cm styropianu. Strop nad poddaszem oraz fragmenty stropodachu ociepliliśmy 20 cm wełny mineralnej. Pod drewnianymi podłogami położyliśmy 10 cm styropianu, a ławy fundamentowe ociepliliśmy w pionie 5 cm styropianu. Zainwestowaliśmy w drewniane okna z szybami o współczynniku U = 1,0.

Pieniądze nie takie straszne

Zamówiliśmy projekt indywidualny u tego samego architekta, który zaprojektował upatrzony przez nas wcześniej projekt gotowy. Dzięki temu nasz dom jest dokładnie taki, jak chcieliśmy, a projekt nie kosztował majątku.

Jesteśmy zadowoleni z ogrzewania domu kominkiem na drewno. Wydajemy na nie tylko 2 tys. zł rocznie, spalając od 15 do 20 m3 drewna.

W łazienkach zamontowaliśmy w podłogach elektryczne maty grzewcze za 2500 zł, ale z obawy przed nadmiernymi wydatkami prawie z nich nie korzystamy. Zaczęliśmy się już nawet zastanawiać, czy decydując się na maty, nie wyrzuciliśmy pieniędzy w błoto. Mądrym posunięciem było natomiast zamontowanie w łazience elektrycznych grzejników naściennych, bo dają ciepło i umożliwiają wygodne suszenie ręczników.

Moje stolarskie hobby okazało się bardzo przydatne przy wykańczaniu domu. Samodzielnie wykonałem wiele prac - na przykład parkiety na poddaszu i parapety okienne, potrafiłem też dopilnować zawodowych stolarzy.



    Więcej o:

Skomentuj:

Mimo wszystko to jest to