Dom z panoramą
Na wzgórzu, wśród drzew, z widokiem na malowniczą dolinę, powstał trzykondygnacyjny nowoczesny dom jednorodzinny, zapewniający mieszkańcom wygodę życia codziennego i komfort odpoczynku.
Projekt: architekci Mateusz Kunkiewicz i Katarzyna Chylińska, Kunkiewicz Architekci, https://kunkiewicz.eu
Powierzchnia użytkowa domu: 350 m2
Powierzchnia działki: 2431 m2
Mieszkańcy: małżeństwo i dwoje dzieci
Dialog, wymiana myśli i współpraca to podstawa wszystkich udanych przedsięwzięć gatunku homo sapiens. Również architektonicznych. Gdy spotkają się utalentowani projektanci i inwestor, wszyscy rozumiejący tę zasadę, można oczekiwać udanego efektu przestrzennego – zwłaszcza, jeśli obie strony nadają na podobnych falach. Do tego oczywiście przydaje się jeszcze
jeden element: dobra lokalizacja.
Tendencja spadkowa, czyli wyzwanie
To miejsce od początku miało w sobie dobrego ducha, może nawet jakieś swego rodzaju genius loci, co zresztą na jedno wychodzi, tylko brzmi bardziej tajemniczo. Niby Lublin, ale dzielnica cicha, spokojna, okolica porośnięta starymi drzewami. Posesja pełna zieleni, malowniczo ukształtowana, z zejściem w stronę dużych oczek wodnych i otwierającym się widokiem na położone niżej sąsiedztwo. Nic dziwnego, że inwestorzy poszukujący miejsca pod budowę domu – pan Marcin z żoną Kasią – od razu, już podczas pierwszej wizyty, zdecydowali się na jej zakup. Z tym, co robić dalej, nie mieli specjalnie problemu. Spełniali bowiem ważne kryterium dla powodzenia budowlanego przedsięwzięcia – znali odpowiednich ludzi. Ci ludzie nazywali się Kunkiewicz. A dokładniej: Kunkiewicz Architekci.
– Z inwestorami mieliśmy okazję wcześniej współpracować przy okazji projektu jednej z ich restauracji – opowiada Mateusz Kunkiewicz, szef działającej od 2012 r. pracowni, której oddziały funkcjonują dziś w Warszawie, Lublinie i Krakowie. – Znamy się też osobiście, ale wydaje mi się że ich decyzja o wyborze naszej pracowni była wypadkową wspólnego doświadczenia projektowego, zaufania i tego że nasze realizacje po prostu im się spodobały, w tym jeden z domów, który zobaczyli na żywo. Wspomniane wcześniej „malownicze ukształtowanie” brało się również ze specyfiki terenu – posesja miała ostry spadek. To działa na wyobraźnię pejzażystów z pędzlem w dłoni i generalnie chwyta za serce większość ludzi. Ułatwia też uszczuplić portfel nabywcy atrakcyjnych nieruchomości, jednak prędzej czy później każe postawić pytanie: „no dobrze, ale jak my tu posadowimy budynek?”. Kontynuowanie tych rozważań szybko piętrzy trudności, jednak… nie u architektów. Ci bowiem, z trudno wytłumaczalnych „cywilom” przyczyn, zazwyczaj zacierają ręce, bo trafia się im zagadka, którą chętnie spróbują rozwiązać.
– Pomimo niewątpliwych trudności, jakie stawiało przed nami spore nachylenie terenu, wiedzieliśmy, że właśnie ono będzie największym atutem tego miejsca – potwierdzają architekci z teamu Kunkiewicza. A że los lubi śmiałków, to czasem dorzuca im jeszcze coś w bonusie, taką „babę w babie”. – Okazało się, że poprzedni właściciel działki nasypał na nią ziemi i gruzu, aby nie odstraszać potencjalnych kupców – wyjaśnia Mateusz Kunkiewicz. – Dopiero badania geotechniczne gruntu pokazały więc, że posadowienie budynku będzie naprawdę wyzwaniem. To jeszcze nie wszystko. – Oprócz ukształtowania terenu, od początku musieliśmy się także zmagać z wymaganiami dotyczącymi ścisłej linii zabudowy i dopuszczalnej powierzchni tej zabudowy – dodaje architekt. – Oba elementy sprawiły, że dom trzeba było rozplanować dosłownie co do centymetra. Na szczęście jednego im oszczędzono – nieporozumień z właścicielami. Dialog, współpraca, zrozumienie – wszystko tu zadziałało.
– Etap koncepcyjny poszedł gładko – podsumowują projektanci, podkreślając wzajemne napędzanie się obu stron ideami i pojawiającymi się pomysłami. Projekt nie tylko się rozwijał, ale wręcz pączkował, bo np. w pewnym momencie z dwóch kondygnacji rozrósł się do trzech. Ale o tym za chwilę.
3 sposoby na udaną budowę
1. Okoliczności
Właściwy czas oraz miejsce – w postaci odpowiedniej działki, a także wybór profesjonalnego architekta już na starcie pozwalają uwierzyć w sukces inwestycji.
2. Projekt
Ściśle sprecyzowane oczekiwania w stosunku do formy budynku i jego układu funkcjonalnego są podstawą domu naprawdę optymalnego.
3. Wykonanie
Konsekwentna realizacja założonego planu przy pomocy doświadczonej ekipy budowlanej sprawia, że prace przebiegają sprawnie
i terminowo.
Niby zwykły, a odmienny
Jest coś specjalnego w tej bryle. Coś spoza naszych rodzimych architektonicznych krajobrazów, już i tak przecież solidnie umiędzynarodowionych przez ostatnie dekady dzięki swobodnej, globalnej, wymianie idei, technologii i materiałów. Trudno do końca zdefiniować tę swoistość, bo przecież z grubsza rzecz ujmując, chodzi po prostu o budynek jednorodzinny, wzniesiony na planie nawiązującym do litery L, która z jednej strony została wydłużona o moduł garażowy, a w zgięciu wypełniono ją sekcją wejścia głównego i kuchni z jadalnią. Z kolei dość wysoki dwuspadowy dach kieruje nasze skojarzenia w stronę modnego stylu stodolanego. W sumie – kolejne wariacje na temat jednorodzinnego żywota. A jednak w tej zwykłości czai się jakaś inność. Może chodzi tu o kolorystykę, odcinającą się od dominującej okolicy czerwieni dachów i odmienną od popularnego prostego kontrastowania bieli tynków z wyrazistym dachem? Wprawdzie tu też mamy fragmenty otynkowane na biało, zwłaszcza od ulicy, ale całość dąży raczej w stronę beżów oraz grafitoczerni. Za pierwsze odpowiadają obszerne powierzchnie piętra, wyłożone jasnym modrzewiem syberyjskim. Za drugie – ciemne panele HPL, pojawiające się w przyziemiu/ parterze, a także wykładzina dachu, nieco przypominająca z daleka urocze starodawne gonty. To prosta, ale dojrzała kolorystyka, ani nie szukająca taniego poklasku, ani nie szokująca, jakby kontemplująca samą siebie, pełna spokoju, nawiązująca też do naturalnego, pełnego drzew otoczenia domu. Wrażenie podkreślają przeszklenia, a zwłaszcza to główne, obszerne, salonowe, otwierające piękny widok na ogród, nawiązujące trochę do funkcjonalnego modernizmu architektury niemieckiej czy holenderskiej. Z drugiej strony nic nie jest tu stałe i jednoznaczne, bo przecież ten dom ma w sobie dynamikę – jest jakby złożony z wielu minibrył, co widać zwłaszcza od strony wjazdu na działkę, gdzie statyczne moduły parteru są nagle przecięte wybijającym się w górę piętrem z ostrym dwuspadowym przekryciem. Dom o wielu twarzach? Może właśnie to jest ten klucz. – Finalnie zaprojektowaliśmy dom, który od strony wejścia ukrywa swoja prawdziwą wielkość, a od strony ogrodu maksymalnie wykorzystuje widoki i dostęp do działki – dopowiadają architekci.
Kondygnacja wyciśnięta z ziemi
Na ostateczny kształt bryły wpłynęły też odkryte niespodziewanie, wspomniane kilogramy gruzu i ziemi nawiezione przez sprzedającego działkę. Z tym zrzutem trzeba było coś zrobić. – Problem rozwiązaliśmy ostatecznie poprzez zaprojektowanie dodatkowej podziemnej kondygnacji, która z jednej strony wychodzi nad poziom gruntu – tłumaczy Mateusz Kunkiewicz. – W przeciwnym razie powstałyby 4-5-metrowe ślepe ściany fundamentowe, a parter znajdowałby się kilka metrów nad terenem. Ta dodatkowa kondygnacja ujawnia się od strony ogrodu, powodując, że dom wygląda stąd trochę jak drzewo z odsłoniętymi korzeniami. Widać tu bowiem bardzo wyraźnie, gdzie „zaczyna się” parter – podkreślono to ciągnącym się przez całą długość elewacji minitarasem, zabezpieczonym szklaną balustradą i zakończonym niedużym basenem, który zresztą pojawił się w projekcie dopiero po rozpoczęciu całej inwestycji. W typowym rozwiązaniu tak podkreślony parter pewnie spoczywałby na gruncie, a tu nieoczekiwanie odsłania się pod nim dodatkowa, podziemna kondygnacja, „unosząc” basen i całą resztę 3 m nad ziemię. Z pomieszczeń tego dodatkowego poziomu też możemy wyjść na taras, ale inny, całkiem spory, prostokątny, posadowiony już bezpośrednio na gruncie. Dodanie owej kondygnacji poszerza pola obserwacji ogrodu i całej okolicy rozciągającej się poniżej działkowego zbocza, które właśnie za tym niższym tarasem nabiera rozpędu, otwierając rozległą panoramę. Trochę jak w kinie – powstały dwa poziomy dla widowni: na parterze i na balkonie. Ten wyższy poziom gwarantuje również kontemplowanie widoków wygodnie ze środka budynku, m.in. poprzez duże salonowe przeszklenia, niczym na panoramicznym ekranie. W ten sposób natura obszernego sąsiedztwa staje się częścią aranżacji wnętrz.
Przytulność w ramach
Salon – z tak bogatym życiem zewnętrznym – połączono w jedną otwartą przestrzeń z kuchnią i jadalnią (p pełnia pokój gościnny z łazienką, a na górze umieszczono trzy sypialnie, dla właścicieli i dwójki dzieci). Podobnie jak bryła, tak i ta część dzienna odróżnia się od wielu tego typu współczesnych krajowych realizacji. Znowu wiele ma tu do powiedzenia kolorystyka, ponownie grawitująca wokół beżów i jasnych brązów, które dobrze relaksują mieszkańców oraz gości i łagodzą przeróżne światowe napięcia. Ponownie związane jest to też z szerokim wykorzystaniem drewna. Uwagę przyciąga zwłaszcza charakterystyczna, szeroka jodełka z lakierowanego na matowo naturalnego dębu, pokrywająca niemal całą podłogę otwartego parteru. Ekspresyjne, ażurowe lampiony zwieszające się z góry dyskretnie przymykają salonową przestrzeń, którą ostatecznie zamykają, jeszcze wyżej, odsłonięte belkowania dachu, bo w tej części parteru zrezygnowano z sufitu. Wykorzystane barwy i materiały powodują, że to miejsce jest po prostu ciepłe, domowe, przytulne, o czym często trochę zapominają rodzimi projektanci, celując w klimaty gdzieś pomiędzy domem a biurem. Jest wysmakowane i ma styl. Właściciele zadbali również o stworzenie na jednej ze ścian intrygującej galerii sztuki malarskiej, rozciągniętej gatunkowo od portretu, przez pejzaż miejski, tematykę marynistyczną, aż po abstrakcję, wszystko w technice od delikatnej grafiki po full-kolor pociągnięty z palety farb. Całość nie tylko nie przytłacza, ale wnosi wręcz odrobinę intymności i zachęty do wejrzenia w siebie, a rozrzucone punktowo po innych ścianach pojedyncze obrazy dowodzą, że sztuka nie została tu użyta dla popisów, ale wyraźnie z potrzeby serca. Głównych ram dla tego rodzaju indywidualnej ekspresji właścicieli dostarczyli znowu architekci od Kunkiewicza, bo generalna koncepcja wnętrz jest właśnie ich dziełem. – W naszych projektach domów staramy się myśleć od początku całościowo zarówno o architekturze, jak i wnętrzach – tłumaczy Mateusz Kunkiewicz. – Większość rozwiązań przestrzenno-funkcjonalnych jesteśmy w stanie zaplanować już na etapie kształtowania bryły. Zawsze jednak pewne korekty i uszczegółowienia mają miejsce w momencie, gdy możemy już wejść do budynku i zweryfikować pomysły na żywo. Zarówno architektura, jak i wnętrza oddziałują na zmysły i odczucia jej odbiorców, więc czasem warto wprowadzić zmiany intuicyjnie, „na czuja”, dopiero w trakcie budowy.
Ciepło z DNA
Ciepło, jakie unosi się w tych przestrzeniach, ma także wymiar praktyczny, matematyczny, widoczny na papierze. Dobrze ogrzany dom, gdy trzeba, miło rozleniwia, a innym razem daje pozytywny impuls do działania i nie ściąga na nas dodatkowych kłopotów – więc umiejętnie obniżone rachunki, bez strat na jakości, to podstawa komfortu, zwłaszcza w obecnych czasach. Wszystko zaczyna się od projektu. W tym przypadku przewidywał on przede wszystkim odpowiednią izolację bryły, czyli ocieplenie dachu wełną, a ścian styropianem grafitowym. Ciepło po budynku rozprowadza instalacja ogrzewania podłogowego (wspomagana symbolicznie i punktowo salonowym kominkiem), a do utrzymania właściwej temperatury powietrza o odpowiedniej jakości przyczynia się wentylacja mechaniczna z rekuperacją. Bilans kosztów utrzymania budynku obniżają trzy sekcje paneli fotowoltaicznych, które umieszczono na czymś w rodzaju tarasu nad kuchnią i jadalnią, od strony ulicy dojazdowej, oraz na sąsiadujących z nim połaciach dachu. Ciekawe, że obecnie o tego rodzaju ułatwienia nie trzeba już specjalnie „męczyć” architektów. Zazwyczaj sami wiedzą, że trzeba o nie zadbać. Oczywiście, o ile przyjdzie się do tych właściwych, którzy energooszczędność mają wpisani w swoje zawodowe DNA (choć i ci mniej rozgarnięci są już do tego w jakimś stopniu obligowani przez przepisy). – Wszystkie obecnie projektowane przez nas budynki wykorzystują materiały i technologie zapewniające oszczędne gospodarowanie energią oraz niezależne jej pozyskiwanie, np. z fotowoltaiki – zapewnia Mateusz Kunkiewicz. – W omawianej realizacji z wysokimi parametrami cieplnymi budynku nieco walczyły duże przeszklenia, zapewniające wspaniały widok na dolinę, oraz wysoki przestronny salon, które to elementy stanowiły priorytet dla inwestorów. Finalnie udało się jednak osiągnąć kompromis i po pierwszej zimie właściciele nie żałują tak podjętych decyzji. Znowu kompromis, znowu dialog. Bez niego nic, bo przecież, jak ponoć mawiał John Bon Jovi – nikt nie jest samotną wyspą. Nawet gdy ma takie widoki...
Współpraca gwarancją sukcesu
Zawsze staramy się, aby nasze projekty powstawały na linii dialogu architekt – inwestor. W tym przypadku to się udało. Dostaliśmy wstępne wytyczne, a w trakcie projektowania pojawiły się nowe elementy, co z kolei zainspirowało właścicieli do kolejnych pomysłów, które potem ograliśmy projektowo i znów dodaliśmy coś od siebie. W efekcie powstał dom, który bardzo dobrze spełnia oczekiwania inwestorów, a nas cieszy w portfolio. Do tego kontrolowane „korekty kursu” dokonywane w trakcie projektowania sprawiły, że przez cały czas byliśmy podekscytowani tematem i nie mogliśmy się doczekać efektu końcowego. Do takich zwrotów akcji należała m.in. decyzja o powiększeniu domu o dodatkową kondygnację na poziomie -1, dającą możliwość wyjścia bezpośrednio na działkę, a także nowe schody z podjazdu na działkę czy też basen wtopiony w taras, usytuowany 3 m nad poziomem terenu. Ze względu na trudną niwelację terenu musieliśmy też w trakcie budowy zaprojektować niezbędne mury oporowe. W pierwszej fazie inwestycji wykonawca radził sobie dobrze, a nasz udział był minimalny. Jednak gdy przyszło do owej niwelacji, konieczne stało się ponowne zaangażowanie konstruktora, aby wykonać rysunki uzupełniające i projekty zamienne. Jak dziś oceniamy całą realizację? Bardzo dobrze. Budowa poszła sprawnie. Inwestorzy szybko się wprowadzili. Mieli swój duży wkład w powstawanie projektu oraz łatwość w podejmowaniu czasem odważnych decyzji.
- Więcej o: